- Kate... - Jake nabrał powietrze w usta. - To moja była dziewczyna. - odparł, ale nie dodał nic więcej.
- Nie wspominałeś mi o niej. - przyznałam.
- Bo to zakończony rozdział.To wydarzyło się, gdy jeszcze przyjaźniłem się z Adamem. - westchnął.
Nadal nic nie rozumiałam. Dzisiaj rano Jacob wypowiedział jej imię. Niby po co przywołał jej osobę? Reakcja Adama była odwrotna niż spodziewał się Jake. Zobaczył uśmieszek. Co to miało oznaczać?
- To przez nią rozpadła się wasza przyjaźń? - zapytałam prosto z mostu.
Przyjaciel zjechał gwałtownie na pobocze i włączył światła awaryjne.
- Posłuchaj mnie. - zwrócił się ku mnie. - Adam to kawał drania i nic się nie zmieniło od tamtego czasu, rozumiesz? - zapytał.
- Dlaczego go tak nazywasz? - zapytałam.
- Bo jemu zależy tylko na zabawie. Najpierw uwodzi niewinną dziewczynę, a później ją zostawia. Ten schemat się ciągle powtarza. - przyznał.
- Adam taki nie jest. - zaprzeczyłam.
- Czyżby? Jesteś kolejną naiwną. - zabolało. - Kate też taka była.
Zaraz, zaraz. Co Kate ma wspólnego z Adamem? Co ma znaczyć określenie, że ona też była tą naiwną? Przyglądałam się przyjacielowi. Miałam nadzieję, że powie coś więcej. Z drugiej strony nie chciałam słuchać.
- Byliśmy ze sobą od dobrych paru miesięcy. - westchnął, spoglądając przed siebie. W jego oczach zauważyłam łzy. - Poznaliśmy się w klubie. Nadepnęła mi na stopę, gdy tańczyliśmy i tak się to zaczęło. - uśmiechnął się do wspomnienia. - Randki, całusy, kwiaty, jak to w prawdziwych związkach. Przychodziła na moje mecze i dopingowała nam z całych sił. Nie widziałem poza nią świata. - przyznał. - Pewnego razu Adam zaprosił nas na imprezę. Zgodziłem się. W końcu to był mój przyjaciel. Zabrałem ze sobą Kate. Impreza rozkręcała się na dobre. Ona gdzieś mi zniknęła z oczu, ale byłem tak wstawiony, że nie myślałem o tym gdzie jest. Schemat zaczął się powtarzać. Przychodziliśmy na imprezę. Ona znikała. I tak w kółko. - zaśmiał się gorzko. - Aż pewnego razu powiedziała, że to koniec. Że kocha innego. - uśmiechnął się ze łzami. - A tym innym okazał się kto? Mój najlepszy przyjaciel, Adam.
Chwyciłam go za rękę by dodać mu otuchy. Wiedziałam, że teraz tego potrzebuje.
- Na początku myślałem, że to żart. Jednak to była prawda. Kate była zapatrzona w niego jak w obrazek. Nie dziwiłem jej się. Adam potrafi być jak książę z bajki.
- I tak przestaliście się przyjaźnić. - podsumowałam.
- Nie. - spojrzał na mnie. - Chciałem by była szczęśliwa, więc pozwoliłem jej odejść do niego. Cały czas ją kochałem. Miałem nadzieję, że wróci do mnie. Cały czas miałem nadzieję. - powtórzył.
Zobaczyłam, że Jake zaczął płakać. Ta historia musiała mieć drugie dno...
- Parę tygodni później dowiedziałem się, że Adam z nią zerwał. Znudziła mu się tak jak każda. Chciałem ją odnaleźć, ale wtedy powiedziano mi, że opuściła miasto. Nie wróciła już tu więcej.
- Przykro mi. - powiedziałam.
- On ją wykorzystał! Rozkochał, a potem zostawił. Tak robił z każdą. Obserwowałem jego poczynania. Ciągle ten sam schemat. Znajdował "ofiarę", owijał ją w wokół palca by na sam koniec zostawić ją na lodzie. Taki on jest.
- Rozmawiałeś z nim o tym? - zapytałam.
- Nie jeden raz. Miałem dosyć tego jak traktuje te dziewczyny, więc powiedziałem mu parę słów. Jak widać nie poskutkowało. Od tamtego czasu nasze stosunki nie są za dobre... - przyznał, ocierając łzy.
Jakoś nie potrafiłam tego sobie wyobrazić. Ta cała historia przedstawiała mi zupełnie innego Adama. Tak jakbym nigdy go w rzeczywistości nie znała.
- Adam mi o tym nie wspominał. - powiedziałam cicho.
Jake spojrzał na mnie z czułością. Widziałam w jego oczach troskę, a zarazem obawę.
- Boję się, że on zrobi ci to samo. - przyznał.
Co? Co on przed chwilą powiedział? Pokręciłam głową. Nie ten Adam, którego znam. W którym się zakochałam. Nie on!
- Nic mi nie zrobi. - odparłam stanowczo.
- Tak teraz mówisz, bo jesteś zakochana w nim po uszy. - włożył kosmyk moich włosów za ucho.
- Nawet gdybym była, to on nie jest mną zainteresowany. Ma dziewczynę. - przyznałam.
- Myślisz, że go to powstrzyma? - zakpił. - Ten pseudo związek? - zapytał.
- Myślę, że tak.
- Mylisz się. - odparł.
Patrzyłam na Jacoba, szukając argumentów broniących mojego Adama. Czy ja nazwałam go "mojego"? Przecież on nie jest mój!
- On nie zrobi mi krzywdy. - przyznałam cicho.
Gdy te słowa wypowiedziałam, zrozumiałam, że przestaję w nie wierzyć. Zaczęłam się bać. Co jeśli już wpadłam? Co jeśli Adam uwikłał mnie w tą chorą gierkę? Co jeśli ja nie potrafię dostrzec prawdy?
- Proszę, trzymaj się od niego z daleka. - powiedział spokojnie. - Nie chcę by ci się stała krzywda.
- Nie potrafię go tak zostawić bez słowa. - przyznałam cicho.
- Tak będzie najlepiej. - odparł. - Zawsze masz mnie. - szturchnął mnie.
Uśmiechnęłam się do niego, ale w mojej głowie panował mętlik połączony z rozpaczą. Miałam przestać się spotykać z Adamem? Jak? Przecież to on sprawiał, że się uśmiechałam. Mój dzień był lepszy. Nie można z kogoś zrezygnować w ciągu minuty. Wymazać kogoś z serca. Tym bardziej, że miałam wrażenie, że Adam jest inny niż z opowieści Jacoba. Może znowu byłam naiwna?
- Chyba masz teraz ważniejszą sprawę na głowie, co nie? - zapytał.
Nawet nie zauważyłam kiedy ruszył. Byliśmy bardzo blisko domu. Mama! Co ja jej powiem?! Zawaliłam na całej linii. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Gdy Adam nie zabrał mnie do swojego domu, prawdopodobnie nie miałabym kłopotów.
- Nie wiem jak powinnam się zachować. - przyznałam.
- Już większość jej wytłumaczyłem. - odparł. - Ale pewnie spyta cię o to samo, jak to ona. - zaśmiał się.
Jake w skrócie opowiedział mi jak wyglądała jego rozmowa z moją mamą. Ona zawsze traktowała go jak syna, więc nie było większych problemów. Ufała mu. Jednak nadal się o mnie martwiła. Miałam nadzieję, że zrozumie to wszystko.
- Widzimy się w szkole. - pomachał mi Jake.
Stałam przed domem i czułam strach. Jeszcze nigdy niczego nie nabroiłam. Ciekawe jak ta rozmowa będzie wyglądać? W końcu weszłam do środka. Mama siedziała w fotelu. Oglądała program kulinarny. Odłożyłam buty na swoje miejsce i spojrzałam na nią. Wyglądała na zmęczoną. Nocna zmiana w pracy jej nie służy.
- Hej... - powiedziałam cicho.
Mama spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Na jej twarzy nie było emocji. Zaczynałam się bać.
- Jake mi wszystko opowiedział. - odparła.
- No wiem... - powiedziałam jeszcze ciszej.
- Szlaban do końca miesiąca. - powiedziała. - A teraz idź odpocząć. Pewnie nie spałaś całą noc. - przyznała i wróciła do oglądania telewizji.
Przez moment stałam i przyglądałam się jej. To nie możliwe, że to wszystko tak gładko poszło. Tak wyglądają kłótnie z rodzicami? Wcześniej takowych nie miałam. Powoli weszłam na górę do swojego pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było na swoim miejscu. Tylko nie ja. Ja nie byłam już taka sama. Miałam mętlik w głowie i musiałam to zmienić. Przebrałam się i zabrałam do nauki. W ten sposób nie myślałam o tym wszystkim. Zrobiłam co miałam do zrobienia. Potem obejrzałam film i nagle zorientowałam się, że jest już wieczór. Poszłam do kuchni. Przygotowałam sobie kolację i wróciłam na górę. Na dworze zrobiło się już ciemno. Latarnie rozświetlały ulice. Przyglądałam się temu, siedząc na parapecie z kubkiem w dłoni. Jutro miałam wrócić do szkoły. Nie wiem, czy miałam na to siły. Nagle usłyszałam mój telefon. Przyszedł SMS. Spojrzałam na ekran. To od Adama. Przeczytać, czy nie? Ciekawość wygrała. "Wszystko w porządku?" Zaśmiałam się cicho, ale mój śmiech przerodził się w płacz. Łzy spływały mi po policzkach jak potok. Nie próbowałam tego zatrzymać. To wszystko kumulowało się przez cały dzień. Nie miałam już siły. Okryłam się kocem i siedziałam tak przez jakiś czas.
*
Szłam w kierunku sali od matematyki. Dzisiaj miałam się dowiedzieć, czy zdałam czy nie. Nerwowo pocierałam ręce. Strach był większy niż podczas pisania testu. Spojrzałam obok. Jake siedział z kumplami z drużyny i wesoło rozmawiali. Nie chciałam zakłócać im, więc odeszłam na bok i wtedy wpadłam na Adama. Ten uśmiechnął się wesoło i zaczął ciągnąć mnie w nieznanym kierunku. Nie miałam siły mu się oprzeć. Prawda była taka, że nie chciałam. Znaleźliśmy się w cichym i spokojnym miejscu. Nie miałam pojęcia, że takie miejsce w naszej szkole się znajduje. Adam w końcu stanął i spojrzał na mnie.
- Jesteś dla mnie ważna, wiesz? - zapytał, przybliżając się do mnie.
Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. On był za blisko mnie.
- Tak bardzo. - powiedział i pocałował moją szyję.
Moje ciało zareagowało bardzo szybko. Gęsia skórka pojawiła się jak na zawołanie. Nie chciałam by przerywał, ale też nie miałam siły by coś powiedzieć.
- Nino Scor, czemu nic nie mówisz? - szepnął, odrywając się na chwilę od mojej skóry.
Przełknęłam ślinę.
- Powiedz, że jestem ważny. - rozkazał, muskając moje usta.
Odpłynęłam na moment. Byłam w niebie.
- Powiedz to. - rozkazał ponownie.
- Jesteś... - powiedziałam, gdy pocałował mnie. Oddałam mu pocałunek.
- Co jestem? - uśmiechnął się tym zniewalającym uśmiechem.
- Jesteś dla mnie ważny. - odparłam, wplatając moje dłonie w jego włosy. Były takie miękkie.
Adam spojrzał na mnie swoimi oczami i nagle usłyszałam śmiech. Rozejrzałam się, ale nikogo nie widziałam. Był to kobiecy śmiech. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale wtedy Adam odsunął się ode mnie stanowczo. Poczułam chłód. Dlaczego to zrobił?
- Jesteś w tym dobry. - jakaś kobieta wyłoniła się z cienia. - Nawet bardzo dobry. - spojrzała na mnie z szyderczym uśmiechem.
Adam nic nie odpowiedział. Ona objęła go swoimi ramionami i pocałowała go w policzek. Poczułam ukłucie. Nie chciałam dać po sobie tego poznać, więc odwróciłam wzrok. Prawdopodobnie każda inna dziewczyna uciekłaby jak najdalej z stąd, ale ja zostałam. Sama nie wiem czemu.
- Wystarczył miesiąc byś zawrócił jej w głowie. - przyznała. - Naiwne są te dziewczynki.
- Adam, o czym ona mówi? - zapytałam cicho.
- Patrz! - w jej oczach zobaczyłam dziki błysk. - Ona ciągle ci ufa. - zaśmiała się jeszcze raz i dopiero teraz zdałam sobie sprawę kim ona jest. Cofnęłam się krok do tyłu. To była Laura.
- Nie... - powiedziałam, kręcąc głową.
- Tak, tak. - zaśmiała się mi prosto w twarz. - Adam? - zwróciła się do niego.
Chłopak podszedł bliżej mnie. Nie chciałam tego słyszeć co ma mi do powiedzenia. Chciałam z stamtąd uciec póki miało się czas. Teraz nie było drogi ucieczki.
- Oh Nina, Nina. - zaśmiał się. - Laura ma racje. Jesteś za bardzo naiwna. Trzeba było posłuchać Jacoba... - odparł, robiąc smutną minkę. - Prawda była taka, że bawiłem się tobą. Bawiłem się twoimi uczuciami i powiem ci, że miałem frajdę. - przyznał.
- Nie... - powtórzyłam.
- Nie żałuję tego. Bo lubię wyzwania. - odparł. - Nigdy nic dla mnie nie znaczyłaś. To było kłamstwo. Czas się pożegnać.
- Nie! Adam, nie możesz tego mi zrobić! - krzyknęłam.
- Niby czemu? - odparł. - Jesteś dla mnie nikim.
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Czułam, że serce pęka mi na tysiąc kawałków. Adam nachylił się ku mnie. Widziałam, że nadal miał niezłą zabawę z tego.
- I tak dla mnie liczy się ona. - pokazał na Laurę.
Miałam dosyć tej całej sytuacji. To za bardzo bolało. Upokorzył mnie i zranił. Czemu nie posłuchałam Jacoba? Rozpatrzona nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Znajdowałam się na samym dnie. Nagle wokół mnie znajdowała się ciemność. Nie widziałam niczego. Ani Adama, ani Laury. Bezradna zaczęłam krzyczeć ile miałam siły w płucach. To był mój koniec.
*
Otworzyłam oczy i znalazłam się w moim pokoju. Łzy nadal spływały mi po policzkach. Oddychałam głęboko. To tylko koszmar. Rozejrzałam się po moim pokoju. Ciągle znajdowałam się na parapecie. Musiałam zasnąć. Dochodziła 23:00. Zobaczyłam, że jest okno otwarte. Robiło się chłodniej, ale nie miałam siły by wstać. Spojrzałam na telefon. Adam dzwonił do mnie kilka razy. Wysłał też masę SMS. Nie miałam ochoty tego czytać. Wymęczona postanowiłam jednak zamknąć balkon. Wtedy zobaczyłam, że w moim pokoju znalazł się nieznajomy. Krzyknęłam z całej siły. Po chwili zorientowałam się, że to Adam.
- Nic ci nie jest? - do pokoju wpadła mama.
Rozejrzała się dookoła, ale go nie zauważyła.
- Nie. - odparłam. - Miałam zły sen. - przyznałam.
- Jakby co wiesz gdzie mnie szukać. - powiedziała i wyszła z pokoju.
Zostaliśmy w pokoju sami. Stałam w bezruchu. Po co tu przyszedł?
- Miałaś koszmar? - zapytał, podchodząc do mnie.
Pewnie zobaczył moją rozmazaną od makijażu twarz. Miał kiedy wpaść!
- Słyszałem krzyk. - odparł. - Gdy wdrapywałem się po drzewie. - dodał.
- Każdy miewa koszmary. - przyznałam cicho.
- Często je masz? - zapytał, stając naprzeciwko mnie.
Pokiwałam głową, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. Sam fakt, że tutaj jest, że stoi naprzeciwko mnie odebrał mi mowę. Miał na sobie bluzę z kapturem. Przeczytałam napis. "Green one". Uśmiechnęłam się do siebie.
- Też ostatnio nie za dobrze śpię. - przyznał, łapiąc się za głowę. - A szczególnie wtedy, gdy nie wiem co u ciebie.
- Jeszcze żyję. - odparłam.
- Widzę. - uśmiechnął się do mnie. - Martwiłem się.
- Niepotrzebnie. Jestem dużą dziewczynką ... - gdy chciałam dalej wymieniać, poczułam jak mnie przytula.
Chciałam mu się wyrwać, ale nie potrafiłam. To było zbyt przyjemne uczucie by z niego zrezygnować. W tyle miałam słowa Jacoba, ale nie one były teraz istotne. Liczyła się ta chwila.
- Tęskniłem. - przyznał. Wtulił się w moje włosy.
Chciałam powiedzieć, że ja też, ale powstrzymałam się. To nie był dobry pomysł. Tym bardziej, że coś sobie postanowiłam. Nie mogłam stać się jego ofiarą. Ten sen mnie w tym uświadomił. Puściłam go. Na jego twarzy zobaczyłam rozczarowanie.
- Musisz już iść. Mam szlaban. - odparłam niechętnie. Sama sobie zaprzeczałam.
- Tak. - pokiwał głową, jakby zrozumiał, że nie jest tu mile widziany.
Chłopak zaczął iść w kierunku okna. Podążałam za nim. Nagle obrócił się do mnie.
- Nina, nadal jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zapytał z niepewnością w głosie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Co miałam mu powiedzieć? Że sama już nie wiem?
- Nic się nie zmieniło? - zapytał.
- Wracaj do Laury, przystojniaku. - powiedziałam to półżartem i wypchnęłam go na balkon.
Zamknęłam okno. Pomachałam mu na pożegnanie. Brunet zszedł na dół, a ja poczułam pustkę. Od jutra miało się wszystko zmienić. Sama nie byłam przekonana, czy dam radę.
Czy Nina da radę trzymać się od Adama z daleka? Czy ma w sobie tyle siły by zwalczyć miłość do niego? O tym przekonacie się w kolejnych rozdziałach. W.x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz