niedziela, 26 czerwca 2016

Sens życia cz.8 ostatnia

Nie wiem ile godzin siedziałem w celi. Nie kontrolowałem tego. Pielęgniarka opatrzyła mi rany i podała środki przeciwbólowe. Podziękowałem jej za troskę i ponownie położyłem się. Zauważyłem, że moim ulubionym zajęciem było wpatrywanie się w sufit. Dlaczego? Bo mogłem wyraźnie zobaczyć Kate. Jak biegnie do mnie, przepychając się przez tłum. To było coś niesamowitego.
- Ej, ty... - usłyszałem strażnika. - Wstawaj!
Niechętnie odrzuciłem moje wyobrażenia na bok i wykonałem rozkaz. Brama została otwarta, a na zewnątrz stał mężczyzna w eleganckim ubraniu. Nie potrafiłem go rozpoznać od razu. Spojrzałem ze znakiem zapytania w oczach na mundurowego.
- Wpłacili kaucję. - odparł i oddał mi wszystkie moje rzeczy.
- Dzięki. - odparłem i zacząłem iść w kierunku wyjścia.
Dopiero teraz mogłem rozpoznać tajemniczego wybawcę. Był to Paul.
- Cześć. - powiedziałem do niego.
- Dobrze cię widzieć całego i zdrowego. - odparł, gdy wychodziliśmy na zewnątrz.
Słońce wyszło zza chmurek i rozświetliło zasypane miasto. To był zupełnie inny świat niż ten, w którym żyłem. Czułem to. Coś się zmieniło. Rozmyślałem o tym co się wczoraj przydarzyło. O tym jak potraktowałem Paula. Z drugiej strony nie żałuję tego. Zasługiwał na to już od dawna.
- Nie musiałeś wpłacać kaucji. - przyznałem.
- To nie ja. - odparł. - To ona. - pokazał dłonią na dziewczynę, która biegła w moim kierunku.
Kate objęła mnie nogami w pasie i zaczęła składać mi pocałunki po całej twarzy. Syknąłem cicho. Rany się jeszcze nie zagoiły. Dziewczyna przeraziła się i zeszła ze mnie. Delikatnie zaczęła dotykać moich zadrapań. Jej dotyk był ukojeniem i balsamem dla mojej skóry. Zamknąłem oczy.
- David, nic ci nie jest? - zapytała szeptem.
- A nie widać, że jeszcze stoję? - zapytałem z przekąsem.
- No stoisz. - przyznała.
- Muszę oddać ci pieniądze. - wyciągnąłem kartę i zacząłem maszerować do bankomatu.
- Czekaj! - krzyknęła. Obróciłem się w jej kierunku. - To Olivier uregulował dług. - przyznała.
Nawet nie wiesz jak wariowała by nasz staruszek coś zrobił. - zaśmiał się z boku Paul.
On wciąż tu był. Nadal nie rozumiałem tej całej sytuacji. Ale skoro on był teraz tu z nią, to coś musiało oznaczać. Musiałem wybrnąć z tej chorej gierki. Schowałem kartę. Postanowiłem rozliczyć się z Olivierem osobiście i przy okazji go przeprosić.
- Dziękuję za pomoc. Nie będę zabierał wam więcej czasu. - odparłem i zacząłem iść przed siebie.
- Co?! - krzyknęła. - O czym mówisz? - zapytała Kate, biegnąc za mną.
- Wiem, że to z litości. - odparłem.
- Nie! - krzyknęła.
Stanąłem i obróciłem się do niej. Na jej twarzy widziałem zdziwienie pomieszane z płaczem. Kate płakała?
- Zmywam się. - odparł Paul, który mnie już całkowicie nie obchodził. Ale dlaczego wsiadł do wozu, który prowadziła ta dziewczyna z bankietu?
- Czemu nie jedziesz z nim? - zapytałem.
- Bo jestem tu z tobą. - odparła.
- Nie rozumiem tego. - złapałem się za głowę. - Nie jesteście razem?
- Co? - zaczęła się śmiać, a ja poczułem się jak skończony idiota. Nie rozumiałem tej gadki.
- Wytłumaczysz mi to? - zapytałem.
Kate usiadła na murku, a ja obok niej. Położyła łokcie na kolanach i zaśmiała się sama do siebie.
- Tego wieczoru kiedy wpadłeś na mnie, wychodząc z toalety, rzeczywiście umówiłam się z Paulem na randkę... - to już wiem.- Kiedy ty się zmyłeś, Kira również. Podczas posiłku zauważył mnie mój były. Zaczął robić awanturę na całą knajpę, aż wyrzucili nas z lokalu. Okazało się, że jego narzeczona go zdradziła i to nie jest jego dziecko. - westchnęła. - Wiesz jaki Paul ma cięty język … ale do bójki mu nie było spieszno. Całe szczęście, że obok nas przechodził patrol policji. „Były” uspokoił się i pojechał. A ja zostałam z wyrzutami sumienia. Przepraszałam Paula...
- No dobrze. A ta rozmowa ? - szybko jej przerwałem.
- Jaka rozmowa? - wyglądała na zaskoczoną.
- No kiedy coś stłukłaś... - tłumaczyłem. - Rozmawiałaś z Paulem?
- Nie. Tego dnia od rana dzwonili na zmianę: Paul i mój „były”. Obu unikałam jak ognia, ale jeden z nich był sprytniejszy i dowiedział się gdzie jestem. Tam mi zrobił kolejną awanturę.
- I zbiłaś lampę. - dodałem.
- To nie byłam ja. - uśmiechnęła się szerzej.
Zapanowała cisza, którą żadne z nas nie chciało przerwać. Uniosłem buzię ku słońcu, mając nadzieję, że doda mi odwagi do postawienia kolejnego pytania. Ale czy tego chciałem? Być może strach był silniejszy od chęci uzyskania odpowiedzi. Z drugiej strony nie miałem niczego do stracenia. I tak byłem nikim, więc gorzej być już chyba nie mogło. Ku słońcu zaczęła zbliżać się chmura. Była malutka.
- Czy to prawda, że kochasz innego? - zapytałem, nadal nie odrywając wzroku od chmurki.
- Tak. - odparła.
Moje ciało przeszył dreszcz. Skoro rozmawiała ze swoim „byłym” to musiała mówić o kimś innym. Jedyną osobą, która pasowała do tej całej układanki, był mój stary kumpel.
- Jest nim Paul. - powiedziałem na głos i chciałem to obrócić w żart - Oby nie, bo będę musiał przywalić za to, że …
- Pamiętasz nasz wspólny lunch? - przerwała mi, a ja spojrzałem na nią. - Po walce z kartonami... - zaśmiała się, a ja przytaknąłem. - Przytuliłeś się do mnie. I wtedy powiedziałeś dwa ważne dla mnie słowa... - przerażony czekałem na rozwój wydarzeń. - że mnie kochasz. - spuściłem wzrok. Byłem pewny, że dzwony były zbyt głośne by zagłuszyć mój głos. Jak to możliwe? Poczułem, że jej dłoń wślizguje się pod moją. - Nie dałam ci odpowiedzi być może dlatego, że był to dla mnie szok, że możesz czuć to samo co ja i...
- Co powiedziałaś? - zapytałem, próbując przetworzyć natłok informacji.
- Że to był dla ciebie szok. - powtórzyła, nie to co chciałem.
- Kochasz mnie? - zapytałem ciszej.
- Kocham cię, David. - powiedziała nieśmiało.
- Ale przecież mnie nie da się kochać. - przyznałem. - Wszystko psuję. Jestem byłym alkoholikiem. - Sama wiesz jaki ciężki mam charakter... - odsunąłem się od niej.
- I dobrze wiem jakim jesteś wspaniałym człowiekiem. - spojrzała na mnie jak wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Czy to było to? Czy to jest miłość? To co znajduje się w jej oczach, w jej uśmiechu … - Gdybyś nim nie był, to byś nie zbił tego gnojka na kwaśne jabłko. - zaśmiała się.
- No nie wiem, czy go zbiłem, ale niech ci będzie. - zaśmiałem się również.
W ciągu kolejnej minuty wyobraziłem sobie przyszłość z Kate. To jak razem spacerujemy, jemy lody, śmiejemy się. Jak się jej oświadczam, a ona płacze ze szczęścia. Potem ślub, który został urządzony na Hawajach, a na końcu nasze dzieci. I jakoś to wszystko zaczęło mnie kręcić.
- Kocham cię, Kate. - powiedziałem i bez zastanowienia zbliżyłem się do niej i pocałowałem najczulej jak potrafiłem. To był mój pierwszy pocałunek. Dlaczego? Bo reszta się nie liczy. Dziewczyna oddała go i wczepiła swoje palce w moje włosy.
- To co teraz? - zapytała.
- Muszę znaleźć nową pracę. - uśmiechnąłem się i objąłem ją w pasie.
- Co? Dlaczego? - zapytała.
- Po tym jak wczoraj zdemolowałem bankiet i po tej bójce, Olivier dostał pewnie szału... - powiedziałem żartobliwie. - No i muszę zbierać na Hawaje. - dodałem.
- Hawaje? - zaśmiała się.
- Tak, na Hawaje. - pocałowałem ją we włosy.
***
Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Kate przeprowadziła się do mojej willi i zrezygnowała ze swojego stanowiska. Nie mogłem na to pozwolić, aby moja ukochana była na moje rozkazy. W domu tak, ale nie w pracy. Miałem zbyt wiele szacunku do niej za to co dla mnie zrobiła. Bo właściwie uratowała mnie … Ale wracając do niej. Zajęła się urządzaniem bankietów i wesel. Była bardzo szczęśliwa. W końcu mogła robić to co kocha. Natomiast Olivier odniósł kolejny sukces. Jego film sprzedał się znakomicie, przez co moje wynagrodzenie wzrosło, a co za tym idzie moja reputacja wzniosła się na nowy poziom. Co do Paula, to pogodziłem się z nim. Razem otworzyliśmy teatr. Jako mój wspólnik ogarnia to wszystko, gdy ja jestem na planach filmowych w różnych miejscach. Nie mogę złapać oddechu, bo tyle mam pracy. Jeżeli chodzi o Kirę to zostaliśmy przyjaciółmi. Polubiliśmy pracę ze sobą, co nie oznacza, że pokochałem jej kota. To się nie zmieniło. I chyba nie widzę szansy aby nasze stosunki się polepszyły ...
Nigdy nie sądziłem, że jeszcze los się do mnie uśmiechnie. Gdyby wtedy Kate na mnie nie wpadła i nie porozlewała tych kaw, prawdopodobnie nic w moim życiu by się nie zmieniło. Nadal bym użalał się nad własnym losem i tkwił w głębokim dołku. A teraz? Razem z Kate tworzymy niezły duet, a niedługo już będzie trio. Moja małżonka spodziewa się dziecka. Mam nadzieję, że będzie to chłopiec, chociaż Kate uważa, że nie ma to znaczenia. W sumie? I tak wolę chłopca. 
Zanim ją poznałem, byłem nikim, bo nie wiedziałem co to miłość. Ona mi pokazała sens w tym wszystkim. Więc, jeśli nadal go nie widzisz, rozejrzyj się wokół siebie. On na pewno jest. Widzisz?

W.x



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz