niedziela, 27 marca 2016

Sens życia cz.5

Wkurzający dźwięk zaczął dobiegać z niedalekiej odległości obok mnie. Kiedy przestawał, to znowu zaczynał. Byłem pewny, że to telefon Kate. W końcu wstałem z fotela i gdy miałem na nią nawrzeszczeć, aby wyłączyła to cholerstwo, poczułem coś innego. Jakąś inną emocję, której nigdy w życiu nie odczuwałem. Jej porozrzucane włosy zakryły jej twarz, a nogi miała pozaplatane wokół pierzyny. Dopiero teraz mogłem zobaczyć jej kolejną odsłonę. Na co dzień elegancka, sztywna, potrafiąca odszczeknąć się. Raz była pijana. A teraz leżący aniołek. Istny chaos, który mnie kręcił. W tej chwili zdałem sobie sprawę, że ona mnie intryguje jak żadna inna kobieta. Coś ma w sobie, czego nie potrafię nazwać. Nie wiem ile minut stałem w ciszy ilustrując jej ciało od czubka głowy aż po nogi. Wiem, że za długo …
- Gdzie jestem? - usłyszałem jej cichy, zachrypnięty głos. Jej wzrok wędrował po całym pokoju, by na samym końcu utknąć na mojej sylwetce. - Panie Ricard? - przestraszona, zakryła się mocniej kołdrą. Widziałem, że niczego raczej nie pamięta. Podrapałem się po głowie. Strasznie niezręczna sytuacja.
- Hej... - mruknąłem i usiadłem z powrotem na fotel. - Jak się spało? - nalałem wody do szklanki i podałem jej. Dziewczyna nieufnie zabrała naczynie, po czym wypiła całą zawartość. Nie dziwiłem jej się. W końcu wypiła całą whisky.
- Co ja tutaj robię? - zapytała. - Czy my coś...? - zrobiła przerażone oczy, a ja zaśmiałem się.
- Chciałabyś. - odparłem półżartem, ale widocznie nie zrozumiała tego. - Wczoraj znalazłem Cię na tarasie kompletnie pijaną. I tak się złożyło, że pozwoliłem ci przespać się u mnie. Ty łóżko, ja fotel.- uśmiechnęła się.
- Bardzo pana przepraszam. To się więcej nie powtórzy. - odparła i zaczęła wstawać powoli z łóżka.
- Chyba ustaliliśmy, że jestem David. - przyznałem. Trochę żałowałem, że nie będę mógł usłyszeć jak wymawia moje nazwisko, ale wczoraj zdałem sobie sprawę, że moje imię wymawia równie seksownie.
- David...- uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Coś twojego dzwoniło. Pewnie ten koleś co się wczoraj z tobą umówił. - powiedziałem.
Kate sprawdziła szybko telefon i chwyciła się za głowę. Zabrała szpilki i wstała. Próbowała zaścielić łóżko.
- Zostaw. - machnąłem ręką. - Od tego jest pokojówka. - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję za wszystko. - powiedziała, podchodząc do drzwi. - Miłego dnia. - zostałem w pokoju sam.

Wesołego Alleluja!
Z okazji Świąt Wielkiej Nocy składam Wam najserdeczniejsze życzenia, a jako mały prezencik ode mnie króciutki rozdział " Sensu Życia". Mam nadzieję, że mieliście równie dobry poranek jak Kate i David. :) Trzymajcie się. W.x

czwartek, 24 marca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.3


Długo myślałam o tym, co wydarzyło się tamtego wieczoru. Ta sytuacja była dziwna. Najpierw najprzystojniejszy chłopak w szkole zaprasza mnie na imprezę. Flitruje ze mną przez wieczór, by na koniec wyrzucić mnie za drzwi. Nie rozumiałam tego. Cały weekend przepłakałam. Chciałam zadzwonić do Emily, jednak nie miałam odwagi. Wszystko było jak we śnie, ale potem bajka prysła. Jak miałam teraz się zachować? Z mieszanymi uczuciami stanęłam przed stołówką. Dużo się zmieniło od czasu, gdy pierwszy raz tam zawitałam. Pomyśleć, że minęły zaledwie 3 dni. Jeszcze raz rozpatrzyłam wszystkie za i przeciw. W końcu podjęłam decyzję, że muszę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Pewnym krokiem weszłam do środka. Z lekką obawą rozejrzałam się dookoła. Tak jak wtedy, nikt nie zwrócił uwagi na mnie. Jest dobrze. Spojrzałam na stolik, przy którym ostatnio siedziałam. Był pusty. Być może zaraz przyjdą. Usiadłam przy nim i wyciągnęłam śniadanie. Z niecierpliwością wpatrywałam się w drzwi wejściowe, mając nadzieję, że zaraz go zobaczę. Nic z tego. Czas uciekał, a ja wciąż siedziałam sama. W międzyczasie Jacob usiadł na swoje miejsce, nie zwracając na mnie uwagi. Kiedy zaczynałam tracić nadzieję, zobaczyłam Nicka przy automacie z napojami. Uderzał w niego pięścią. Był rozdrażniony. Za nim stał on. Ubrany w czarną marynarkę ze skóry. Uspokajał przyjaciela. Mój oddech ugrzęzł mi w gardle, gdy obrócili się w moim kierunku. Adam nie wyglądał za dobrze, podobnie jak Nick. Obaj mieli oczy podkrążone i blade twarze. Nie rozmawiali ze sobą. Ich spojrzenia były wbite w posadzkę. Byli coraz bliżej mnie. Nagle skręcili i usiedli dwa stoliki za mną. Zdezorientowana spojrzałam za siebie na Adama. Nasze oczy spotkały się na moment. Jego wzrok nie wyrażał niczego. Emocje sięgnęły górę i postanowiłam opuścić stołówkę. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam przed siebie. Roztargniona wpadałam na ludzi. Wiedziałam, że na mnie patrzy, tym bardziej nie kryłam łez. To wszystko nie miało sensu.
*
Przez następne dni darowałam sobie śniadania w stołówce i spędzałam przerwy tak jak wcześniej. Adama unikałam na korytarzach, chociaż on chyba mnie bardziej. Dopiero pod koniec tygodnia Emily pojawiła się w szkole. I tak nie zamieniłyśmy ze sobą słowa. Czułam się tak jakby każdy udawał, że nic takiego się nie stało. 
- Czemu nie było cię w szkole? - zapytałam w końcu, podczas z jednej przerw.
- Musiałam odreagować. - przyznała. Bałam się zapytać "co?".
- Adam coś mówił o tym co się wtedy wydarzyło? - zapytałam z trudem.
Emily spojrzała na mnie znad notatek i czekała aż wyjaśnię jej o czym mówię. Ale ja nie miałam zamiaru jej tłumaczyć. Myślę, że ona wie doskonale o co mi chodzi.
- Nina, - westchnęła. - to była głupia impreza. Wszyscy byliśmy spici. Nikt niczego nie pamięta, więc nie przejmuj się tym tak. - poklepała mnie po plecach.
- Emily, on mnie upokorzył. - przyznałam. - Wyrzucił mnie z imprezy, na którą mnie zaprosił. W dodatku skłamał! - podniosłam głos, na co koleżanki siedzące obok, zareagowały.
- A co miał zrobić? - zaśmiała się. - Ciesz się, bo uratował ci tyłek. - odparła i weszła do klasy na lekcje.
W czasie historii dużo rozmyślałam. Co jeśli ona ma rację? Adam mnie uratował przed Jerrym. Ale może powinien mi to wytłumaczyć? Przeprosić, a nie udawać, że nic się nie stało.
Zamyślona wyszłam z klasy i skierowałam się do toalety. Wtedy zobaczyłam przed sobą biegnącego chłopaka w moim kierunku. Był to Adam. Pociągnął mnie za rękę i zaciągnął do damskiej toalety.
- Kryj mnie. - wysapał i zamknął się w kabinie.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
Wtedy do środka wpadła nauczycielka od biologii. Rozejrzała się dookoła by na samym końcu utkwić swoje spojrzenie na mnie. 
- Nino Scor, - nie wiem, dlaczego nauczyciele zwracają się do mnie po imieniu i nazwisku, jakby nie wystarczało im moje imię. - widziałaś tego nicponia, co palił papierosy przy wyjściu na boisko?
Szczęka mi opadła. Adam?
- Nie. - skłamałam. - Cały czas tu byłam i nie widziałam nikogo. - dodałam by go kryć.
Nauczycielka jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Utkwiła swój wzrok na kabinie, gdzie się skrył Adam. Musiałam mu pomóc, ale jak?
- Wiadomo kto to był? - zapytałam, odwracając uwagę kobiety.
- Nie, ale ta osoba może być pewna, że poniesie srogie konsekwencje swego czynu. - odparła i wyszła.
Odczekałam minutę i zapukałam. Adam otworzył drzwi. Spoglądał na mnie przyjaźnie, tak jak wtedy na imprezie. Poczułam motylki w brzuchu.
- Droga wolna. - odparłam obojętnie.
- Nina... - chwycił mnie za rękę, a ja zadrżałam. Musiał to wyczuć, bo uśmiechnął się. - Dziękuję.
- Lepiej już idź, bo zaraz może wrócić. - powiedziałam.
- Wiem, że jesteś na mnie zła. - przyznał, a ja spojrzałam mu w oczy. - Należą ci się wyjaśnienia. -  odparł. Czy on się zarumienił?
Stałam w ciszy, wciąż czując jego dotyk na mojej skórze. Był taki przyjemny.
- Pójdziesz ze mną na ognisko? - zapytał. - Będę tylko ja i Nick. Może pojawi się Emily. Tam ci wszystko wyjaśnię. - uśmiechnął się do mnie.
Czy on znowu mnie zaprosił? Ale dlaczego? Chce mnie znowu upokorzyć? 
- Jaką mam pewność, że to nie jest jakaś zasadzka? Ostatnio nasz wspólnie spędzony czas nie wspominam za miło. - przyznałam.
- Obiecuję, że będzie inaczej. - uścisnął moją dłoń.

Kolejny rozdział. Mam wrażenie, że jest trochę chaotyczny, tak jak myśli Niny. Co sądzicie? W.x

niedziela, 20 marca 2016

Sens życia cz.4

Tej nocy powróciły do mnie wszystkie koszmary. Budziłem się i rzucałem się po całym łóżku co parę minut. Wyciągnąłem rękę po szklankę wody, ale była całkiem pusta. Zlany potem wstałem i zarzuciłem na siebie bluzę. Zabrałem parę drobnych i pojechałem na sam dół. Wracając, usłyszałem jak ktoś wszedł na taras. Kto o tej godzinie by tam poszedł? Lekko zaciekawiony udałem się korytarzem w tamtym kierunku. Drzwiczki były uchylone, więc wyszedłem na zewnątrz. Było strasznie zimno. Rozglądałem się dookoła, aż mój wzrok natknął się na czarne długie włosy. Siedziała do mnie tyłem i trzymała coś w dłoni. Prawdopodobnie była to butelka whisky.
- Nie sądzisz, że jest za zimno na przesiadywanie na tarasie i to w środku nocy? - zapytałem.
- Ja przynajmniej mam kurtkę, a ty tylko bluzę. - zaśmiała się.
Kate była pijana. Słyszałem to w jej głosie. Jej czerwona sukienka ostrożnie wyglądała zza płaszcza, a wysokie obcasy leżały niedaleko niej. Na twarzy dominował uśmiech, ale był przykrywką czegoś innego. Jej ruchy były bardziej odważniejsze niż dotychczas. Widocznie alkohol rozwiązał jej język i pomógł zapomnieć o barierach. Miałem wrażenie jakby przede mną była zupełnie inna kobieta. Ale to właśnie mnie ciekawiło. Co tutaj robiła? Podszedłem bliżej niej i przykucnąłem.
- Dlaczego tu jesteś? - zapytałem.
- A kto mi zabroni? - uśmiechnęła się do mnie. Spojrzała potem na butelkę i na mnie z powrotem. - Łyka? - podała ją mi.
- Nie piję. - odparłem. Pokiwała z uznaniem głową.
- Czytałam twój życiorys … - napiła się. - Dużo przeżyłeś...
- Same gówno. - odparłem i usiadłem wygodniej obok niej. Coś nie pozwalało mi odejść.
- Podziwiam cię za to, że wyszedłeś z tego bagna … - zerknęła na mnie.
Ciągle zapominałem, że moje doświadczenie życiowe zostało spisane w różnych gazetach. Nawet wyszły książki, które jeszcze bardziej ubarwiają moją historię, która i tak była już gorąca. Patrząc na to z perspektywy czasu była to nie tylko lekcja dla mnie, ale też dla innych. Szkoda, że nie wszyscy to zrozumieli.
- Czy ty …? - zapytałem niepewnie.
- Nie. - zaśmiała się na cały głos, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć do niej. Wyglądała tak słodko. Nawet kiedy była pijana. - Nie jestem alkoholiczką.
- A na taką wyglądasz. - prychnąłem.
Dziewczyna oburzyła się i odstawiła butelkę na bok. Przysunęła się bliżej mnie i wpatrywała się w moje oczy przez dobrą minutę.
- Po prostu próbuję zapomnieć. - odparła i oddaliła się ode mnie.
Coś sprawiło, że musiałem się znaleźć blisko niej. Przysunąłem się kawałek. Kate spoglądała przed siebie. Była zamyślona. O czym myślała? O kim chciała zapomnieć lub o czym? Siedziałem cicho, chociaż chciałem odpowiedzi. Dziewczyna milczała również od czasu do czasu przykładając butelkę do ust.
- Wiesz jak to jest, gdy zakochujesz się w niewłaściwej osobie i pragniesz aby ona kochała ciebie tak samo jak ty ją? - to pytanie zbiło mnie z tropu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zerknąłem na nią. Wpatrywała się w moją osobę i czekała na moją reakcję.
- A ty wiesz? - odpowiedziałem pytaniem.
- A jak myślisz? - uśmiechnęła się gorzko.
- Skoro zadałaś to pytanie, to pewnie tak. - odparłem.
- Byłam taka naiwna. Wierzyłam w każde jego słowo, nawet w to co już na samym początku wydawało się nieprawdą. Ale przecież byłam zakochana. - zaśmiała się i popiła. - Aż pewnego dnia zniknął z mojego życia. Nie wiedziałam co się stało. Pytałam jego znajomych, dzwoniłam, pisałam, jeździłam do jego mieszkania, ale on oczywiście się przeprowadził. Odchodziłam od zmysłów. Co ja takiego zrobiłam? - zaśmiała się przez łzy. - Po miesiącu spotkałam go. Z jego narzeczoną. Spodziewali się dziecka. I wtedy zrozumiałam, że cały ten związek był jednym wielkim kłamstwem... - spojrzała na mnie przelotem, a potem przed siebie.
Byłem lekko szokowany jej szczerością. Dlaczego mi o tym powiedziała? Wiem, że była pijana, ale mogła wybrać Paula, albo kogoś z obsługi. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie byłem najlepszy w sprawach sercowych. Było mi jej żal. Zaraz, czy mi było jej żal?
- A dzisiaj, gdy poszłam na tą randkę to wszystkie wspomnienia wróciły. Czułam się tam nie na miejscu... - powiedziała.
- To czemu nie wyszłaś? - zapytałem.
- Nie chciałam sprawić mu przykrości. Widziałam, jak się starał, ale on nie jest w moim typie. - odparła.
- Na twoim miejscu wyszedłbym. - odparłem.
- Lubisz uciekać, prawda? - zaśmiała się.
- Co? - spojrzałem na nią.
- Mam wrażenie, że uciekasz od problemów.
- Wcale nie! - oburzyłem się.
- Ale tak! - zaczęła pokazywać na mnie palcem. Śmiała się tak słodko.
Szybko chwyciłem jej palec i przyciągnąłem ją do siebie. Jej twarz znajdowała się parę centymetrów ode mnie. Przyglądałem się jej dokładnie. Uśmiechała się do mnie serdecznie jak taki aniołek.
- Co teraz? - zapytała szeptem.
Nachyliłem się do niej. Jej usta były smacznym kąskiem. Oj były. Dzieliła mnie od nich niewielka odległość.
- Nie uciekam. - odparłem szeptem i odsunąłem się od niej.
Na jej twarzy zobaczyłem zdziwienie i rozczarowanie. Sam się też tak czułem. Jestem kretynem. Wiem to.
- Może poradzisz mi jako facet, co powinnam zrobić? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nie jestem w tym dobry. - odparłem. Nadal przed oczyma miałem jej usta. Niesamowity widok.
- Chodzi mi o punkt widzenia mężczyzny. - czułem, że nie odpuści.
- Jeżeli facetowi zależy na kobiecie to zrobi wszystko by z nią być. - przytoczyłem moje wnioski z „Romea i Julii”. Własnych nie miałem.
- No dobra … - powiedziała powoli. - A załóżmy, że jesteś zakochany...
- Nie zakochuję się. - przerwałem jej.
- Ale załóżmy. - powiedziała jeszcze raz.
- Ale …
- Daj mi skończyć! - krzyknęła, po czym złapała się co zrobiła. - Przepraszam, panie Ricard. Nie powinnam krzyczeć, a już na pewno powinnam zwracać się do pana po nazwisku. - powiedziała to bardzo poważnie, tylko po to by zaśmiać się na cały głos po tych słowach.
- Mów mi David. - wzruszyłem ramionami.
- Dobra, David. - spojrzała na mnie jak nigdy dotąd. Gdybym stał, pewnie od razu bym upadł na kolana. - Jakbyś postąpił na moim miejscu?
- Nie wiem... Nie byłem nigdy zakochany. - odparłem.
Dziewczyna zerwała się z miejsca i jej oczy znalazły się blisko moich. Przyglądała mi się z uwagą.
- Nigdy? - zapytała, jakby nie mogła uwierzyć w te słowa.
- Nigdy. - odparłem. Czułem, że jest niebezpiecznie blisko i jeżeli się nie wycofa, będę potem tego żałował. Na szczęście powróciła na swoje miejsce.
- Przynajmniej nie wiesz co to zranione serce. - zapłakała gorzko i nachyliła pustą butelkę do ust. Kiedy zorientowała się, że nic w niej nie ma. Rzuciła ją, mając nadzieję, że się roztrzaska. Tak się nie stało. Butelka poturlała się po ziemi, a Kate rozpłakała się na dobre.
Siedziałem obok niej. Jak miałem postąpić? Próbowałem sobie przypomnieć jakąś rolę, w której pocieszałem samotną kobietę i tak dalej, ale nic z tego. Zupełna pustka. I nie wiadomo kiedy moja ręka objęła ją mocno i przytuliła do mojego ciała. Dziewczyna chwyciła za moją bluzę i głęboko oddychała.
- Nie płacz. - powiedziałem.
Kate nabrała głęboko powietrza, a ja poczułem jakieś ukłucie w sercu. W jednej chwili chciałem znaleźć tego gamonia co ją oszukał i go zabić. W drugiej kolejności chciałem się rozprawić z gościem co jej o tym przypomniał. Rozszarpałbym go na strzępy za każdą jej wylaną łzę.
- Myślę, że jesteś zmęczona. - odparłem i pomogłem jej wstać.
Dziewczyna nie opierała się i powędrowała za mną. Stanąłem przed jej drzwiami. Potrzebowałem jej karty, ale wiedziałem, że w tym stanie nie doproszę się o nią. W końcu postanowiłem, że spędzi noc u mnie. Mocno trzymając ją w pasie, otworzyłem drzwi od mojego pokoju. Zapaliłem światło, ale dziewczyna zaczęła marudzić, więc szybko je przygasiłem. Zaprowadziłem ją do łóżka. Kate usiadła grzecznie.
- Chyba zapomniałam moich szpilek. - powiedziała cicho, a ja wywróciłem oczami.
- Już idę. - powiedziałem i opuściłem pokój.
Na tarasie szybko odnalazłem jej buty i wróciłem. Odłożyłem szpilki na bok. Podszedłem do łóżka i zobaczyłem widok niesamowity. Kate zwinęła się w kłębek, otulając kołdrę. Przez moment bardzo chciałem być na miejscu pierzyny. Szybko odrzuciłem mój pomysł na bok. Spała słodko i niewinnie. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, przysunąłem fotel naprzeciwko niej. Usiadłem w nim i przykryłem się kocem. Jednak nie mogłem spać. Przez resztę nocy przyglądałem się jej. Była inna niż wszystkie kobiety, które znałem. Zupełnie inna. Podczas moich rozważań zrobiłem się senny. Zasnąłem.

Po długiej przerwie "Sens Życia" powrócił! 
Przepraszam, że tyle to trwało, ale ważne, że już jest :) W.x

piątek, 18 marca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.2



Do imprezy została godzina, a ja już trzęsłam się jak galareta. Nie miałam żadnego doświadczenia jeżeli chodzi o imprezy. Zawsze zostawałam w domu, gdy inni balowali do białego rana. Nie czułam potrzeby by uczestniczyć w tych wydarzeniach. Dzisiaj było inaczej. Emily powiedziała, że wpadnie do mnie by pomóc mi się wyszykować. Z rezygnacją otworzyłam szafę. Nie widziałam niczego, co by pasowało na imprezę. W mojej głowie odtwarzałam wszystkie zdjęcia, które dziewczyny wstawiały na portale społecznościowe po takich wieczorach. Nie pasowałam do nich. Lekko załamana usiadłam na dywanie. I wtedy jak na zawołanie wpadła Emily. W dłoni trzymała kosmetyczkę i swoją torebkę. Ubrana była w czarną sukienkę, doskonale dopasowaną do jej talii. Zupełnie inna dziewczyna niż ta, która na co dzień siedzi ze mną w ławce.
- Pokaż co masz. - powiedziała, rozkładając sprzęt na stole.
Nieśmiało otworzyłam szafę. Doskonale wiedziałam co teraz się zacznie. Mina Emily była nie do opisania. Po długim narzekaniu i przerzucaniu ciuchów z kąta w kąt, wybrała dla mnie sukienkę. Krótką, czarną z elementami szarości. Nawet nie wiedziałam, że taką mam. Potem był makijaż... a gdy skończyła... miałam wrażenie, że w lustrze widzę zupełnie inną dziewczynę. Nie Ninę Scor.
*
Dom Adama znajdował się trzy przecznice od mojego. Pomimo że wiedziałam gdzie on mieszka, starałam się unikać tego miejsca. Zawsze mi się to udawało, ale dzisiaj miało to wszystko się zmienić. Taksówka zawiozła mnie i Emily na miejsce. Przed budynkiem stali goście. Większość z nich była z mojej szkoły. Rozpoznawałam ich bez problemu. Gorzej było w drugą stronę.
- Emily! - krzyknął Nick i przytulił ją do siebie. Dziewczyna oczami pokazała, że idzie z nim, a ja mam się zająć swoją osobą.
Świetnie. Cała w nerwach weszłam do środka. Dziki tłum tańczył do muzyki techno. Zamiast pójść w ich ślady, skierowałam się do kuchni. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważy mojego przybycia. Właściwie, co ja tutaj robiłam? Na blacie było pełno plastikowych kubeczków. Większość z nich była już zużyta. Pomimo że to był zaledwie początek imprezy, już panował tutaj bałagan. Czułam, że to nie dla mnie.
- Nina? - usłyszałam głos Jacoba.

Uśmiechnęłam się do blondyna w koszuli w kratkę. Nie spodziewałam się go tu zobaczyć. Chociaż on należał do tej "elity", która co tydzień imprezuje. Więc czemu się dziwię, że go tu widzę?
- Nie poznałem cię. - przytulił mnie mocno i przyjrzał mi się dokładniej. - Ślicznie wyglądasz. 
- Dzięki. - odparłam, przyglądając się jego nowej fryzurze. Rzeczywiście mu pasowała.
- Kto cię zaprosił? - rozejrzał się dookoła jakby szukał osoby, która mogła to zrobić.
- A jak myślisz? - zaśmiałam się nerwowo.
- Nie wiem. Rzadko kiedy jesteś na takich parapetówkach. - przyznał.
No tak. Szczerze powiedziawszy to była pierwsza taka impreza dla mnie. Ale kiedyś trzeba zacząć, co nie?
- Adam mnie zaprosił. - odpowiedziałam krótko, by nie przedłużać.
- Co? - zapytał zszokowany.
- Adam. - powtórzyłam.
- Słyszałem. - odstawił kubeczek na blat. - Tylko nie spodziewałem się tego. - zaczął wodzić wzrokiem po tłumie. Pewnie wypatrzył sobie jakąś dziewczynę, a rozmawia ze mną z grzeczności. Zaraz sobie pójdzie. Wiem to.
- Uwierz mi ja też. - powiedziałam to na głos, a potem się ugryzłam w język.
Chłopak stał w ciszy, unikając mojego wzroku. Nerwowo przygryzał wargę, jakby się czymś denerwował. Nie podobało mi się to.
- Coś się stało? - zapytałam, nadal wpatrując się w kolegę.
- Nic. - uśmiechnął się blado. - Wrócę za moment, okay? - zapytał i odszedł.
Zostałam sama. Cierpliwie czekałam i nie mogłam się doczekać Jacoba. Przepadł jak kamień w wodzie. Po długim czasie postanowiłam  pójść go poszukać i wtedy na kogoś wpadłam. Przeprosiłam grzecznie. Zorientowałam się, że to Adam. Było mi strasznie wstyd.
- Szukałem cię. - uśmiechnął się do mnie.
- Mnie? - zarumieniłam się.
- Myślałem, że nie przyjdziesz. - chłopak zaprowadził mnie z powrotem do kuchni i nalał do kubeczków piwa. Od razu wypił całą zawartość. Z niechęcią postąpiłam podobnie. 
- Niezła impreza. - skłamałam, a on uśmiechnął się. Warto było to zrobić, by móc rozkoszować się jego uśmiechem. 
W domu zapanowała cisza. DJ zmieniał podkład. Po chwili z głośników zaczęła grać wolna ballada. Skrzyżowałam ręce i udawałam, że nie słyszę wolnej nuty.
- Zatańczysz? - Adam wyciągnął dłoń ku mnie, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.
Odczekał chwilę, po czym pociągnął mnie na salę. Przepychaliśmy się przez tłum, by znaleźć się na samym środku. Czułam się nieswojo. To nie były moje klimaty. Nieśmiało spojrzałam w jego oczy. Uśmiechał się do mnie przez cały czas. Przypuszczałam, że była to zasługa alkoholu. Czemu miałby się do mnie uśmiechać bez przyczyny?
- Czemu jesteś taka spięta? - zapytał, kładąc swoje dłonie na moje biodra. Przyciągnął mnie bliżej do siebie, tak, że nasze klatki piersiowe się prawie stykały. Miałam wrażenie, że serce mi wyskoczy.
- Nie umiem tańczyć. - przyznałam cicho.
Adam nachylił się ku mnie by móc mnie usłyszeć. Powtórzyłam moje słowa. Taka była prawda. Nie wiedziałam co mam robić. Jak trzymać dłonie? Którą nogą zacząć? Kiedy obrót? Nie miałam doświadczenia.
Chłopak wziął w swoje moje dłonie i położył je na swoim karku. Cały czas nie spuszczał wzroku z moich oczu. Czułam się dziwnie.
- To nic trudnego. - zaczął kołysać mną. - Właściwie to ja muszę uważać. - mrugnął. - To ja cię prowadzę, więc zdaj się na mnie. - posłałam mu nieśmiały uśmiech.
Po krótkim czasie przekonałam się, że to wcale nie jest takie trudne. Szło mi coraz lepiej. Co jakiś czas Adam dodawał do naszego tańca kolejny element. Bardzo spodobały mi się obroty. Śmialiśmy się na całą salę, nie zaważając na innych dookoła. Z minuty na minutę mój oddech stawał się cięższy. Chłopak zauważył to i zwolnił tempo. Kołysaliśmy się bardzo powoli. Czułam jego wzrok na sobie, co mnie bardzo peszyło. Bałam się spojrzeć w jego oczy ponownie. W końcu sam uniósł mój podbródek, tak by móc mi się przyjrzeć.
- Na co tak patrzysz? - zapytałam cicho.
- Masz śliczne oczy. - odparł, a w moim ciele poczułam przyjemne uczucie. Nie czułam tego jeszcze nigdy przedtem. - Mógłbym w nie patrzeć przez całą noc. - dodał, przytulając mnie do siebie.
Wtuliłam się w niego bardzo mocno. Teraz nie liczyło się nic więcej jak ta chwila. Dookoła panował półmrok. Nie rozpoznawałam twarzy nikogo. Ale czy to było ważne, gdy znajdowałam się w ramionach Adama? Nie. W pewnym momencie poczułam jego wargi na moim czole. Pocałował mnie. Chciałam na niego spojrzeć, ale wtedy usłyszałam głos jego kolegów.
- No proszę, Nina Scor. - zaśmiał się Jerry. 
Odsunęłam się od Adama i czekałam na rozwój sytuacji. Nie spodziewałam się tego chłopaka tutaj. Być może zawsze on jest? A mnie nie ma...
- Cześć, Jerry. - chłopak podszedł do kumpla i podał mu dłoń. - Fajnie, że wpadłeś.
Jerry był jednym z najbardziej niebezpiecznych chłopaków w naszej dzielnicy. To on handlował narkotykami, wdawał się w bójki i nie tylko. Dawno temu wyrzucono go ze szkoły, dlatego należało mieć z nim dobre układy. Nie dziwiłam się, że Adam je ma.
- Ale chyba nie pobędę tu długo. - zmierzył mnie wzrokiem. Na jego twarzy malowało się obrzydzenie. Przeniosłam wzrok na mojego partnera od tańca. Wypił kolejną szklankę jakiegoś trunku.
- Czemu? - Adam poklepał go po plecach. Widać było, że humor mu dopisywał.
- Wiesz, że nie lubię cnotek. - pokazał wzrokiem na mnie.
Poczułam się nieswojo. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Jerry znał mnie z widzenia, ale pewnie z pogłosek wiedział jaka jestem. Bałam się, że może mu coś głupiego wpaść do głowy. Był nieprzewidywalny. Modliłam się by Jacob znalazł się obok mnie. Zaczęłam wodzić po tłumie. Nigdzie go nie było.
- Tylko mi nie mów, że ją zaprosiłeś. - zaśmiał się Jerry i sięgnął po butelkę wódki.
- Co? - zaśmiał się również Adam. - Nie zapraszałem jej. Wprosiła się. - wybuchnął śmiechem. Poczułam ukłucie w sercu. On kłamał?
- W takim razie: wywal ją. To nie impreza dla takich dziewczynek. - Jerry obrócił się i czekał na ruch Adama.
Myślałam, że to jakiś żart. Chłopak posłusznie zaprowadził mnie na zewnątrz. Uśmiechnął się blado i bez żadnego wytłumaczenia wrócił do środka. Nie byłam tam mile widziana. Łzy popłynęły po moich policzkach. Mój piękny sen się skończył, a zaczął się koszmar.

Hello :)
Druga część "Zostaw mnie. Kocham Cię." Co sądzicie o Adamie? 
Niedługo ciąg dalszy. W.x 

sobota, 12 marca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.1




Lekcja matematyki ciągnęła się w nieskończoność. Nauczyciel próbował przelać wiedzę nam do głów, jednak nie przyniosło to rezultatu. Być może dlatego, że większość mojej klasy zajmowała się zupełnie czymś innym. Tak zawsze było. On dwoił się i troił, raz  krzyczał i innym razem był łagodny jak baranek. Żadna z jego "wersji" nie była skuteczna. Klasa miała go po prostu gdzieś. Była taka grupa, która siedziała z telefonami w dłoni, inni rysowali bazgroły w zeszycie i jeszcze ja, która jako jedyna próbowałam zrozumieć wszystkich oraz nauczyciela.
- Zamierzasz dzisiaj do niego zagadać? - szturchnęła mnie Emily pod koniec lekcji.
- Nie wiem. - odparłam.
- Myślę, że to jest dobry dzień. - zamknęła książkę równo z dzwonkiem.
Klasa zerwała się z miejsc by pójść na śniadanie do stołówki. Zazwyczaj tam nie chodziłam. Bycie w centrum zainteresowania nie było moją mocną stroną, więc wolałam jeść na uboczu z dala od dzikich spojrzeń. 
- Chodź. - niespodziewanie pojawiła się Emily i wzięła mnie za rękę. Zaczęła prowadzić mnie w kierunku stołówki.
- Mowy nie ma. - odparłam i zaparłam się bardzo mocno. 
- Nina, chcesz być dziwakiem? - westchnęła i położyła dłonie na biodra.
- Co takiego? - zapytałam, rozglądając się dookoła. Miałam nadzieję, że nikt tego nie usłyszał.
- Dziwakiem. Osoba, która nie pasuje do nas. - uśmiechnęła się do mnie.
- Do nas? - zaśmiałam się nerwowo. 
- Oj weź przestań. - poklepała mnie po ramieniu. - Adam tam będzie. - puściła mi oczko.
No właśnie to był kolejny powód, dlaczego tam nie chodziłam. Adam, szkolne ciacho, który posiadał swoją elitę i nie dopuszczał do siebie nikogo. Pech taki, że akurat musiał mi się podobać. Cała ja.
- Emily, dobrze wiesz, że nie nadaję się tam. - powiedziałam powoli.
- Oj nadajesz się. - siłą wciągnęła mnie na salę.
Na stołówce pełno ludzi pozajmowało już stoliki wokół mnie. Niektórych znałam tylko z widzenia, a resztę pierwszy raz widziałam na oczy. Myślałam, że ktoś zauważy moje przybycie, ale byłam w błędzie. Każdy był tak zafascynowany swoją grupką, że nie zwrócił uwagi na to, że Nina Scor pojawiła się w stołówce.
- Na co czekasz? - zawołała mnie Emily.
Usiadłam obok niej. Wyciągnęłam śniadanie i zaczęłam chłonąć wszystko co znajdowało się wokół mnie. Niedaleko dziewczyny rozmawiały o nowych trendach w modzie. Przeglądały gazetki dotyczące nowych propozycji na makijaż. Nie należałam do tej grupy. Wolałam nosić dresy i czesać się w kucyki, zamiast zajmować się modą. Obok nich siedzieli chłopcy ze szkolnej drużyny koszykówki. Z łatwością rozpoznałam Jacoba, który siedział tyłem do mnie. Był jedynym moim przyjacielem w tej szkole. Wielokrotnie próbował mnie zaciągnąć tutaj, ale nie byłam skora do przesiadywania z jego kolegami. To nie było moje towarzystwo. Zaczęłam dalej przeszukiwać stoliki. Kiedy przeanalizowałam każdą osobę, zdałam sobie sprawę, że Adama tu nie ma.Wypuściłam powietrze z ust. Byłam bezpieczna. Emily zaczęła swój monolog na temat zdrowego odżywiania. Miała fioła na tym punkcie. Wlepiłam wzrok w moje śniadanie. Nie należało do tego schematu zdrowej żywności, o której mówiła koleżanka. Odruchowo przeniosłam spojrzenie na wyjście. I nagle go zobaczyłam. Przeszedł przez drzwi ze swoją paczką i skierował się do automatu. Kupił Colę i rozejrzał się po sali. Niespodziewanie nasze oczy się spotkały i wtedy zdałam sobie sprawę, że tylko on zauważył moje przybycie. Szybko odwróciłam wzrok i skupiłam się na szklance, którą trzymałam w dłoni.
- Idzie nasze ciacho. - zaśmiała się Meghan, która siedziała obok Emily.
Powstrzymywałam się by nie spojrzeć na niego. Z trudem mi się to udawało. W końcu nie dałam rady i spojrzałam. Rozmawiał z Nickiem, z jego najlepszym przyjacielem.
- ... zakład? - Adam zapytał kolegę i dosiadł się do naszego stolika.
Położył Colę na stół i zerknął w moją stronę. Bałam się jego obecności. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko niego. Zazwyczaj byłam przezroczysta. Nie obchodziłam nikogo.
- Kogo my tu mamy? - zapytał Nick.
- Daj spokój. - Adam szturchnął go.
- Nina Scor usiadła przy naszym stoliku. - Nick dalej kontynuował.
- Przyszła ze mną. - Emily zmierzyła go wzrokiem. 
- Okay. To nie widzę przeszkód. - uniósł do góry ręce.
Każdy w szkole wiedział, że Emily i Nick ze sobą kręcą. Było to widać i słychać. Już od zeszłego semestru Olivia, "pani ploteczka", podejrzewała, że coś jest na rzeczy. Nie dawała im spokoju. Aż pewnego razu dorwała ich po lekcjach jak flirtowali ze sobą. To dopiero była sensacja.
- O której zaczyna się ta impreza? - Meghan zapytała Adama, a ja spojrzałam zdezorientowana na nich. Nie byłam w temacie.
- Myślę, że coś o 20:00. - odparł obojętnie i popił Colą.
- Zaproś znajomych. - dodał Nick.
- Co jeśli się nie pomieścimy, geniuszu? - zapytała Emily. 
- Zawsze jest ogród. - zaśmiał się Nick.
Emily szturchnęła go w bok i tak zaczęło się lekkie zamieszanie. Zarówno ona jak i Nick nigdy nie dawali za wygraną. Zaczęli się szczypać do upadłego. Meghan dopingowała ich zawzięcie, a ja z obojętnością spoglądałam na nich. Zastanawiałam się po co im te wygłupy.
- Nina, przyjdziesz? - niespodziewanie z zamyślenia wytrącił mnie głos Adama.
- Słucham? - zapytałam, a serce przyspieszyło. Czy on do mnie mówił?
- Zapytałem, czy przyjdziesz na moją imprezę? - zapytał ponownie uprzejmie z uśmiechem.
Jego uśmiech był taki szczery. Jeszcze nikt mnie nie zaprosił do siebie, a tutaj dostałam propozycję od ciacha szkolnego. Co robić?
- Oczywiście, że przyjdzie. - odparła za mnie Emily. - Już ja się o to postaram.
- Cieszę się. - odparł Adam i wstał od stołu.
Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i zaczęłam iść w kierunku wyjścia. Przerażona patrzyłam na ich zachowanie. Nie wiedziałam co się dzieje. Wciąż byłam w szoku, że do mnie zagadał. 
- Nie idziesz? - zapytał Adam, który przystanął przy stole. - Już był dzwonek. - dodał.
Przez te wszystkie emocje mój mózg nie zarejestrował dzwonka na lekcje. Szybko spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam na zajęcia.

Zostaw mnie. Kocham Cię. - PROLOG

Niespodzianka!
Tak jak obiecałam mam coś nowego dla Was.  Przepraszam, że musieliście czekać tak długo, ale potrzebowałam trochę czasu.
Historia ta bazuje na prawdziwych faktach. Postanowiłam, że wykorzystam tę inspirację by zrobić z tego opowiadanie. Proszę, bądźcie wyrozumiali. :) W.x

Zostaw mnie. Kocham Cię.

Prolog


Od zerwania z Adamem minął zaledwie rok, a ja wciąż ponoszę konsekwencje tamtych dni. Słoneczne dni nie przychodzą, a deszcz ciągle trwa. Czas mijał, a ja nauczyłam się chodzić w ciemnościach. Nie boję się ich. Mimo wszystko, moje życie powinno dawno wrócić do normy, ale nie wraca. Ktoś może zapytać: dlaczego? Bo ten rozdział jest wciąż otwarty...