Nie
wiem ile godzin siedziałem w celi. Nie kontrolowałem tego.
Pielęgniarka opatrzyła mi rany i podała środki przeciwbólowe.
Podziękowałem jej za troskę i ponownie położyłem się.
Zauważyłem, że moim ulubionym zajęciem było wpatrywanie się w
sufit. Dlaczego? Bo mogłem wyraźnie zobaczyć Kate. Jak biegnie do
mnie, przepychając się przez tłum. To było coś niesamowitego.
- Ej, ty... - usłyszałem strażnika. - Wstawaj!
Niechętnie
odrzuciłem moje wyobrażenia na bok i wykonałem rozkaz. Brama
została otwarta, a na zewnątrz stał mężczyzna w eleganckim
ubraniu. Nie potrafiłem go rozpoznać od razu. Spojrzałem ze
znakiem zapytania w oczach na mundurowego.
- Wpłacili
kaucję. - odparł i oddał mi wszystkie moje rzeczy.- Dzięki. - odparłem i zacząłem iść w kierunku wyjścia.
Dopiero
teraz mogłem rozpoznać tajemniczego wybawcę. Był to Paul.
- Cześć.
- powiedziałem do niego.- Dobrze cię widzieć całego i zdrowego. - odparł, gdy wychodziliśmy na zewnątrz.
Słońce
wyszło zza chmurek i rozświetliło zasypane miasto. To był
zupełnie inny świat niż ten, w którym żyłem. Czułem to. Coś
się zmieniło. Rozmyślałem o tym co się wczoraj przydarzyło. O
tym jak potraktowałem Paula. Z drugiej strony nie żałuję tego.
Zasługiwał na to już od dawna.
- Nie
musiałeś wpłacać kaucji. - przyznałem.- To nie ja. - odparł. - To ona. - pokazał dłonią na dziewczynę, która biegła w moim kierunku.
Kate
objęła mnie nogami w pasie i zaczęła składać mi pocałunki po
całej twarzy. Syknąłem cicho. Rany się jeszcze nie zagoiły.
Dziewczyna przeraziła się i zeszła ze mnie. Delikatnie zaczęła
dotykać moich zadrapań. Jej dotyk był ukojeniem i balsamem dla
mojej skóry. Zamknąłem oczy.
- David,
nic ci nie jest? - zapytała szeptem.- A nie widać, że jeszcze stoję? - zapytałem z przekąsem.
- No stoisz. - przyznała.
- Muszę oddać ci pieniądze. - wyciągnąłem kartę i zacząłem maszerować do bankomatu.
- Czekaj! - krzyknęła. Obróciłem się w jej kierunku. - To Olivier uregulował dług. - przyznała.
Nawet nie wiesz jak wariowała by nasz staruszek coś zrobił. - zaśmiał się z boku Paul.
On
wciąż tu był. Nadal nie rozumiałem tej całej sytuacji. Ale skoro
on był teraz tu z nią, to coś musiało oznaczać. Musiałem
wybrnąć z tej chorej gierki. Schowałem kartę. Postanowiłem
rozliczyć się z Olivierem osobiście i przy okazji go przeprosić.
- Dziękuję
za pomoc. Nie będę zabierał wam więcej czasu. - odparłem i
zacząłem iść przed siebie.- Co?! - krzyknęła. - O czym mówisz? - zapytała Kate, biegnąc za mną.
- Wiem, że to z litości. - odparłem.
- Nie! - krzyknęła.
Stanąłem
i obróciłem się do niej. Na jej twarzy widziałem zdziwienie
pomieszane z płaczem. Kate płakała?
- Zmywam
się. - odparł Paul, który mnie już całkowicie nie obchodził.
Ale dlaczego wsiadł do wozu, który prowadziła ta dziewczyna z
bankietu?- Czemu nie jedziesz z nim? - zapytałem.
- Bo jestem tu z tobą. - odparła.
