Tej
nocy powróciły do mnie wszystkie koszmary. Budziłem się i
rzucałem się po całym łóżku co parę minut. Wyciągnąłem rękę
po szklankę wody, ale była całkiem pusta. Zlany potem wstałem i
zarzuciłem na siebie bluzę. Zabrałem parę drobnych i pojechałem
na sam dół. Wracając, usłyszałem jak ktoś wszedł na taras. Kto
o tej godzinie by tam poszedł? Lekko zaciekawiony udałem się
korytarzem w tamtym kierunku. Drzwiczki były uchylone, więc
wyszedłem na zewnątrz. Było strasznie zimno. Rozglądałem się
dookoła, aż mój wzrok natknął się na czarne długie włosy.
Siedziała do mnie tyłem i trzymała coś w dłoni. Prawdopodobnie
była to butelka whisky.
- Nie
sądzisz, że jest za zimno na przesiadywanie na tarasie i to w
środku nocy? - zapytałem.
- Ja
przynajmniej mam kurtkę, a ty tylko bluzę. - zaśmiała się.
Kate
była pijana. Słyszałem to w jej głosie. Jej czerwona sukienka
ostrożnie wyglądała zza płaszcza, a wysokie obcasy leżały
niedaleko niej. Na twarzy dominował uśmiech, ale był przykrywką
czegoś innego. Jej ruchy były bardziej odważniejsze niż
dotychczas. Widocznie alkohol rozwiązał jej język i pomógł
zapomnieć o barierach. Miałem wrażenie jakby przede mną była
zupełnie inna kobieta. Ale to właśnie mnie ciekawiło. Co tutaj
robiła? Podszedłem bliżej niej i przykucnąłem.
- Dlaczego
tu jesteś? - zapytałem.
- A
kto mi zabroni? - uśmiechnęła się do mnie. Spojrzała potem na
butelkę i na mnie z powrotem. - Łyka? - podała ją mi.
- Nie
piję. - odparłem. Pokiwała z uznaniem głową.
- Czytałam twój życiorys … - napiła się. - Dużo przeżyłeś...
- Same
gówno. - odparłem i usiadłem wygodniej obok niej. Coś nie
pozwalało mi odejść.
- Podziwiam cię za to, że wyszedłeś z tego bagna … - zerknęła na mnie.
Ciągle
zapominałem, że moje doświadczenie życiowe zostało spisane w
różnych gazetach. Nawet wyszły książki, które jeszcze bardziej
ubarwiają moją historię, która i tak była już gorąca. Patrząc
na to z perspektywy czasu była to nie tylko lekcja dla mnie, ale też
dla innych. Szkoda, że nie wszyscy to zrozumieli.
- Czy ty …? - zapytałem niepewnie.
- Nie.
- zaśmiała się na cały głos, a ja nie mogłem się nie
uśmiechnąć do niej. Wyglądała tak słodko. Nawet kiedy była
pijana. - Nie jestem alkoholiczką.
- A
na taką wyglądasz. - prychnąłem.
Dziewczyna
oburzyła się i odstawiła butelkę na bok. Przysunęła się bliżej
mnie i wpatrywała się w moje oczy przez dobrą minutę.
- Po
prostu próbuję zapomnieć. - odparła i oddaliła się ode mnie.
Coś
sprawiło, że musiałem się znaleźć blisko niej. Przysunąłem
się kawałek. Kate spoglądała przed siebie. Była zamyślona. O
czym myślała? O kim chciała zapomnieć lub o czym? Siedziałem
cicho, chociaż chciałem odpowiedzi. Dziewczyna milczała również
od czasu do czasu przykładając butelkę do ust.
- Wiesz
jak to jest, gdy zakochujesz się w niewłaściwej osobie i
pragniesz aby ona kochała ciebie tak samo jak ty ją? - to pytanie
zbiło mnie z tropu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zerknąłem
na nią. Wpatrywała się w moją osobę i czekała na moją
reakcję.
- A ty wiesz? - odpowiedziałem pytaniem.
- A
jak myślisz? - uśmiechnęła się gorzko.
- Skoro
zadałaś to pytanie, to pewnie tak. - odparłem.
- Byłam
taka naiwna. Wierzyłam w każde jego słowo, nawet w to co już na
samym początku wydawało się nieprawdą. Ale przecież byłam
zakochana. - zaśmiała się i popiła. - Aż pewnego dnia zniknął
z mojego życia. Nie wiedziałam co się stało. Pytałam jego
znajomych, dzwoniłam, pisałam, jeździłam do jego mieszkania, ale
on oczywiście się przeprowadził. Odchodziłam od zmysłów. Co ja
takiego zrobiłam? - zaśmiała się przez łzy. - Po miesiącu
spotkałam go. Z jego narzeczoną. Spodziewali się dziecka. I wtedy
zrozumiałam, że cały ten związek był jednym wielkim
kłamstwem... - spojrzała na mnie przelotem, a potem przed siebie.
Byłem
lekko szokowany jej szczerością. Dlaczego mi o tym powiedziała?
Wiem, że była pijana, ale mogła wybrać Paula, albo kogoś z
obsługi. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie byłem najlepszy w
sprawach sercowych. Było mi jej żal. Zaraz, czy mi było jej żal?
- A
dzisiaj, gdy poszłam na tą randkę to wszystkie wspomnienia
wróciły. Czułam się tam nie na miejscu... - powiedziała.
- To
czemu nie wyszłaś? - zapytałem.
- Nie
chciałam sprawić mu przykrości. Widziałam, jak się starał, ale
on nie jest w moim typie. - odparła.
- Na twoim miejscu wyszedłbym. - odparłem.
- Lubisz
uciekać, prawda? - zaśmiała się.
- Co?
- spojrzałem na nią.
- Mam
wrażenie, że uciekasz od problemów.
- Wcale
nie! - oburzyłem się.
- Ale
tak! - zaczęła pokazywać na mnie palcem. Śmiała się tak
słodko.
Szybko
chwyciłem jej palec i przyciągnąłem ją do siebie. Jej twarz
znajdowała się parę centymetrów ode mnie. Przyglądałem się jej
dokładnie. Uśmiechała się do mnie serdecznie jak taki aniołek.
- Co
teraz? - zapytała szeptem.
Nachyliłem
się do niej. Jej usta były smacznym kąskiem. Oj były. Dzieliła
mnie od nich niewielka odległość.
- Nie
uciekam. - odparłem szeptem i odsunąłem się od niej.
Na
jej twarzy zobaczyłem zdziwienie i rozczarowanie. Sam się też tak
czułem. Jestem kretynem. Wiem to.
- Może
poradzisz mi jako facet, co powinnam zrobić? - uśmiechnęła się
przyjaźnie.
- Nie
jestem w tym dobry. - odparłem. Nadal przed oczyma miałem jej
usta. Niesamowity widok.
- Chodzi
mi o punkt widzenia mężczyzny. - czułem, że nie odpuści.
- Jeżeli
facetowi zależy na kobiecie to zrobi wszystko by z nią być. -
przytoczyłem moje wnioski z „Romea i Julii”. Własnych nie
miałem.
- No
dobra … - powiedziała powoli. - A załóżmy, że jesteś
zakochany...
- Nie
zakochuję się. - przerwałem jej.
- Ale
załóżmy. - powiedziała jeszcze raz.
- Ale
…
- Daj
mi skończyć! - krzyknęła, po czym złapała się co zrobiła. -
Przepraszam, panie Ricard. Nie powinnam krzyczeć, a już na pewno
powinnam zwracać się do pana po nazwisku. - powiedziała to bardzo
poważnie, tylko po to by zaśmiać się na cały głos po tych
słowach.
- Mów
mi David. - wzruszyłem ramionami.
- Dobra,
David. - spojrzała na mnie jak nigdy dotąd. Gdybym stał, pewnie
od razu bym upadł na kolana. - Jakbyś postąpił na moim miejscu?
- Nie
wiem... Nie byłem nigdy zakochany. - odparłem.
Dziewczyna
zerwała się z miejsca i jej oczy znalazły się blisko moich.
Przyglądała mi się z uwagą.
- Nigdy?
- zapytała, jakby nie mogła uwierzyć w te słowa.
- Nigdy.
- odparłem. Czułem, że jest niebezpiecznie blisko i jeżeli się
nie wycofa, będę potem tego żałował. Na szczęście powróciła
na swoje miejsce.
- Przynajmniej
nie wiesz co to zranione serce. - zapłakała gorzko i nachyliła
pustą butelkę do ust. Kiedy zorientowała się, że nic w niej nie
ma. Rzuciła ją, mając nadzieję, że się roztrzaska. Tak się
nie stało. Butelka poturlała się po ziemi, a Kate rozpłakała
się na dobre.
Siedziałem
obok niej. Jak miałem postąpić? Próbowałem sobie przypomnieć
jakąś rolę, w której pocieszałem samotną kobietę i tak dalej,
ale nic z tego. Zupełna pustka. I nie wiadomo kiedy moja ręka
objęła ją mocno i przytuliła do mojego ciała. Dziewczyna
chwyciła za moją bluzę i głęboko oddychała.
- Nie
płacz. - powiedziałem.
Kate
nabrała głęboko powietrza, a ja poczułem jakieś ukłucie w
sercu. W jednej chwili chciałem znaleźć tego gamonia co ją
oszukał i go zabić. W drugiej kolejności chciałem się rozprawić
z gościem co jej o tym przypomniał. Rozszarpałbym go na strzępy
za każdą jej wylaną łzę.
- Myślę,
że jesteś zmęczona. - odparłem i pomogłem jej wstać.
Dziewczyna
nie opierała się i powędrowała za mną. Stanąłem przed jej
drzwiami. Potrzebowałem jej karty, ale wiedziałem, że w tym stanie
nie doproszę się o nią. W końcu postanowiłem, że spędzi noc u
mnie. Mocno trzymając ją w pasie, otworzyłem drzwi od mojego
pokoju. Zapaliłem światło, ale dziewczyna zaczęła marudzić,
więc szybko je przygasiłem. Zaprowadziłem ją do łóżka. Kate
usiadła grzecznie.
- Chyba
zapomniałam moich szpilek. - powiedziała cicho, a ja wywróciłem
oczami.
- Już
idę. - powiedziałem i opuściłem pokój.
Na
tarasie szybko odnalazłem jej buty i wróciłem. Odłożyłem
szpilki na bok. Podszedłem do łóżka i zobaczyłem widok
niesamowity. Kate zwinęła się w kłębek, otulając kołdrę.
Przez moment bardzo chciałem być na miejscu pierzyny. Szybko
odrzuciłem mój pomysł na bok. Spała słodko i niewinnie. Nie
mogąc oderwać od niej wzroku, przysunąłem fotel naprzeciwko niej.
Usiadłem w nim i przykryłem się kocem. Jednak nie mogłem spać.
Przez resztę nocy przyglądałem się jej. Była inna niż wszystkie
kobiety, które znałem. Zupełnie inna. Podczas moich rozważań
zrobiłem się senny. Zasnąłem.
Po długiej przerwie "Sens Życia" powrócił!
Przepraszam, że tyle to trwało, ale ważne, że już jest :) W.x