niedziela, 8 maja 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.10

Jak każdego dnia cierpliwie czekałam pod klasą na Adama. Co jakiś czas spoglądałam na telefon. Żadnej wiadomości od niego. Ostatni raz kontaktował się ze mną dwa dni temu. Byłam pewna, że mocno zabalował po tym jak dostał nową pracę, ale nie sądziłam, że przestanie chodzić do szkoły. To nie było w jego stylu. Zdenerwowana weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Rozpakowałam się i czekałam na rozpoczęcie lekcji. Jednak myślami byłam gdzieś daleko. Profesor podyktował temat. Odruchowo spojrzałam za siebie. Ale zamiast uśmiechniętego Adama, zobaczyłam puste krzesło. Zmieszana obróciłam się z powrotem, próbując skupić się na temacie. Coraz bardziej zaczynałam się denerwować. Co się mogło stać?
Po skończonej lekcji postanowiłam zadzwonić do niego. Wybrałam jego numer, ale nie odbierał. Jeszcze raz. Cisza. Zrezygnowana odpuściłam i wtedy na mojej drodze pojawił się Jacob. Czemu zawsze się pojawiał się na mojej drodze, gdy byłam załamana? To jakiś znak?
- Co taka smutna? - zapytał.
- Adam nie odzywa się do mnie od dwóch dni. - przyznałam, pisząc w międzyczasie do niego SMS. Miałam nadzieję, że chociaż w ten sposób dowiem się co u niego.
- To nie jest takie nadzwyczajne. - prychnął.
- Co? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. O czym on mówił?
- Nie martw się. Niedługo się odezwie. - próbował mnie pocieszyć.
- Jake, wiesz co się z nim dzieje? - zapytałam.
Pokręcił głową. Wyglądał jakby się wahał. Czułam, że nie chce mi o czymś powiedzieć. Kolejny sekret. Kolejna tajemnica. Ile można?
- Nina, nie pierwszy raz Adam znika. Taki on jest. - westchnął.
Znika? O co mu chodzi? Odkąd zaprzyjaźniłam się z Adamem, nie opuścił żadnego dnia w szkole. Przecież znam go nie od dzisiaj. Mój Adam nie jest taki.
- To dzisiaj? - zapytał mnie, próbując odciągnąć moje myśli.
- Niestety. - pokiwałam głową.
- Dasz sobie radę. Tylko skup się na zadaniach, okay? - uśmiechnął się do mnie.
Przytaknęłam. Zaliczenie z matmy jak najmniej mnie teraz obchodziło. Było ważne, bo od tego zależało czy zdam czy nie. Ale moje myśli kręciły się wokół Adama. Chciałam zobaczyć go i wiedzieć, że nic mu nie jest.
- Powodzenia. - Jake poszedł na kolejną lekcję.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do klasy aby napisać zaliczenie.
*
Czas się skończył. Oddałam kartkę nauczycielowi i wyszłam z klasy. Zrobiłam tyle ile umiałam. Stres zaczynał mnie opuszczać. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Wystraszona zaczęłam się szarpać. W mojej głowie pojawiła się myśl, że to jest Adam. Obróciłam się i zobaczyłam Jacoba. Poczułam rozczarowanie. Tak bardzo chciałam by teraz przy mnie był brunet.
- Jak poszło? - zapytał.
- Chyba dobrze. - odparłam, poprawiając bluzę.
- Chyba? - uśmiechnął się.
- Zrobiłam tyle ile umiałam. - odparłam.
- Czyli wszystko. - objął mnie ramieniem.
- Już skończyłeś lekcje? - zapytałam, gdy wychodziliśmy ze szkoły.
- Poniekąd. - migał się z odpowiedzią. Spojrzałam na niego wymownie.
- Jake? 
- Mam ochotę na lody. - zaczął prowadzić mnie w kierunku lodziarni.
- Jake? - powtórzyłam.
- Oh Nina. Czasem trzeba się zerwać. - odparł i otworzył mi drzwi.
Weszłam do środka i usiadłam przy stoliku. W międzyczasie Jacob zamówił porcje lodów. Dla niego jak zawsze czekoladowe, a dla mnie waniliowe. W dzieciństwie byliśmy przeciwieństwami. I do dzisiaj nam to zostało.
- Proszę. - podał mi pucharek i usiadł obok mnie.
- Dzięki. - odparłam i spojrzałam na telefon. Miałam nadzieję, że Adam mi odpisze. Nic z tego.
- Zostaw ten telefon w spokoju. - Jake przesunął urządzenie w swoją stronę.
- Może powinnam do niego dzisiaj pójść? - zapytałam przyjaciela.
- Ani mi się waż. - odparł z powagą.
- Wiedziałam, że to powiesz. - zaśmiałam się cicho, chociaż wolałabym gdyby powiedział, że to dobry pomysł. Może powinnam pójść do Adama? Wiem, gdzie mieszka, więc?
- Nina, poczekaj, aż sam się odezwie. - zaproponował.
- A co jak się nie odezwie? - poczułam, że moje ciało ogarnia paraliż.
Co jeśli rzeczywiście tak będzie? Bałam się tego. Nie wiem, czy bym dała sobie z tym radę.
- Może pojechał do Nicka. - powiedział.
- Z skąd ci ten pomysł przyszedł do głowy? - spojrzałam na niego. 
- Mam oczy. - pokazał na nie. - Widzę, że on też tak nagle zniknął. 
- To skomplikowane. - przyznałam.
- Życie jest skomplikowane. - podsumował Jake.
Westchnęłam. Być może mój przyjaciel ma rację. Adam ciągle próbował przekonać Nicka do powrotu do szkoły. Może pojechał do niego. Kto to wie?
Zamyślona spoglądałam przez okno na ludzi. Pędzili w różne strony. Jedni do pracy, inni do domów. Nagle poczułam, że pewnego człowieka znam z widzenia. Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Do końca życia nie zapomnę tego dnia, gdy Adam musiał mnie wyrzucić z imprezy przez "bad boya". Jerry. Chłopak, który budził w każdym grozę. Rozpoznałabym go wszędzie. Jego charakterystyczne ubranie sprawiało, że był rozpoznawalny wszędzie. W dodatku ten samochód... Szkoda gadać.
- Na co tak patrzysz? - zapytał Jacob.
- Na Jerrego. - przyznałam.
- Nie musisz do tego wracać. - chłopak położył swoją dłoń na mojej.
- Dlaczego wszyscy się jego boją? Przecież to nienormalne. - westchnęłam, nie odrywając od Jerrego wzroku. Za kimś czekał. Jego ruchy były nerwowe.
- To długa historia. - odparł.
Spojrzałam na przyjaciela. Ciągle słyszę, że "to długa historia", " nie ja powinienem ci o tym mówić" itd. Zaczynałam mieć tego dosyć. Zarówno on jak i Adam traktowali mnie jak dziecko.
- Ciekawe czemu mnie tak potraktował? - zapytałam, mając nadzieję, że tym sposobem przekonam go do mówienia. To była dobra metoda. Może dzisiaj też poskutkuje.
- Nie należysz do jego towarzystwa. Tyle. - wzruszył ramionami.
Ten temat też był zakazany. Jake skończył go zanim się jeszcze rozpoczął. Tak będzie zawsze? Zmęczona, zabrałam swój telefon. Zerknęłam na niego przelotnie. Bez zmian. Nagle w mojej głowie pojawiło się jeszcze jedno pytanie.
- Gdzie zniknąłeś wtedy? - zapytałam.
Przez moment Jacob milczał, jakby układał w swojej głowie precyzyjną odpowiedź.
- Nie pamiętam. - odparł zawstydzony. Zaśmiałam się. - Wiesz jak alkohol miesza ludziom w głowach. Prawdopodobnie poszedłem tańczyć. Przepraszam, że cię wtedy zostawiłem. - przyznał smutno. - A tak właściwie to co ty robiłaś, zanim cię wyrzucono?
Powiedzieć mu? I tak już wie, że zakochałam się tym głupku. Spojrzałam w jego oczy, ale coś nie pozwalało mi tego mówić. To było zbyt piękne wspomnienie. Nie mogłam tego zrobić.
- Nic takiego. - wzruszyłam ramionami.
Chłopak przez moment wpatrywał się we mnie, ale potem odwrócił wzrok. Domyślał się, że nie mówię prawdy? Wątpię.
Nie lubiłam kłamać, ale nie byłam w stanie wyznać mu prawdy. Jeszcze nie teraz. Poczułam dziwne napięcie między nami. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. No dobra. Mieliśmy, bo Jake nie chciał mi powiedzieć pewnych spraw. Więc byliśmy kwita.
- Wiesz, dzisiaj Billy organizuje imprezę. Nie zmierzałem na nią iść, ale może warto się przejść i zrelaksować. Co ty na to? - zaproponował.
Spojrzałam jeszcze raz na telefon w torebce. Cisza. Może warto o tym zapomnieć na chwilę?
- Sama nie wiem. - nie wiedziałam co mam robić.
A co jeśli Adam przyjdzie dzisiaj wieczorem do mojego domu i wytłumaczy mi to wszystko? Co jeśli mnie nie zastanie, bo będę na tej imprezie? Co jeśli ...?
- No nie daj się prosić. - zaśmiał się.
Iść czy nie iść? Co mi szkodzi?
- Dobra. - zgodziłam się.
- Jest! - krzyknął. Reszta gości lodziarni zwróciła na niego uwagę. Poczułam się w centrum zainteresowania. Niedobrze.
Nachyliłam się ku niemu. On również to zrobił. Nasze głowy były bardzo blisko siebie.
- Ale następnym razem okazuj swoją radość trochę ciszej. - dotknęłam jego nos palcem i zaczęliśmy się śmiać. To musiało bardzo śmiesznie wyglądać.

Hello :)
Nie macie wrażenia, że Nina za bardzo wierzy w niewinność Adama i go bardzo idealizuje? Piszcie komentarze i oceniajcie. W.x 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz