Nie
mogłem spać przez pół nocy. Wyobrażałem sobie jak Kate wymawia
moje nazwisko. Co w tym takiego było, że kolana mi miękły na te
słowa? Przecież to tylko moje nazwisko. A ona jest zwykłą
asystentką. Ma obowiązek się do mnie tak zwracać. Dopiero nad
ranem zasnąłem głębokim snem.
- Paul,
jeśli go nie obudzisz, wszyscy będziemy mieli problemy. A już ja
na pewno.- Kate musiała stać pod moimi drzwiami. Jej głos był
bardzo zdenerwowany, ale nawet nie miałem siły by otworzyć oczu.
W ciszy i w nadziei czekałem aż powie moje nazwisko.
- Nie
jestem samobójcą. Chcę jeszcze żyć. - odparł mój przyjaciel,
który widocznie był obok niej.
- Za
pół godziny zaczyna się nagranie. Jeżeli David nie wstanie to
będę miała problemy. - słyszałem jak stuka obcasami w podłogę,
wystukując pewien rytm, który mnie hipnotyzował.- Kochanie nie wiem co ci poradzić. - otworzyłem oczy i je przetarłem. Czy on do niej powiedział „kochanie”? Czy ja o czymś nie wiem? Wstałem z łóżka i szybko się ubrałem. Natychmiast otworzyłem drzwi, ale zastałem pod nimi tylko Kate.
- Dzięki Bogu, że pan już wstał. - odetchnęła z ulgą.
- Jak ktoś gada pod moim drzwiami i flirtuje to myślisz, że potrafię spać? - uniosłem do góry brew.
Poczułem,
że na jej policzki wkradł się rumieniec. Czyli to prawda. Coś
jest na rzeczy. Przypatrzyłem się jej uważnie. Skupiłem uwagę na
jej włosach, zaplecionych w warkocz i sukienkę, która ledwo
zakrywała kolana. Dlaczego tak na nią patrzę?
- Pańska
kawa. - podała mi kubek i jakąś paczuszkę. - Miłego dnia. -
powiedziała szybko i odeszła.
Zostałem
sam. Z kawą i czymś słodkim, ale bez jej słodkich słów.
***
Cały
dzień spędziłem na planie. Olivier był w swoim żywiole i jak co
dzień powtarzaliśmy sceny jedna za drugą. Podczas krótkich przerw
wodziłem wzrokiem po obsadzie, ale nigdzie jej nie widziałem. A
powinna tu być! Jest moją pieprzoną asystentką!
- Jesteś
zbyt rozkojarzony. - usłyszałem głos Kiry. Kira Legends – jedna
z najlepszych aktorek młodego pokolenia. Wielokrotnie zachwycała
swoim urokiem i wdziękiem w różnych serialach komediowych i nie
tylko. Była młodsza ode mnie o dwa lata, ale charakterek miała
mocny.- Możesz zająć się swoją osobą? Jesteś w tym dobra. - chciałem by zostawiła mnie w spokoju.
- Dziwne. Kiedyś myślałam, że nie jesteś takim gburem. - zaśmiała się, a ja spojrzałem na nią.
- O co ci chodzi? - zapytałem.
- Ty i ja – kolacja dziś wieczorem. - uśmiechnęła się szeroko.
- Przepraszam, ale że co powiedziałaś? - zdębiałem.
- Zaproponowałam ci wspólną kolację. - wytłumaczyła.
- Chyba w twoim śnie. - zakpiłem.
Całe
szczęście, że Olivier zaczął kręcić następną scenę. Bałem
się, że ta sytuacja może się wymknąć spod kontroli. Dobrze się
stało.
W
garderobie przebrałem się i czekałem na mój lunch. Znowu się
spóźnia! Usiadłem w fotelu i nagle ktoś zapukał. Serce mi
przyspieszyło. Nareszcie!
- Wejść!
- krzyknąłem.
Ale
ku mojemu zdziwieniu zamiast Kate, ujrzałem Paula. Stanął przede
mną z tacą z posiłkiem.
- Przyniosłem ci jedzenie. - położył przede mną posiłek.Gdzie Kate? - zapytałem.
Nie
odpowiedział nic. Rozejrzał się po pokoju i skupił wzrok na mnie.