- Nie rozumiem tego. - złapałem się za głowę. - Nie jesteście razem?
- Co? - zaczęła się śmiać, a ja poczułem się jak skończony idiota. Nie rozumiałem tej gadki.
- Wytłumaczysz mi to? - zapytałem.
Kate
usiadła na murku, a ja obok niej. Położyła łokcie na kolanach i
zaśmiała się sama do siebie.
- Tego
wieczoru kiedy wpadłeś na mnie, wychodząc z toalety, rzeczywiście
umówiłam się z Paulem na randkę... - to już wiem.- Kiedy ty się
zmyłeś, Kira również. Podczas posiłku zauważył mnie mój
były. Zaczął robić awanturę na całą knajpę, aż wyrzucili
nas z lokalu. Okazało się, że jego narzeczona go zdradziła i to
nie jest jego dziecko. - westchnęła. - Wiesz jaki Paul ma cięty
język … ale do bójki mu nie było spieszno. Całe szczęście,
że obok nas przechodził patrol policji. „Były” uspokoił się
i pojechał. A ja zostałam z wyrzutami sumienia. Przepraszałam
Paula...- No dobrze. A ta rozmowa ? - szybko jej przerwałem.
- Jaka rozmowa? - wyglądała na zaskoczoną.
- No kiedy coś stłukłaś... - tłumaczyłem. - Rozmawiałaś z Paulem?
- Nie. Tego dnia od rana dzwonili na zmianę: Paul i mój „były”. Obu unikałam jak ognia, ale jeden z nich był sprytniejszy i dowiedział się gdzie jestem. Tam mi zrobił kolejną awanturę.
- I zbiłaś lampę. - dodałem.
- To nie byłam ja. - uśmiechnęła się szerzej.
Zapanowała
cisza, którą żadne z nas nie chciało przerwać. Uniosłem buzię
ku słońcu, mając nadzieję, że doda mi odwagi do postawienia
kolejnego pytania. Ale czy tego chciałem? Być może strach był
silniejszy od chęci uzyskania odpowiedzi. Z drugiej strony nie
miałem niczego do stracenia. I tak byłem nikim, więc gorzej być
już chyba nie mogło. Ku słońcu zaczęła zbliżać się chmura.
Była malutka.
- Czy
to prawda, że kochasz innego? - zapytałem, nadal nie odrywając
wzroku od chmurki.- Tak. - odparła.
Moje
ciało przeszył dreszcz. Skoro rozmawiała ze swoim „byłym” to
musiała mówić o kimś innym. Jedyną osobą, która pasowała do
tej całej układanki, był mój stary kumpel.
- Jest
nim Paul. - powiedziałem na głos i chciałem to obrócić w żart
- Oby nie, bo będę musiał przywalić za to, że …- Pamiętasz nasz wspólny lunch? - przerwała mi, a ja spojrzałem na nią. - Po walce z kartonami... - zaśmiała się, a ja przytaknąłem. - Przytuliłeś się do mnie. I wtedy powiedziałeś dwa ważne dla mnie słowa... - przerażony czekałem na rozwój wydarzeń. - że mnie kochasz. - spuściłem wzrok. Byłem pewny, że dzwony były zbyt głośne by zagłuszyć mój głos. Jak to możliwe? Poczułem, że jej dłoń wślizguje się pod moją. - Nie dałam ci odpowiedzi być może dlatego, że był to dla mnie szok, że możesz czuć to samo co ja i...
- Co powiedziałaś? - zapytałem, próbując przetworzyć natłok informacji.
- Że to był dla ciebie szok. - powtórzyła, nie to co chciałem.
- Kochasz mnie? - zapytałem ciszej.
- Kocham cię, David. - powiedziała nieśmiało.
- Ale przecież mnie nie da się kochać. - przyznałem. - Wszystko psuję. Jestem byłym alkoholikiem. - Sama wiesz jaki ciężki mam charakter... - odsunąłem się od niej.
- I dobrze wiem jakim jesteś wspaniałym człowiekiem. - spojrzała na mnie jak wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Czy to było to? Czy to jest miłość? To co znajduje się w jej oczach, w jej uśmiechu … - Gdybyś nim nie był, to byś nie zbił tego gnojka na kwaśne jabłko. - zaśmiała się.
- No nie wiem, czy go zbiłem, ale niech ci będzie. - zaśmiałem się również.
W
ciągu kolejnej minuty wyobraziłem sobie przyszłość z Kate. To
jak razem spacerujemy, jemy lody, śmiejemy się. Jak się jej
oświadczam, a ona płacze ze szczęścia. Potem ślub, który został
urządzony na Hawajach, a na końcu nasze dzieci. I jakoś to
wszystko zaczęło mnie kręcić.
- Kocham cię, Kate. - powiedziałem i bez zastanowienia zbliżyłem się do
niej i pocałowałem najczulej jak potrafiłem. To był mój
pierwszy pocałunek. Dlaczego? Bo reszta się nie liczy. Dziewczyna
oddała go i wczepiła swoje palce w moje włosy.- To co teraz? - zapytała.
- Muszę znaleźć nową pracę. - uśmiechnąłem się i objąłem ją w pasie.
- Co? Dlaczego? - zapytała.
- Po tym jak wczoraj zdemolowałem bankiet i po tej bójce, Olivier dostał pewnie szału... - powiedziałem żartobliwie. - No i muszę zbierać na Hawaje. - dodałem.
- Hawaje? - zaśmiała się.
- Tak, na Hawaje. - pocałowałem ją we włosy.
***
Od
tamtego dnia wszystko się zmieniło. Kate przeprowadziła się do
mojej willi i zrezygnowała ze swojego stanowiska. Nie mogłem na to
pozwolić, aby moja ukochana była na moje rozkazy. W domu tak, ale
nie w pracy. Miałem zbyt wiele szacunku do niej za to co dla mnie
zrobiła. Bo właściwie uratowała mnie … Ale wracając do niej.
Zajęła się urządzaniem bankietów i wesel. Była bardzo
szczęśliwa. W końcu mogła robić to co kocha. Natomiast Olivier
odniósł kolejny sukces. Jego film sprzedał się znakomicie, przez
co moje wynagrodzenie wzrosło, a co za tym idzie moja reputacja
wzniosła się na nowy poziom. Co do Paula, to pogodziłem się z
nim. Razem otworzyliśmy teatr. Jako mój wspólnik ogarnia to
wszystko, gdy ja jestem na planach filmowych w różnych miejscach.
Nie mogę złapać oddechu, bo tyle mam pracy. Jeżeli chodzi o Kirę
to zostaliśmy przyjaciółmi. Polubiliśmy pracę ze sobą, co nie
oznacza, że pokochałem jej kota. To się nie zmieniło. I chyba nie
widzę szansy aby nasze stosunki się polepszyły ...
Nigdy
nie sądziłem, że jeszcze los się do mnie uśmiechnie. Gdyby wtedy
Kate na mnie nie wpadła i nie porozlewała tych kaw, prawdopodobnie
nic w moim życiu by się nie zmieniło. Nadal bym użalał się nad
własnym losem i tkwił w głębokim dołku. A teraz? Razem z Kate
tworzymy niezły duet, a niedługo już będzie trio. Moja małżonka
spodziewa się dziecka. Mam nadzieję, że będzie to chłopiec,
chociaż Kate uważa, że nie ma to znaczenia. W sumie? I tak wolę
chłopca.
Zanim ją poznałem, byłem nikim, bo nie wiedziałem co to
miłość. Ona mi pokazała sens w tym wszystkim. Więc, jeśli nadal
go nie widzisz, rozejrzyj się wokół siebie. On na pewno jest.
Widzisz?
W.x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz