niedziela, 25 grudnia 2016

Wesołych Świąt


"Gdy pierwszą gwiazdkę ujrzysz na niebie,
wspomnij tych co kochają Ciebie.
Gdy pierwsza zgaśnie, a druga zabłyśnie,
niech Cię aniołek ode mnie uściśnie"

Kochani Czytelnicy,
życzę Wam zdrowych, spokojnych świąt przepełnionych miłością i rodzinną atmosferą. Niech radość oraz magia zagości w Waszych domach, a smutek niech zniknie razem z problemami. 
Spełnienia marzeń i szczęśliwego Nowego Roku!
W.x

środa, 14 grudnia 2016

Rest In Peace


Krzyczę, ale nikt mnie nie słyszy. Nikt nie potrafi zrozumieć tego co siedzi w mojej głowie. Otwieram usta, ale żadne słowo nie wydobywa się z mojego gardła. Łapię łapczywie powietrze i zaciskam jedną rękę na poduszce. Drugą niezdarnie ocieram moje łzy. Jest ich zbyt wiele. Przewracam się na drugi bok. Nie pomaga. Skupiam się na chwili. Przywołuje moje najlepsze wspomnienia, ale w tym momencie są zbyt blade by zadziałały. Wsłuchuję się w ciszę, którą znienawidziłam i pokochałam jednocześnie. Przerywa ją delikatne pukanie w parapet. Zrywam się z łóżka i spoglądam przez okno. Deszcz. Jak zawsze przyszedł mi z pomocą. Stukam palcem w parapet. Tak bardzo brakuje mi dźwięku pianina. Jednak ból jest silniejszy. Nie mogę grać. Nie dzisiaj. Obracam się i widzę moją czarną sukienkę. Mijam ją szybko i wychodzę na korytarz. Nie chcę o tym myśleć. Chcę zapomnieć o tym....
 W domu panuje zamieszanie. Tata dobiera odpowiedni krawat. Mama szykuje śniadanie. Nikt nie zwraca uwagi na moje podpuchnięte oczy. Dzisiaj mam prawo tak wyglądać. Patrzę w lustro, ale nie rozpoznaję tej dziewczyny. Wzdycham i przecieram twarz. Lepiej wyglądać nie będę. Zwykłe czynności przerywają telefony, które denerwują mnie jak nigdy. Nie mogę słuchać tych formułek, zapewnień, że będzie dobrze. Że tak będzie lepiej... Wracam do mojego pokoju i zamykam się. Upadam na podłogę i zaczynam płakać.

W samochodzie poprawiam sukienkę z milion razy. Jestem zła na siebie, że akurat właśnie tę wybrałam na dzisiejszą okazję. Pojazd rusza, a ja patrzę przez okno. Cisza. Skupiam się na muzyce, którą słyszę w mojej głowie. Pomaga. Jak zawsze moje lekarstwo zadziałało, ale wiem, że niedługo będę musiała z niego zrezygnować. Co wtedy pocznę? Tata jedzie bardzo nerwowo. Mama milczy, a ja nie wiem czy to dobry znak czy nie. Babcia siedzi i odmawia różaniec w ciszy. Przyglądam się paciorkom. Czy to się stało naprawdę? Spoglądam wciąż na koraliki w milczeniu. Czy to działa? Czy ta modlitwa sprawi, że on będzie w niebie szczęśliwy? Przez moment zatrzymuje wzrok na babci. Ona też milczy. Wszyscy milczą.

Pod Kościołem poustawiało się pełno samochodów. Co chwilę ktoś zaczepia mamę, albo tatę. Ja pozostaje w samochodzie z babcią. W zamyśleniu spoglądam na moją dalszą rodzinę. Nikt nie miał czasu by go kiedykolwiek odwiedzić. Nikt. Zatrzymuje łzy. Kątem oka dostrzegam, że tata z wujkiem idą do kostnicy. Czy chcę tam iść? Czy chcę go jeszcze raz zobaczyć, zanim zniknie na zawsze? Wysiadam z samochodu i podchodzę do mamy. Nie zwraca na mnie uwagi. Jest zbyt zajęta rozmową. Dobrze wiem dlaczego. Nie chciała tam iść, dlatego posłała tatę. Nie chciała go widzieć zimnego w trumnie. Zawsze powtarzała mi, że woli zapamiętać kogoś za życia. Właśnie dlatego nie pozwalała mi patrzeć na kogoś w trumnie. Przysuwam się bliżej mojego kuzynostwa, ale czuję się niepewnie. Nie potrafię z nimi rozmawiać, więc milczę. Spoglądam w ziemię. Chcę by ten dzień się skończył. By wszystko się skończyło.

Dzwony zaczęły oznajmiać, że czas się pożegnać. Wchodzę za mamą i siadam w pierwszej ławce. Zazwyczaj siedzę z tyłu. Nie lubię z przodu, bo wtedy czuję się niepewnie. Spoglądam na ołtarz i wtedy ogarniają mnie wszystkie wspomnienia. Parę lat temu przyprowadził mnie tutaj. Znalazł dla nas miejsce w ławce. Tym się różnił od innych. Dbał o mnie. Jak reszta miała mnie gdzieś, tak on zawsze stawiał mnie na pierwszym miejscu. Dzięki niemu czułam się wartościowa, ale tylko przy nim. Odkąd odszedł przestałam cokolwiek znaczyć. Stałam się nikim. W Kościele panuje lekkie zamieszanie. Pełno kartek z intencjami mszy trafia w moje ręce. Karzą mi iść do zakrystii. Nie chcę. Nie mam siły. Po chwili wstaję i idę. Wszyscy na mnie patrzą. Wstrzymuje oddech. On wiedział, że tego nie cierpię. Nienawidzę być w centrum zainteresowania. Pukam i wchodzę. Ksiądz prosi mnie bym przeczytała na głos to co jest na kartkach. Z drżeniem to robię, a potem wychodzę bez słowa. Nie chcę patrzeć na innych i ich reakcję, więc spoglądam pod nogi. Wtedy zamieram. Trumna staje obok mojej ławki. Mam ją na wyciągnięcie ręki. Ostrożnie siadam na swoim miejscu. Patrzę w prawo. On znowu siedzi obok mnie. Tak jak parę lat temu. Zaciskam zęby na wargach. Nie mogę płakać. Nie chcę. Dźwięk dzwonka roznosi się po Kościele. Wstaję i milczę. Słyszę organy i cicho się uśmiecham. Uwielbiał je. Spoglądam na trumnę. Uwielbiał dźwięk organów...
Spoglądam w górę i coś przykuwa mój wzrok. Widzę go. Mrużę oczy. Mam wrażenie, że to złudzenie. Moja wyobraźnia płata mi figle. On wędruje po suficie i siada przede mną. Zakłada nogę na nogę i chwyta mnie za rękę. Puszcza mi oczko jak to zwykł robić i rozgląda się. Patrzy kto przyszedł. Uśmiecha się delikatnie. Potem znowu spogląda na mnie. Czuję przyjemne ciepło. Jest przy mnie przez całą mszę. Na koniec pokazuje na moje serduszko i na siebie. "Tam mnie znajdziesz"- mówi i znika. Z moich oczy sypią się łzy. Nikt nie wie, co przed chwilą się tu stało.

Przestało padać. Stoję koło wielkiego namiotu. Wszyscy zepchnęli mnie na bok. On by na to nie pozwolił. Słyszę tą cholerną pieśń, która zawsze uświadamia mi, że to już koniec. Zamykam oczy i wstrzymuję łzy. Ktoś znowu stanął przede mną. Nie widzę nic. Spoglądam w bok i dostrzegam mojego kuzyna. Od czasu mojej komunii nie widziałam go w garniturze. W dzieciństwie to my byliśmy największymi rozrabiakami. A teraz? Oboje stoimy z białą różą w naszych dłoniach. Oboje nie chcemy tu być. Oboje pragniemy uciec. Ściskam kwiat z całej siły. Szukam kolców by się ocknąć. Znajduję i czuję lekki ból. Nie jest on porównywalny z tym co czuję od paru dni. Ksiądz rzuca ziemię na trumnę. Słyszę echo. Nienawidzę tego dźwięku. On też nie lubił. Mówił mi o tym. I wtedy dzieje się niesamowita rzecz. Ktoś chwyta mnie za ramiona i prowadzi do przodu. Staję w rządku obok kuzynów. Staję naprzeciwko niego. Widzę jak do mnie się uśmiecha. Przygryzam wargę. Boli jak cholera. Odwracam wzrok i znowu dostrzegam kuzyna. Zaczyna płakać, a ja nie mogę w to uwierzyć. Stoję jak wryta i  przyglądam się jego łzom. Nie wytrzymuje i idę w jego ślady. Nagle oni robią krok do przodu, a ja zostaję z tyłu. Kładą róże na trumnie. Wstrzymuje oddech i czuję się jak małe dziecko. Wtedy gdy on zachęcał mnie do zrobienia pierwszego kroku do czegoś, czego się boję. W końcu idę. Odkładam różę. Kątem oka dostrzegam mojego przyjaciela z wiązanką kwiatów. Przyszedł....
Koniec... Szloch. Łzy. Cierpienie. Smutek...

Ludzie zaczynają mnie taranować. Rzucają wiązanki i kładą znicze. Mój przyjaciel też podchodzi. Najpierw do moich rodziców, a potem do mnie. Chwyta mnie w swoje ramiona i mocno przytrzymuje. Przez te parę dni nie chciałam by mnie ktoś tulił, a teraz to we mnie pękło. Przytuliłam się do niego z całych sił. Chcę by przejął choć trochę mojego bólu. To jest bardzo samolubne, wiem. Mówi cicho, że mam się nie poddawać. Potem znika w tłumie. Czuje się tu bardzo zagubiona. Każdy mnie zna, ale ja ich nie. Spoglądam na całą rodzinę i wtedy dostrzegam jego siostrę. Siedzi na krzesełku roześmiana. Coś mnie kusi by tam podejść. Kuzyni stoją z boku, a ja idę do osoby, która była tak blisko niego. Od samego początku. Chcę się przestawić, ale ona przerywa mi w połowie zdania. " Wiem kim jesteś, moja ty śmieszko"- mówi i chwyta mnie za rękę. Znam ten dotyk. Te same dłonie. O drobinę delikatniejsze. Spoglądam w jej oczy i widzę jego spojrzenie. Uśmiecham się bardzo mocno. Każdy skupia wzrok na mnie, ale mam to gdzieś. Ciotka potrząsa moją dłonią i także śmieje się do mnie. Nie zwracam uwagi na słowa, ale na jej oczy. Tak jakbym widziała jego. Tłumek gromadzi się przy nas. Nie wiem ile czasu to trwa. Nagle staruszka ciągnie mnie ku sobie i mówi mi na ucho: " On kochał twój uśmiech. Uwielbiał jak się śmiałaś. Uśmiechaj się śmieszko mała."
Po tych słowach puszczam jej dłonie i odchodzę na bok. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Każdy szykuje się na stypę. Co czuję? Czuję ulgę. Coś czego nie czułam od paru dni. Spoglądam w niebo. Uśmiecham się delikatnie do słoneczka, które pojawiło się nie wiadomo z skąd.  Wiem, że te słowa były skierowane do mnie. To była wiadomość od niego... Dziękuję.


Dedykuję go mojemu Aniołowi, który ciągle prosi mnie o uśmiech nawet gdy jest beznadziejnie. Tęsknię.#RIP.
W.x

niedziela, 23 października 2016

Z pamiętnika Diany...

październik

 Minęły dwa miesiące, a Ty wciąż milczysz.
 Mimo to wciąż łudzę się, że odezwiesz się do mnie. Wyślesz głupią kropkę, albo buźkę, którą tak bardzo uwielbiałeś dodawać gdziekolwiek. Powiesz, że to wszystko zdarzyło się przez pomyłkę. Przecież każdy popełnia błędy i z czasem dochodzi do odpowiednich wniosków. 
Po prostu przeprosisz i wszystko wróci na swoje miejsce...

Wiesz o czym dzisiaj myślałam? Pamiętasz, kiedy czekaliśmy na nowy album 1989? Każdego dnia sprawdzaliśmy czy nie pojawiły się jakieś nowe piosenki. Aż tu nagle, pewnego dnia. usłyszeliśmy 'Out of the woods'. Nie wiem jak,Ty, ale ja już po pierwszym razie wiedziałam, że będzie to bardzo ważna piosenka dla mnie. I do dzisiaj jest. Przecież opowiada naszą historię i jak się ona skończyła. Nie było happy end'u. To właśnie ona sprawiła, że płakałam na przystanku jak głupia. Dlaczego? Bo potrzebowałam Ciebie, a Ty miałeś mnie gdzieś. 
Wtedy po raz pierwszy zawahałam się czy nadal mnie kochasz. Nie miałeś dla mnie czasu i mnie unikałeś. Właśnie wtedy zwątpiłam w Ciebie. Zwątpiłam w nas.

Pamiętam, że każdego dnia czekałam na Twoją wiadomość i każdego dnia szłam spać ze łzami w oczach. Cisza. I tak przez cały miesiąc. Dlaczego tak robiłeś? To bolało. Zawsze sądziłam, że jeżeli komuś na kimś zależy to zrobi wszystko by znaleźć dla niego odrobinę czasu. Widocznie nie zasłużyłam nawet na to.

Od tamtego czasu zaczęłam Cię obserwować uważniej. Dostrzegałam Twoje przekręty, kłamstwa i oszustwa. Nie rozumiałam, dlaczego wcześniej tego nie widziałam. Zaufanie do Ciebie zaczynało rozpływać się jak we mgle. Starałam się je odbudować, ale Ty mi nie pomagałeś w tym. A potem... a potem wszystko się posypało jak domek z kart. 

Zniszczyłeś mnie. Tak łatwo udało Ci się zadać mi ból. Nie wierzę, że to zrobiłeś. Ty, który obiecywałeś, że przy Tobie nigdy nie stanie mi się krzywda. Kolejne kłamstwo...

Powinnam Cię nienawidzić, a jednak wciąż kocham.
Diana

piątek, 14 października 2016

Z pamiętnika Diany...

 wrzesień

Więc tak to ma teraz wyglądać? Tak?
Siedzimy naprzeciwko siebie, ale unikamy siebie nawzajem. Kiedyś potrafiliśmy patrzeć na siebie godzinami,a obecnie żadne z nas nie jest w stanie wytrzymać jednej głupiej sekundy. Zabawne. Gdy pojawiam się na czacie, Ty znikasz. Gdy wysyłam wiadomość, ona nie dochodzi. Gdy dzwonię, włącza się poczta głosowa. Tracę rozum...

Tak naprawdę nie wiem o co masz do mnie żal. Czy go masz, czy nie... 
Milczysz. Ja też milczę, ale ja mam powód. Ty go masz? Jeżeli tak to powiedz jaki!
To wszystko jest bezsensu, wiesz? Jednak tym razem nie potrafię postąpić inaczej. Nie potrafię powiedzieć Ci, że jest okay. Nic się nie stało. Nie! Stało się. Zabolało mnie to jak cholera. 
Pamiętam ten Twój głupi uśmieszek, gdy powiedziałeś co zrobiłeś. Zniszczyłeś wszystko. Jednym słowem, jednym gestem. Tak jakbyś młotkiem zaczął tłuc szkło. Tylko, że to nie była zwykła szyba lub lustro. To byłam ja. Ta, którą niby tak bardzo kochałeś. Ta, której obiecałeś, że nigdy jej nie zranisz. Gdzie są te obietnice? Je też wyrzuciłeś do kosza? A może spaliłeś? Byś nie miał do czego wracać. Przecież zawsze tak robiłeś. W przeciwieństwie do mnie, paliłeś za sobą mosty i potem nie miałeś jak wrócić do domu. Potłukłeś wszystko... Naszą przeszłość i przyszłość. Straciłam równowagę... Tak się czułam i nadal czuję. Stałam tam i miałam wrażenie, że wszystko się rozsypuje. To co budowaliśmy razem przez te 2 lata. Nic dla Ciebie nie znaczyły? Jednego dnia wszystko wyrzuciłeś do kosza. A ja nie dowierzałam, że tak się stało. Miałam nadzieję, że to jakiś żart. Myślę, że bawił Cię mój widok. Jak stałam obok Ciebie ze łzami w oczach i słuchałam tego wszystkiego. Miałeś satysfakcję, że 
postawiłeś w końcu na swoim. Zadowolony?

Głupia byłam. Powinnam była zostawić to zniszczone. Chciałam to wszystko odbudować, ale Ty mi przeszkadzałeś za każdym razem. Traciłam siły. Z dnia na dzień czułam się jakbym opadała na dno. Woda, która zalewała moje serce była zbyt ciężka by z nią walczyć. Nie chciałeś mi pomóc. Nawet po tym wszystkim co dla Ciebie zrobiłam...
Pamiętasz? Pamiętasz, że to ja wyciągnęłam do Ciebie rękę, gdy byłeś na samym dnie? Pamiętasz ile wysiłku kosztowało mnie by przywrócić Cię do żywych? Nigdy nie narzekałam. Zawsze byłam dla Ciebie, ale Ciebie nie było dla mnie. Byłeś duchem, który pojawiał się raz na miesiąc. Wtedy, gdy wyrzuty sumienia nie dawały Ci spać. To właśnie wtedy postanawiałeś poświęcić mi trochę czasu. Cieszyłam się z tego... Ale to było tylko złudzenie.

Dzisiaj wiem to na pewno, ale miesiąc temu naiwnie pisałam do Ciebie. Pomimo tego, że mnie zraniłeś.Walczyłam sama z sobą. Rozum mówił mi, że mam odpuścić, ale serce miało nadzieję....
 Nasz ulubiony wykonawca - Ed Sheeran- napisał, że miłość może ranić, dlatego zacisnęłam zęby i nie odpuszczałam. Bardzo chciałam nas wyciągnąć z tej ciemności. Ale kiedyś są granice, wiesz? Zabrakło mi siły. Zaczęłam się dusić tym wszystkim. Z trudem łapałam oddech. Wysłałam ostatnią wiadomość. Na więcej nie miałam siły... Czekałam na odpowiedź parę dni. Wiem, że ją przeczytałeś. Prosiłam byś odpowiedział na jedno głupie pytanie, ale zamiast tego zapadła cisza. 
I to milczenie trwa do teraz.
Podobno cisza jest też odpowiedzią, ale raczej negatywną, wiesz? Po paru tygodniach przestałam czekać, ale to nie oznaczało, że nie tęskniłam. Codziennie płakałam. Czemu?  Sama nie wiem. Przecież kłamałeś. To wszystko było jedno wielkim kłamstwem! 

Na prawdę nie zasługiwałam na pożegnanie? Czemu nie uzyskałam jakiegoś wyjaśnienia? Czegoś co pozwoliłoby mi spokojnie spać... Cokolwiek... Tak wolałeś to wszystko zakończyć? Taki był Twój plan? Z drugiej strony... czego się po Tobie spodziewałam? Zawsze tak robiłeś. Zabierałeś to co najlepsze z ludzi, a potem odchodziłeś bez pożegnania, niszcząc wszystko. Nie potrafiłeś inaczej.
Twoje zachowanie pokazało mi jakim jesteś człowiekiem i to chyba boli najbardziej.
Chcę Ciebie zapomnieć... Wymazać z pamięci... ale nie mam siły...

Diana

Nowość, czyli o kartce z pamiętnika.

Od dawna zbierałam się w sobie by przedstawić to co siedzi w mojej głowie. Za każdym razem odrzucałam wszelkie pomysły, aż do dzisiaj :)
Postanowiłam zebrać to wszystko i spisać to w postaci pamiętnika. Będą to luźne myśli, pytania retoryczne, rozważania o przeszłości i przyszłości. Główną bohaterką będzie Diana, która wiele przeszła i teraz próbuje pozbierać się i wyciągnąć z tego wszystkiego wnioski. Jak sami zobaczycie nie będzie to takie łatwe, bo historia lubi płatać figle.
Raz na jakiś czas będą tutaj pojawiać się wpisy Diany. Nigdy nie będą one zawierały komentarza ode mnie, ponieważ myślę, że tekst będzie bogaty w treść. Nie będzie potrzeba tego komentować.
Proszę także o uszanowanie treści i pozostawienie swoich krytycznych przemyśleń w głowie. Przepraszam, że o to proszę, ale to jest bardzo ważne dla mnie.
Mam nadzieję, że niektórym pomoże to w odnalezieniu drogi bądź samego siebie.
Buziaki
W.x

środa, 28 września 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. - ogłoszenie

Kochani!
Chyba każdy z nas ma taki moment w życiu, kiedy musi zatrzymać się na chwilę i pomyśleć. Zastanowić się nad tym co się zdarzyło w przeszłości i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego zawsze ma to miejsce, gdy nadchodzi jesień...
Pewnie teraz próbujecie zrozumieć o co mi chodzi... Ostatnio dużo w moim życiu się zmieniło i potrzebuję czasu by poukładać mój świat na nowo. Wiem, że obiecałam Wam kolejne części opowiadania "Zostaw mnie. Kocham Cię.", ale na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie dotrzymać tej obietnicy. Uwierzcie mi, starałam się. Każdego dnia próbowałam się przełamać, ale nie udało mi się. I dlatego zapadła tutaj taka cisza.
Do wszystkich czytelników "Zostaw mnie. Kocham Cię." - to nie jest koniec tej opowieści. Historia Niny i Adama wciąż będzie trwała. O to możecie być pewni. Nie wiem kiedy pojawi się kolejna część na blogu. Nie wiem kiedy zbiorę siły w sobie by to zrobić...
Co do innych opowiadań: prawdopodobnie pojawią się tutaj jeszcze 3. Przed końcem roku na pewno. Jak widać zmieniłam też szatę graficzną bloga. Podoba się? :)
Bardzo przepraszam, że Was zawiodłam. Nigdy nie chciałam tego robić.
Jeżeli ktoś chciałby pogadać to wiecie gdzie mnie szukać.:)
Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się tutaj ponownie. Trzymajcie się! W.x

niedziela, 28 sierpnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.19

- Jake, co robisz? - zapytałam, spoglądając na przyjaciela znad notatek.
Próbowałam się skupić nad kolejnym zadaniem, ale nie potrafiłam. Jacob także mi nie pomagał. Ciągle przyglądał mi się z zainteresowaniem. Za każdym razem miałam ochotę przywalić mu pięścią w twarz. Przynajmniej dla zabawy.
- Próbuję zrozumieć jak się czujesz. Czy się cieszysz z przyjazdu Alana, czy nie? - uniósł do góry brwi.
Westchnęłam. Akurat teraz musiał zaczynać? Matematyka. Tym się zajmowaliśmy. Nie moimi myślami. Owszem niezapowiedziana wizyta zaprząta moją głowę, ale musiałam się skupić na zadaniach. Wiedziałam, że przyjazd mojego starszego brata przewróci dom do góry nogami, ale nie mogłam odkładać obowiązków na dalszy plan.
- Jake, proszę... - pokazałam na zeszyt.
- Wyczuwam irytację. - zaśmiał się i podszedł do mnie.
- Albo determinację by zrozumieć i zdać. - odparłam.
Chłopak wziął w rękę długopis, ale zawahał się. Odłożył go z powrotem.
- A tak na poważnie, Nina. Chcę wiedzieć co siedzi w twojej głowie. - przyznał.
- Chaos. - powiedziałam bez zastanowienia. - To się dzieje tak szybko. Nie spodziewałam się, że przyjedzie z taką nowiną. - spojrzałam na Jacoba.
- Myślałaś, że będzie księdzem? - zapytał z powagą.
Nie wytrzymałam i uderzyłam go w ramię. Jednak tym głupim żartem rozładował całe napięcie. Uwielbiałam go za to.
- Nina, to kiedyś musiało się stać. Ciebie też to czeka. Mnie również. Każdego. - objął mnie ramieniem. - W dodatku zostaniesz ciocią. - uśmiechnął się.
No właśnie. To mnie przerażało. Czy ja się nadawałam na ciotkę? Czy Alan nadawał się na ojca? Tak. Bez wątpienia. Jeżeli chodzi o mnie to pozostawało to pod znakiem zapytania.
- Ale coś jeszcze cię męczy. - przyznał.
Czy mój przyjaciel potrafi mi czytać w myślach?
- Niech zgadnę... Zaczyna się na A... - zmierzył mnie wzrokiem.
- Oh Jake! Musisz ze mnie wszystko wyciągnąć zawsze? - zapytałam zawstydzona.
- Mam do tego talent. - wyszczerzył ząbki.
- Coś się zmieniło... - zaczęłam ostrożnie. - Zarówno Adam jak i ja czujemy do siebie coś, ale nie potrafię określić co to jest. Ale jest inaczej i na pewno wykracza to poza przyjaźń. Z jednej strony chcę w to iść, ale z drugiej sama nie wiem. Jest Laura i Jerry. Z nimi nie wolno zadzierać...
- Poczekaj. - przerwał mi. - Adam... - skrzywił się. - nie jest może najlepszym kandydatem na twojego chłopaka. Jednak dostrzegam to jak się stara i... - zawahał się. - Nina, nie pozwól by coś cię ograniczało, a szczególnie, gdy chodzi tu o twoje szczęście.
Zaczęłam główkować. To było nie w stylu Jacoba. Przez większość czasu mówił, że mam to zakończyć, ale teraz... Czy to oznaczało, że miałam walczyć o ten związek? Pójść na głęboką wodę i zobaczyć czy nie utonę. Czy mnie ktoś nie zatopi? Na przykład Laura, albo jej brat.
- Wiem, że wygląda to beznadziejnie, tym bardziej, że jest w to zamieszany Jerry...
- Jerry? - za nami odezwał się głos mojego brata.
Zestresowani obróciliśmy się i w drzwiach zobaczyliśmy Alana. Stał oparty o framugę. Mrużył oczy. Zawsze tak robił, gdy się czymś martwił. Zerknęłam na Jacoba. Udawał, że coś pisze po zeszycie. Był cały spięty. Myśleliśmy, że jesteśmy sami.
- Jerry wrócił do miasta? - zapytał Alan, siadając na moim łóżku.
- Zaraz po twoim wyjeździe. - przyznał Jake.
- Ciekawe czemu wypuścili go z więzienia. - zastanawiał się mój brat.
- Za dobre sprawowanie. - prychnął przyjaciel, wiedząc, że te słowa są absurdalne.
Obydwoje musieli wiedzieć więcej ode mnie. Jerrego poznałam dopiero na imprezie u Adama. Wcześniej nie znałam go, a może nie zwracałam na niego uwagi.
- Znasz go? - wtrąciłam.
- Tak. - Alan podrapał się po głowie. - Chodziliśmy razem do klasy. - przyznał niechętnie.
- Dlaczego trafił do więzienia? - zapytałam.
Zapadła cisza. Chłopcy nie spoglądali na mnie tak jakby się bali udzielić odpowiedzi.
- Przeze mnie.- westchnął mój brat.
Otworzyłam usta, ale żaden dźwięk nie wydobył się z mojego gardła. Kolejna tajemnica, o której nie miałam zielonego pojęcia. Dlaczego?
- Jerry już w szkole sprzedawał na czarno. Wciskał każdemu towar, a kiedy przyszedł do mnie,  odmówiłem. W jego mózgu nie było takiego słowa. Zaczął mnie prześladować. Wielokrotnie bił mnie i szantażował.
Teraz przypomniałam sobie, że wiele razy Alan wracał do domu cały obolały z podbitym okiem. Myślałam, że to przez trening. Teraz już wiem co było powodem.
- Pewnej nocy dorwał mnie na ulicy. Zaczął uderzać i wtedy podjechała policja. Zabrali go. Na swoje nieszczęście miał towar przy sobie. Przeszukali dom i poznali prawdę o nim. Wsadzili go do więzienia na parę lat.
- Wiedziałeś? - zapytałam Jacoba, a ten zaprzeczył.
- Nina, czy Jerry groził ci? - zapytał Alan zdenerwowany.
Osobiście? Nie. Chociaż na imprezie miał coś do mnie. Może wiedział, że jestem siostrą Alana i dlatego kazał mnie wyrzucić? Być może, ale czy nie zrobiłby czegoś innego? Bardziej "brutalnego"?
- Nie mi, ale Adamowi. - przyznałam cicho.
- Opowiedz mi o tym. - poprosił.
Przez następne minuty razem z Jacobem powiedzieliśmy mu o wszystkim. O imprezie. O Laurze i o ich wymuszonym związku. Alan słuchał w milczeniu. Czasem zadał jakieś dodatkowe pytanie. Zastanawiałam się co siedzi mu w tej głowie. Nad czym tak główkował?
- Nina, jak bardzo zależy ci na tym chłopaku?
- Bardzo. - przyznałam cicho.
- A jemu jak zależy na tobie? - zapytał, spoglądając na Jacoba.
- Też mu zależy. - odparł mój przyjaciel. - Chronił ją. To chyba świadczy o tym.
- Mam pewien plan. - przyznał Alan. - Miejmy nadzieję, że się uda.
O czym on mówił? Jaki plan? Przecież to sytuacja beznadziejna. Ja i Adam nie możemy być razem. To niemożliwe. Musiałby się wydarzyć cud.
***
2 miesiące później
Byłam już spóźniona. Nerwowo poprawiałam włosy w lusterku. Dzisiaj był ważny mecz. Chłopcy mówili, że to finał. Od tego zależy czy zdobędą puchar czy nie. Mieli wielką szansę. Trenowali w każdej wolnej chwili. To musiało się udać. Emily była dzisiaj nadzwyczaj spokojna. Co jakiś czas spoglądała na mnie z lekkim uśmiechem. Trzymała ręce na kierownicy mocno i stabilnie jakby chciała się w ten sposób odprężyć. Odkąd powiedzieli sobie z Nickiem, że potrzebują przerwy, sprawiała wrażenie osoby zagubionej. Było to zupełnie niepodobne do niej. Całe szczęście, że pozostali nadal przyjaciółmi. Razem z Adamem martwiliśmy się o Nicka, że to może zaburzyć jego postępy w terapii. Nic takiego się nie stało. Z czasem powiedział, że to był jego pomysł.Chciał przemyśleć parę spraw. Może wyjdzie to im na dobre.
Na stadionie było wiele osób. Sam dyrektor pofatygował się by przybyć. Zazwyczaj nie brał udziału w takich imprezach, ale dzisiaj był finał, więc zmienił zdanie. Usiadłyśmy na swoich stałych miejscach. Obok nas przeszła Annabel. Posłała mi wymuszony uśmiech. Nie przepadałyśmy za sobą, ale szanowałyśmy się. Pokiwała swojemu chłopakowi. Nick przyszedł z jedzeniem i poczęstował nas.
- Zapowiada się niezłe spotkanie. - przyznał. - Orły przegrały tylko jeden mecz. Może być ciężko.
- Nie z taką drużyną. - prychnęła Emily. - Nasz kapitan i jego zastępca potrafią sami wygrać mecz.
Zaśmiałam się i swój wzrok przeniosłam na murawę. Nigdzie go nie widziałam. 
- Potrafią o ile wcześniej sami nie rozniosą boiska. - przyznał żartobliwie.
- Sugerujesz, że Jacob i Adam pokażą swoją naturę przed wszystkimi? - zapytała go.
- Ostatnio było spokojnie. - spojrzał na mnie. - Ale kto wie kiedy zacznie się burza. - wzruszył ramionami i pokiwał komuś.
Adam i Jake zawarli porozumienie, jednak przeszłość wiele razy sprawiała, że nie potrafili się nie kłócić. Ich charaktery, a może to co było kiedyś im na to nie pozwalało. Spojrzałam na murawę. Zobaczyłam szeroki uśmiech skierowany w moją stronę. Adam wyglądał na zadowolonego. Chociaż dzisiaj poczuł się urażony, że nie chciałam podwózki z jego strony. Jedyne czego chciałam to by dobrze rozegrał ten mecz. Obok niego pojawił się Jake i poklepał go plecach. Czas rozpocząć mecz.
*
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że wygraliśmy. - pokręcił głową Jake i wypił kolejnego drinka.
- Ale farciarze... - zaśmiał się Nick, spoglądając na Jacoba. 
Zapewne nie chodziło mu tylko o wynik meczu, ale także o alkohol. Chłopak wciąż był na terapii. Bacznie go obserwowałam. Bałam się, że przez jeden wieczór może zniszczyć to co już wypracował.
- Widziałem jak na mnie patrzyłaś. - Adam szepnął mi do ucha, a ja zarumieniłam się.
- Miałeś grać, a nie patrzeć na mnie. - szturchnęłam go.
- Przyciągasz mnie jak magnes. - pocałował mnie delikatnie w szyję.
Zachichotałam. Tym sposobem przykułam uwagę Jacoba. Przewrócił oczami i pokazał na nas palcem. Zawsze tak robił, gdy nas widział razem.
- Ciągle mnie wkurzasz... - zwrócił się do Adama. - Nie możesz tych łap trzymać przy sobie, kiedy patrzę? - zapytał oburzony.
Wiedziałam, że żartuje. Ale na początku było ciężko rozpoznać czy to żart, czy nie. Przez to było wiele kłótni między nimi.
- Ciekawe kiedy im odpuścisz? - wtrąciła Emily.
- No właśnie. Są już miesiąc razem, a ty wciąż zachowujesz się jak jej starszy brat. - zaśmiał się Nick.
- I będę tak robił. - podsumował.
Razem z Adamem się zaśmialiśmy. Nawet nie przypuszczałam, że minął już miesiąc odkąd zostaliśmy parą. Po tym jak Jerry trafił z powrotem do więzienia, wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Adam zerwał z Laurą, a ona przeniosła się do innego miasta. Mieliśmy spokój. Wszystko dzięki mojemu kochanemu braciszkowi.
- Wiesz co dzisiaj jest za dzień? - zapytał Adam, kiedy reszta poszła na parkiet.
- Domyślam się. - przyciągnęłam go bliżej i pocałowałam.
Oddał pocałunek, uśmiechając się przy tym. Uwielbiałam to w jaki sposób mnie dotykał. Nigdy nie przypuszczałabym, że on będzie należał tylko do mnie. Że Adam będzie mój. Gdyby ktoś mi o tym powiedział parę miesięcy temu pewnie bym go wyśmiała.
- Nasza miesięcznica. - westchnęłam.
- Hmmm tak. - odparł i wziął mnie za rękę.
W końcu mogliśmy trzymać się za ręce. Niby prosty gest, a mnie tak bardzo cieszył za każdym razem, gdy to robiliśmy.Zaczęliśmy się przeciskać przez tłum ludzi. Znaleźliśmy się na zewnątrz. Było tu znaczniej chłodniej, ale nie przeszkadzało mi to.Niebo było rozświetlone gwiazdami. Bardzo romantycznie. Chłopak wyciągnął koc i położył na trawie. Oboje leżeliśmy i wpatrywaliśmy się w niebo. Za nami impreza rozkręcała się na dobre, ale my byliśmy w odpowiednim miejscu i czasie. A co najważniejsze - razem. Tak właśnie chciałam spędzić moją pierwszą miesięcznicę.

Hello :) Przeskok w czasie, ale myślę, że nadążacie za fabułą. Kończą się powoli wakacje, a co za tym idzie posty powinny pojawiać się częściej. Cieszycie się, że Adam i Nina są razem? W.x 


piątek, 12 sierpnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.18

Budzik dzwonił od dobrych piętnastu minut, ale ja nie miałam siły się poruszyć. Miałam wrażenie, że każda część mojego ciała odmówiła mi dzisiaj posłuszeństwa. Jęknęłam z niezadowolenia i obróciłam się w drugą stronę. Coś mignęło mi przed oczami. Zaciekawiona podniosłam się i zauważyłam, że coś wisi na ramie od łóżka. Placami dotknęłam okrągłego przedmiotu. Był to amulet od Adama. Uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie co się wczoraj stało. W końcu poznałam prawdę i w dodatku powiedziałam prawdę. Zależało mi na Adamie. I to jak na nikim dotąd. Co więcej, jemu też zależało na mnie. Chronił mnie przed Jerrym i Laurą. Nie miałam zielonego pojęcia jak to wszystko teraz będzie wyglądać. Musieliśmy czekać. W końcu wyłączyłam budzik. Byłam bardzo mocno spóźniona. Wstałam z łóżka i doczołgałam się do mojego planu zajęć. Mijała mi matematyka. Profesor mnie zabije. Obróciłam rozpiskę i spojrzałam na zajęcia Jacoba. Zaczynały się znacznie później niż moje. Przetarłam twarz dłonią i wzięłam swój telefon do dłoni.
- Hej, Jacob, wyświadczysz mi przysługę? - zapytałam, pakując się do szkoły.
- Wiesz, która jest godzina? - ziewnął. - Nie jesteś w szkole? - zapytał.
- Zaspałam. - przyznałam smutno.
Nigdy w życiu nie zaspałam do szkoły. Nie wiem, dlaczego akurat dzisiaj musiało to się stać.
- Będę musiał znaleźć ci chłopaka by zawoził twój zgrabny tyłeczek na odpowiednią godzinę. - zażartował.
- Nie musisz. - odparłam.
- Zastanawia mnie, dlaczego dzwonisz do mnie, a nie do Adama? - zapytał z przekąsem.
Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Jacob był moim przyjacielem odkąd pamiętam. Zawsze ratował mnie z sytuacji opresyjnej, za co byłam mu bardzo wdzięczna. To właśnie dla tego poprosiłam go, a nie Adama.
- Bo jesteś moim najlepszym przyjacielem. - odparłam z uśmiechem.
- Przekonałaś mnie. - przyznał. - Będę za chwilę u ciebie.
Odetchnęłam z ulgą. Gdybym miała jechać autobusem pewnie nie zdążyłabym na następną lekcję. Jacob znowu ratował mi tyłek. Zgrabny tyłek jak to on nazwał.
Ubrana i przyszykowana ostatni raz spojrzałam na stół by przypadkiem czegoś nie zapomnieć zabrać. I wtedy dostrzegłam na tablicy korkowej malutką karteczkę. Nie przypominałam sobie, żebym to ja ją zawieszała. Podeszłam bliżej i zamarłam. Było to pismo Adama: "Jesteś dla mnie bardzo ważna, Nina. A." Zaśmiałam się cicho i usłyszałam klakson. Jacob już przyjechał. Zbiegłam na dół. Po drodze wpadłam do kuchni, gdzie zastałam mamę.
- A ty nie w szkole? - zapytała.
- Zaspałam. - przyznałam nieśmiało i zabrałam jabłko.
- Nie wierzę, moja Nina zaspała. - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Muszę lecieć. Jacob mnie podwozi. - pokazałam na drzwi.
- Wrócisz dzisiaj wcześniej? - zapytała niespodziewanie.
- Czemu?
- Tak tylko pytam. Chciałabym spędzić z tobą trochę czasu. - spuściła wzrok.
Przez całe zamieszanie z Adamem, nie poświęcałam jej wystarczająco dużo czasu. Mama pracowała by utrzymać cały dom i mnie. W dodatku wysyłała mojemu bratu jakieś drobne, pomimo że o to nie prosił. Poczułam się winna, że ją zaniedbuję. Tak nie powinno być.
- Postaram się. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
Na zewnątrz Jacob siedział w aucie lekko podirytowany. Prawdopodobnie to ja byłam przyczyną jego niedobrego nastroju. Obudziłam go zbyt wcześnie. Ostrożnie wsiadłam do samochodu i czekałam na jakiś wybuch czy coś. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
- Jadłaś śniadanie? - zapytał, jakby był moim starszym bratem.
Wyciągnęłam jabłko i pomachałam mu przed nosem. Westchnął i zaczął prawić mi wykład na temat zdrowego odżywiania. Miał bzika na tym punkcie. Zastanawiałam się, czy to przez to, że gra w drużynie i jest tam kapitanem, czy on tak ma od zawsze.
- To było w skrócie. - podsumował, gdy właśnie skończyłam jeść jabłko.
- Dzięki, Jake. - uśmiechnęłam się.
- Widzimy się dzisiaj po szkole? Opuściłaś dzisiaj matematykę i przydałoby ci się nadrobić ten materiał. - spojrzał na mnie przelotnie.
- Nie mogę. - odparłam.
- Znowu widzisz się z nim? - westchnął i nawet nie czekał na moją odpowiedź. - Nie podoba mi się to Nina. Ostrzegałem cię wiele razy. Boję się, że może on cię skrzywdzić. Nie wiesz w co się pakujesz...
- Jacob wiem. - przerwałam mu.
Domyślałam się, że mówi o tym, bo się o mnie martwi. Nie miałam mu tego za złe. Też bym ciągle nawijała mu, że spotyka się z nieodpowiednią dziewczyną. Gdyby taka oczywiście pojawiła się w jego życiu.
- Co wiesz? - zapytał zbity z tropu.
- Wszystko. Adam mi powiedział. - przyznałam.
- Co takiego?! - zatrzymał samochód na poboczu i spojrzał mi w oczy. - Co ci powiedział?
- Że mnie chroni przed Jerrym i musi się spotykać z Laurą. - odparłam.
- A jednak... w końcu ci powiedział. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
Jacob wyglądał na osobę, która wiedziała więcej niż mi się zdawało. Czy on o wszystkim wiedział?
- Wiedziałeś? - zapytałam.
- Tak. - odparł cicho.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytałam.
- Bo chciałem, żeby to on zrobił. - westchnął.
Wszystko układało się w całość. Jake bronił mnie przed Adamem. Próbował mnie od niego odciągnąć by odciągnąć mnie od całej intrygi Jerrego. Z jednej strony chciałam mu przyłożyć w twarz za to, że milczał, ale z drugiej strony, robił to bym była bezpieczna.
- Z skąd wiedziałeś? - spojrzałam na jego twarz.
- Od Adama. - przyznał. - Przyszedł do mnie i powiedział mi o wszystkim. Prosił mnie bym miał na ciebie oko. Myślałem, że odpuści, ale on nie potrafił. Stałaś się dla niego ważna. Wiele razy sprzeczaliśmy się właśnie o to. On wielokrotnie zapewniał mnie, że ma plan by to wszystko zakończyć. Byś była bezpieczna, ale potrzebuje czasu.
Milczałam, bo nie wiedziałam co mam powiedzieć. Adam poszedł do swojego byłego przyjaciela, by prosić go o pomoc. To pokazuje jak bardzo się o mnie martwił, że nawet wyciągnął rękę do Jacoba.
- Lepiej będzie jak już pojedziemy. Pewnie nie chcesz się spóźnić na kolejną lekcję. - mrugnął do mnie jak gdyby nic i ruszył.
Zbliżaliśmy się do szkoły, a moje myśli wariowały od natłoku informacji. Im więcej wiedziałam, tym mniej miałam ochoty by w to wszystko brnąć. Ale nie potrafiłam odciąć się od Adama. Już raz próbowałam. Nie wytrzymałam nawet dnia.
- No więc, widzisz się dzisiaj z nim? - zapytał, parkując na parkingu pod szkołą.
- Nie. To znaczy obiecałam mamie, że poświęcę jej trochę więcej czasu. Ostatnio zaniedbałam to, więc muszę się poprawić. - przyznałam.
- Czyli z naszych korków nici? - zapytał.
- W sumie... - sama nie dałabym rady nadrobić zaległości. - wpadnij wieczorem. - uśmiechnęła się do mnie.
- Oh Nina, nie potrafisz beze mnie żyć. - zażartował, gdy wychodziliśmy z pojazdu.
- No właśnie, Jake, nie potrafię. - uśmiechnęłam się do przyjaciela.
Obróciłam się i wpadłam na Adama. Przez dłuższy moment spoglądaliśmy sobie w oczy. Czekałam na jakiś komentarz ze strony Jacoba, ale ten milczał jak zaklęty.
- Czekałem na ciebie. - odezwał się brunet. - Coś się stało? - zapytał.
- Zaspałam. - przyznałam kolejny raz.
- Mogłaś do mnie zadzwonić.  Przyjechałbym po ciebie. - powiedział smutno Adam.
Weszliśmy do szkoły. Trwała przerwa. Młodsze dzieciaki biegały po korytarzu, nie patrząc na innych. Ostrożnie mijałam je by przypadkiem ich nie zahaczyć.
- Jacob mieszka bliżej. Miał po drodze. - odparłam.
Jake pokiwał mi i poszedł pod swoją klasę, ale Adam wciąż szedł obok mnie. Wyglądał na zmartwionego. Coś go gnębiło, ale nie wiedziałam co. Zatrzymaliśmy się przed klasą. Kątem oka dostrzegłam Emily z Nickiem. Uśmiechali się do siebie zalotnie. Kwestia czasu jak do siebie wrócą.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - powiedziałam do bruneta.
- Nina? - chwycił mnie za rękę dyskretnie. - Muszę z tobą porozmawiać, ale na osobności. - nie był sobą. Cała pewność siebie uleciała z niego jak powietrze.
- Dobrze. - powiedziałam.
Zadzwonił dzwonek i Adam puścił moją dłoń. Jego zachowanie mnie niepokoiło. Bałam się, że chce odwołać to co wczoraj mi powiedział. Weszłam do klasy.
Na kolejnej przerwie postanowiłam poszukać go i porozmawiać. Odnalazłam go na pustym korytarzu. Czekał na mnie oparty o ścianę. Podeszłam bliżej.
- Chciałeś mi coś powiedzieć... - zaczęłam, gdy nagle poczułam jego dłoń na mojej szyi.
Dotknęłam plecami ściany i wpatrywałam się w oczy Adama jak w obrazek. Już kiedyś się to zdarzyło. W moim śnie. Nie wiedziałam co robić.
- Chciałem tylko zapytać, czy to co powiedziałaś wczoraj było prawdą? - zapytał, gładząc moją skórę. Był niebezpiecznie blisko. Moje ciało reagowało jak zapałka.
- Tak. - wyszeptałam.
- Proszę, powiedz to. - w jego oczach zobaczyłam błysk.
Spuściłam wzrok. Jakoś wczoraj łatwiej mi było to powiedzieć. Adam nie chciał odpuścić.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny, Adam. - powiedziałam szeptem.
Zobaczyłam, że jego kąciki ust uniosły się do góry. Nachylił się tak, że nasze czoła stykały się ze sobą. Czułam jego słodki oddech na mojej skórze. Niesamowite uczucie.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć. - przymknął oczy.
- Ale w co nie potrafisz uwierzyć? - zapytałam, oblizując wargę.
- W to, że czujesz to samo co ja do ciebie. - odparł.
Pocałował mnie w nos, a ja zachichotałam. Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Co robisz po szkole? - zapytał, nadal będąc blisko mnie.
- Jestem zajęta. - przyznałam niechętnie.
- Co? - zapytał lekko oburzony.
- Muszę spędzić trochę czasu z mamą. - sprecyzowałam.
- Rozumiem. - odparł. - A później? - dopytywał.
- Jacob przychodzi. Muszę nadrobić dzisiejszą lekcję. - odparłam.
- Niech to... - westchnął. - On zawsze musi się wtrącić.
- Jak to Jake.
- Znajdę na to sposób. - Adam uśmiechnął się szyderczo.
Niespodziewanie odsunął się ode mnie i zaczął grzebać coś w torbie. Poczułam pustkę. Jego bliskość bardzo mi się podobała. Obok nas przeszła Meghan z koleżanką. Posłała Adamowi zabójcze spojrzenie, a ja zachichotałam.
- Ona zawsze mnie znajdzie. - westchnął.
- Jesteś największym ciachem w szkole. Czego się spodziewałeś? - zapytałam.
Dzwonek. Miałam kawał drogi do mojej klasy. Zabrałam plecak i pobiegłam w jej kierunku, zostawiając Adama samego.
Kiedy wróciłam do domu coś było nie tak. Atmosfera w domu była nie ta sama co zwykle. Mamę zastałam w kuchni. Piekła ciasto.Wyglądała na bardzo rozradowaną. Ostatnio brakowało jej uśmiechu na twarzy. Byłam mile zaskoczona.
- Nina? - zapytała. - Dobrze, że już jesteś. - przyznała.
- Obiecałam, że wrócę wcześniej.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Biegnij na górę. Już, już. - ponagliła mnie.
Zdezorientowana spoglądałam na mamę. Bałam się, że zaczynała tracić rozum.
- No już, już. - pokazała dłonią na schody.
Posłuchałam ją i podreptałam do swojego pokoju. Ostrożnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam wysokiego chłopaka. Stał tyłem do mnie. W dłoni trzymał książkę. Zaniemówiłam. Upuściłam plecak na podłogę i pobiegłam do niego. Rzuciłam mu się na szyję i wtuliłam. Chłopak przytulił mnie z całej siły.
- Alan? - zapytałam, nie dowierzając.
Przecież to jest niemożliwe. Mój brat przyjeżdżał do nas tylko na święta. Co się stało, że przyjechał do nas bez okazji. A może jest okazja?
- Nina. Moja mała siostrzyczka. - powiedział szeptem.
- Już nie taka mała. - zażartowałam. - Co tutaj robisz?
- Jak zawsze ciekawska. - pokręcił głową. - Nie masz ochoty na spacer? - zapytał.
Tak jak w dzieciństwie wybraliśmy się na plac zabaw. Usiadłam na jednej huśtawce, a on na drugiej. Poczułam się jak za starych dobrych lat. Alan uśmiechał się do mnie nieśmiało. Był bardzo tajemniczy.
- Powiesz mi co to za okazja? - zapytałam.
- Żenię się. - odparł, a ja zaniemówiłam.
Mój brat zakładał rodzinę. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie tak dawno kończył liceum.
- Znam ją? - szturchnęłam ją.
- Niedługo poznasz. - uśmiechnął się do mnie. - I kogoś jeszcze...
- Nie... - zakryłam usta.
- Nina będziesz ciocią. - powiedział otwarcie.
- Poczułam się bardzo staro. - zażartowałam.
Alan zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego. Z całego serca cieszyłam się, że życie mu się układa. Zawsze tego mu życzyłam. Zasługiwał na to.
- A co tam u ciebie? Chodzisz z Jacobem? - zapytał, a ja wybuchnęłam.
- Nie. Jake to tylko przyjaciel. - przyznałam.
- Zawsze byliście blisko siebie. - zauważył. - Myślałem, że coś z tego będzie.
- Jest ktoś inny. - zarumieniłam się.
- Znam go? - zapytał poważnie.
- Niedługo poznasz. - odparłam.
- Nina! - wkurzyłam go. Mój nadopiekuńczy braciszek. Musiał wiedzieć wszystko, chociaż sam był tajemniczy.
- No co? - zaśmiałam się, ale nie zamierzałam mu mówić. On też milczał.
- Wracajmy lepiej, bo mama będzie się denerwować. - zaproponował.
- Masz rację.

Nowy bohater w naszym opowiadaniu. Myślę, że powoli wszystko zaczyna się wyjaśniać. Jak tam mijają wakacje? Możecie napisać w komentarzu co tam u Was. W.x 

czwartek, 4 sierpnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.17

 Czasu się nie da zatrzymać. Cokolwiek byśmy robili i tak byśmy przegrali z nim. Dlatego należy wykorzystywać każdą daną nam chwilę. I ja to robię. Całą moją uwagę poświęcam Adamowi, bo tylko on potrafi zatrzymać czas. Sprawia, że wszystko jest takie proste. Nie wiem jak to robi. Przecież to niemożliwe.
Od powrotu Nicka do szkoły minął tydzień. Nauczyciele z nie za wielkim entuzjazmem przyjęli go z powrotem. I vice versa. Na szczęście Emily przemówiła mu do rozsądku. Cała nasza paczka próbuje pomóc mu w tych trudnych chwilach. Nick nadal uczęszcza nadal na terapię. Mamy nadzieję, że wyjdzie z tego już niedługo.
- Zaklepuje! - krzyknął Adam, dobiegając do ławki.
- Skubaniec. - odparł Nick. - To, że jesteś w szkolnej drużynie, nie oznacza, że jesteś lepszy. Kapujesz? - pokazał na niego palcem.
- Tęskniłem za twoimi docinkami. - odparł Adam, pokazując, że mam usiąść koło niego.
Emily dosiadła się koło Nicka. Wyciągnęła napoje z siatki i podała każdemu z nas. Dzisiejszy dzień postanowiliśmy spędzić inaczej niż zwykle. Pogoda dopisywała, więc wybraliśmy się do parku.
- Zrobiłaś to specjalnie! - krzyknął Nick na swoją byłą. - Widzicie?!
Razem z Adamem wybuchnęliśmy śmiechem. Biedak dostał sok marchwiowy. Emily znowu wywinęła mu kawał. Jak zawsze.
- Stary, zamień się. - szturchnął kolegę.
- Nie ma mowy. - odparł Adam.
- Nina? - zapytał z nadzieją w głosie.
Co miałam zrobić? Lubię sok marchwiowy, więc się zamieniłam.
- Kocham cię, mała. - odparł, a Adam zesztywniał.
- Ej! - kopnął Nicka pod stołem.
- Luzik, przecież żartowałem. - Nick próbował załagodzić sytuację.
To było dziwne. Adam wyglądał na wkurzonego. Spojrzał przed siebie w kierunku ulicy. Próbowałam zobaczyć co takiego przykuło jego uwagę. Dostrzegłam tam tylko czarny samochód i nic więcej. Emily zaczęła jakiś temat, ale czułam, że Adam robi się nerwowy. Chciałam z nim porozmawiać, ale wiedziałam, że przy znajomych nie będzie chciał. Czyżby żarcik Nicka go tak wkurzył?
- Wszystko w porządku? - zapytałam szeptem.
- Tak. - odparł cicho. - Po prostu zaraz muszę wracać. - przyznał.
- Wracać?! - zapytał głośno Nick.
- Musiałeś podsłuchiwać? - zapytał Adam kolegę. Nie miał humoru na wygłupy.
- Nie dałeś mi wyboru.
- Czemu tak szybko? - wtrąciła się Emily.
Adam jeszcze raz spojrzał przed siebie. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zerwał się z miejsca i przejechał palcami po włosach.
- Laura na mnie czeka. - przyznał, unikając mojego wzroku.
- Nie mówiłeś, że dzisiaj się z nią spotykasz. - odparł zdezorientowany Nick.
- Bo zapomniałem. Muszę iść. - przyznał brunet i pobiegł przed siebie.
Przez chwilę wpatrywałam się w punkt by zrozumieć co tu się przed chwilą stało. Laura. Jak mogłam zapomnieć o niej? Przecież jest dziewczyną Adama. Humor momentalnie spadł do poziomu zero.
- No tak. Randki. - prychnął Nick.
- Adam jest dziwny. - przyznała Emily. - Jak można umawiać się z taką ...? Ach, brak mi słów.
- Serio myślisz, że to jest prawdziwy związek? - zaśmiał się Nick na słowa koleżanki.
- Tak to wygląda. - przewróciła oczami.
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Bawi mnie to, że uwierzyłyście w tą bajeczkę. - prychnął Nick i zaczął się śmiać.
Nick coś wiedział, czego my nie. Zainteresowana spojrzałam na kumpla. On coś ukrywał.
- Mów! - krzyknęła Emily.
Serce podskoczyło mi do gardła.
- Zastanówmy się... Laura jest siostrą Jerrego, z którym jak wiadomo nie należy zadzierać. - spojrzał na mnie przelotnie. - Laura musi dostać wszystko czego zapragnie, dlatego posługuje się bratem by to zdobyć.
- Sugerujesz...? - Emily zapytała.
- Tak. To jest ustawka. - chłopak pokiwał głową.
- Ale dlaczego? - zapytałam.
Obydwoje spojrzeli na mnie. Prawdopodobnie nie rozumieli tego pytania. Miałam zaciśnięte gardło.
- Dlaczego Adam się na to godzi? - zapytałam ponownie.
Nick zaczął wykrzywiać palce na wszystkie strony. Jego oczy unikały mojego spojrzenia. Dlaczego tak się zachowywał?
- Nie mogę powiedzieć. - przyznał po chwili.
Emily patrzyła na mnie jakby znała odpowiedź, ale bała się powiedzieć. Zaczynało mnie to wszystko przerażać. Dlaczego nie mógł mi o tym powiedzieć? Po co to wszystko? Musiałam się przejść. Wstałam od stołu. Gdy chciałam już iść, usłyszałam głos chłopaka.
- Musisz wiedzieć, Nina, że on nie robi tego dla zabawy. - odparł.
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Ja już nic nie wiedziałam, Nick.
*
Po długim spacerze wróciłam do domu. Jak co dzień minęłam się z mamą w drzwiach. Często żałowałam, że tak jest. Po odejściu taty cały dom spoczął na jej barkach. Mój brat wyjechał na studia. Rzadko u nas bywał. Tęskniłam za nim bardzo mocno. Położyłam się na łóżku. Wiadomość o fałszywym związku Adama z Laurą była dla mnie szokiem. Dlaczego mi nie powiedział? Jaki jest cel tego wszystkiego? Dlaczego on? Nawet nie wiem kiedy od namiaru pytań zasnęłam.
Poczułam wodę na moich stopach. Spojrzałam w dół. Było jej coraz więcej. Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Nie rozpoznawałam go. Próbowałam znaleźć wyjście, ale go nie było. Zaczynałam tracić nadzieję, gdy usłyszałam znajome głosy.
- Wypuść ją! - krzyknął Adam z całych sił.
- Oh, Adaś, Adaś, Adaś... - to był Jerry. - Mówiłem ci byś ją zostawił w spokoju? Mówiłem. Nie posłuchałeś. Ale wiesz... ja wcale nie jestem takim złym człowiekiem jak mówią. Nie chcę nikogo skrzywdzić. To jak? Co wybierasz?
- Zostaw ją w spokoju. - warknął Adam.
Woda zaczynała sięgać mi do pasa. Szukałam ratunku.
- Zostawię jak ty ją zostawisz. - odparł Jerry.
- Nie rób jej krzywdy. Błagam.
- Nie zrobię.
- Zrobię co zechcesz. - usłyszałam zrezygnowany głos Adama.
Myślałam, że po tych słowach woda przestanie podnosić się. Tak się nie stało. Ostatkiem sił zaczęłam uderzać dłońmi o ściany. Nic to nie dawało.
- Byłbym zapomniał. - odezwał się Jerry. - Bardzo mi przykro, ale kłamałem. - zaśmiał się.
- Co?! - krzyknął Adam.
- Zdarza się. - powiedział oschle Jerry.
Znalazłam się pod wodą. Nie było nadziei.
- Nie! - krzyknęłam.
Obudziło mnie przyjemne ciepło na mojej twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Adama, siedzącego przy mnie. Palcami gładził mój policzek. Jego wyraz twarzy był niespokojny. Wyglądał tak samo jak wtedy, gdy zostawił nas w parku.
- Znowu koszmar? - zapytał ze spokojem, a ja pokiwałam głową.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Brunet wiele razy wdrapywał się na górę do mojej sypialni. Nie przeszkadzało mi to. Ukradkiem zobaczyłam, że trzyma coś w swojej dłoni.
- Co to? - zapytałam.
- Amulet. - odparł. - Będzie cię chronił przed koszmarami. - uśmiechnął się i zawiesił go na ramie od łóżka. Dotknęłam go.
- Dziękuję. - odparłam i spojrzałam na chłopaka. - Co się dzieje?
- Nic. - pokręcił głową i zaczął mnie głaskać po policzku.
- To przez Laurę?
- Nina... - westchnął. - Proszę, nie zaczynaj...
- Wiem, że to nie jest prawdziwe. - przyznałam otwarcie.
Adam znieruchomiał. Nie spodziewał się tego. Prawdopodobnie czekał na moją kolejną scenę zazdrości albo coś podobnego.
- Kto ci powiedział? - zapytał sztywno.
- Nick. - odparłam, przykładając swoją dłoń do jego policzka.
Chłopak wtulił się w moją rękę.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam. - Dlaczego wszystkich oszukujesz?
- Nie zrozumiesz. - pokręcił głową.
- Adam, nie musisz tak żyć... - przytuliłam go z całej siły.
- Nie rozumiesz. Nie znasz Jerrego i nie wiesz co może zrobić.
- On ci groził? - zapytałam przerażona.
- Nie. - odparł, gładząc mnie po włosach. - Komuś innemu. Tą osobę chronię. - pocałował mnie w czoło. - Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało.
- Kto to jest? - zapytałam, spoglądając w jego oczy.
- Ty, Nina. Ty. - powiedział łamiącym głosem, a moje serce zamarło.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Ja? Dlaczego ja? Przecież nie tak dawno nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie tak dawno Adam nie wiedział o moim istnieniu. A teraz? Teraz chroni mnie przed najniebezpieczniejszym chłopakiem w mieście. Poświęca się dla mnie. Mówi, że nie darowałby sobie, gdyby coś mi się stało. Wszystko zaczęło układać się w całość.
- Wtedy, gdy zaprosiłeś mnie na imprezę i pojawił się ... Jerry... to... - zaczęłam.
- Myślisz, że wyrzuciłbym cię z mojego domu, do którego cię sam zaprosiłem? - zapytał. - Nina, nie miałem wyboru, rozumiesz?
- Ale dlaczego ja? - zapytałam.
Adam przybliżył się do mnie. Targały nim emocje tak samo jak mną.
- Bo wiedział, że to mnie zaboli. Wiedział, że zrobię wszystko by cię nie stracić.
Jego szczerość była niesamowita. Adamowi zależało na mnie, a mnie zależało na nim. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie sądziłam, że to powie. Nick miał rację. On nie robił tego dla zabawy.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, Nina. - spojrzał w moje oczy.
- A ty dla mnie, Adam. - w końcu powiedziałam to na głos.

Trochę krótki ten rozdział, ale lepiej mało niż wcale :) W końcu między Niną, a Adamem zaczęło iskrzyć... Co ja mówię? Już wcześniej coś było, ale teraz dopiero przyznali się do swoich uczuć. Myślę, że wielu z Was zmieni nastawienie do Adama po tym rozdziale. Chyba on nie jest taki "bad guy" jak niektórzy myśleli. Powiem Wam szczerze, że miało to zupełnie inaczej wyglądać, ale myślę, że nie ma co przedłużać. Mam nadzieję, że się podoba i czekam na komentarze, bo coś tu ostatnio cicho :) W.x 


wtorek, 26 lipca 2016

Dziewczyna z rozmazanym makijażem


Godzina 7:30. Do zajęć miałem sporo czasu, więc postanowiłem zajrzeć do mojej ulubionej kawiarenki by napić się porannej kawy. Po drodze kupiłem gazetę. Suzan uśmiechnęła się na mój widok i poszła przygotować dla mnie to co zawsze. Zazwyczaj to ja byłem pierwszym klientem. Wielokrotnie dziewczyna otwierała specjalnie lokal wcześniej, bym nie sterczał jak pajac przed kawiarnią. Byłem jej bardzo wdzięczny za to, że była taka uprzejma dla mnie. Blondynka przyniosła mi kawę i spojrzała na mnie, wycierając dłonie o fartuszek.
- Dzisiaj przyszedłeś trochę wcześniej, Shawn. - przyznała.
Pokiwałem głową. Często zastanawiałem się, dlaczego jeszcze jej gdzieś nie zaprosiłem? Może jakbym się postarał to by coś z tego wyszło. A nie tylko poranna kawa.
- Nie spałem najlepiej. - odparłem.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zmartwienie. Westchnęła głęboko i poprawiła swoje włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że związała je dzisiaj w uroczy koczek. Pasowało jej.
- Znowu uczyłeś się do późna? - zapytała.
Suzan nie poszła na studia, bo nie było jej na to stać. Zawsze było mi jej żal, bo widziałem w niej ogromny potencjał. Niestety czasem nasza rzeczywistość nas ogranicza lub czegoś pozbawia. Suzan została pozbawiona możliwości studiowania. Przykre.
- Nie tym razem. - mrugnąłem do niej, odkładając gazetę na bok. Czemu ja jeszcze się z nią nie umówiłem? Błąd.
- Suzan! - usłyszeliśmy krzyk, który dochodził z zaplecza.
Dziewczyna zmieszała się. To nie był pierwszy raz, gdy szefowa przerywała nam rozmowę.
- Przepraszam... - zaczęła ugniatać palcami materiał od fartuszka. - Muszę iść.
Wzrokiem odprowadziłem ją do drzwi. Jeszcze przez moment patrzyłem w tamtym kierunku, a potem zająłem się gazetą. Sporo nowych informacji. Oczywiście nagłówek dotyczył bezrobocia, które zaczęło doskwierać w naszym kraju. Rzuciłem okiem na artykuł, ale stwierdziłem, że są ciekawsze do przeczytania. Kolejny był o służbie zdrowia i jej zadłużeniu. Postanowiłem trochę dowiedzieć się czegoś na ten temat. Po przeczytaniu tekstu poczułem się jeszcze gorzej. Nasze państwo nie działało jak należy. Zrezygnowany spojrzałem na obrazek pod spodem. Przedstawiał telefon w kolorze niebieskim. Ktoś z redaktorów, albo Bóg wie kto podpisał "Niebieska linia". Prychnąłem. To takie coś jeszcze istnieje? Pociągnąłem łyk kawy i przeszedłem do następnego artykułu o dawcach krwi. Zainteresowany zagłębiłem się w lekturę, ale wtedy usłyszałem pisk opon. Odłożyłem gazetę na bok i wyjrzałem zobaczyć co się stało. Czarne Volvo zatrzymało się po drugiej stronie ulicy. Nic nadzwyczajnego. Już chciałem wrócić do czytania, gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Ukradkiem spojrzałem w tamtym kierunku. Przy wozie stała długowłosa brunetka w szpilkach. Miała na sobie krótką spódniczkę, która zakrywała jej do połowy uda. W dłoni trzymała torebkę. Rozejrzała się dookoła i zaczęła iść w stronę kawiarni. Samochód odjechał z piskiem opon. Dyskretnie obserwowałem dziewczynę, która właśnie weszła do lokalu. Wyglądała na wystraszoną. Co chwilę obracała się w kierunku wyjścia, jakby się bała, że ktoś może zaraz tu przyjść.
- Kremowe latte. - powiedziała aksamitnym głosem do Suzan i położyła na ladzie drobne.
Brunetka ponownie rozejrzała się po lokalu i utkwiła wzrok na mojej osobie. Co za tym idzie? Przyłapała mnie na obserwowaniu jej. Lekko zmieszany otworzyłem z powrotem gazetę. Próbowałem się skupić na literkach, ale nie potrafiłem.
- Proszę. - usłyszałem głos Suzan, dlatego wychyliłem się.
Brunetka zabrała swój napój i zaczęła iść w kierunku wyjścia. Dopiero teraz dostrzegłem, że na jej nieskazitelnej twarzy widniał siniec. A może to przez słońce? Podążałem wzrokiem za nią aż do przystanku autobusowego. Potem zniknęła.
- A ty nie idziesz dzisiaj na zajęcia? - zaśmiała się do mnie Suzan, pokazując na zegarek.
8:30. Zerwałem się jak opętany i podałem dziewczynie banknot. Powiedziałem, że resztę może zachować dla siebie jak zawsze. W ten sposób miałem nadzieję, że ta urocza blondynka zarobi kiedyś na swoje studia. Upiłem ostatniego łyka i pobiegłem na zajęcia.
*
Następnego dnia przyszedłem do kawiarni o tej samej porze. Znowu w nocy nie potrafiłem spać. W głowie miałem dziewczynę, która wysiadała z czarnego Volvo. Kim ona była? Dlaczego była taka wystraszona? Milion pytań kłębiło mi się w moich myślach, gdy do mojego stolika przyszła Suzan. Podała mi kawę i przyjrzała mi się dokładnie.
- Znowu nie spałeś? - zapytała.
- Widać to? - zapytałem, wyrywając się z moich myśli.
- Albo tyle się uczysz, albo jesteś zakochany w jakieś panience. - zaśmiała się.
- Nie mam dziewczyny. - odparłem, popijając kawę.
Suzan zarumieniła się na te słowa i wróciła do swojej pracy. Czy powiedziałem coś nie tak? Nagle usłyszałem znajomy pisk opon. Swój wzrok przeniosłem na drugą stronę ulicy. Czarne Volvo zatrzymało się dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj. Jednak nikt z niego nie wyszedł. Z zainteresowaniem czekałem na rozwój wydarzeń. Minęły 2 minuty. Nic. 5 minut. Też nic. Zrezygnowany spojrzałem na poranne wiadomości i wtedy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Wyjrzałem. Brunetka stała po drugiej stronie ulicy, trzymając się za policzek. Po chwili przebiegła na drugą stronę i weszła do środka. Dzisiaj była ubrana inaczej. Ciemne jeansy zasłaniały jej szczupłe nogi, a kurtka skórzana uwydatniała jej wąską talię. Długie włosy miała rozpuszczone. Praktycznie zakrywały jej całą twarz.
- Przepraszam, czy mogę dostać trochę lodu? - nieznajoma zapytała roztrzęsionym głosem.
Blondynka zerknęła w jej stronę i poszła na zaplecze. Po chwili przyniosła jej kostki lodu zawinięte w papier. Podała je klientce.
- Wszystko w porządku? Może trzeba wezwać pogotowie? - zaproponowała Suzan.
- Nie. Nie trzeba. - odparła. - Uderzyłam się o drzwi samochodu. Taka ze mnie niezdara. - zaśmiała się nerwowo.
- Musiało boleć. - syknęła blondynka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - brunetka odparła prawie szeptem.
W lokalu zapanowała cisza. Nadal dyskretnie obserwowałem nieznajomą, próbując zrozumieć co się stało. Nie uwierzyłem w jej bajeczkę. Z tego co widziałem to nie uderzyła się o drzwi wysiadając. W dodatku rana wyglądała na świeżą. O co tu chodzi?
- Macie tu przepyszną kawę. - brunetka zmieniła temat. - Latte poproszę. - próbowała się uśmiechnąć do obsługi.
- Najlepszą w całym mieście! - zaśmiała się Suzan, przyrządzając napój. - Niektórzy przychodzą tutaj już z samego rana. - spojrzała ukradkiem na mnie. Zasłoniłem się gazetą.
Myślałem, że nieznajoma spojrzy na mnie czy coś, ale ona milczała jak zaklęta. Nie zwróciła uwagi na słowa blondynki. Zapłaciła. Zabrała napój i wyszła.
Znowu patrzyłem jak znika. Zamyślony wpatrywałem się w jeden punkt. Nawet nie poczułem, gdy Suzan stanęła naprzeciwko mnie.
- Jak myślisz co się jej stało? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami. - Nie wyglądało mi to na ...
- Suzan! - szefowa znowu się zaczęła wściekać.
Spojrzałem na zegarek. Za chwilę będę miał zajęcia. Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i pobiegłem na uczelnię.
*
Dzisiejszy wieczór postanowiłem spędzić w inny sposób niż dotychczas. Od dawna mój stary przyjaciel proponował mi wypad na miasto. Zawsze zbywałem go tym, że mam sporo nauki. Tym razem postanowiłem gdzieś z nim wyjść. Josh zaproponował pub. Wiedziałem, że tak wybierze. Uwielbiał piwo z kufla, więc to było jego ulubione miejsce. Zamówiliśmy piwo i usiedliśmy na zewnątrz.
- Uwielbiam irlandzkie piwo. - chłopak zlizał piankę z ust. 
- Właśnie widzę. - przyznałem z rozbawieniem.
Wokół nas było pełno ludzi. Niektórzy przyszli oglądać mecz. Inni by pogadać z kimś. Zamyślony spojrzałem przed siebie. Josh zaczął opowiadać mi o różnych rodzajach piwa i jego wizycie w Niemczech, gdzie był na festiwalu. Próbowałem go słuchać, gdy moim oczom ukazała się ona. Stała u boku jakiegoś faceta. Starała się od niego odsunąć, ale on cały czas zmniejszał dystans. Koło nich stało jeszcze kilku chłopaków. Głośno rozmawiali, a raczej krzyczeli. Bacznie ich obserwowałem.
- Shawn, słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela.
- Tak, tylko zastanawiam się co taka piękna dziewczyna robi u boku takiego faceta. - powiedziałem to na głos i zaraz potem pożałowałem tego.
Wzrok Josha przeniósł się na kobietę, o której mówiłem. Chłopak zachłysnął się powietrzem i wybuchnął śmiechem. Rozejrzałem się dookoła. Nikt nie zwrócił na nas uwagi.
- Nie wierzę! - parsknął śmiechem.
- Co jest? - zapytałem zdenerwowany. - Znasz ją?
- Czy ją znam? - uspokoił się Josh. - Pewnie, że tak. Jest ze mną w grupie.
- Z tobą w grupie? - zapytałem z niedowierzaniem.
- Tak. Silly... nie... Sara... nie. Kurcze jak jej było na imię?
Zerknąłem w jej stronę. Cały czas była tak blisko mnie? Chodziliśmy razem na tą samą uczelnię? Czemu wcześniej jej nie widziałem?
- A może ... - zastanowiłem się jakie imię mogłoby do niej pasować. - Sofia? -zapytałem.
- Bingo! - krzyknął Josh, a ja zauważyłem, że dziewczyna spojrzała w moją stronę.
Zesztywniałem. Jej wzrok przeszył mnie na wskroś. Miałem wrażenie, że w ten sposób chce przekazać mi swoje ukryte emocje. Tak jakby wzywała pomocy. Może mi już odbija?
- Mam wrażenie, Shawn, że czasem jesteś z obcej planety, wiesz? - Josh kończył kolejne piwo, a ja nadal patrzyłem na przepiękną Sofię.
W pewnym momencie mężczyzna pociągnął ją za łokieć i zniknęła mi z pola widzenia. Zasmucony powróciłem myślami do kolejnej opowieści o trunkach.Gdzie jesteś Sofia?
*
Obudziłem się bardzo zmęczony. Wczorajszy wypad z Joshem dał mi nieźle w kość. Zaspany spojrzałem na zegarek. Byłem spóźniony! W pośpiechu ubrałem się i zabrałem swoje notatki. Po drodze nawet nie kupiłem gazety. W głowie siedziała mi tylko Sofia. Chciałem ją zobaczyć. Czy z nią wszystko w porządku? Wpadłem do lokalu, ale zastałem tam tylko Suzan. Na mój widok uśmiechnęła się.
- Wiedziałam, że pewnego dnia zaśpisz. - zaśmiała się.
Spojrzałem ponownie na zegarek. Było grubo po ósmej. Sofia musiała już tu być, albo zwyczajnie nie przyszła.
- Proszę. - przede mną zobaczyłem kubek kawy. - Może to cię postawi na nogi.
Suzan obróciła się i zaczęła sprzątać. Nie mogłem w to uwierzyć, że zaspałem. Owszem miałem trochę czasu do zajęć, ale nie to się dzisiaj liczyło. Chciałem zobaczyć Sofię. 
- Czy... - próbowałem zapytać. - dzisiaj też tutaj zajrzała ta brunetka? - wyjąkałem.
- Chodzi ci o Sofię?
- Z skąd znasz jej minę? - zapytałem zdumiony.
- Oj Shawn, Shawn. Ploteczki. - zaśmiała się. - Kobiety są w tym dobre. 
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedziałem, że dziewczyny potrafią zdobywać informacje, ale żeby tak szybko?
- Muszę już iść. - przyznałem i zabrałem kawę ze sobą.
*
Większość zajęć przesiedziałem w milczeniu. Nawet nie robiłem notatek. Myślami byłem bardzo daleko, a może i blisko. To zależało od tego, gdzie teraz znajdowała się Sofia. Po skończonych wykładach udałem się do biblioteki. Chciałem w ten sposób nadrobić mój zmarnowany czas. Zabrałem wszystkie książki i usiadłem do stolika. Zamyślony kartkowałem podręcznik, gdy poczułem, że ktoś stoi nade mną. Podniosłem twarz i zobaczyłem ją. Uśmiechała się do mnie nieśmiało. W dłoni trzymała dwa kubki prawdopodobnie z kawą. Położyła jeden obok mojej dłoni.
- Cześć, Shawn. - powiedziała uprzejmie, a mnie zamurowało. 
- Z skąd znasz moje imię? - wyjąkałem.
- Ta kelnerka, Suzan mi powiedziała. - odparła. - Przyniosłam ci kawę, bo mam wrażenie, że zaspałeś dzisiaj trochę. - zarumieniła się.
- Dziękuję. - posłałem jej uśmiech.
Między nami zapanowała cisza. Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie, ale nie spoglądała w moją stronę. Jej wzrok był utkwiony w kawie.
- Widziałem cię wczoraj. - zacząłem rozmowę.
- Ach tak? - zapytała zdenerwowana.
- Byłaś w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie wyglądało to za dobrze. - przyznałem ciszej.
Sofia pokręciła głową. Wyglądała tak jakby biła się ze swoimi myślami. Nie rozumiałem, dlaczego siedzi tu ze mną. To wszystko było pokręcone.
- Wbrew pozorom ... - westchnęła. - Erick nie jest złym człowiekiem. Ja wiem, że na takiego wygląda, ale czuję się z nim szczęśliwa. - potarła kciukiem miejsce pod okiem.
- Erick to twój chłopak? - zapytałem.
- Tak. Codziennie rano przywozi mnie na zajęcia. - powiedziała ciszej, nadal nie spoglądając w moje oczy. Bała się.
Przyjrzałem się jej twarzy dokładniej. Tamtego dnia, gdy ją po raz pierwszy ujrzałem zobaczyłem sińca. Teraz dostrzegłem kolejny ślad. Domyślałem się od czego, a raczej od kogo.
- Sofia, nie rozumiem, dlaczego mi o tym wspominasz. 
- Widziałeś to ... - połknęła ślinę. - I myślę, że w swojej głowie zacząłeś snuć teorie na temat tego co się mogło stać. Chcę to wszystko wytłumaczyć. - w końcu spojrzała na mnie. Jej oczy były przepełnione łzami.
- Nie, Sofia. Ty chcesz go bronić. - powiedziałem szeptem.
Serce krajało mi się na jej widok. Dlaczego unikała prawdy? Dlaczego go broniła?
- Nie znasz go. - po jej policzku spłynęła łza.
- Masz rację. Nie znam, ale widzę jakim człowiekiem on jest. - pokazałem na jej ranę.
Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i postanowiłem ją zostawić. Bałem się jak ta rozmowa może się zakończyć. Sofia nie chciała przyznać prawdy, a ja nie chciałem się do tego mieszać.
*
Mijały dni. Od tamtej rozmowy nie widziałem Sofi ani razu. Nie przychodziła do kawiarni. Nie przychodziła na zajęcia. Zaczynałem mieć wyrzuty sumienia. Może ona przyszła mnie prosić o pomoc? Suzan milczała tak jak ja. Mój humor spadł na najniższy poziom. Ze stresu przestałem jeść, a na zajęcia przychodziłem zaspany. Miałem wszystko gdzieś, aż do pewnego dnia...
Usiadłem na krześle i czekałem na wykładowcę. Obok mnie dosiadł się Josh. Dzisiaj mieliśmy mieć zajęcia łączone. Jakieś zastępstwo czy coś. Znudzony spojrzałem na zegarek. Po chwili do sali wszedł profesor. Przedstawił temat zajęć. Zacząłem notować. Po 15 minutach usłyszałem pukanie do drzwi. I wtedy zobaczyłem ją. Serce stanęło mi na sekundę.
- Przepraszam za spóźnienie, panie profesorze. - powiedziała i usiadła na wolnym miejscu.
Przez resztę zajęć wpatrywałem się w jej włosy. Sofia nic nie notowała. Od czasu do czasu przykładała chusteczkę w okolicy oka. Ten palant znowu ją uderzył. 
Po skończonych zajęciach postanowiłem z nią porozmawiać. Zdałem sobie sprawę, że potrzebowała pomocy. Nie bez przyczyny w bibliotece do mnie zagadała.
- Sofia! - krzyknąłem. Obróciła się szybko do mnie. - Cześć.
- Cześć Shawn. - uśmiechnęła się krzywo, zasłaniając okolice oka.
- Pokaż mi to. - poprosiłem, delikatnie dotykając jej policzka.
- Nie tutaj. - przyznała, a ja pokiwałem głową.
*
Sofia usiadła na kanapie w moim mały pokoju. Rozglądała się po nim uważnie, jakby starała się zapamiętać wszystko ze szczegółami. W międzyczasie poszedłem do kuchni po lód. Nie wiedziałem, czy tym razem też zadziała. Powinien zająć się nią lekarz, a nie ja.
- Bardzo ładne mieszkanie. - usłyszałem jej głos.
- Małe, ale przytulne. - odparłem, podając jej kostki lodu.
Ostrożnie przyłożyła je sobie do policzka. Syknęła. Musiało ją to zaboleć. Usiadłem naprzeciwko niej i czekałem na rozwój wydarzeń. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. A w szczególności do rozmowy o czymś takim.
- Wiem co sobie myślisz o mnie i o... Ericku. - zaczęła. 
- Sofia, proszę nie zaczynaj... - nie chciałem słuchać jej słów, które sprowadzałyby się do jego obrony.
- Daj mi skończyć. - prosiła. - Ja wiem... - zacisnęła wargi. - Ja wiem, że Erick jest porywczy, a czasem wręcz wybuchowy, ale...
- Ale będziesz go bronić. Mówiłaś to. - przerwałem jej ponownie.
Dziewczyna spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Serce krajało mi się na ten widok.
- On nie pozwoli mi odejść. - powiedziała szeptem, z trzęsącymi rękoma. - Wiele razy próbowałam. Pewnie domyślasz się, jakie były tego skutki. - spuściła wzrok.
- A policja? - zapytałem. - Masz prawo zgłosić to na policję. - chwyciłem ją za dłonie.
- Boję się. - powiedziała jeszcze ciszej. 
Przysunąłem się do niej bliżej i objąłem ją ramieniem. Sofia wtuliła się we mnie bardzo mocno. Widocznie tego właśnie potrzebowała. Wsparcia.
*
Chciałem jej pomóc, ale tylko ona sama mogła siebie uwolnić od oprawcy. Po długich namowach zdecydowała się zeznawać. Miała to zgłosić na policję następnego dnia. Dla bezpieczeństwa zaproponowałem, że może u mnie zamieszkać na jakiś czas. Zgodziła się, ale coś poszło nie tak...
Wieczorem wybrałem się na piwo do pubu. Tym razem sam, bo Josh był zajęty. Usiadłem na zewnątrz. Świeże powietrze sprawiało, że oczyszczałem się ze złych myśli. Nagle zobaczyłem jak podjeżdża czarne Volvo. Znałem je doskonale. Wysiadł z niego Erick. Potem otworzył drzwi i wyciągnął Sofię. Dziewczyna miała pełno siniaków. Dlaczego teraz tu jest? Chłopak wzrokiem zaczął wodzić po ludziach. Zatrzymał się na mnie.
- To on? - zapytał Sofię.
Dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutami sumienia.
- Oczywiście, że on. - prychnął i zaczął iść w moim kierunku.
Wstałem od stołu. Nie chciałem by ludzie byli świadkami naszej rozmowy. Poszedłem w ustronne miejsce, a on za mną.
- Odczep się od mojej laski, jasne?! - krzyknął.
- Przestań ją bić. - warknąłem.
- Poskarżyła ci się, co? - zapytał.
- Widać to. Każdy to widzi. Tylko każdy się boi zrobić z tym porządek. - odparłem spokojnie.
Erick nie wytrzymał i uderzył mnie w nos. Krew zaczęła lecieć po mojej twarzy. Potem dostałem w brzuch. Powaliło mnie na ziemię. Położył swoją nogę na mnie i nachylił się.
- Trzymaj się z daleka od niej. - syknął i zaczął wracać do samochodu.
Ból był silny. Leżałem zwinięty, gdy nagle zobaczyłem Sofię z rozmazanym makijażem.
- Dlaczego tego nie zrobiłaś? - zapytałem szeptem.
- Przepraszam. - powiedziała zapłakana.
*
Od tamtego wydarzenia minęły dwa tygodnie. Nie zgłosiłem na policję tego co zrobił mi ten palant. To Sofia była bardziej poszkodowana. Jeżeli chodzi o nią... przestała przychodzić na zajęcia. Domyślałem się jakie piekło teraz przeżywała, ale prawda była taka, że nie potrafiłem jej pomóc. 
Zmęczony po długim dniu na uczelni usiadłem na kanapę i wziąłem do ręki książkę. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiony poszedłem otworzyć. Była to ona. Wpuściłem ją do środka.
- Cześć Shawn. - powiedziała niepewnie.
- Cześć. - odparłem.
Panowała dziwna atmosfera. Ja nie wiedziałem co powiedzieć, a ona milczała. Super.
- Zrobiłam to. - przyznała w końcu.
- Co takiego? - zapytałem zaskoczony.
- Erick jest już w areszcie. - odparła.
Objąłem ją ramieniem. To była wspaniała wiadomość. W końcu sama uwolniła się od swojego oprawcy.
- Przepraszam, że tyle musiałeś wycierpieć. - powiedziała szeptem.
- Ważne, że to w końcu zrobiłaś. - pocałowałem ją we włosy.

Inspiracją do napisania tego opowiadania był teledysk Shawna Mendesa pt. "Treat you better". Myślę, że wielu z nas boi się mówić o trudnych rzeczach. O tym co nas boli i gnębi. Jednak prawda jest taka, że tylko my sami potrafimy się od tego uwolnić. Owszem możemy oczekiwać pomocy od kogoś, ale tak jak Sofia musimy zrobić ten pierwszy krok. Nie bójmy się mówić o tym co nas boli. Nie bójmy się prosić o pomoc. W.x 

środa, 13 lipca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.16

Znacie to uczucie, gdy budzicie się z uśmiechem na twarzy? Ja znam. Muszę przyznać, że pierwszy raz przytrafiło mi się to od bardzo dawna. Wczorajszy dzień był jednym z najbardziej zakręconych dni. Jednak najważniejsze jest to, że zakończył się happy endem. No mniej więcej.
Kiedy rano się już obudziłam, Adama nie było przy mnie. Pewnie wyszedł przez okno, gdy jeszcze spałam. Rozpromieniona zrobiłam sobie poranną kawę i spakowałam się do szkoły. Tak właściwie to nic się nie zmieniło. Adam wciąż miał dziewczynę, a ja byłam dla niego tylko przyjaciółką. Jednak coś mnie uszczęśliwiało. Nie mogłam pojąć co to takiego było. Nadzieja?
*
- Nina! - usłyszałam za sobą głos Emily. 
Obróciłam się w jej kierunku. Odzwyczaiłam się rozmawiać z nią. Przez ostatni miesiąc unikałam jej jak mogłam, a teraz ona wyciągnęła do mnie rękę. Nie wiedziałam co robić.
- Cześć. - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Czy ty zrobiłaś sobie makijaż? - zapytała, przyglądając się mojej twarzy.
Zarumieniłam się. Nie sądziłam, że ktokolwiek zauważy. Starałam się, żeby wyszedł naturalnie i delikatnie. Może przesadziłam? 
- Bardzo ładnie. - dodała, ale zaraz zmieniła temat. - Rozmawiałaś już z Adamem? 
Domyślałam się o co jej konkretnie chodziło. Powiedzieć jej? Nie. Nie mogę jej ufać. Wczoraj kompletnie zapomniałam o Nicku. Ale kto by o nim myślał na moim miejscu?
- Nie miałam okazji. - przyznałam.
- To może zrobisz to teraz? - zapytała.
- Emily! Nie naciskaj mnie. - odparłam z powagą.
Dotychczas nie zdawałam sobie z tego sprawy jak bardzo mną manipulowała. Teraz już to wiedziałam. Większość moich decyzji wynikała z tego, że Emily tego chciała. Nie mogłam na to pozwolić by na nowo zmienić się w jej lalkę do zabawy.
- Wiesz jak to ważne dla mnie. - powiedziała, unikając mojego spojrzenia.
- Równie dobrze możesz zapytać się Annabel co słychać u jej brata. - uśmiechnęłam się i już chciałam iść dalej, gdy poczułam jej dłoń na moim nadgarstku. Przytrzymała mnie.
- Z skąd wiesz, że Nick jest jej bratem? - zapytała szeptem.
Jej głos wyrażał wiele emocji, ale nie potrafiłam ich odczytać. Czy to był strach? A może zdenerwowanie? A może jedno i drugie.
- Sama mi to powiedziała. - odparłam.
- Sama od siebie? - zapytała, rozglądając się dookoła.
- Tak. A ty z skąd wiesz? - spojrzałam na nią, ale znałam odpowiedzieć. Pokiwałam głową. - Nick.
- Powiedział mi, że nie mają za dobrych kontaktów. Nie chciałabym z nią zadrzeć, bo wiem co to jest za dziewczyna. - odparła.
Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi dzwonek. Może nawet dobrze, że się tak stało. Zamyślona weszłam do klasy i z niecierpliwością czekałam na przerwę. Dłużyło się niemiłosiernie.
Po skończonej lekcji wyszłam z klasy. Nie chciałam wpaść na Emily. Wiedziałam, że będzie mnie naciskać w sprawie Nicka. Pobiegłam do stołówki, mając nadzieję, że nie pójdzie za mną. Ludzi jeszcze nie było. Usiadłam przy stoliku i wpatrywałam się w ścianę.
- To wszystko jest takie skomplikowane. - wyszeptałam.
- Co takiego? - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.
Podskoczyłam na krześle i zobaczyłam Adama. W jednej dłoni trzymał Colę, a w drugiej sok jabłkowy. Usiadł naprzeciwko mnie i przesunął sok do mnie. Uśmiechnęłam się. On wiedział czego było mi teraz trzeba. Powoli stołówka zaczęła tętnić życiem. Chłopcy z drużyny przepychali się jeden przez drugiego by znaleźć odpowiednie miejsce do siedzenia. Czasem mnie zadziwiali.
- Coś się stało, Nino Scor? - zapytał mnie niespodziewanie.
- Nie. - odparłam wymijająco i zaczęłam jeść kanapkę.
Adam rozejrzał się dookoła siebie jakby bał się, że ktoś może go usłyszeć. Potem nachylił się ku mnie i zatrzymał swoje oczy na moich. Uśmiechnął się.
- Chodzi o twoje koszmary? - zapytał cicho.
Zarumieniłam się. W mojej głowie od razu pojawiło się wspomnienie wczorajszej nocy.
- Nie miałam koszmarów. - odparłam, a Adam uśmiechnął się szeroko.
- To w takim razie o co chodzi? - zapytał, otwierając Colę.
Sama nie wiedziałam jak mam go o to zapytać. Nie rozmawialiśmy o Nicku od bardzo dawna. Nie chciałam poruszać tego tematu, bo wiedziałam, że nie jest przyjemny. Chłopak wielokrotnie zapewniał mnie, że trzyma rękę na pulsie. Otworzyłam usta by zadać mu pytanie, gdy usłyszałam, że ktoś odsuwa krzesło stojące obok mnie. Przerażona spojrzałam i zobaczyłam Emily. Dosiadła się do nas jak gdyby nic. Adam spiorunował ją wzrokiem, ale nie odezwał się. Czułam, że się powstrzymuje.
- Co tam? - zapytała.
Brunet odłożył Colę na bok i spoglądał w podłogę. Miał prawo się na nią złościć. Tym bardziej, że to ona przyczyniła się do tego jak teraz czuje się jego najlepszy kumpel.
- Przeszkodziłam wam w czymś? - zapytała z uśmieszkiem.
- Tak. - odparł Adam przez zęby.
Czułam, że zaraz wybuchnie, ale nie miałam siły go powstrzymywać. Emily zaczęła go jeszcze bardziej prowokować. Siedziałam w ciszy. Miałam nadzieję, że sami przestaną się kłócić. I wtedy zobaczyłam Annabel. Szła z Tomem w kierunku stolika. Zmierzyła mnie wzrokiem. Za nimi kroczył Jacob. Drapał się po karku. Wyglądał na niewyspanego. Wymieniliśmy spojrzenia nawzajem i wtedy jego oczy spoczęły na Adamie. Zacisnął zęby i minął nasz stolik bez słowa. Lekko zdziwiona obróciłam się za siebie. Jake usiadł przy Tomie i Bel. Nie odzywał się do nich.
- Nie będę ci mówił co u niego. Dobrze wiesz. - prychnął Adam.
- Chcę pomóc. - przyznała Emily.
- Trzeba było pomyśleć wcześniej. - powiedział ze złością i wstał.
Zabrał ze sobą napój i wyszedł ze stołówki. Nie dziwiłam mu się.
- Może pobiegniesz za nim? - zapytała Emily. - Ktoś musi.
Spojrzałam na nią z obojętnością. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam ze stołówki. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie Adam może teraz być. Zaczęłam sprawdzać wszystkie korytarze, aż zastałam go w szatni. Siedział na podłodze. Dosiadłam się bez słowa.
- Przepraszam. - powiedział cicho. - Po prostu z Nickiem nie jest za dobrze, a Emily mnie wkurza. - rzucił papierkiem do kosza.
- Dobry rzut. - szturchnęłam go. Chciałam rozładować atmosferę. Widocznie nie udało mi się.
- Myślisz, że ona chce mu pomóc? - zapytał.
- Nie wiem. - pokręciłam głową. - Nie znam jej zamiarów, ale może to pomoże.
- Może. - westchnął.
W szatni zapanowała cisza. Adam nad czymś myślał. Bóg wie co siedziało mu w głowie. Chciałam go zostawić w spokoju, gdy zapytał mnie nagle.
- Pojedziesz ze mną do niego dzisiaj?
- Jasne. - odparłam.
- Powiedz jej, że ... może do nas dołączyć. - dodał.
- Adam? - chciałam by spojrzał na mnie. Zrobił to. - Będzie dobrze. - uścisnęłam go za rękę.
- Mam taką nadzieję. - uśmiechnął się lekko.
Tak naprawdę nie miałam pojęcia jak będzie. Czy dobrze, czy źle. Wiedziałam jedno, że musiałam go pocieszyć w jakiś sposób.
- Nina? - zapytał.
- Tak?
- Ślicznie dziś wyglądasz. - powiedział, a moje serce rozpłynęło się. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do klasy.
Po lekcjach Adam czekał na nas przy samochodzie.Nie musiałam Emily dwa razy mówić co zamierzamy dzisiaj zrobić. Bałam się tego. To mogła być mieszanka wybuchowa. Dlatego błagałam ją by nie denerwowała Adama. Nie chciałam kolejnych kłótni.Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy.
- Tak właściwie to dlaczego Annabel nie chce nic powiedzieć co u Nicka? - Emily zapytała Adama.
Przerażona spojrzałam na jego reakcję, ale on był bardzo spokojny.
- Dobrze wiesz, że nie mają ze sobą dobrych relacji. - przyznał.
- Ale powinna wiedzieć gdzie jest i jak się czuje. W końcu to jej brat. - dodała.
Po jej słowach zapadła cisza. Bałam się, że zaraz coś wybuchnie.
- Dla niej on nie jest już jej bratem. - odparł po chwili Adam.
Przeraziły mnie jego słowa, ale bardzo dobrze opisywały relacje pomiędzy Nickiem a jego siostrą. Ale czy to możliwe? Zawsze moja więź z moim starszym bratem była wyjątkowa. Do głowy by mi nie przyszło, że byśmy mogli być w takiej okropnej sytuacji.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Dom przed którym zaparkował Adam nie wyróżniał się niczym szczególnym. Trawnik był przystrzyżony tak jak u sąsiadów. Okna były czyste. Żadnych oznak, że dzieje się tutaj coś niedobrego. Brunet obrócił się i spojrzał na Emily.
- Zostań w samochodzie. - powiedział.
- Ale...
- Zostajesz! - warknął.
Dziewczyna wróciła się do środka, a ja powędrowałam za Adamem. Czułam, że dobrze zrobił. Dla Nicka byłby to zbyt duży szok. Trzeba go jakoś przygotować. Chłopak zapukał do drzwi. Nikogo nie było w domu. Myślałam, że zrezygnuje, ale wtedy przekręcił gałkę od drzwi. Otworzyły się bez oporu i weszliśmy do środka. Szłam za brunetem. Budynek był czysty i zadbany. Spodziewałam się bałaganu. Porozdzieranych tapet itd. Jak w horrorze. Myliłam się.
- Miło, że wpadłeś. - usłyszałam głos Nicka.
Nie zmienił się. Wychyliłam się by móc go zobaczyć. Stał w drzwiach od ogrodu w jasnym podkoszulku i dżinsach. Zapuścił brodę. Dodało mu to kilka lat.
- Nina? - zapytał, spoglądając na mnie.
- Cześć Nick. - pomachałam mu i po chwili zorientowałam się, że zachowałam się jak dziecko. Zrobiło mi się głupio. Mogłam inaczej go przywitać.
- Nie spodziewałem się, że ją tutaj kiedyś przyprowadzisz. - zwrócił się do przyjaciela. - Czujcie się jak u siebie w domu.
Coś mi tu nie grało. Nick nigdy taki nie był. Zwykle szalony i nieznający granic. A teraz? Taktowny i uprzejmy. Ktoś wyprał mu mózg czy coś? Usiadłam obok Adama i czekałam na rozwój sytuacji.
- Nadal pijesz? - zapytał Adam, gdy Nick przyniósł alkohol w szklankach.
- Terapia działa, ale nie zmieniłem się aż tak bardzo. - przyznał z uśmiechem.
- Terapia? - zapytałam cicho.
Brunet obrócił się w moim kierunku i spojrzał przez chwilę na Nicka. Ten pokiwał głową i usiadł naprzeciwko nas.
- Odwykowa. Nick uczęszcza na nią od pewnego czasu. - przyznał Adam, a mnie wbiło w fotel.
Byłam przygotowana na najgorsze, ale myślałam, że się będę mylić. Ten dom i ten porządek był czystą przykrywką. Miał zakamuflować jego problemy.
- Ale nie jestem alkoholikiem. - zaśmiał się Nick. - Jestem ćpunem. - wykrzywił swoje usta w grymas.
- Z alkoholem też powinieneś uważać. - przyznał Adam.
- Takie gadki to możesz mówić swojej dziewczynie. - pokazał na niego palcem Nick. - To ona nie może się kontrolować.
Adam uśmiechnął się pod nosem, a mi zrobiło się niedobrze. Znowu Laura. Czemu?
- Wtedy ... - głos Nicka się zmienił. - coś we mnie pękło. Już wcześniej brałem okazyjnie, ale potem to mnie wciągnęło. Chciałem o niej zapomnieć... Jak widać się nie udało. - przyznał ze smutkiem.
- Ale teraz jest lepiej? - zapytałam.
- Żyję. - zaśmiał się Nick. - Więc chyba jest lepiej.
- To czemu nie wrócisz? - zapytał Adam.
- Nie zamierzam tam wracać. - prychnął.
- Pieprzysz. - Adam wstał i zaczął chodzić w tą i z powrotem.
- Chciałbyś. - Nick pokazał mu język.
Nie chciałam wiedzieć o co mi chodziło. Wolałam to przemilczeć.
- A co u ... niej? - zapytał z niepewnością.
- Siedzi w samochodzie. - Adam wzruszył ramionami.
- Co takiego?! - Nick odłożył szklankę i mało co by nie wypluł tego co miał w ustach.
- Chciała tu przyjechać i cię przeprosić. - Adam zaczął tłumaczyć przyjacielowi.
Nick słuchał go w skupieniu. Próbowałam odczytać jego emocje z twarzy, ale nie dałam rady.
- Wpuść ją. - w końcu usłyszałam jego głos.
- Jesteś tego pewny? - brunet zapytał.
- Tak. I czy ... - Nick podrapał się po głowie. - możecie się ulotnić?
Adam zaśmiał się na głos i wziął mnie za rękę. Pokiwałam Nickowi i wyszliśmy przed dom. Emily wyskoczyła z samochodu. Była cała zdenerwowana. Musiało jej mocno zależeć. Czekała cierpliwie.
- Możesz z nim porozmawiać. - przyznał i pokazał dłonią na dom.
Dziewczyna pobiegła do środka. Przez moment wpatrywałam się w budynek, czekając na jakiś wybuch czy coś. Nic takiego nie miało miejsca.
- Myślisz, że się tam pozabijają? - zapytałam.
- Widzisz jakieś płomienie? Słyszysz strzały? - zaśmiał się Adam.
- Nie. - odparłam.
- To nie masz się czym martwić. - przyznał.
Usiedliśmy na bruku. Okolica była spokojna. Powoli zapadł zmrok. Dzieci wracały pod opieką dorosłych do domów by odrobić lekcje. W mojej głowie pojawił się widok małego Nicka i Bel. Czy oni też razem odrabiali lekcje i bawili się w berka?
- Myślisz, że ona go przekona do powrotu? - zapytał cicho.
- Nie wiem. - przyznałam.
- Gdybym był na jego miejscu i ty byś była Emily to zgodziłbym się od razu. - powiedział, a moje serce podskoczyło mi do gardła. Dlaczego to powiedział?
- Ale nie jesteś na jego miejscu. - uśmiechnęłam się.
- W pewnym sensie jestem, Nina. - zwrócił się do mnie. - Dzięki tobie jeszcze nie zrezygnowałem.
Te słowa wprawiły mnie w zachwyt, ale także przeraziły. Czy on chciał przestać chodzić do szkoły?

Hello :) Mam nadzieję, że w wakacje będziecie także tutaj zaglądać. Kolejne części nie będą się pojawiały tak często jak zwykle. Wiecie, są WAKACJE! 
Życzę Wam udanego odpoczynku. W.x 




środa, 29 czerwca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.15

Krzyczę z całych sił, ale on nie wraca. Adam znika w oddali gdzieś ze swoją dziewczyną. To boli. Boli jakby jakieś zwierze rozrywało moje wnętrzności. Znowu płaczę. Obraz mi się zamazuje. Wciąż krzyczę, ale nie po to by wrócił. Chcę w ten sposób sobie ulżyć. Nie pomaga. Biorę głęboki oddech i budzę się z krzykiem. Rozglądam się po pokoju. Ciemność ogarnia mnie z każdej strony. Jestem roztrzęsiona. Kolejny koszmar. Rozpadam się na kawałki. Łzy lecą mi po policzkach. Upadam na kolana i krzyczę z całych sił. Wiem, że mama jest w pracy, więc mogę sobie na to pozwolić. I tak długo wytrzymałam. Za dużo emocji zgromadziło się w mojej głowie.
Nagle poczułam czyiś dotyk. Ta osoba przykucnęła przy mnie i objęła mnie z całych sił. Znam ten zapach. Pamiętam jak leżałam wtulona w jego poduszkę. Też tak pachniała. Czy to sen?
- Jestem tu. - Adam zaczął kołysać mnie, ale to nic nie pomogło. Ciągle miałam wrażenie, że to ciąg dalszy mojego koszmaru. Niby po co miałby tu przychodzić w środku nocy? Wtuliłam się w niego. Chcę nie myśleć. Chcę zapomnieć.
- Oddychaj, okay? - powiedział do mnie. - Nina, oddychaj głęboko.
Wsłuchiwałam się w jego głos, próbując wykonywać jego zalecenia. Nie było to proste. Ciągle w głowie miałam ten koszmar. A może on wciąż trwał?
Adam chciał wstać, a ja pociągnęłam go w dół. Złapałam się jego koszuli. Kręciło mi się w głowie. Przytrzymywałam go z całych sił jakie we mnie zostały. Próbowałam odnaleźć w ciemności jego oczy, ale nie dałam rady. Łzy za bardzo rozmazywały mi to co widziałam.
- Nie zostawiaj mnie. - wydusiłam z siebie.
- Nie zostawię. - odparł z powagą.
Złapałam oddech. Adam z powrotem objął mnie swoimi ramionami. Milczeliśmy. Ta cisza wyrażała wszystko. Chłopak kołysał mnie, a ja wsłuchiwałam się w rytm jego serca. Był spokojny. Z czasem ten spokój przeszedł na mnie. Zaczęłam myśleć bardziej racjonalnie i ostrożnie odsunęłam się od niego. To nie powinno się stać.
- Lepiej? - Adam spojrzał na mnie, a ja zapaliłam małą lampkę by go zobaczyć. Gdy to zrobiłam, uświadomiłam sobie, że to naprawdę on.
Pokiwałam głową, ale sama sobie zaprzeczyłam. Wiedziałam, że te koszmary wrócą. Bałam się tego. Dla kogoś innego może się to wydawać dziecinne, ale dla mnie nie. Usiadłam na brzegu łóżka. Palcami zaczęłam rozmazywać łzy, które zostały mi na policzku. Brunet nadal siedział na podłodze. Bacznie mnie obserwował. Co on tutaj robił?
- Znowu miałaś koszmar? - zapytał jak gdyby nic.
- Mam je każdej nocy. - przyznałam cicho.
Adam wstał i usiadł obok mnie. Czemu mu o tym powiedziałam? Mogłam siedzieć cicho.
- Powiesz mi co ci się śniło? - zapytał, a ja od razu zaprzeczyłam.
Nie mógł się dowiedzieć o tym. To było zbyt intymne dla mnie. Tym bardziej, że był częścią tego.
- Znowu włamałeś się do mojego pokoju. - mruknęłam by zmienić temat.
- Okno było otwarte. - uśmiechnął się.
- Nie zapukałeś. - uniosłam do góry brwi.
- Bo rycerz, gdy widzi, że księżniczka jest w tarapatach od razu ją ratuje. Nie ma czasu na pukanie.
- Nie jesteś rycerzem, a ja nie jestem księżniczką. - przyznałam.
- Myślę zupełnie inaczej. - odparł.
Parsknęłam śmiechem. Jego ton głosu był przezabawny. Nie potrafiłam się powstrzymać. Cieszyłam się, że jest obok mnie, ale wiedziałam, że to nie był dobry pomysł.
- Co powie Laura, jak się dowie? - zapytałam.
Adam wzruszył ramionami. Jego humor nagle się zmienił. Pewnie nie chciał poruszać tego tematu.
- To wszystko przez nią? - zapytał.
- Co takiego? - udałam, że nie wiem o co mu chodzi.
- Unikasz mnie. - odparł.
Jego wyraz twarzy był poważny. Nie było mowy teraz o żartach. Nigdy bym nie przypuszczała, że będzie brał tą rozmowę tak na serio. Co za tym się kryło?
- Groziła ci? - przytrzymał mnie za ramiona, a ja się zdziwiłam.
Laurę widziałam chyba tylko raz. Wtedy co postawiła mi drinka. Potem słyszałam o niej z opowieści Jacoba i Annabel. Wiedziałam, że jest bratem Jerrego, który za mną nie przepada. Ale żeby mi groziła?
- Nie. - odparłam. - Pomyślałam, że tak będzie lepiej. - przyznałam.
- Nie będzie. - pokręcił głową.
- Nie chcę wam przeszkadzać. - spuściłam wzrok.
- Nina... - podniósł mój podbródek na wysokość jego oczu. - Spójrz, proszę na mnie. Potrzebuję ciebie, a ty... - westchnął. - a ty potrzebujesz mnie.
To jedno zdanie przekonało mnie w całości. To było dziwne uczucie. Takie nie do opisania. Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy Adam nie był szczery ze mną tak jak dzisiaj.
- Boję się, że to nie wypali. - przyznałam cicho.
- Wypali. - odparł. - Już ja się o to postaram. - dodał.
- A twoja dziewczyna...? - nie zdążyłam powiedzieć do końca.
- Ona nie ma tu nic do gadania. - pogłaskał mnie po włosach.
To było trochę dziwne, że Adam bardziej cenił moje obecność od swojej dziewczyny.
- Jeszcze raz? - wyciągnął dłoń.
Nie miałam nic do stracenia. Uścisnęłam. Zaczynał się nowy początek naszej przyjaźni.
- Przepraszam za moje zachowanie. - powiedziałam. - Ale sam wiesz...
- Nie musisz się tłumaczyć. - uśmiechnął się do mnie.
Minuty płynęły, a my zaczęliśmy grać w różne gry słowne. Wiedziałam, że nie zasnę. Adam potrafił dotrzymać mi towarzystwa. Poczułam się jak kiedyś, gdy zaczynaliśmy się przyjaźnić. Zapomniałam o Laurze i o tym co się stało. On był przy mnie. To się liczyło.
- Lubisz przychodzić na moje treningi, co? - zaśmiał się, gdy graliśmy na kciuki.
- Dobrze wiesz, że czekałam na Jacoba. - odparłam.
- Już się nie wykręcaj. - zaśmiał się.
- Adam...
- Nina...
Oboje spojrzeliśmy na siebie, przerywając grę. Skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia by na sam koniec wybuchnąć śmiechem.
- Dobrze widziałem, że przysiadła się do ciebie Annabel? - zapytał z obojętnością.
- Tak. - przyznałam.
- Czego chciała?
Już chciałam mu powiedzieć wszystko, ale stwierdziłam, że część zachowam to dla siebie. Nie chciałam mu mówić, że mnie ostrzegała przed nim. To było mało istotne. Tym bardziej, że Jake opowiedział mi prawdę o niej.
- Pytała się czy jestem twoją dziewczyną. - wzruszyłam ramionami.
- I co? - spojrzał na mnie badawczo.
- Przecież nie jestem. - odparłam.
- Bel myślała, że jesteśmy razem? A to ciekawa teoria. - zaśmiał się.
- Była zdziwiona, że wróciłeś do Laury. - odparłam, przygryzając dolną wargę. Nie chciałam tego mówić. Myślałam, że chłopak się wścieknie, że ciągle do tego wracam, ale tym razem było zupełnie inaczej. Nie przejął się tym.
- Nie powinna się wtrącać. - przyznał.
- Tym bardziej, że chodzi teraz z Tomem. - dodałam.
- Dokładnie. - potwierdził. - Ale znając ją... - westchnął. - Nieważne. Szkoda marnować na nią czas.
Pomimo że nie powiedział tego wprost, rozumiałam go. Dziękowałam Jacobowi, że powiedział mi o tym wszystkim. Dzięki temu mogłam bardziej zrozumieć Adama.
Kolejne minuty mijały, a robiłam się coraz bardziej senna. Nie chciałam zasypiać z dwóch powodów. Pierwszy z nich siedział naprzeciwko mnie, a drugi siedział w mojej głowie. Jednak moje ciało wymagało regeneracji. Za parę godzin trzeba będzie wstać do szkoły.
- Chyba już czas. - Adam zobaczył, że jestem senna.
Objęłam się ramionami. Bałam się zasnąć. Nie miałam pewności, że mój koszmar nie powróci.
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Od tego są przyjaciele, a teraz do łóżka. - zaśmiał się cicho.
Posłuchałam go i położyłam się. Brunet stał przy łóżku i uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
- Żeby mnie tak wszyscy słuchali. - pokręcił głową i zaczął iść w kierunku okna.
- Adam? - zapytałam.
Chłopak obrócił się na pięcie.
- Boję się. - powiedziałam szeptem.
Z dala zauważyłam jego wyraz twarzy. Zmartwienie. Zamknął okno. Wrócił z powrotem i położył się obok mnie. Wziął moją dłoń i splótł ze swoją.
- Co robisz? - zapytałam lekko przerażona.
- Ktoś musi odganiać twoje koszmary. - powiedział szeptem.
- Ale ....
- Dobranoc. - ścisnął mocniej moją dłoń i zgasił światło.
W pokoju zapanowała cisza. Dlaczego został? Ciągle myślałam o tym. Jego uścisk przypominał mi, że jest przy mnie i że nie mam się czego bać. Zamknęłam oczy. Poczułam, że Adam się przemieszcza. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- No śpij już, no. - powiedział.
Zaśmiałam się cicho i z powrotem zamknęłam oczy. To był długi dzień. Rozmowa z Emilly, z Annabel, z Adamem. Tyle się działo, ale najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło. Odetchnęłam z ulgą. W końcu mogłam zasnąć ze spokojem.

Czy to jest kolejna gra Adama? Czy znowu bawi się uczuciami Niny? W.x