- Nie
będzie mnie dzisiaj wieczorem. - przyznał. - Olivier kazał ci
przekazać, że jak nie masz planów na dzisiaj,to chętnie
zagospodaruje ci ten czas. - uśmiechnął się.
Co?
Nie ma mowy. Nie będę gadał z Olivierem o kolejnych scenach w tym
filmie. To robię podczas mojej pracy, a nie w czasie wolnym. Poza
tym ten człowiek jest bardzo nudny. Pewnie przy pierwszym razie by
mnie wyprowadził z równowagi, a to by się skończyło źle. Bardzo
źle.
- Mogę
do ciebie dołączyć? - zapytałem z nadzieją, że jak zawsze
powie „jasne”.- Wybacz, ale nie tym razem. - jego cichy uśmiech zdradzał mi, że nie jestem tam mile widziany. Pewnie zaprosił kolejną naiwną na kolację we dwoje. Jak zawsze. - Ale z tego co wiem to Kira jest wolna. - mrugnął do mnie.
- Chyba mi nie sugerujesz …
- Jest wschodzącą gwiazdą. Może dzięki temu odzyskasz reputację. - próbował mnie przekonać. - Jedna randka ci nie zaszkodzi.
- To nie będzie randka. - odparłem oschle.
- Kolacja. Jak wolisz. - podszedł do drzwi i obrócił się w moją stronę jeszcze raz. - Przemyśl to.
Przyjaciel
opuścił moją garderobę. Jeżeli zostanę to będę musiał
słuchać Oliviera, co zupełnie odpada. Nawet nie chcę o tym
myśleć. Z drugiej strony wyjście z Kirą też może źle się
skończyć. A co jeśli on ma rację? Jeżeli jej osoba pomoże mi
odbudować reputację? To może pozytywnie wypłynąć na mnie i moją
samoocenę. Nie zastanawiając się dłużej wziąłem telefon do
ręki i zgodziłem się na wspólny wypad.
***
Przypuszczałem,
że Kira wybierze restaurację godną jej osoby, ale nie ma co
narzekać. Faceci w garniturach, w koszulach wyprasowanych i
zapiętych po samą szyję guzikach – to nie dla mnie. Z trudem
ubrałem jedną z moich koszul, odpowiednich na takie spotkania. Ale
nie czułem się dobrze. Usiadłem naprzeciwko Kiry i przyglądałem
się jej sukience. Wyglądała w niej bardzo niekorzystnie. Chciałem
o tym powiedzieć, ale ugryzłem się w język. Zamówiła coś, a ja
przytaknąłem. Właściwie to ona cały czas nadawała o swoim
kocie, który jest taki słodki, że idzie zwymiotować na samą
myśl. Kiedy ona oddawała się swoim rozważaniom nad tym w co musi
ubrać tego kota, ja rozglądałem się po sali. Same szychy
siedziały wokół mnie. Coraz bardziej utwierdzałem się w
przekonaniu, że Olivier byłby lepszą opcją.
- Poproszę.
- Kira uśmiechnęła się do kelnera, który właśnie nalał jej
wina do kieliszka.
Chłopak
podszedł do mnie, ale szybko zasłoniłem dłonią naczynie. Obsługa
zrozumiała i zostawiła mnie w spokoju, ale moja towarzyszka musiała
jakoś to skomentować.
- Nie
pijesz? - zapytała, próbując przekroić jakieś wymyślne mięso,
które smakowało jak ten kot, o którym mówiła.- Nie. - odparłem.
- Zadziwiasz mnie i to mnie kręci. - przyznała, a ja czekałem na jej kolejny monolog.
Ale
zamiast mówić o mnie, zaczęła nadawać o sobie. Poczułem się
przytłoczony jej osobą i wstałem od stołu. Niezręcznie
wytłumaczyłem, że idę do WC. Jak na tak ekskluzywną restaurację,
kolejka była zbyt duża. Dzięki temu mogłem odpocząć od Kiry.
Dzięki Bogu!
Tak
właściwie to nie chciałem wracać. Mogłem tam zostać i uciec
przez okno. Nieśmiało wyjrzałem zza drzwi. Kira nadal siedziała
przy tym pieprzonym stoliku. Czemu sobie nie pójdzie? Mam dość!
Policzyłem do dziesięciu i stanowczym krokiem ruszyłem w kierunku
aktorki. Jak na złość musiałem kogoś potrącić. Obróciłem się
i zobaczyłem dziewczynę na podłodze.
- Kate?
- zapytałem ze zdziwieniem.- Panie Ricard. - spojrzała na mnie, a mnie ugięły się kolana. Jej usta wypowiedziały coś co przyprawia mnie o zawał serca. Wpatrywałem się w nią z rozmarzeniem w oczach. Mógłbym to robić w nieskończoność, ale ona wyciągnęła do mnie dłoń. Zdezorientowany zacząłem rozglądać się po sali. O co jej chodzi? - Pomoże mi pan wstać? - sprecyzowała.
Ale gamoń ze mnie! Nachyliłem się ku niej i pomogłem. Otrzepała się i uśmiechnęła. Właściwie to powinienem był ją przeprosić, ale niezbyt dobrze wychodziło mi to. Nie chciałem się jeszcze bardziej skompromitować, tym bardziej, że jestem już idiotą w jej oczach.
- Dziękuję. - odparła.
Wzruszyłem
ramionami. Kira zaczęła do mnie machać. Pewnie widziała całą
sytuację. No nie... Znowu będzie miała temat do plotek.
- To
pańska dziewczyna? - zapytała.- Co? - zdezorientowany spojrzałem, w którym kierunku patrzy.
- Kira, prawda? - zapytała z uśmiechem.
- Nie twój interes. - warknąłem. Co ja zrobiłem? - To znaczy : nie mam dziewczyny. A to jest tylko zwykła kolacja. - Dlaczego się jej tłumaczę?
- Rozumiem. - poczułem, że sprawiłem jej przykrość. Nie pierwszy raz. Chyba tylko to potrafię robić.
Nie
chciałem się pogrążać i w zamyśleniu poszedłem do Kiry.
Usiadłem i wzrokiem obserwowałem Kate jak na kogoś czekała. Jej
obcisła czerwona sukienka nie mogła się równać z niczym innym.
Wyglądała jak cudo. Jak taki cukiereczek, którego można schrupać
od razu. Gdybym był na miejscu tej osoby na którą czeka, pewnie
bym się nie spóźnił. Jak można nie być punktualnym dla takiej
dziewczyny?
- Kim
ona jest? - zapytała Kira, spoglądając w tym samym kierunku co
ja.- Nikim. - odparłem, odwracając niechętnie wzrok od Kate.
- Przecież widzę, że coś znaczy. Odkąd wróciłeś z toalety jesteś nieobecny i patrzysz tylko na nią.
- Wydaje ci się. - próbowałem ukrócić tą katorgę. Ale ona była nieugięta.
- Zakochałeś się. - zaśmiała się.
- Ja się nie zakochuję. - odparłem z głupim uśmiechem. Właśnie kończyłem jeść kotleta – kota.
- Szkoda, że ona ma już innego. - przyznała, a ja upuściłem widelec na ziemię.
Podniosłem
go szybko i odłożyłem na bok. Spojrzałem na miejsce, gdzie Kate
przed chwilą stała. Nie było już jej. Odetchnąłem z ulgą i
poprosiłem o nową parę sztućców. Na całe szczęście aktorka
zaczęła kolejny monolog o swojej karierze, a ja mogłem ze spokojem
zjeść. Po skończonej kolacji zapłaciłem. Kira stwierdziła, że
wraca do hotelu, a ja chciałem się przejść. Założyłem płaszcz
i czapkę. Gdy chciałem wyjść z lokalu, ktoś chwycił mnie za
rękę. Był to Paul.
- Nie
myślałem, że wybierzesz taką restaurację. - przyjaciel spojrzał
na moje ubranie.- Wiesz, że to nie ja. - odparłem obojętnie.
- Jeszcze raz cię przepraszam, że tak to wyszło. - zaczął tłumaczyć.
- Nic nie szkodzi. - wzruszyłem ramionami. Czułem, że ta rozmowa się nie klei.
Stałem
z rękami w kieszeniach. Byłem przygotowany by opuścić to miejsce
samotnie. Jednak coś mnie trzymało tutaj. Czerwony cukiereczek.
Gdzie jest?
- Lecę.
Trzymaj się stary. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł.
Rozejrzałem
się po raz ostatni po sali. Wróciłem do hotelu.
***
Spodziewajcie się niedługo niespodzianki. W. x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz