Stoję nad przepaścią
… Nikt mnie nie woła … Nikogo także nie widzę … W głębi
serca zadaję sobie jedno podstawowe pytanie, które ma na zawsze
odmienić moje życie :- Skoczyć? W końcu podejmuję bardzo
ważną decyzję : Nic mnie tu nie trzyma. Może warto to zakończyć? Po co się męczyć?
Kiedy szykuję się już do skoku, nagle przede mną pojawia się
nieznajoma postać. Nie mogę rozpoznać jej twarzy, ponieważ rysy
są zamazane. Jednak po budowie ciała można się domyślić, że
jest to mężczyzna. Ubrany jest na biało, więc może jest aniołem?
Bzdury. Chłopak otworzył szeroko swoje ramiona i stał w bez ruchu,
zastawiając mi drogę. Czekał, ale na co? Może to jego praca? Jego
zadaniem jest ratowanie ludzi przed samobójstwem. Może miał mnie
złapać i uratować przed śmiercią … Nie. Po co miałby to
robić? Nie jestem kimś ważnym.
„Teraz albo nigdy.”-
stwierdziłam i ruszyłam. Chciałam go wyminąć, jednak on był
szybszy i przewidział mój ruch. Chwycił mnie w swoje ramiona i
mocno trzymał. Zaczęłam się szarpać, ale nie miałam dość siły
aby się oswobodzić. W pewnej chwili mój wzrok zatrzymał się na
jego twarzy, a dokładnie na jego oczach. Zahipnotyzowała mnie ta
zielona barwa. Zobaczyłam w nich troskę i zmartwienie. Wyglądały
tak jakby chciały mi powiedzieć: „ Nie rób tego”. Także
poczułam miłość, która wypływała od niego jak źródło z gór.
Nagle uścisk się poluźnił, a postać zaczęła powoli znikać.
Rozglądałam się dookoła, chcąc jeszcze raz spojrzeć w jego
oczy. W głowie miałam wiele pytań, na które wiedziałam, że
nigdy nie znajdę odpowiedzi. Poczułam ciepło na moim policzku i
zamknęłam na moment oczy. Po chwili je otworzyłam i znalazłam się
w swoim pokoju.
Promienie słońca
wpadały do wnętrza pomieszczenia przez okna. Wszystko było na
swoim miejscu, nawet kot spał jak zawsze. Z półprzymkniętymi
oczami zaczęłam wpatrywać się w sufit. Wpatrywanie się w jeden
punkt przed siebie pozwalało mi się lepiej skupić. W ten sposób
zazwyczaj zbierałam myśli. Tego ranka myślałam tylko o moim śnie.
Był taki realistyczny … Zaczęłam się zastanawiać, czy
kiedykolwiek w swoim życiu spotkam takie śliczne oczy.
Zamyślona spojrzałam na
zegarek, który wskazywał 7:00 rano. Zerwałam się na nogi i
pospiesznie ubrałam. Wychodząc z pokoju zobaczyłam tatę, który
męczył się z ekspresem do kawy. „Może warto by go
oddać do naprawy?” - pomyślałam i wyszłam bez słowa z domu. Po
drodze kupiłam drożdżówkę, ponieważ jak zawsze nie miałam
czasu zrobić sobie śniadania. Taka jestem i raczej nic albo nikt
tego już nie zmieni. Przez cały czas myślałam o chłopaku z
mojego snu. Rozmyślałam, dlaczego nie pozwolił mi zakończyć
mojego beznadziejnego życia? Normalnie nie przeżywałabym tego aż
tak bardzo, jednak to wyglądało zbyt realistycznie.
W końcu dotarłam do
szkoły. Budynek można było zobaczyć już z daleka, ponieważ był
ogromny. Dodatkowo pomalowano go na pomarańczowo, co sprawiło, że
był widoczny z nawet z centrum miasta. „ Pewnie dyrekcja myślała,
że ten kolor sprawi, że szkoła będzie się przyjaźnie
prezentować”- stwierdziłam. Niestety ja nigdy nie będę jej
lubiła. To miejsce tylko potwierdzało, że dla nikogo nic nie
znaczę. Zresztą podobnie sytuacja wyglądała w domu. Rzadko kiedy
rozmawiałam z rodzicami. Nie mieli dla mnie i mojego brata czasu.
Liczyła się kariera i pieniądze. „ Nie masz pieniędzy, nie masz
co jeść...” - powtarzała to uporczywie moja matka, kiedy
prosiłam ją o wspólne spędzenie czasu. „Ale czy ja o tak wiele
proszę?” - w mojej głowie pojawiało się takie pytanie, na które
nie znam odpowiedzi do dzisiaj.
Weszłam do budynku
głównymi drzwiami. Od razu powędrowałam w stronę szafek ze
spuszczoną głową. Doskonale wiedziałam co by się stało, gdybym
zerknęłam w bok. Nie chciałam tego robić, żeby mieć święty
spokój. Otworzyłam szafkę i wypakowałam książki. Za swoimi
plecami usłyszałam śmiechy. Znałam je. Po tylu latach nawet
potrafiłam rozpoznać, który do kogo należy. Zapewne moje
wspaniałe „ koleżanki” omawiały mój dzisiejszy strój. Kiedyś
mnie to bardzo irytowało, ale teraz byłam do tego przyzwyczajona.
Zamknęłam drzwiczki i udałam się na zajęcia. Znów wszystko było
takie same, jakby odbywało się z pewnym schematem. Dziewczyny
flirtowały z chłopakami, a oni robili dziwne miny i na odwrót. Nie
wiem co w tym fajnego... Jak zwykle usiadłam sama
w ostatniej ławce i zaczęłam wpatrywać się w pustą kartkę od
zeszytu. Z nikim nie zamieniłam
ani słowa, nawet nauczyciele zapominali o mojej obecności. Tak
minęły mi wszystkie lekcje …
***
Kochani!
To jest pierwszy fragment opowiadania pt. "Anioł". Napisałam je bardzo dawno temu i teraz przekazuję go Wam. Mam nadzieję, że przeczytacie do końca, a kolejny fragment już wkrótce. W.
Zaprosiłaś to jestem.Opowiadanie mnie bardzo wciągnęło lecę czytać kolejną i ciesze się, że spodobała ci się moje opowiadanie, mam nadzieję, że będziesz do mnie wpadać.
OdpowiedzUsuń