piątek, 26 lutego 2016

Sens życia cz.3

Nie mogłem spać przez pół nocy. Wyobrażałem sobie jak Kate wymawia moje nazwisko. Co w tym takiego było, że kolana mi miękły na te słowa? Przecież to tylko moje nazwisko. A ona jest zwykłą asystentką. Ma obowiązek się do mnie tak zwracać. Dopiero nad ranem zasnąłem głębokim snem.
- Paul, jeśli go nie obudzisz, wszyscy będziemy mieli problemy. A już ja na pewno.- Kate musiała stać pod moimi drzwiami. Jej głos był bardzo zdenerwowany, ale nawet nie miałem siły by otworzyć oczu. W ciszy i w nadziei czekałem aż powie moje nazwisko.
- Nie jestem samobójcą. Chcę jeszcze żyć. - odparł mój przyjaciel, który widocznie był obok niej.
- Za pół godziny zaczyna się nagranie. Jeżeli David nie wstanie to będę miała problemy. - słyszałem jak stuka obcasami w podłogę, wystukując pewien rytm, który mnie hipnotyzował.
- Kochanie nie wiem co ci poradzić. - otworzyłem oczy i je przetarłem. Czy on do niej powiedział „kochanie”? Czy ja o czymś nie wiem? Wstałem z łóżka i szybko się ubrałem. Natychmiast otworzyłem drzwi, ale zastałem pod nimi tylko Kate.
- Dzięki Bogu, że pan już wstał. - odetchnęła z ulgą.
- Jak ktoś gada pod moim drzwiami i flirtuje to myślisz, że potrafię spać? - uniosłem do góry brew.
Poczułem, że na jej policzki wkradł się rumieniec. Czyli to prawda. Coś jest na rzeczy. Przypatrzyłem się jej uważnie. Skupiłem uwagę na jej włosach, zaplecionych w warkocz i sukienkę, która ledwo zakrywała kolana. Dlaczego tak na nią patrzę?
- Pańska kawa. - podała mi kubek i jakąś paczuszkę. - Miłego dnia. - powiedziała szybko i odeszła.
Zostałem sam. Z kawą i czymś słodkim, ale bez jej słodkich słów.
***
Cały dzień spędziłem na planie. Olivier był w swoim żywiole i jak co dzień powtarzaliśmy sceny jedna za drugą. Podczas krótkich przerw wodziłem wzrokiem po obsadzie, ale nigdzie jej nie widziałem. A powinna tu być! Jest moją pieprzoną asystentką!
- Jesteś zbyt rozkojarzony. - usłyszałem głos Kiry. Kira Legends – jedna z najlepszych aktorek młodego pokolenia. Wielokrotnie zachwycała swoim urokiem i wdziękiem w różnych serialach komediowych i nie tylko. Była młodsza ode mnie o dwa lata, ale charakterek miała mocny.
- Możesz zająć się swoją osobą? Jesteś w tym dobra. - chciałem by zostawiła mnie w spokoju.
- Dziwne. Kiedyś myślałam, że nie jesteś takim gburem. - zaśmiała się, a ja spojrzałem na nią.
- O co ci chodzi? - zapytałem.
- Ty i ja – kolacja dziś wieczorem. - uśmiechnęła się szeroko.
- Przepraszam, ale że co powiedziałaś? - zdębiałem.
- Zaproponowałam ci wspólną kolację. - wytłumaczyła.
- Chyba w twoim śnie. - zakpiłem.
Całe szczęście, że Olivier zaczął kręcić następną scenę. Bałem się, że ta sytuacja może się wymknąć spod kontroli. Dobrze się stało.
W garderobie przebrałem się i czekałem na mój lunch. Znowu się spóźnia! Usiadłem w fotelu i nagle ktoś zapukał. Serce mi przyspieszyło. Nareszcie!
- Wejść! - krzyknąłem.
Ale ku mojemu zdziwieniu zamiast Kate, ujrzałem Paula. Stanął przede mną z tacą z posiłkiem.
- Przyniosłem ci jedzenie. - położył przede mną posiłek.
Gdzie Kate? - zapytałem.
Nie odpowiedział nic. Rozejrzał się po pokoju i skupił wzrok na mnie.
- Nie będzie mnie dzisiaj wieczorem. - przyznał. - Olivier kazał ci przekazać, że jak nie masz planów na dzisiaj,to chętnie zagospodaruje ci ten czas. - uśmiechnął się.
Co? Nie ma mowy. Nie będę gadał z Olivierem o kolejnych scenach w tym filmie. To robię podczas mojej pracy, a nie w czasie wolnym. Poza tym ten człowiek jest bardzo nudny. Pewnie przy pierwszym razie by mnie wyprowadził z równowagi, a to by się skończyło źle. Bardzo źle.
- Mogę do ciebie dołączyć? - zapytałem z nadzieją, że jak zawsze powie „jasne”.
- Wybacz, ale nie tym razem. - jego cichy uśmiech zdradzał mi, że nie jestem tam mile widziany. Pewnie zaprosił kolejną naiwną na kolację we dwoje. Jak zawsze. - Ale z tego co wiem to Kira jest wolna. - mrugnął do mnie.
- Chyba mi nie sugerujesz …
- Jest wschodzącą gwiazdą. Może dzięki temu odzyskasz reputację. - próbował mnie przekonać. - Jedna randka ci nie zaszkodzi.
- To nie będzie randka. - odparłem oschle.
- Kolacja. Jak wolisz. - podszedł do drzwi i obrócił się w moją stronę jeszcze raz. - Przemyśl to.
Przyjaciel opuścił moją garderobę. Jeżeli zostanę to będę musiał słuchać Oliviera, co zupełnie odpada. Nawet nie chcę o tym myśleć. Z drugiej strony wyjście z Kirą też może źle się skończyć. A co jeśli on ma rację? Jeżeli jej osoba pomoże mi odbudować reputację? To może pozytywnie wypłynąć na mnie i moją samoocenę. Nie zastanawiając się dłużej wziąłem telefon do ręki i zgodziłem się na wspólny wypad.
***
Przypuszczałem, że Kira wybierze restaurację godną jej osoby, ale nie ma co narzekać. Faceci w garniturach, w koszulach wyprasowanych i zapiętych po samą szyję guzikach – to nie dla mnie. Z trudem ubrałem jedną z moich koszul, odpowiednich na takie spotkania. Ale nie czułem się dobrze. Usiadłem naprzeciwko Kiry i przyglądałem się jej sukience. Wyglądała w niej bardzo niekorzystnie. Chciałem o tym powiedzieć, ale ugryzłem się w język. Zamówiła coś, a ja przytaknąłem. Właściwie to ona cały czas nadawała o swoim kocie, który jest taki słodki, że idzie zwymiotować na samą myśl. Kiedy ona oddawała się swoim rozważaniom nad tym w co musi ubrać tego kota, ja rozglądałem się po sali. Same szychy siedziały wokół mnie. Coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że Olivier byłby lepszą opcją.
- Poproszę. - Kira uśmiechnęła się do kelnera, który właśnie nalał jej wina do kieliszka.
Chłopak podszedł do mnie, ale szybko zasłoniłem dłonią naczynie. Obsługa zrozumiała i zostawiła mnie w spokoju, ale moja towarzyszka musiała jakoś to skomentować.
- Nie pijesz? - zapytała, próbując przekroić jakieś wymyślne mięso, które smakowało jak ten kot, o którym mówiła.
- Nie. - odparłem.
- Zadziwiasz mnie i to mnie kręci. - przyznała, a ja czekałem na jej kolejny monolog.
Ale zamiast mówić o mnie, zaczęła nadawać o sobie. Poczułem się przytłoczony jej osobą i wstałem od stołu. Niezręcznie wytłumaczyłem, że idę do WC. Jak na tak ekskluzywną restaurację, kolejka była zbyt duża. Dzięki temu mogłem odpocząć od Kiry. Dzięki Bogu!
Tak właściwie to nie chciałem wracać. Mogłem tam zostać i uciec przez okno. Nieśmiało wyjrzałem zza drzwi. Kira nadal siedziała przy tym pieprzonym stoliku. Czemu sobie nie pójdzie? Mam dość! Policzyłem do dziesięciu i stanowczym krokiem ruszyłem w kierunku aktorki. Jak na złość musiałem kogoś potrącić. Obróciłem się i zobaczyłem dziewczynę na podłodze.
- Kate? - zapytałem ze zdziwieniem.
- Panie Ricard. - spojrzała na mnie, a mnie ugięły się kolana. Jej usta wypowiedziały coś co przyprawia mnie o zawał serca. Wpatrywałem się w nią z rozmarzeniem w oczach. Mógłbym to robić w nieskończoność, ale ona wyciągnęła do mnie dłoń. Zdezorientowany zacząłem rozglądać się po sali. O co jej chodzi? - Pomoże mi pan wstać? - sprecyzowała.
Ale gamoń ze mnie! Nachyliłem się ku niej i pomogłem. Otrzepała się i uśmiechnęła. Właściwie to powinienem był ją przeprosić, ale niezbyt dobrze wychodziło mi to. Nie chciałem się jeszcze bardziej skompromitować, tym bardziej, że jestem już idiotą w jej oczach.
- Dziękuję. - odparła.
Wzruszyłem ramionami. Kira zaczęła do mnie machać. Pewnie widziała całą sytuację. No nie... Znowu będzie miała temat do plotek.
- To pańska dziewczyna? - zapytała.
- Co? - zdezorientowany spojrzałem, w którym kierunku patrzy.
- Kira, prawda? - zapytała z uśmiechem.
- Nie twój interes. - warknąłem. Co ja zrobiłem? - To znaczy : nie mam dziewczyny. A to jest tylko zwykła kolacja. - Dlaczego się jej tłumaczę?
- Rozumiem. - poczułem, że sprawiłem jej przykrość. Nie pierwszy raz. Chyba tylko to potrafię robić.
Nie chciałem się pogrążać i w zamyśleniu poszedłem do Kiry. Usiadłem i wzrokiem obserwowałem Kate jak na kogoś czekała. Jej obcisła czerwona sukienka nie mogła się równać z niczym innym. Wyglądała jak cudo. Jak taki cukiereczek, którego można schrupać od razu. Gdybym był na miejscu tej osoby na którą czeka, pewnie bym się nie spóźnił. Jak można nie być punktualnym dla takiej dziewczyny?
- Kim ona jest? - zapytała Kira, spoglądając w tym samym kierunku co ja.
- Nikim. - odparłem, odwracając niechętnie wzrok od Kate.
- Przecież widzę, że coś znaczy. Odkąd wróciłeś z toalety jesteś nieobecny i patrzysz tylko na nią.
- Wydaje ci się. - próbowałem ukrócić tą katorgę. Ale ona była nieugięta.
- Zakochałeś się. - zaśmiała się.
- Ja się nie zakochuję. - odparłem z głupim uśmiechem. Właśnie kończyłem jeść kotleta – kota.
- Szkoda, że ona ma już innego. - przyznała, a ja upuściłem widelec na ziemię.
Podniosłem go szybko i odłożyłem na bok. Spojrzałem na miejsce, gdzie Kate przed chwilą stała. Nie było już jej. Odetchnąłem z ulgą i poprosiłem o nową parę sztućców. Na całe szczęście aktorka zaczęła kolejny monolog o swojej karierze, a ja mogłem ze spokojem zjeść. Po skończonej kolacji zapłaciłem. Kira stwierdziła, że wraca do hotelu, a ja chciałem się przejść. Założyłem płaszcz i czapkę. Gdy chciałem wyjść z lokalu, ktoś chwycił mnie za rękę. Był to Paul.
- Nie myślałem, że wybierzesz taką restaurację. - przyjaciel spojrzał na moje ubranie.
- Wiesz, że to nie ja. - odparłem obojętnie.
- Jeszcze raz cię przepraszam, że tak to wyszło. - zaczął tłumaczyć.
- Nic nie szkodzi. - wzruszyłem ramionami. Czułem, że ta rozmowa się nie klei.
Stałem z rękami w kieszeniach. Byłem przygotowany by opuścić to miejsce samotnie. Jednak coś mnie trzymało tutaj. Czerwony cukiereczek. Gdzie jest?
- Lecę. Trzymaj się stary. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł. 
Rozejrzałem się po raz ostatni po sali. Wróciłem do hotelu.
***

Spodziewajcie się niedługo niespodzianki. W. x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz