środa, 29 czerwca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.15

Krzyczę z całych sił, ale on nie wraca. Adam znika w oddali gdzieś ze swoją dziewczyną. To boli. Boli jakby jakieś zwierze rozrywało moje wnętrzności. Znowu płaczę. Obraz mi się zamazuje. Wciąż krzyczę, ale nie po to by wrócił. Chcę w ten sposób sobie ulżyć. Nie pomaga. Biorę głęboki oddech i budzę się z krzykiem. Rozglądam się po pokoju. Ciemność ogarnia mnie z każdej strony. Jestem roztrzęsiona. Kolejny koszmar. Rozpadam się na kawałki. Łzy lecą mi po policzkach. Upadam na kolana i krzyczę z całych sił. Wiem, że mama jest w pracy, więc mogę sobie na to pozwolić. I tak długo wytrzymałam. Za dużo emocji zgromadziło się w mojej głowie.
Nagle poczułam czyiś dotyk. Ta osoba przykucnęła przy mnie i objęła mnie z całych sił. Znam ten zapach. Pamiętam jak leżałam wtulona w jego poduszkę. Też tak pachniała. Czy to sen?
- Jestem tu. - Adam zaczął kołysać mnie, ale to nic nie pomogło. Ciągle miałam wrażenie, że to ciąg dalszy mojego koszmaru. Niby po co miałby tu przychodzić w środku nocy? Wtuliłam się w niego. Chcę nie myśleć. Chcę zapomnieć.
- Oddychaj, okay? - powiedział do mnie. - Nina, oddychaj głęboko.
Wsłuchiwałam się w jego głos, próbując wykonywać jego zalecenia. Nie było to proste. Ciągle w głowie miałam ten koszmar. A może on wciąż trwał?
Adam chciał wstać, a ja pociągnęłam go w dół. Złapałam się jego koszuli. Kręciło mi się w głowie. Przytrzymywałam go z całych sił jakie we mnie zostały. Próbowałam odnaleźć w ciemności jego oczy, ale nie dałam rady. Łzy za bardzo rozmazywały mi to co widziałam.
- Nie zostawiaj mnie. - wydusiłam z siebie.
- Nie zostawię. - odparł z powagą.
Złapałam oddech. Adam z powrotem objął mnie swoimi ramionami. Milczeliśmy. Ta cisza wyrażała wszystko. Chłopak kołysał mnie, a ja wsłuchiwałam się w rytm jego serca. Był spokojny. Z czasem ten spokój przeszedł na mnie. Zaczęłam myśleć bardziej racjonalnie i ostrożnie odsunęłam się od niego. To nie powinno się stać.
- Lepiej? - Adam spojrzał na mnie, a ja zapaliłam małą lampkę by go zobaczyć. Gdy to zrobiłam, uświadomiłam sobie, że to naprawdę on.
Pokiwałam głową, ale sama sobie zaprzeczyłam. Wiedziałam, że te koszmary wrócą. Bałam się tego. Dla kogoś innego może się to wydawać dziecinne, ale dla mnie nie. Usiadłam na brzegu łóżka. Palcami zaczęłam rozmazywać łzy, które zostały mi na policzku. Brunet nadal siedział na podłodze. Bacznie mnie obserwował. Co on tutaj robił?
- Znowu miałaś koszmar? - zapytał jak gdyby nic.
- Mam je każdej nocy. - przyznałam cicho.
Adam wstał i usiadł obok mnie. Czemu mu o tym powiedziałam? Mogłam siedzieć cicho.
- Powiesz mi co ci się śniło? - zapytał, a ja od razu zaprzeczyłam.
Nie mógł się dowiedzieć o tym. To było zbyt intymne dla mnie. Tym bardziej, że był częścią tego.
- Znowu włamałeś się do mojego pokoju. - mruknęłam by zmienić temat.
- Okno było otwarte. - uśmiechnął się.
- Nie zapukałeś. - uniosłam do góry brwi.
- Bo rycerz, gdy widzi, że księżniczka jest w tarapatach od razu ją ratuje. Nie ma czasu na pukanie.
- Nie jesteś rycerzem, a ja nie jestem księżniczką. - przyznałam.
- Myślę zupełnie inaczej. - odparł.
Parsknęłam śmiechem. Jego ton głosu był przezabawny. Nie potrafiłam się powstrzymać. Cieszyłam się, że jest obok mnie, ale wiedziałam, że to nie był dobry pomysł.
- Co powie Laura, jak się dowie? - zapytałam.
Adam wzruszył ramionami. Jego humor nagle się zmienił. Pewnie nie chciał poruszać tego tematu.
- To wszystko przez nią? - zapytał.
- Co takiego? - udałam, że nie wiem o co mu chodzi.
- Unikasz mnie. - odparł.
Jego wyraz twarzy był poważny. Nie było mowy teraz o żartach. Nigdy bym nie przypuszczała, że będzie brał tą rozmowę tak na serio. Co za tym się kryło?
- Groziła ci? - przytrzymał mnie za ramiona, a ja się zdziwiłam.
Laurę widziałam chyba tylko raz. Wtedy co postawiła mi drinka. Potem słyszałam o niej z opowieści Jacoba i Annabel. Wiedziałam, że jest bratem Jerrego, który za mną nie przepada. Ale żeby mi groziła?
- Nie. - odparłam. - Pomyślałam, że tak będzie lepiej. - przyznałam.
- Nie będzie. - pokręcił głową.
- Nie chcę wam przeszkadzać. - spuściłam wzrok.
- Nina... - podniósł mój podbródek na wysokość jego oczu. - Spójrz, proszę na mnie. Potrzebuję ciebie, a ty... - westchnął. - a ty potrzebujesz mnie.
To jedno zdanie przekonało mnie w całości. To było dziwne uczucie. Takie nie do opisania. Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy Adam nie był szczery ze mną tak jak dzisiaj.
- Boję się, że to nie wypali. - przyznałam cicho.
- Wypali. - odparł. - Już ja się o to postaram. - dodał.
- A twoja dziewczyna...? - nie zdążyłam powiedzieć do końca.
- Ona nie ma tu nic do gadania. - pogłaskał mnie po włosach.
To było trochę dziwne, że Adam bardziej cenił moje obecność od swojej dziewczyny.
- Jeszcze raz? - wyciągnął dłoń.
Nie miałam nic do stracenia. Uścisnęłam. Zaczynał się nowy początek naszej przyjaźni.
- Przepraszam za moje zachowanie. - powiedziałam. - Ale sam wiesz...
- Nie musisz się tłumaczyć. - uśmiechnął się do mnie.
Minuty płynęły, a my zaczęliśmy grać w różne gry słowne. Wiedziałam, że nie zasnę. Adam potrafił dotrzymać mi towarzystwa. Poczułam się jak kiedyś, gdy zaczynaliśmy się przyjaźnić. Zapomniałam o Laurze i o tym co się stało. On był przy mnie. To się liczyło.
- Lubisz przychodzić na moje treningi, co? - zaśmiał się, gdy graliśmy na kciuki.
- Dobrze wiesz, że czekałam na Jacoba. - odparłam.
- Już się nie wykręcaj. - zaśmiał się.
- Adam...
- Nina...
Oboje spojrzeliśmy na siebie, przerywając grę. Skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia by na sam koniec wybuchnąć śmiechem.
- Dobrze widziałem, że przysiadła się do ciebie Annabel? - zapytał z obojętnością.
- Tak. - przyznałam.
- Czego chciała?
Już chciałam mu powiedzieć wszystko, ale stwierdziłam, że część zachowam to dla siebie. Nie chciałam mu mówić, że mnie ostrzegała przed nim. To było mało istotne. Tym bardziej, że Jake opowiedział mi prawdę o niej.
- Pytała się czy jestem twoją dziewczyną. - wzruszyłam ramionami.
- I co? - spojrzał na mnie badawczo.
- Przecież nie jestem. - odparłam.
- Bel myślała, że jesteśmy razem? A to ciekawa teoria. - zaśmiał się.
- Była zdziwiona, że wróciłeś do Laury. - odparłam, przygryzając dolną wargę. Nie chciałam tego mówić. Myślałam, że chłopak się wścieknie, że ciągle do tego wracam, ale tym razem było zupełnie inaczej. Nie przejął się tym.
- Nie powinna się wtrącać. - przyznał.
- Tym bardziej, że chodzi teraz z Tomem. - dodałam.
- Dokładnie. - potwierdził. - Ale znając ją... - westchnął. - Nieważne. Szkoda marnować na nią czas.
Pomimo że nie powiedział tego wprost, rozumiałam go. Dziękowałam Jacobowi, że powiedział mi o tym wszystkim. Dzięki temu mogłam bardziej zrozumieć Adama.
Kolejne minuty mijały, a robiłam się coraz bardziej senna. Nie chciałam zasypiać z dwóch powodów. Pierwszy z nich siedział naprzeciwko mnie, a drugi siedział w mojej głowie. Jednak moje ciało wymagało regeneracji. Za parę godzin trzeba będzie wstać do szkoły.
- Chyba już czas. - Adam zobaczył, że jestem senna.
Objęłam się ramionami. Bałam się zasnąć. Nie miałam pewności, że mój koszmar nie powróci.
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Od tego są przyjaciele, a teraz do łóżka. - zaśmiał się cicho.
Posłuchałam go i położyłam się. Brunet stał przy łóżku i uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
- Żeby mnie tak wszyscy słuchali. - pokręcił głową i zaczął iść w kierunku okna.
- Adam? - zapytałam.
Chłopak obrócił się na pięcie.
- Boję się. - powiedziałam szeptem.
Z dala zauważyłam jego wyraz twarzy. Zmartwienie. Zamknął okno. Wrócił z powrotem i położył się obok mnie. Wziął moją dłoń i splótł ze swoją.
- Co robisz? - zapytałam lekko przerażona.
- Ktoś musi odganiać twoje koszmary. - powiedział szeptem.
- Ale ....
- Dobranoc. - ścisnął mocniej moją dłoń i zgasił światło.
W pokoju zapanowała cisza. Dlaczego został? Ciągle myślałam o tym. Jego uścisk przypominał mi, że jest przy mnie i że nie mam się czego bać. Zamknęłam oczy. Poczułam, że Adam się przemieszcza. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- No śpij już, no. - powiedział.
Zaśmiałam się cicho i z powrotem zamknęłam oczy. To był długi dzień. Rozmowa z Emilly, z Annabel, z Adamem. Tyle się działo, ale najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło. Odetchnęłam z ulgą. W końcu mogłam zasnąć ze spokojem.

Czy to jest kolejna gra Adama? Czy znowu bawi się uczuciami Niny? W.x

niedziela, 26 czerwca 2016

Sens życia cz.8 ostatnia

Nie wiem ile godzin siedziałem w celi. Nie kontrolowałem tego. Pielęgniarka opatrzyła mi rany i podała środki przeciwbólowe. Podziękowałem jej za troskę i ponownie położyłem się. Zauważyłem, że moim ulubionym zajęciem było wpatrywanie się w sufit. Dlaczego? Bo mogłem wyraźnie zobaczyć Kate. Jak biegnie do mnie, przepychając się przez tłum. To było coś niesamowitego.
- Ej, ty... - usłyszałem strażnika. - Wstawaj!
Niechętnie odrzuciłem moje wyobrażenia na bok i wykonałem rozkaz. Brama została otwarta, a na zewnątrz stał mężczyzna w eleganckim ubraniu. Nie potrafiłem go rozpoznać od razu. Spojrzałem ze znakiem zapytania w oczach na mundurowego.
- Wpłacili kaucję. - odparł i oddał mi wszystkie moje rzeczy.
- Dzięki. - odparłem i zacząłem iść w kierunku wyjścia.
Dopiero teraz mogłem rozpoznać tajemniczego wybawcę. Był to Paul.
- Cześć. - powiedziałem do niego.
- Dobrze cię widzieć całego i zdrowego. - odparł, gdy wychodziliśmy na zewnątrz.
Słońce wyszło zza chmurek i rozświetliło zasypane miasto. To był zupełnie inny świat niż ten, w którym żyłem. Czułem to. Coś się zmieniło. Rozmyślałem o tym co się wczoraj przydarzyło. O tym jak potraktowałem Paula. Z drugiej strony nie żałuję tego. Zasługiwał na to już od dawna.
- Nie musiałeś wpłacać kaucji. - przyznałem.
- To nie ja. - odparł. - To ona. - pokazał dłonią na dziewczynę, która biegła w moim kierunku.
Kate objęła mnie nogami w pasie i zaczęła składać mi pocałunki po całej twarzy. Syknąłem cicho. Rany się jeszcze nie zagoiły. Dziewczyna przeraziła się i zeszła ze mnie. Delikatnie zaczęła dotykać moich zadrapań. Jej dotyk był ukojeniem i balsamem dla mojej skóry. Zamknąłem oczy.
- David, nic ci nie jest? - zapytała szeptem.
- A nie widać, że jeszcze stoję? - zapytałem z przekąsem.
- No stoisz. - przyznała.
- Muszę oddać ci pieniądze. - wyciągnąłem kartę i zacząłem maszerować do bankomatu.
- Czekaj! - krzyknęła. Obróciłem się w jej kierunku. - To Olivier uregulował dług. - przyznała.
Nawet nie wiesz jak wariowała by nasz staruszek coś zrobił. - zaśmiał się z boku Paul.
On wciąż tu był. Nadal nie rozumiałem tej całej sytuacji. Ale skoro on był teraz tu z nią, to coś musiało oznaczać. Musiałem wybrnąć z tej chorej gierki. Schowałem kartę. Postanowiłem rozliczyć się z Olivierem osobiście i przy okazji go przeprosić.
- Dziękuję za pomoc. Nie będę zabierał wam więcej czasu. - odparłem i zacząłem iść przed siebie.
- Co?! - krzyknęła. - O czym mówisz? - zapytała Kate, biegnąc za mną.
- Wiem, że to z litości. - odparłem.
- Nie! - krzyknęła.
Stanąłem i obróciłem się do niej. Na jej twarzy widziałem zdziwienie pomieszane z płaczem. Kate płakała?
- Zmywam się. - odparł Paul, który mnie już całkowicie nie obchodził. Ale dlaczego wsiadł do wozu, który prowadziła ta dziewczyna z bankietu?
- Czemu nie jedziesz z nim? - zapytałem.
- Bo jestem tu z tobą. - odparła.
- Nie rozumiem tego. - złapałem się za głowę. - Nie jesteście razem?
- Co? - zaczęła się śmiać, a ja poczułem się jak skończony idiota. Nie rozumiałem tej gadki.
- Wytłumaczysz mi to? - zapytałem.
Kate usiadła na murku, a ja obok niej. Położyła łokcie na kolanach i zaśmiała się sama do siebie.
- Tego wieczoru kiedy wpadłeś na mnie, wychodząc z toalety, rzeczywiście umówiłam się z Paulem na randkę... - to już wiem.- Kiedy ty się zmyłeś, Kira również. Podczas posiłku zauważył mnie mój były. Zaczął robić awanturę na całą knajpę, aż wyrzucili nas z lokalu. Okazało się, że jego narzeczona go zdradziła i to nie jest jego dziecko. - westchnęła. - Wiesz jaki Paul ma cięty język … ale do bójki mu nie było spieszno. Całe szczęście, że obok nas przechodził patrol policji. „Były” uspokoił się i pojechał. A ja zostałam z wyrzutami sumienia. Przepraszałam Paula...
- No dobrze. A ta rozmowa ? - szybko jej przerwałem.
- Jaka rozmowa? - wyglądała na zaskoczoną.
- No kiedy coś stłukłaś... - tłumaczyłem. - Rozmawiałaś z Paulem?
- Nie. Tego dnia od rana dzwonili na zmianę: Paul i mój „były”. Obu unikałam jak ognia, ale jeden z nich był sprytniejszy i dowiedział się gdzie jestem. Tam mi zrobił kolejną awanturę.
- I zbiłaś lampę. - dodałem.
- To nie byłam ja. - uśmiechnęła się szerzej.
Zapanowała cisza, którą żadne z nas nie chciało przerwać. Uniosłem buzię ku słońcu, mając nadzieję, że doda mi odwagi do postawienia kolejnego pytania. Ale czy tego chciałem? Być może strach był silniejszy od chęci uzyskania odpowiedzi. Z drugiej strony nie miałem niczego do stracenia. I tak byłem nikim, więc gorzej być już chyba nie mogło. Ku słońcu zaczęła zbliżać się chmura. Była malutka.
- Czy to prawda, że kochasz innego? - zapytałem, nadal nie odrywając wzroku od chmurki.
- Tak. - odparła.
Moje ciało przeszył dreszcz. Skoro rozmawiała ze swoim „byłym” to musiała mówić o kimś innym. Jedyną osobą, która pasowała do tej całej układanki, był mój stary kumpel.
- Jest nim Paul. - powiedziałem na głos i chciałem to obrócić w żart - Oby nie, bo będę musiał przywalić za to, że …
- Pamiętasz nasz wspólny lunch? - przerwała mi, a ja spojrzałem na nią. - Po walce z kartonami... - zaśmiała się, a ja przytaknąłem. - Przytuliłeś się do mnie. I wtedy powiedziałeś dwa ważne dla mnie słowa... - przerażony czekałem na rozwój wydarzeń. - że mnie kochasz. - spuściłem wzrok. Byłem pewny, że dzwony były zbyt głośne by zagłuszyć mój głos. Jak to możliwe? Poczułem, że jej dłoń wślizguje się pod moją. - Nie dałam ci odpowiedzi być może dlatego, że był to dla mnie szok, że możesz czuć to samo co ja i...
- Co powiedziałaś? - zapytałem, próbując przetworzyć natłok informacji.
- Że to był dla ciebie szok. - powtórzyła, nie to co chciałem.
- Kochasz mnie? - zapytałem ciszej.
- Kocham cię, David. - powiedziała nieśmiało.
- Ale przecież mnie nie da się kochać. - przyznałem. - Wszystko psuję. Jestem byłym alkoholikiem. - Sama wiesz jaki ciężki mam charakter... - odsunąłem się od niej.
- I dobrze wiem jakim jesteś wspaniałym człowiekiem. - spojrzała na mnie jak wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Czy to było to? Czy to jest miłość? To co znajduje się w jej oczach, w jej uśmiechu … - Gdybyś nim nie był, to byś nie zbił tego gnojka na kwaśne jabłko. - zaśmiała się.
- No nie wiem, czy go zbiłem, ale niech ci będzie. - zaśmiałem się również.
W ciągu kolejnej minuty wyobraziłem sobie przyszłość z Kate. To jak razem spacerujemy, jemy lody, śmiejemy się. Jak się jej oświadczam, a ona płacze ze szczęścia. Potem ślub, który został urządzony na Hawajach, a na końcu nasze dzieci. I jakoś to wszystko zaczęło mnie kręcić.
- Kocham cię, Kate. - powiedziałem i bez zastanowienia zbliżyłem się do niej i pocałowałem najczulej jak potrafiłem. To był mój pierwszy pocałunek. Dlaczego? Bo reszta się nie liczy. Dziewczyna oddała go i wczepiła swoje palce w moje włosy.
- To co teraz? - zapytała.
- Muszę znaleźć nową pracę. - uśmiechnąłem się i objąłem ją w pasie.
- Co? Dlaczego? - zapytała.
- Po tym jak wczoraj zdemolowałem bankiet i po tej bójce, Olivier dostał pewnie szału... - powiedziałem żartobliwie. - No i muszę zbierać na Hawaje. - dodałem.
- Hawaje? - zaśmiała się.
- Tak, na Hawaje. - pocałowałem ją we włosy.
***
Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Kate przeprowadziła się do mojej willi i zrezygnowała ze swojego stanowiska. Nie mogłem na to pozwolić, aby moja ukochana była na moje rozkazy. W domu tak, ale nie w pracy. Miałem zbyt wiele szacunku do niej za to co dla mnie zrobiła. Bo właściwie uratowała mnie … Ale wracając do niej. Zajęła się urządzaniem bankietów i wesel. Była bardzo szczęśliwa. W końcu mogła robić to co kocha. Natomiast Olivier odniósł kolejny sukces. Jego film sprzedał się znakomicie, przez co moje wynagrodzenie wzrosło, a co za tym idzie moja reputacja wzniosła się na nowy poziom. Co do Paula, to pogodziłem się z nim. Razem otworzyliśmy teatr. Jako mój wspólnik ogarnia to wszystko, gdy ja jestem na planach filmowych w różnych miejscach. Nie mogę złapać oddechu, bo tyle mam pracy. Jeżeli chodzi o Kirę to zostaliśmy przyjaciółmi. Polubiliśmy pracę ze sobą, co nie oznacza, że pokochałem jej kota. To się nie zmieniło. I chyba nie widzę szansy aby nasze stosunki się polepszyły ...
Nigdy nie sądziłem, że jeszcze los się do mnie uśmiechnie. Gdyby wtedy Kate na mnie nie wpadła i nie porozlewała tych kaw, prawdopodobnie nic w moim życiu by się nie zmieniło. Nadal bym użalał się nad własnym losem i tkwił w głębokim dołku. A teraz? Razem z Kate tworzymy niezły duet, a niedługo już będzie trio. Moja małżonka spodziewa się dziecka. Mam nadzieję, że będzie to chłopiec, chociaż Kate uważa, że nie ma to znaczenia. W sumie? I tak wolę chłopca. 
Zanim ją poznałem, byłem nikim, bo nie wiedziałem co to miłość. Ona mi pokazała sens w tym wszystkim. Więc, jeśli nadal go nie widzisz, rozejrzyj się wokół siebie. On na pewno jest. Widzisz?

W.x



środa, 15 czerwca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.14

Z niepokojem spoglądam za siebie. Czysto. Wszyscy poszli na stołówkę. Poczułam ulgę. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam zeszyt. Sama nie wiem po co. I tak nie potrafiłam się skupić na notatkach. Ciągle w mojej głowie obawiałam się spotkania z Adamem. Dotychczas udawało mi się go unikać, ale wiedziałam, że nie potrwa to długo. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Ze strachem spojrzałam w tamtym kierunku. To tylko mój nauczyciel od matematyki. No właśnie... Matematyka. Dzisiaj miałam się dowiedzieć czy zaliczyłam materiał czy nie. Na samą myśl o tym rozbolał mnie brzuch. Jake twierdził, że nie ma się czego obawiać. Łatwo mu mówić. Dla niego ten przedmiot jest prosty, a dla mnie to czarna magia. Nie wiem jak ludzie mogą to kochać.
Z moich rozmyślań wyrwały mnie czyjeś kroki. Boże, żeby to nie był Adam. Kątem oka zerknęłam na tą osobę i odetchnęłam z ulgą. Była to tylko Emily. Spuściłam wzrok, czekając aż przejdzie dalej, ale ona niespodziewanie stanęła nade mną.
- Tu jesteś. - podniosłam wzrok na nią.
Przez długi okres czasu nie zamieniła ze mną nawet zdania. Byłam zdziwiona, że akurat dzisiaj postanowiła przełamać lody. Kto wie, może po prostu chce mi dokuczyć.
- Adam cię szuka po całej szkole. - odparła.
- Ale ja nie szukam jego. - powiedziałam na głos i ugryzłam się w język.
- Pokłóciliście się? - zapytała, przysiadając się obok mnie.
- Od kiedy chcesz ze mną rozmawiać? - zamknęłam zeszyt i spojrzałam prosto w jej oczy.
- Nina... - westchnęła, a ja podniosłam rękę do góry.
- Obrażasz się na mnie o byle co, a teraz interesuje cię co się stało? - podniosłam głos. Ostatnio ciągle to robię. Co się ze mną dzieje?
- Bo ja sobie to wszystko przemyślałam. - przyznała, a mnie szczęka opadła.
Spodziewałam się jakieś docinki, czy coś w tym rodzaju odpowiedzi. Nie przypuszczałam, że powie coś takiego. Postanowiłam ją wysłuchać do końca.
- Wiem, że głupio się zachowałam. Nie powinnam się do ciebie tak odnosić, tym bardziej, że nie zrobiłaś nic złego. Myślałam, że moim zachowaniem sprowokuję cię do rozmowy o nim, ale jeszcze bardziej pogorszyłam sprawę. Moja zazdrość spowodowała, że Nick zrezygnował ze szkoły. Nie chciałam go aż tak bardzo zranić. Byłam głupia, Teraz wiem to.
Wpatrywałam się w nią i próbowałam zrozumieć czy kłamie czy mówi prawdę. Ciągle miałam problem by to odróżnić. Jednak miałam wrażenie, że ona na serio sobie to przemyślała. Szkoda, że to trwało tak długo.
- Przepraszam Nina. - powiedziała, dotykając mojego ramienia.
Uśmiechnęłam się przez moment. Nie wiedziałam za bardzo jak mam się zachować. Z jednej strony chciałam o tym wszystkim zapomnieć, ale z drugiej nie da się. Już zawsze będę co do niej nieufna. To była dla mnie lekcja, z której wyciągnęłam wnioski.
- Lepiej późno niż wcale. - przyznałam.
Emily uścisnęła mi dłoń. W jej oczach widziałam malutkie łzy. Może nie kłamała tym razem?
- Tęsknię za nim. - dopiero teraz jedna łza spłynęła jej po policzku.
Rozejrzałam się po korytarzu. Ludzie zaczęli wracać ze śniadania. W każdej chwili mogłam natknąć się na Adama. Nerwowo rozglądałam się po korytarzu.
- Nawet nie wiem jak mam się z nim skontaktować. - przyznała.
- Pewnie Adam wie. - znowu powiedziałam coś czego nie chciałam.
Wywróciłam oczami. Byłam wkurzona na samą siebie.
- No właśnie. Możesz zapytać Adama? Ja nie mam z nim tak dobrych relacji jak ty... - zaśmiałam się cicho, ale Emily nawet tego nie zauważyła.
- Myślę, że musisz go sama o to spytać. - odparłam.
Zobaczyłam, że pan od matematyki już przyszedł. Otworzył drzwi od sali przed dzwonkiem i wzrokiem pokazał, że mam wejść. Natychmiast wstałam, nie zwracając uwagi na Emily. Podeszłam do klasy i policzyłam do pięciu. Jake pomachał do mnie, dodając mi otuchy. Uśmiechnęłam się do niego i wtedy za nim zobaczyłam Adama. Stał i wpatrywał się we mnie. Jego wzrok mnie peszył, więc czym prędzej weszłam do sali i zamknęłam za sobą drzwi.
- Nina... - usłyszałam nauczyciela głos i wróciłam na ziemię. Ciągle przed oczami miałam Adama. Paranoja. - Bardzo się cieszę, że zrobiłaś takie postępy w materiale. - przyznał profesor.
Dopiero teraz poczułam stres. To, że zrobiłam postępy nie oznacza, że zaliczyłam test.
- I muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego po tobie. - oznajmił.
Zobaczyłam, że w dłoni trzymał mój sprawdzian. Niech mi już pokaże!
- Gratuluję, zaliczyłaś. - położył kartkę z moimi obliczeniami przede mną.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. W końcu dobra wiadomość!
*
Sama nie wiem czemu się zgodziłam by pójść na trening naszej szkolnej drużyny. No dobra. Jake nie dał by mi spokoju. Poza tym mieliśmy potem świętować moje małe "zwycięstwo". Do tej pory nie mogę uwierzyć, że to mi się udało. Może matma nie jest taka zła? Na trybunach było niewiele osób. Większość przychodziła tylko na mecze. Treningi nie były tak atrakcyjne. Zwykle zawodnicy ustalali taktykę na kolejne spotkanie i tyle. Jednak miejsca nie były całkiem puste. Po mojej lewej siedzieli chłopcy, którzy pragnęli grać w tej drużynie. Z tego co wiem to często przychodzili podpatrzeć jak ćwiczą zawodnicy. Jacob wielokrotnie mi wspominał, że nie jest łatwo tu się dostać. Trzeba przejść wiele testów zarówno praktycznych jak i teoretycznych. Mój przyjaciel znał się doskonale na tym. Był kapitanem drużyny i pomagał w selekcji kandydatów. Z mojej drugiej strony siedziały fanki największego ciacha w szkole, czyli Adama. Zachwycały się każdym jego ruchem. Większości nie znałam, ale Meghan rozpoznałam od razu. Każdy wiedział, że to właśnie ona ma obsesję na jego punkcie. Na samym środku siedziałam ja, Nina Scor. Przyjaciółka Jacoba, która przyszła oglądać jego trening. Przyjaciółka Adama? No właśnie. To pytanie nie dawało mi spokoju. 
- Widzę, że przyszłaś pooglądać. - usłyszałam za sobą kobiecy głos.
Obróciłam się i ujrzałam śliczną brunetkę o jasnych oczach. Ubrana była na czarno. Nie wydawało mi się byśmy się znały. Jednak jej spojrzenie mówiło, że ja nie jestem dla niej obca.
- Jestem Annabel, ale wszyscy nazywają mnie Bel. - podała mi dłoń, a następnie niepewnie przysiadła się obok mnie.
- Nina. - powiedziałam.
- Wiem kim jesteś. - odparła, spoglądając na boisko.
- Czy my się znamy? - zapytałam.
- Chodzimy razem do szkoły, ale do innych klas. - odparła, a ja przytaknęłam.
Dziewczyna uśmiechała się przed siebie. Próbowałam sobie ją przypomnieć. Może kiedyś się mijałyśmy na korytarzu. Może przypadkiem szturchnęłam ją łokciem. Nic nie przychodziło mi do głowy.
- Nie widziałam cię tu nigdy. - przyznała.
- Czekam na przyjaciela. - odparłam.
- Na Jacoba czy Adama? - zapytała, a mnie zmroziło.
Skąd ona wiedziała, że obydwoje są moimi przyjaciółmi?
- Przepraszam, wścibska jestem. - zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Czemu myślisz, że czekam na jednego z nich? - zapytałam.
- Dużo o tobie słyszałam. - no ładnie.
Bel nic więcej nie dodała. Siedziała w ciszy obok mnie i spoglądała na trening chłopców. Z kolei ja bałam się ją zapytać co jeszcze o mnie wie. Ale dręczyło mnie jeszcze inne pytanie: Z skąd ona tyle wie?
- Jestem przekonana, że dadzą sobie radę. Mecz jest niedługo, a z tego co mi wiadomo, mają już omówioną taktykę. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- A ty na kogoś tu czekasz? - zapytałam niespodziewanie.
- Na mojego chłopaka, Thomasa. - pokazała dłonią na niego.
Chłopak zauważył ją na trybunach i zaczął machać w jej kierunku. Jacob to także wychwycił i zaczął gwizdać na mnie. Pomachałam mu również. Obok nich stał Adam. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Pomimo że siedziałam parę metrów od niego, miałam wrażenie, że jest niezadowolony z tego, że tu jestem.
- Nie wiedziałam, że Thomas ma dziewczynę. Jake nic mi nie mówił. - odparłam.
- Jesteśmy ze sobą od paru tygodni. - zarumieniła się. Co miłość robi z człowiekiem?
Meghan i jej paczka zaczęły mocniej dopingować Adama, ale on nie zwracał na nich uwagi. Co jakiś czas zerkał w moją stronę. Może spoglądał na Annabel?
- A ty masz chłopaka? - zapytała.
- Nie. - odparłam. - Czemu pytasz?
- Adam się na ciebie ciągle patrzy. Z resztą ciągle o tobie mówi. Myślałam, że kręcicie ze sobą.
Zaraz, zaraz. Komu Adam mówi o mnie? Zaszokowało mnie to. Niby czemu on miał o mnie nawijać, skoro ma swoją Laurę? O co w tym chodzi?
- On ma dziewczynę. - odparłam.
- Co takiego? - Bel opluła się wodą, którą właśnie piła. - Adam ma dziewczynę?
Przed chwilą sugerowała, że ma i jestem nią ja. Czemu się tak zdziwiła?
- Laurę. - spojrzałam uważniej na jej twarz.
Dopiero teraz zauważyłam, że jej rysy twarzy kogoś mi przypominają.
- Wrócili do siebie? Niemożliwe. - zaśmiała się, kręcąc głową.
- Możliwe. - mój humor spadł do poziomu zero.
- Myślałam, że Adam nie wejdzie do tej samej rzeki. Skoro to zrobił to musiało mu się nieźle popieprzyć w tej głowie, albo miał ku temu powód.
Bel dużo wiedziała. Może warto dowiedzieć się czegoś od niej? Z drugiej strony dlaczego mam jej ufać? Nie znam jej.
- Jaki powód? - zapytałam.
- Laura jest siostrą Jerrego. Ona zawsze dostaje czego chce. - wzruszyła ramionami.
Jeszcze raz spojrzałam na nią. Kojarzyła mi się z Nickiem, ale jak to możliwe?
- Skąd tyle wiesz? - zapytałam cicho.
- Nick często mówił mi o Adamie i co go trapi. Wiesz, oni są przyjaciółmi. Nie mają przed sobą tajemnic, ale mój brat - zaśmiała się. - nie potrafi trzymać języka za zębami. Musi się komuś wygadać i najczęściej pada na mnie.
Czy ona powiedziała, że Nick jest jej bratem? To by tłumaczyło to, że mają podobne rysy twarzy.
- Nie wiedziałam, że Nick ma siostrę.
- Zawarliśmy umowę, że w szkole nie wchodzimy sobie w drogę. - uśmiechnęła się. - Niewiele osób wie, że to mój brat. Zniszczylibyśmy sobie nawzajem reputację. - zaśmiała się na głos.
- Teraz wiem, dlaczego o tobie nic nie wiedziałam. - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Spojrzałam na boisko. Chłopcy zbierali się do szatni. Trening zbliżał się ku końcowi.
- Adam wie? - pokazałam wzrokiem na niego.
- A to już inna historia. - otrzepała spodnie i wstała.
Postanowiłam również wstać. Annabel była wyższa ode mnie parę centymetrów. Ale czy to było teraz istotne? Była ładniejsza. Ja przy niej wyglądałam mizernie. Nie ta liga.
- Miło było cię poznać, Nina. - powiedziała, ale niespodziewanie nachyliła się ku mnie. - Trzymaj się z daleka od Adama. On potrafi łamać serca. - szepnęła mi na ucho i poszła.
Stałam i patrzyłam jak odchodzi. Ciągle w mojej głowie rozchodził się jej głos. "On potrafi łamać serca." Dlaczego mi to powiedziała? Dlaczego na sam koniec? Nie rozumiałam tego. Na początku miałam wrażenie, że jest do niego przyjaźnie nastawiona. Co się stało, że tak nagle jej się odmieniło? Czy on jej złamał serce? Czy tego doświadczyła? Z tymi pytaniami czekałam na Jacoba pod drzwiami od szatni. Zobaczyłam, że drzwi się uchylają, ale zamiast przyjaciela ujrzałam Adama.
- Nina? - zapytał, jakby nie mógł uwierzyć, że tutaj jestem.
- Czekam na Jacoba. - odparłam obojętnie.
Z trudem powstrzymywałam się by nie spojrzeć w jego niebiańskie oczy. Korciło mnie. I to bardzo.
- Unikasz mnie. - nie zapytał, a przyznał. - Dlaczego? - podniósł mój podbródek tak by nasze oczy się skrzyżowały. - Co zrobiłem nie tak?
- Tak będzie lepiej. - odparłam.
- Co? - zapytał, nie dowierzając. - Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
Zacisnęłam zęby na mojej wardze. Co miałam mu powiedzieć? Że każdy mnie ostrzega przed nim? Najpierw Jake, teraz Annabel. Nie mogę mu tego powiedzieć. Przecież to niedorzeczne. Z drugiej strony jaki mam powód by go unikać? Właściwie dlaczego to robię? Bo ma dziewczynę? Prawda jest taka, że on nie zrobił nic złego.
- Potrzebuje trochę czasu. - łzy zaczęły mi cisnąć się do oczu.
- Nina... - pokręcił głową. Czułam, że się bał. - Na co czas?
- Żeby to wszystko przemyśleć.
- Wszystko? - zapytał.
Obok niego niespodziewanie pojawił się Jacob. Po treningu założył czarną koszulkę. Za nim Thomas sprawdzał co się tutaj dzieje. Być może szukał Bel, albo był po prostu ciekawy.
- Nina, wszystko w porządku? - Jake zapytał, wymijając Adama.
Pokiwałam głową, ale kłamałam. Nie było w porządku. Adamowi należały się wyjaśnienia. A może i nie? Może powinnam trzymać się tego co wczoraj sobie postanowiłam?
- W takim razie chodźmy. - przyjaciel objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia.
- Nina! - usłyszałam za sobą głos Adama. Obróciłam głowę. Stał bezradny na środku korytarza. Jego dłonie zwisały bezwładnie wzdłuż tułowia. Czy on naprawdę taki był jak każdy mi mówił?
*
Ostrożnie kręciłam słomką, którą dano mi do napoju. Jacob opowiadał o treningu. Jaką założyli taktykę na kolejny mecz. Wspominał również o tym, że być może niedługo dołączy do nich jakiś nowy zawodnik. Nie byłam tym zainteresowana. Coraz bardziej miałam wrażenie, że się w tym wszystkim gubię. Od każdego dostawałam kolejną nową informację o Adamie. Większość z nich sprawiła, że postanowiłam dać sobie z nim spokój. A co jeśli on był inny?
- Nina, znowu mnie nie słuchasz. - Jacob pomachał mi przed oczami. - Co się dzieje? - zapytał.
Nie miałam siły rozmawiać znowu o Adamie. Jake powiedział mi wystarczająco dużo i jestem mu za to wdzięczna. Nie każdy by wysilił się na taki gest.
- Co wiesz o Annabel? - zapytałam, patrząc przed siebie.
Jacob odłożył swój kubek i przyjrzał mi się z uwagą. Pewnie wyczuł, że co innego mnie dręczy. Musiałam wiedzieć czy ona kłamie. Co do Jacoba nie miałam wątpliwości. On nigdy mnie nie okłamał.
- Annabel jest dziewczyną Thomasa. - przyznał.
Spojrzałam na niego i czekałam na więcej. Wiedziałam, że się wahał. Położyłam dłonie na stół i oparłam o nie głowę. Przybrałam pozę słuchacza.
- Kiedyś razem, włącznie z  Adamem, tworzyliśmy z paczkę. - rozpoczął opowieść, a ja zaczęłam żałować, że tyle rzeczy umknęło mi przez to, że chodziłam do innej szkoły. - Chodziliśmy nad jezioro i bawiliśmy się jak nastolatki. Bel kręciła z Adamem, - wiedziałam! - ale on nie był nią zainteresowany. Trzymał ją na dystans. Chciał tylko przyjaźni, a ona nie potrafiła tego zaakceptować. W międzyczasie pojawiła się Laura. - westchnął. - Adam zaczął z nią chodzić, a Bel była zazdrosna. Nie potrafiła tego znieść. Wkurzała się na Adama o byle co, aż pewnego razu on nie wytrzymał. Pokłócili się na dobre. Sam nie wiem o co poszło. Nie było mnie wtedy przy tym. Adam po paru dniach poszedł ją przeprosić, ale ona nie chciała go widzieć. Przychodził codziennie, bo zależało mu na przyjaźni. - prychnął. - Ale ona nigdy nie schodziła na dół. Tym sposobem poznał Nicka. Do dzisiaj się kumplują. Nick naraził się swojej siostrze. Nienawidziła go za to, że zadaje się z Adamem. I od tamtego czasu nie mają za dobrych kontaktów. Z czasem Adam przestał do niej chodzić i błagać ją o wybaczenie. Bel robiła mu na złość na każdym kroku, aż stała się jego wrogiem. I tak jest do dzisiaj. - Jake zrobił smutną minę i wziął do ręki swój napój.
- A potem przyszła pora na ciebie... - westchnęłam, myśląc o tym jak rozpadła się ich przyjaźń.
- Parę miesięcy później Adam zerwał z Laurą, a resztę już znasz. - przyznał.
Sama nie wiedziałam co o tym sądzić. Moim zdaniem w tym przypadku Adam nie zrobił niczego złego. Powiedział, że nic do niej nie czuje i chce się z nią przyjaźnić. Ona nie potrafiła tego znieść, dlatego chciała mu zniszczyć życie. Wydaje mi się to bardzo znajome.
- Tak zazdrość potrafi zniszczyć człowieka. - uśmiechnął się blado.
Pokiwałam głową i zdałam sobie sprawę, że robię to samo. To moja zazdrość sprawia, że chcę go unikać. Schemat się powtarza. Ja jestem Annabel, Nick jest Jacobem, a Adam jest sobą. Jak tak dalej pójdzie to go stracę. Ale czy tego chcę?
- Będę tęsknił za naszymi wspólnymi korkami. - Jake zrobił smutną minkę. Nie potrafiłam się nie zaśmiać.
- Nie bój się. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - przyznałam. - Jeszcze nie zaliczyłam matmy do końca. - zaśmiałam się.
- Czekałem, aż to powiesz. - pociągnął mnie za włosy, a ja nie byłam mu dłużna.
Pomimo że wygłupiałam się z moim przyjacielem do późna, ciągle w głowie myślałam o Adamie. Nie chciałam by nasza przyjaźń się tak skończyła. Owszem, czułam do niego coś więcej, ale bałam się mu o tym powiedzieć. Po tym co usłyszałam od Jacoba, wiem na pewno, że nie wyznam mu moich uczuć. Nie mogę go stracić.
Przyjaciel odprowadził mnie do domu. Mama znowu wzięła nockę, więc minęłyśmy się w drzwiach. Poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i jeszcze raz pomyślałam o tym co chcę zrobić. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale czułam, że nie potrafię inaczej. Nie potrafię go unikać. Minął zaledwie jeden dzień odkąd postawiłam z niego zrezygnować. Oszukiwałam samą siebie. Muszę pogodzić się z tym, że ma dziewczynę. Zrobię to, chociaż będzie to trudne. Jest moim przyjacielem i kiedyś, tam nad jeziorem, obiecałam mu swoje wsparcie. Zawiodłam i muszę to naprawić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Było dość późno i nie chciałam go budzić, więc wysłałam mu SMS. "Muszę z tb porozmawiać. Nina" Długo wahałam się czy wysłać. Jeszcze dzisiaj powiedziałam mu, że potrzebuję czasu. Ale ja nie potrzebuje czasu. Ja potrzebuję Adama. Wysłałam.

Przepraszam, że znowu tak długo nie dodawałam rozdziału. W.x 

piątek, 3 czerwca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.13

W samochodzie panowała nadal cisza. Jacob nie spoglądał na mnie tylko uważnie obserwował drogę. Z kolei ja z napięciem czekałam na jego słowa. Minuty mijały, a odpowiedzi na pytanie nie było. Kim jest Kate? Zastanawiałam się w ciszy. Być może kiedyś zetknęłam się z tą osobą. Chciałabym poznać wreszcie prawdę.
- Kate... - Jake nabrał powietrze w usta. - To moja była dziewczyna. - odparł, ale nie dodał nic więcej.
- Nie wspominałeś mi o niej. - przyznałam.
- Bo to zakończony rozdział.To wydarzyło się, gdy jeszcze przyjaźniłem się z Adamem. - westchnął.
Nadal nic nie rozumiałam. Dzisiaj rano Jacob wypowiedział jej imię. Niby po co przywołał jej osobę? Reakcja Adama była odwrotna niż spodziewał się Jake. Zobaczył uśmieszek. Co to miało oznaczać?
- To przez nią rozpadła się wasza przyjaźń? - zapytałam prosto z mostu.
Przyjaciel zjechał gwałtownie na pobocze i włączył światła awaryjne.
- Posłuchaj mnie. - zwrócił się ku mnie. - Adam to kawał drania i nic się nie zmieniło od tamtego czasu, rozumiesz? - zapytał.
- Dlaczego go tak nazywasz? - zapytałam.
- Bo jemu zależy tylko na zabawie. Najpierw uwodzi niewinną dziewczynę, a później ją zostawia. Ten schemat się ciągle powtarza. - przyznał.
- Adam taki nie jest. - zaprzeczyłam.
- Czyżby? Jesteś kolejną naiwną. - zabolało. - Kate też taka była.
Zaraz, zaraz. Co Kate ma wspólnego z Adamem? Co ma znaczyć określenie, że ona też była tą naiwną? Przyglądałam się przyjacielowi. Miałam nadzieję, że powie coś więcej. Z drugiej strony nie chciałam słuchać.
- Byliśmy ze sobą od dobrych paru miesięcy. - westchnął, spoglądając przed siebie. W jego oczach zauważyłam łzy. - Poznaliśmy się w klubie. Nadepnęła mi na stopę, gdy tańczyliśmy i tak się to zaczęło. - uśmiechnął się do wspomnienia. - Randki, całusy, kwiaty, jak to w prawdziwych związkach. Przychodziła na moje mecze i dopingowała nam z całych sił. Nie widziałem poza nią świata. - przyznał. - Pewnego razu Adam zaprosił nas na imprezę. Zgodziłem się. W końcu to był mój przyjaciel. Zabrałem ze sobą Kate. Impreza rozkręcała się na dobre. Ona gdzieś mi zniknęła z oczu, ale byłem tak wstawiony, że nie myślałem o tym gdzie jest. Schemat zaczął się powtarzać. Przychodziliśmy na imprezę. Ona znikała. I tak w kółko. - zaśmiał się gorzko. - Aż pewnego razu powiedziała, że to koniec. Że kocha innego. - uśmiechnął się ze łzami. - A tym innym okazał się kto? Mój najlepszy przyjaciel, Adam.
Chwyciłam go za rękę by dodać mu otuchy. Wiedziałam, że teraz tego potrzebuje.
- Na początku myślałem, że to żart. Jednak to była prawda. Kate była zapatrzona w niego jak w obrazek. Nie dziwiłem jej się. Adam potrafi być jak książę z bajki.
- I tak przestaliście się przyjaźnić. - podsumowałam.
- Nie. - spojrzał na mnie. - Chciałem by była szczęśliwa, więc pozwoliłem jej odejść do niego. Cały czas ją kochałem. Miałem nadzieję, że wróci do mnie. Cały czas miałem nadzieję. - powtórzył.
Zobaczyłam, że Jake zaczął płakać. Ta historia musiała mieć drugie dno...
- Parę tygodni później dowiedziałem się, że Adam z nią zerwał. Znudziła mu się tak jak każda. Chciałem ją odnaleźć, ale wtedy powiedziano mi, że opuściła miasto. Nie wróciła już tu więcej.
- Przykro mi. - powiedziałam.
- On ją wykorzystał! Rozkochał, a potem zostawił. Tak robił z każdą. Obserwowałem jego poczynania. Ciągle ten sam schemat. Znajdował "ofiarę", owijał ją w wokół palca by na sam koniec zostawić ją na lodzie. Taki on jest.
- Rozmawiałeś z nim o tym? - zapytałam.
- Nie jeden raz. Miałem dosyć tego  jak traktuje te dziewczyny, więc powiedziałem mu parę słów. Jak widać nie poskutkowało. Od tamtego czasu nasze stosunki nie są za dobre... - przyznał, ocierając łzy.
Jakoś nie potrafiłam tego sobie wyobrazić. Ta cała historia przedstawiała mi zupełnie innego Adama. Tak jakbym nigdy go w rzeczywistości nie znała.
- Adam mi o tym nie wspominał. - powiedziałam cicho.
Jake spojrzał na mnie z czułością. Widziałam w jego oczach troskę, a zarazem obawę.
- Boję się, że on zrobi ci to samo. - przyznał.
Co? Co on przed chwilą powiedział? Pokręciłam głową. Nie ten Adam, którego znam. W którym się zakochałam. Nie on!
- Nic mi nie zrobi. - odparłam stanowczo.
- Tak teraz mówisz, bo jesteś zakochana w nim po uszy. - włożył kosmyk moich włosów za ucho.
- Nawet gdybym była, to on nie jest mną zainteresowany. Ma dziewczynę. - przyznałam.
- Myślisz, że go to powstrzyma? - zakpił. - Ten pseudo związek? - zapytał.
- Myślę, że tak.
- Mylisz się. - odparł.
Patrzyłam na Jacoba, szukając argumentów broniących mojego Adama. Czy ja nazwałam go "mojego"? Przecież on nie jest mój!
- On nie zrobi mi krzywdy. - przyznałam cicho.
Gdy te słowa wypowiedziałam, zrozumiałam, że przestaję w nie wierzyć. Zaczęłam się bać. Co jeśli już wpadłam? Co jeśli Adam uwikłał mnie w tą chorą gierkę? Co jeśli ja nie potrafię dostrzec prawdy?
- Proszę, trzymaj się od niego z daleka. - powiedział spokojnie. - Nie chcę by ci się stała krzywda.
- Nie potrafię go tak zostawić bez słowa. - przyznałam cicho.
- Tak będzie najlepiej. - odparł. - Zawsze masz mnie. - szturchnął mnie.
 Uśmiechnęłam się do niego, ale w mojej głowie panował mętlik połączony z rozpaczą. Miałam przestać się spotykać z Adamem? Jak? Przecież to on sprawiał, że się uśmiechałam. Mój dzień był lepszy. Nie można z kogoś zrezygnować w ciągu minuty. Wymazać kogoś z serca. Tym bardziej, że miałam wrażenie, że Adam jest inny niż z opowieści Jacoba. Może znowu byłam naiwna?
- Chyba masz teraz ważniejszą sprawę na głowie, co nie? - zapytał.
Nawet nie zauważyłam kiedy ruszył. Byliśmy bardzo blisko domu. Mama! Co ja jej powiem?! Zawaliłam na całej linii. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Gdy Adam nie zabrał mnie do swojego domu, prawdopodobnie nie miałabym kłopotów.
- Nie wiem jak powinnam się zachować. - przyznałam.
- Już większość jej wytłumaczyłem. - odparł. - Ale pewnie spyta cię o to samo, jak to ona. - zaśmiał się.
Jake w skrócie opowiedział mi jak wyglądała jego rozmowa z moją mamą. Ona zawsze traktowała go jak syna, więc nie było większych problemów. Ufała mu. Jednak nadal się o mnie martwiła. Miałam nadzieję, że zrozumie to wszystko.
- Widzimy się w szkole. - pomachał mi Jake.
Stałam przed domem i czułam strach. Jeszcze nigdy niczego nie nabroiłam. Ciekawe jak ta rozmowa będzie wyglądać? W końcu weszłam do środka. Mama siedziała w fotelu. Oglądała program kulinarny. Odłożyłam buty na swoje miejsce i spojrzałam na nią. Wyglądała na zmęczoną. Nocna zmiana w pracy jej nie służy.
- Hej... - powiedziałam cicho.
Mama spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Na jej twarzy nie było emocji. Zaczynałam się bać.
- Jake mi wszystko opowiedział. - odparła.
- No wiem... - powiedziałam jeszcze ciszej.
- Szlaban do końca miesiąca. - powiedziała. - A teraz idź odpocząć. Pewnie nie spałaś całą noc. - przyznała i wróciła do oglądania telewizji.
Przez moment stałam i przyglądałam się jej. To nie możliwe, że to wszystko tak gładko poszło. Tak wyglądają kłótnie z rodzicami? Wcześniej takowych nie miałam. Powoli weszłam na górę do swojego pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było na swoim miejscu. Tylko nie ja. Ja nie byłam już taka sama. Miałam mętlik w głowie i musiałam to zmienić. Przebrałam się i zabrałam do nauki. W ten sposób nie myślałam o tym wszystkim. Zrobiłam co miałam do zrobienia. Potem obejrzałam film i nagle zorientowałam się, że jest już wieczór. Poszłam do kuchni. Przygotowałam sobie kolację i wróciłam na górę. Na dworze zrobiło się już ciemno. Latarnie rozświetlały ulice. Przyglądałam się temu, siedząc na parapecie z kubkiem w dłoni. Jutro miałam wrócić do szkoły. Nie wiem, czy miałam na to siły. Nagle usłyszałam mój telefon. Przyszedł SMS. Spojrzałam na ekran. To od Adama. Przeczytać, czy nie? Ciekawość wygrała. "Wszystko w porządku?" Zaśmiałam się cicho, ale mój śmiech przerodził się w płacz. Łzy spływały mi po policzkach jak potok. Nie próbowałam tego zatrzymać. To wszystko kumulowało się przez cały dzień. Nie miałam już siły. Okryłam się kocem i siedziałam tak przez jakiś czas.
*
Szłam w kierunku sali od matematyki. Dzisiaj miałam się dowiedzieć, czy zdałam czy nie. Nerwowo pocierałam ręce. Strach był większy niż podczas pisania testu. Spojrzałam obok. Jake siedział z kumplami z drużyny i wesoło rozmawiali. Nie chciałam zakłócać im, więc odeszłam na bok i wtedy wpadłam na Adama. Ten uśmiechnął się wesoło i zaczął ciągnąć mnie w nieznanym kierunku. Nie miałam siły mu się oprzeć. Prawda była taka, że nie chciałam. Znaleźliśmy się w cichym i spokojnym miejscu. Nie miałam pojęcia, że takie miejsce w naszej szkole się znajduje. Adam w końcu stanął i spojrzał na mnie.
- Jesteś dla mnie ważna, wiesz? - zapytał, przybliżając się do mnie.
Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. On był za blisko mnie.
- Tak bardzo. - powiedział i pocałował moją szyję.
Moje ciało zareagowało bardzo szybko. Gęsia skórka pojawiła się jak na zawołanie. Nie chciałam by przerywał, ale też nie miałam siły by coś powiedzieć.
- Nino Scor, czemu nic nie mówisz? - szepnął, odrywając się na chwilę od mojej skóry.
Przełknęłam ślinę. 
- Powiedz, że jestem ważny. - rozkazał, muskając moje usta.
Odpłynęłam na moment. Byłam w niebie.
- Powiedz to. - rozkazał ponownie.
- Jesteś... - powiedziałam, gdy pocałował mnie. Oddałam mu pocałunek.
- Co jestem? - uśmiechnął się tym zniewalającym uśmiechem.
- Jesteś dla mnie ważny. - odparłam, wplatając moje dłonie w jego włosy. Były takie miękkie.
Adam spojrzał na mnie swoimi oczami i nagle usłyszałam śmiech. Rozejrzałam się, ale nikogo nie widziałam. Był to kobiecy śmiech. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale wtedy Adam odsunął się ode mnie stanowczo. Poczułam chłód. Dlaczego to zrobił?
- Jesteś w tym dobry. - jakaś kobieta wyłoniła się z cienia. - Nawet bardzo dobry. - spojrzała na mnie z szyderczym uśmiechem.
Adam nic nie odpowiedział. Ona objęła go swoimi ramionami i pocałowała go w policzek. Poczułam ukłucie. Nie chciałam dać po sobie tego poznać, więc odwróciłam wzrok. Prawdopodobnie każda inna dziewczyna uciekłaby jak najdalej z stąd, ale ja zostałam. Sama nie wiem czemu.
- Wystarczył miesiąc byś zawrócił jej w głowie. - przyznała. - Naiwne są te dziewczynki.
- Adam, o czym ona mówi? - zapytałam cicho.
- Patrz! - w jej oczach zobaczyłam dziki błysk. - Ona ciągle ci ufa. - zaśmiała się jeszcze raz i dopiero teraz zdałam sobie sprawę kim ona jest. Cofnęłam się  krok do tyłu. To była Laura.
- Nie... - powiedziałam, kręcąc głową.
- Tak, tak. - zaśmiała się mi prosto w twarz. - Adam? - zwróciła się do niego.
Chłopak podszedł bliżej mnie. Nie chciałam tego słyszeć co ma mi do powiedzenia. Chciałam z stamtąd uciec póki miało się czas. Teraz nie było drogi ucieczki.
- Oh Nina, Nina. - zaśmiał się. - Laura ma racje. Jesteś za bardzo naiwna. Trzeba było posłuchać Jacoba... - odparł, robiąc smutną minkę. - Prawda była taka, że bawiłem się tobą. Bawiłem się twoimi uczuciami i powiem ci, że miałem frajdę. - przyznał.
- Nie... - powtórzyłam.
- Nie żałuję tego. Bo lubię wyzwania. - odparł. - Nigdy nic dla mnie nie znaczyłaś. To było kłamstwo. Czas się pożegnać.
- Nie! Adam, nie możesz tego mi zrobić! - krzyknęłam.
- Niby czemu? - odparł. - Jesteś dla mnie nikim.
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Czułam, że serce pęka mi na tysiąc kawałków. Adam nachylił się ku mnie. Widziałam, że nadal miał niezłą zabawę z tego.
- I tak dla mnie liczy się ona. - pokazał na Laurę.
Miałam dosyć tej całej sytuacji. To za bardzo bolało. Upokorzył mnie i zranił. Czemu nie posłuchałam Jacoba? Rozpatrzona nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Znajdowałam się na samym dnie. Nagle wokół mnie znajdowała się ciemność. Nie widziałam niczego. Ani Adama, ani Laury. Bezradna zaczęłam krzyczeć ile miałam siły w płucach. To był mój koniec.
*
Otworzyłam oczy i znalazłam się w moim pokoju. Łzy nadal spływały mi po policzkach. Oddychałam głęboko. To tylko koszmar. Rozejrzałam się po moim pokoju. Ciągle znajdowałam się na parapecie. Musiałam zasnąć. Dochodziła 23:00. Zobaczyłam, że jest okno otwarte. Robiło się chłodniej, ale nie miałam siły by wstać. Spojrzałam na telefon. Adam dzwonił do mnie kilka razy. Wysłał też masę SMS. Nie miałam ochoty tego czytać. Wymęczona postanowiłam jednak zamknąć balkon. Wtedy zobaczyłam, że w moim pokoju znalazł się nieznajomy. Krzyknęłam z całej siły. Po chwili zorientowałam się, że to Adam.
- Nic ci nie jest? - do pokoju wpadła mama.
Rozejrzała się dookoła, ale go nie zauważyła.
- Nie. - odparłam. - Miałam zły sen. - przyznałam.
- Jakby co wiesz gdzie mnie szukać. - powiedziała i wyszła z pokoju.
Zostaliśmy w pokoju sami. Stałam w bezruchu. Po co tu przyszedł?
- Miałaś koszmar? - zapytał, podchodząc do mnie.
Pewnie zobaczył moją rozmazaną od makijażu twarz. Miał kiedy wpaść!
- Słyszałem krzyk. - odparł. - Gdy wdrapywałem się po drzewie. - dodał.
- Każdy miewa koszmary. - przyznałam cicho.
- Często je masz? - zapytał, stając naprzeciwko mnie.
Pokiwałam głową, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. Sam fakt, że tutaj jest, że stoi naprzeciwko mnie odebrał mi mowę. Miał na sobie bluzę z kapturem. Przeczytałam napis. "Green one". Uśmiechnęłam się do siebie. 
- Też ostatnio nie za dobrze śpię. - przyznał, łapiąc się za głowę. - A szczególnie wtedy, gdy nie wiem co u ciebie. 
- Jeszcze żyję. - odparłam.
- Widzę. - uśmiechnął się do mnie. - Martwiłem się.
- Niepotrzebnie. Jestem dużą dziewczynką ... - gdy chciałam dalej wymieniać, poczułam jak mnie przytula.
Chciałam mu się wyrwać, ale nie potrafiłam. To było zbyt przyjemne uczucie by z niego zrezygnować. W tyle miałam słowa Jacoba, ale nie one były teraz istotne. Liczyła się ta chwila.
- Tęskniłem. - przyznał. Wtulił się w moje włosy.
Chciałam powiedzieć, że ja też, ale powstrzymałam się. To nie był dobry pomysł. Tym bardziej, że coś sobie postanowiłam. Nie mogłam stać się jego ofiarą. Ten sen mnie w tym uświadomił. Puściłam go. Na jego twarzy zobaczyłam rozczarowanie.
- Musisz już iść. Mam szlaban. - odparłam niechętnie. Sama sobie zaprzeczałam.
- Tak. - pokiwał głową, jakby zrozumiał, że nie jest tu mile widziany.
Chłopak zaczął iść w kierunku okna. Podążałam za nim. Nagle obrócił się do mnie.
- Nina, nadal jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zapytał z niepewnością w głosie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Co miałam mu powiedzieć? Że sama już nie wiem?
- Nic się nie zmieniło? - zapytał.
- Wracaj do Laury, przystojniaku. - powiedziałam to półżartem i wypchnęłam go na balkon.
Zamknęłam okno. Pomachałam mu na pożegnanie. Brunet zszedł na dół, a ja poczułam pustkę. Od jutra miało się wszystko zmienić. Sama nie byłam przekonana, czy dam radę.

Czy Nina da radę trzymać się od Adama z daleka? Czy ma w sobie tyle siły by zwalczyć miłość do niego? O tym przekonacie się w kolejnych rozdziałach. W.x