niedziela, 20 marca 2016

Sens życia cz.4

Tej nocy powróciły do mnie wszystkie koszmary. Budziłem się i rzucałem się po całym łóżku co parę minut. Wyciągnąłem rękę po szklankę wody, ale była całkiem pusta. Zlany potem wstałem i zarzuciłem na siebie bluzę. Zabrałem parę drobnych i pojechałem na sam dół. Wracając, usłyszałem jak ktoś wszedł na taras. Kto o tej godzinie by tam poszedł? Lekko zaciekawiony udałem się korytarzem w tamtym kierunku. Drzwiczki były uchylone, więc wyszedłem na zewnątrz. Było strasznie zimno. Rozglądałem się dookoła, aż mój wzrok natknął się na czarne długie włosy. Siedziała do mnie tyłem i trzymała coś w dłoni. Prawdopodobnie była to butelka whisky.
- Nie sądzisz, że jest za zimno na przesiadywanie na tarasie i to w środku nocy? - zapytałem.
- Ja przynajmniej mam kurtkę, a ty tylko bluzę. - zaśmiała się.
Kate była pijana. Słyszałem to w jej głosie. Jej czerwona sukienka ostrożnie wyglądała zza płaszcza, a wysokie obcasy leżały niedaleko niej. Na twarzy dominował uśmiech, ale był przykrywką czegoś innego. Jej ruchy były bardziej odważniejsze niż dotychczas. Widocznie alkohol rozwiązał jej język i pomógł zapomnieć o barierach. Miałem wrażenie jakby przede mną była zupełnie inna kobieta. Ale to właśnie mnie ciekawiło. Co tutaj robiła? Podszedłem bliżej niej i przykucnąłem.
- Dlaczego tu jesteś? - zapytałem.
- A kto mi zabroni? - uśmiechnęła się do mnie. Spojrzała potem na butelkę i na mnie z powrotem. - Łyka? - podała ją mi.
- Nie piję. - odparłem. Pokiwała z uznaniem głową.
- Czytałam twój życiorys … - napiła się. - Dużo przeżyłeś...
- Same gówno. - odparłem i usiadłem wygodniej obok niej. Coś nie pozwalało mi odejść.
- Podziwiam cię za to, że wyszedłeś z tego bagna … - zerknęła na mnie.
Ciągle zapominałem, że moje doświadczenie życiowe zostało spisane w różnych gazetach. Nawet wyszły książki, które jeszcze bardziej ubarwiają moją historię, która i tak była już gorąca. Patrząc na to z perspektywy czasu była to nie tylko lekcja dla mnie, ale też dla innych. Szkoda, że nie wszyscy to zrozumieli.
- Czy ty …? - zapytałem niepewnie.
- Nie. - zaśmiała się na cały głos, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć do niej. Wyglądała tak słodko. Nawet kiedy była pijana. - Nie jestem alkoholiczką.
- A na taką wyglądasz. - prychnąłem.
Dziewczyna oburzyła się i odstawiła butelkę na bok. Przysunęła się bliżej mnie i wpatrywała się w moje oczy przez dobrą minutę.
- Po prostu próbuję zapomnieć. - odparła i oddaliła się ode mnie.
Coś sprawiło, że musiałem się znaleźć blisko niej. Przysunąłem się kawałek. Kate spoglądała przed siebie. Była zamyślona. O czym myślała? O kim chciała zapomnieć lub o czym? Siedziałem cicho, chociaż chciałem odpowiedzi. Dziewczyna milczała również od czasu do czasu przykładając butelkę do ust.
- Wiesz jak to jest, gdy zakochujesz się w niewłaściwej osobie i pragniesz aby ona kochała ciebie tak samo jak ty ją? - to pytanie zbiło mnie z tropu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zerknąłem na nią. Wpatrywała się w moją osobę i czekała na moją reakcję.
- A ty wiesz? - odpowiedziałem pytaniem.
- A jak myślisz? - uśmiechnęła się gorzko.
- Skoro zadałaś to pytanie, to pewnie tak. - odparłem.
- Byłam taka naiwna. Wierzyłam w każde jego słowo, nawet w to co już na samym początku wydawało się nieprawdą. Ale przecież byłam zakochana. - zaśmiała się i popiła. - Aż pewnego dnia zniknął z mojego życia. Nie wiedziałam co się stało. Pytałam jego znajomych, dzwoniłam, pisałam, jeździłam do jego mieszkania, ale on oczywiście się przeprowadził. Odchodziłam od zmysłów. Co ja takiego zrobiłam? - zaśmiała się przez łzy. - Po miesiącu spotkałam go. Z jego narzeczoną. Spodziewali się dziecka. I wtedy zrozumiałam, że cały ten związek był jednym wielkim kłamstwem... - spojrzała na mnie przelotem, a potem przed siebie.
Byłem lekko szokowany jej szczerością. Dlaczego mi o tym powiedziała? Wiem, że była pijana, ale mogła wybrać Paula, albo kogoś z obsługi. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie byłem najlepszy w sprawach sercowych. Było mi jej żal. Zaraz, czy mi było jej żal?
- A dzisiaj, gdy poszłam na tą randkę to wszystkie wspomnienia wróciły. Czułam się tam nie na miejscu... - powiedziała.
- To czemu nie wyszłaś? - zapytałem.
- Nie chciałam sprawić mu przykrości. Widziałam, jak się starał, ale on nie jest w moim typie. - odparła.
- Na twoim miejscu wyszedłbym. - odparłem.
- Lubisz uciekać, prawda? - zaśmiała się.
- Co? - spojrzałem na nią.
- Mam wrażenie, że uciekasz od problemów.
- Wcale nie! - oburzyłem się.
- Ale tak! - zaczęła pokazywać na mnie palcem. Śmiała się tak słodko.
Szybko chwyciłem jej palec i przyciągnąłem ją do siebie. Jej twarz znajdowała się parę centymetrów ode mnie. Przyglądałem się jej dokładnie. Uśmiechała się do mnie serdecznie jak taki aniołek.
- Co teraz? - zapytała szeptem.
Nachyliłem się do niej. Jej usta były smacznym kąskiem. Oj były. Dzieliła mnie od nich niewielka odległość.
- Nie uciekam. - odparłem szeptem i odsunąłem się od niej.
Na jej twarzy zobaczyłem zdziwienie i rozczarowanie. Sam się też tak czułem. Jestem kretynem. Wiem to.
- Może poradzisz mi jako facet, co powinnam zrobić? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nie jestem w tym dobry. - odparłem. Nadal przed oczyma miałem jej usta. Niesamowity widok.
- Chodzi mi o punkt widzenia mężczyzny. - czułem, że nie odpuści.
- Jeżeli facetowi zależy na kobiecie to zrobi wszystko by z nią być. - przytoczyłem moje wnioski z „Romea i Julii”. Własnych nie miałem.
- No dobra … - powiedziała powoli. - A załóżmy, że jesteś zakochany...
- Nie zakochuję się. - przerwałem jej.
- Ale załóżmy. - powiedziała jeszcze raz.
- Ale …
- Daj mi skończyć! - krzyknęła, po czym złapała się co zrobiła. - Przepraszam, panie Ricard. Nie powinnam krzyczeć, a już na pewno powinnam zwracać się do pana po nazwisku. - powiedziała to bardzo poważnie, tylko po to by zaśmiać się na cały głos po tych słowach.
- Mów mi David. - wzruszyłem ramionami.
- Dobra, David. - spojrzała na mnie jak nigdy dotąd. Gdybym stał, pewnie od razu bym upadł na kolana. - Jakbyś postąpił na moim miejscu?
- Nie wiem... Nie byłem nigdy zakochany. - odparłem.
Dziewczyna zerwała się z miejsca i jej oczy znalazły się blisko moich. Przyglądała mi się z uwagą.
- Nigdy? - zapytała, jakby nie mogła uwierzyć w te słowa.
- Nigdy. - odparłem. Czułem, że jest niebezpiecznie blisko i jeżeli się nie wycofa, będę potem tego żałował. Na szczęście powróciła na swoje miejsce.
- Przynajmniej nie wiesz co to zranione serce. - zapłakała gorzko i nachyliła pustą butelkę do ust. Kiedy zorientowała się, że nic w niej nie ma. Rzuciła ją, mając nadzieję, że się roztrzaska. Tak się nie stało. Butelka poturlała się po ziemi, a Kate rozpłakała się na dobre.
Siedziałem obok niej. Jak miałem postąpić? Próbowałem sobie przypomnieć jakąś rolę, w której pocieszałem samotną kobietę i tak dalej, ale nic z tego. Zupełna pustka. I nie wiadomo kiedy moja ręka objęła ją mocno i przytuliła do mojego ciała. Dziewczyna chwyciła za moją bluzę i głęboko oddychała.
- Nie płacz. - powiedziałem.
Kate nabrała głęboko powietrza, a ja poczułem jakieś ukłucie w sercu. W jednej chwili chciałem znaleźć tego gamonia co ją oszukał i go zabić. W drugiej kolejności chciałem się rozprawić z gościem co jej o tym przypomniał. Rozszarpałbym go na strzępy za każdą jej wylaną łzę.
- Myślę, że jesteś zmęczona. - odparłem i pomogłem jej wstać.
Dziewczyna nie opierała się i powędrowała za mną. Stanąłem przed jej drzwiami. Potrzebowałem jej karty, ale wiedziałem, że w tym stanie nie doproszę się o nią. W końcu postanowiłem, że spędzi noc u mnie. Mocno trzymając ją w pasie, otworzyłem drzwi od mojego pokoju. Zapaliłem światło, ale dziewczyna zaczęła marudzić, więc szybko je przygasiłem. Zaprowadziłem ją do łóżka. Kate usiadła grzecznie.
- Chyba zapomniałam moich szpilek. - powiedziała cicho, a ja wywróciłem oczami.
- Już idę. - powiedziałem i opuściłem pokój.
Na tarasie szybko odnalazłem jej buty i wróciłem. Odłożyłem szpilki na bok. Podszedłem do łóżka i zobaczyłem widok niesamowity. Kate zwinęła się w kłębek, otulając kołdrę. Przez moment bardzo chciałem być na miejscu pierzyny. Szybko odrzuciłem mój pomysł na bok. Spała słodko i niewinnie. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, przysunąłem fotel naprzeciwko niej. Usiadłem w nim i przykryłem się kocem. Jednak nie mogłem spać. Przez resztę nocy przyglądałem się jej. Była inna niż wszystkie kobiety, które znałem. Zupełnie inna. Podczas moich rozważań zrobiłem się senny. Zasnąłem.

Po długiej przerwie "Sens Życia" powrócił! 
Przepraszam, że tyle to trwało, ale ważne, że już jest :) W.x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz