
Budzik dzwonił od dobrych piętnastu minut, ale ja nie miałam siły się poruszyć. Miałam wrażenie, że każda część mojego ciała odmówiła mi dzisiaj posłuszeństwa. Jęknęłam z niezadowolenia i obróciłam się w drugą stronę. Coś mignęło mi przed oczami. Zaciekawiona podniosłam się i zauważyłam, że coś wisi na ramie od łóżka. Placami dotknęłam okrągłego przedmiotu. Był to amulet od Adama. Uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie co się wczoraj stało. W końcu poznałam prawdę i w dodatku powiedziałam prawdę. Zależało mi na Adamie. I to jak na nikim dotąd. Co więcej, jemu też zależało na mnie. Chronił mnie przed Jerrym i Laurą. Nie miałam zielonego pojęcia jak to wszystko teraz będzie wyglądać. Musieliśmy czekać. W końcu wyłączyłam budzik. Byłam bardzo mocno spóźniona. Wstałam z łóżka i doczołgałam się do mojego planu zajęć. Mijała mi matematyka. Profesor mnie zabije. Obróciłam rozpiskę i spojrzałam na zajęcia Jacoba. Zaczynały się znacznie później niż moje. Przetarłam twarz dłonią i wzięłam swój telefon do dłoni.
- Hej, Jacob, wyświadczysz mi przysługę? - zapytałam, pakując się do szkoły.
- Wiesz, która jest godzina? - ziewnął. - Nie jesteś w szkole? - zapytał.
- Zaspałam. - przyznałam smutno.
Nigdy w życiu nie zaspałam do szkoły. Nie wiem, dlaczego akurat dzisiaj musiało to się stać.
- Będę musiał znaleźć ci chłopaka by zawoził twój zgrabny tyłeczek na odpowiednią godzinę. - zażartował.
- Nie musisz. - odparłam.
- Zastanawia mnie, dlaczego dzwonisz do mnie, a nie do Adama? - zapytał z przekąsem.
Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Jacob był moim przyjacielem odkąd pamiętam. Zawsze ratował mnie z sytuacji opresyjnej, za co byłam mu bardzo wdzięczna. To właśnie dla tego poprosiłam go, a nie Adama.
- Bo jesteś moim najlepszym przyjacielem. - odparłam z uśmiechem.
- Przekonałaś mnie. - przyznał. - Będę za chwilę u ciebie.
Odetchnęłam z ulgą. Gdybym miała jechać autobusem pewnie nie zdążyłabym na następną lekcję. Jacob znowu ratował mi tyłek. Zgrabny tyłek jak to on nazwał.
Ubrana i przyszykowana ostatni raz spojrzałam na stół by przypadkiem czegoś nie zapomnieć zabrać. I wtedy dostrzegłam na tablicy korkowej malutką karteczkę. Nie przypominałam sobie, żebym to ja ją zawieszała. Podeszłam bliżej i zamarłam. Było to pismo Adama:
"Jesteś dla mnie bardzo ważna, Nina. A." Zaśmiałam się cicho i usłyszałam klakson. Jacob już przyjechał. Zbiegłam na dół. Po drodze wpadłam do kuchni, gdzie zastałam mamę.
- A ty nie w szkole? - zapytała.
- Zaspałam. - przyznałam nieśmiało i zabrałam jabłko.
- Nie wierzę, moja Nina zaspała. - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Muszę lecieć. Jacob mnie podwozi. - pokazałam na drzwi.
- Wrócisz dzisiaj wcześniej? - zapytała niespodziewanie.
- Czemu?
- Tak tylko pytam. Chciałabym spędzić z tobą trochę czasu. - spuściła wzrok.
Przez całe zamieszanie z Adamem, nie poświęcałam jej wystarczająco dużo czasu. Mama pracowała by utrzymać cały dom i mnie. W dodatku wysyłała mojemu bratu jakieś drobne, pomimo że o to nie prosił. Poczułam się winna, że ją zaniedbuję. Tak nie powinno być.
- Postaram się. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
Na zewnątrz Jacob siedział w aucie lekko podirytowany. Prawdopodobnie to ja byłam przyczyną jego niedobrego nastroju. Obudziłam go zbyt wcześnie. Ostrożnie wsiadłam do samochodu i czekałam na jakiś wybuch czy coś. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
- Jadłaś śniadanie? - zapytał, jakby był moim starszym bratem.
Wyciągnęłam jabłko i pomachałam mu przed nosem. Westchnął i zaczął prawić mi wykład na temat zdrowego odżywiania. Miał bzika na tym punkcie. Zastanawiałam się, czy to przez to, że gra w drużynie i jest tam kapitanem, czy on tak ma od zawsze.
- To było w skrócie. - podsumował, gdy właśnie skończyłam jeść jabłko.
- Dzięki, Jake. - uśmiechnęłam się.
- Widzimy się dzisiaj po szkole? Opuściłaś dzisiaj matematykę i przydałoby ci się nadrobić ten materiał. - spojrzał na mnie przelotnie.
- Nie mogę. - odparłam.
- Znowu widzisz się z nim? - westchnął i nawet nie czekał na moją odpowiedź. - Nie podoba mi się to Nina. Ostrzegałem cię wiele razy. Boję się, że może on cię skrzywdzić. Nie wiesz w co się pakujesz...
- Jacob wiem. - przerwałam mu.
Domyślałam się, że mówi o tym, bo się o mnie martwi. Nie miałam mu tego za złe. Też bym ciągle nawijała mu, że spotyka się z nieodpowiednią dziewczyną. Gdyby taka oczywiście pojawiła się w jego życiu.
- Co wiesz? - zapytał zbity z tropu.
- Wszystko. Adam mi powiedział. - przyznałam.
- Co takiego?! - zatrzymał samochód na poboczu i spojrzał mi w oczy. - Co ci powiedział?
- Że mnie chroni przed Jerrym i musi się spotykać z Laurą. - odparłam.
- A jednak... w końcu ci powiedział. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
Jacob wyglądał na osobę, która wiedziała więcej niż mi się zdawało. Czy on o wszystkim wiedział?
- Wiedziałeś? - zapytałam.
- Tak. - odparł cicho.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytałam.
- Bo chciałem, żeby to on zrobił. - westchnął.
Wszystko układało się w całość. Jake bronił mnie przed Adamem. Próbował mnie od niego odciągnąć by odciągnąć mnie od całej intrygi Jerrego. Z jednej strony chciałam mu przyłożyć w twarz za to, że milczał, ale z drugiej strony, robił to bym była bezpieczna.
- Z skąd wiedziałeś? - spojrzałam na jego twarz.
- Od Adama. - przyznał. - Przyszedł do mnie i powiedział mi o wszystkim. Prosił mnie bym miał na ciebie oko. Myślałem, że odpuści, ale on nie potrafił. Stałaś się dla niego ważna. Wiele razy sprzeczaliśmy się właśnie o to. On wielokrotnie zapewniał mnie, że ma plan by to wszystko zakończyć. Byś była bezpieczna, ale potrzebuje czasu.
Milczałam, bo nie wiedziałam co mam powiedzieć. Adam poszedł do swojego byłego przyjaciela, by prosić go o pomoc. To pokazuje jak bardzo się o mnie martwił, że nawet wyciągnął rękę do Jacoba.
- Lepiej będzie jak już pojedziemy. Pewnie nie chcesz się spóźnić na kolejną lekcję. - mrugnął do mnie jak gdyby nic i ruszył.
Zbliżaliśmy się do szkoły, a moje myśli wariowały od natłoku informacji. Im więcej wiedziałam, tym mniej miałam ochoty by w to wszystko brnąć. Ale nie potrafiłam odciąć się od Adama. Już raz próbowałam. Nie wytrzymałam nawet dnia.
- No więc, widzisz się dzisiaj z nim? - zapytał, parkując na parkingu pod szkołą.
- Nie. To znaczy obiecałam mamie, że poświęcę jej trochę więcej czasu. Ostatnio zaniedbałam to, więc muszę się poprawić. - przyznałam.
- Czyli z naszych korków nici? - zapytał.
- W sumie... - sama nie dałabym rady nadrobić zaległości. - wpadnij wieczorem. - uśmiechnęła się do mnie.
- Oh Nina, nie potrafisz beze mnie żyć. - zażartował, gdy wychodziliśmy z pojazdu.
- No właśnie, Jake, nie potrafię. - uśmiechnęłam się do przyjaciela.
Obróciłam się i wpadłam na Adama. Przez dłuższy moment spoglądaliśmy sobie w oczy. Czekałam na jakiś komentarz ze strony Jacoba, ale ten milczał jak zaklęty.
- Czekałem na ciebie. - odezwał się brunet. - Coś się stało? - zapytał.
- Zaspałam. - przyznałam kolejny raz.
- Mogłaś do mnie zadzwonić. Przyjechałbym po ciebie. - powiedział smutno Adam.
Weszliśmy do szkoły. Trwała przerwa. Młodsze dzieciaki biegały po korytarzu, nie patrząc na innych. Ostrożnie mijałam je by przypadkiem ich nie zahaczyć.
- Jacob mieszka bliżej. Miał po drodze. - odparłam.
Jake pokiwał mi i poszedł pod swoją klasę, ale Adam wciąż szedł obok mnie. Wyglądał na zmartwionego. Coś go gnębiło, ale nie wiedziałam co. Zatrzymaliśmy się przed klasą. Kątem oka dostrzegłam Emily z Nickiem. Uśmiechali się do siebie zalotnie. Kwestia czasu jak do siebie wrócą.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - powiedziałam do bruneta.
- Nina? - chwycił mnie za rękę dyskretnie. - Muszę z tobą porozmawiać, ale na osobności. - nie był sobą. Cała pewność siebie uleciała z niego jak powietrze.
- Dobrze. - powiedziałam.
Zadzwonił dzwonek i Adam puścił moją dłoń. Jego zachowanie mnie niepokoiło. Bałam się, że chce odwołać to co wczoraj mi powiedział. Weszłam do klasy.
Na kolejnej przerwie postanowiłam poszukać go i porozmawiać. Odnalazłam go na pustym korytarzu. Czekał na mnie oparty o ścianę. Podeszłam bliżej.
- Chciałeś mi coś powiedzieć... - zaczęłam, gdy nagle poczułam jego dłoń na mojej szyi.
Dotknęłam plecami ściany i wpatrywałam się w oczy Adama jak w obrazek. Już kiedyś się to zdarzyło. W moim śnie. Nie wiedziałam co robić.
- Chciałem tylko zapytać, czy to co powiedziałaś wczoraj było prawdą? - zapytał, gładząc moją skórę. Był niebezpiecznie blisko. Moje ciało reagowało jak zapałka.
- Tak. - wyszeptałam.
- Proszę, powiedz to. - w jego oczach zobaczyłam błysk.
Spuściłam wzrok. Jakoś wczoraj łatwiej mi było to powiedzieć. Adam nie chciał odpuścić.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny, Adam. - powiedziałam szeptem.
Zobaczyłam, że jego kąciki ust uniosły się do góry. Nachylił się tak, że nasze czoła stykały się ze sobą. Czułam jego słodki oddech na mojej skórze. Niesamowite uczucie.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć. - przymknął oczy.
- Ale w co nie potrafisz uwierzyć? - zapytałam, oblizując wargę.
- W to, że czujesz to samo co ja do ciebie. - odparł.
Pocałował mnie w nos, a ja zachichotałam. Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Co robisz po szkole? - zapytał, nadal będąc blisko mnie.
- Jestem zajęta. - przyznałam niechętnie.
- Co? - zapytał lekko oburzony.
- Muszę spędzić trochę czasu z mamą. - sprecyzowałam.
- Rozumiem. - odparł. - A później? - dopytywał.
- Jacob przychodzi. Muszę nadrobić dzisiejszą lekcję. - odparłam.
- Niech to... - westchnął. - On zawsze musi się wtrącić.
- Jak to Jake.
- Znajdę na to sposób. - Adam uśmiechnął się szyderczo.
Niespodziewanie odsunął się ode mnie i zaczął grzebać coś w torbie. Poczułam pustkę. Jego bliskość bardzo mi się podobała. Obok nas przeszła Meghan z koleżanką. Posłała Adamowi zabójcze spojrzenie, a ja zachichotałam.
- Ona zawsze mnie znajdzie. - westchnął.
- Jesteś największym ciachem w szkole. Czego się spodziewałeś? - zapytałam.
Dzwonek. Miałam kawał drogi do mojej klasy. Zabrałam plecak i pobiegłam w jej kierunku, zostawiając Adama samego.
Kiedy wróciłam do domu coś było nie tak. Atmosfera w domu była nie ta sama co zwykle. Mamę zastałam w kuchni. Piekła ciasto.Wyglądała na bardzo rozradowaną. Ostatnio brakowało jej uśmiechu na twarzy. Byłam mile zaskoczona.
- Nina? - zapytała. - Dobrze, że już jesteś. - przyznała.
- Obiecałam, że wrócę wcześniej.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Biegnij na górę. Już, już. - ponagliła mnie.
Zdezorientowana spoglądałam na mamę. Bałam się, że zaczynała tracić rozum.
- No już, już. - pokazała dłonią na schody.
Posłuchałam ją i podreptałam do swojego pokoju. Ostrożnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam wysokiego chłopaka. Stał tyłem do mnie. W dłoni trzymał książkę. Zaniemówiłam. Upuściłam plecak na podłogę i pobiegłam do niego. Rzuciłam mu się na szyję i wtuliłam. Chłopak przytulił mnie z całej siły.
- Alan? - zapytałam, nie dowierzając.
Przecież to jest niemożliwe. Mój brat przyjeżdżał do nas tylko na święta. Co się stało, że przyjechał do nas bez okazji. A może jest okazja?
- Nina. Moja mała siostrzyczka. - powiedział szeptem.
- Już nie taka mała. - zażartowałam. - Co tutaj robisz?
- Jak zawsze ciekawska. - pokręcił głową. - Nie masz ochoty na spacer? - zapytał.
Tak jak w dzieciństwie wybraliśmy się na plac zabaw. Usiadłam na jednej huśtawce, a on na drugiej. Poczułam się jak za starych dobrych lat. Alan uśmiechał się do mnie nieśmiało. Był bardzo tajemniczy.
- Powiesz mi co to za okazja? - zapytałam.
- Żenię się. - odparł, a ja zaniemówiłam.
Mój brat zakładał rodzinę. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie tak dawno kończył liceum.
- Znam ją? - szturchnęłam ją.
- Niedługo poznasz. - uśmiechnął się do mnie. - I kogoś jeszcze...
- Nie... - zakryłam usta.
- Nina będziesz ciocią. - powiedział otwarcie.
- Poczułam się bardzo staro. - zażartowałam.
Alan zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego. Z całego serca cieszyłam się, że życie mu się układa. Zawsze tego mu życzyłam. Zasługiwał na to.
- A co tam u ciebie? Chodzisz z Jacobem? - zapytał, a ja wybuchnęłam.
- Nie. Jake to tylko przyjaciel. - przyznałam.
- Zawsze byliście blisko siebie. - zauważył. - Myślałem, że coś z tego będzie.
- Jest ktoś inny. - zarumieniłam się.
- Znam go? - zapytał poważnie.
- Niedługo poznasz. - odparłam.
- Nina! - wkurzyłam go. Mój nadopiekuńczy braciszek. Musiał wiedzieć wszystko, chociaż sam był tajemniczy.
- No co? - zaśmiałam się, ale nie zamierzałam mu mówić. On też milczał.
- Wracajmy lepiej, bo mama będzie się denerwować. - zaproponował.
- Masz rację.
Nowy bohater w naszym opowiadaniu. Myślę, że powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać. Jak tam mijają wakacje? Możecie napisać w komentarzu co tam u Was. W.x