piątek, 30 czerwca 2017

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.22

Po każdej rozmowie następuje cisza. Niekiedy trwa ona tylko chwilę, a czasem wieczność. Milczenie często przynosi ulgę, ale nie mnie.Wolałabym gdyby te słowa zostały powiedziane. Chyba na to zasługiwałam. Adam o tym wiedział, ale unikał mnie. Nie rozumiałam tego. Nie chciał mi powiedzieć, co się wtedy stało. Cały swój wolny czas przebywał ze swoimi kumplami, a mnie ignorował. Po paru dniach przestałam dzwonić, przestałam pisać, przestałam oddychać. Pozostał mi tylko płacz. Łzy płynęły po moich policzkach jedna za drugą. Nikt z moich znajomych nie chciał tego widzieć. Oni też udawali. Nie zauważali mnie. Traktowali jak powietrze. W sumie to się im nie dziwiłam. Szanowali moją obecność ze względu na Adama. A teraz kiedy on nie tolerował mnie, to się zmieniło. Prawda wyszła na jaw. Nigdy nie należałam do jego towarzystwa.
- Cześć skarbie! - mama ucałowała mnie rano przy stole.
Nie odpowiedziałam. Nie miałam siły. Nasypałam sobie troszkę płatków do miski i bez mleka zaczęłam je jeść. Mama od razu wychwyciła, że coś jest nie tak. Widziałam to po jej minie. Usiadła w milczeniu i obserwowała moje zachowanie.
- Mamo? - wydusiłam z siebie.
- Tak? - od razu zareagowała.
- Czy mogę zostać dzisiaj w domu? - spojrzałam w jej oczy.
Przez ostatnie dni wytrwale znosiłam okropną atmosferę w szkole, ale dzisiaj nie miałam siły. Po nocy z koszmarami było to dla mnie zbyt wiele. Musiałam odpocząć. Znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, którego nie było widać na horyzoncie.
- W ten sposób nie rozwiążesz swojego problemu. - przyznała cicho.
- Wiem. - powiedziałam bardzo cicho i włożyłam do swoich ust płatki.
Nie chciałam się przy niej rozpłakać. Zawsze mówiła mi, że muszę być silna, ale doskonale wiedziałam, że sama sobie ciężko radzi. Kiedy tata zniknął, co noc po cichu płakała. Wtedy brat zaciągał mnie do mojego pokoju i tłumaczył, że każdy musi czasem popłakać.Wiedziałam też, że potem wracał do niej i siedział z nią aż do rana w milczeniu.
- Nadal się nie odzywa? - zapytała,a ja wyrwałam się z moich wspomnień.
Zabolało. Pokręciłam głową, powstrzymując się od łez.
- Widziałam go wczoraj w sklepie ze swoimi kumplami. Kupowali alkohol.
Czemu ona to mówi? Czemu? Chce mnie dobić, czy dać mi lekcję?
- Nina, nie chcę się wtrącać, ale musicie porozmawiać. - dodała.
- My nie mamy o czym rozmawiać, skoro każde jego słowo jest kłamstwem. - powiedziałam cicho.
Mama spojrzała na mnie z litością. Współczuła mi. Znała to.Tata też kłamał i to nie raz. Przez niego mieliśmy kłopoty finansowe. Wychodzi na to, że cały świat opiera się na kłamstwie. To okropne.
- On woli ciszę. W ten sposób mnie zabija. - uśmiechnęłam się przez łzy,
- Adam nie jest dobrym chłopakiem dla ciebie. - wstała i przytrzymała mnie za ramię. - Przemyśl to, skarbie.
Wyszła z kuchni, zostawiając mnie w opłakanym stanie. Byłam jej wdzięczna, że to zrobiła. To była nasza zamiana ról. Nigdy nie sądziłam, że będę na jej miejscu. Dzieciństwo się skończyło.
 Wstałam szybko i pobiegłam na górę. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Po paru godzinach usłyszałam pukanie do drzwi.
-Nina, masz gościa. - moje serce przyspieszyło, ale zamiast Adama zobaczyłam Jackoba.
Nieśmiało się uśmiechał. W dłoni trzymał moją ulubioną czekoladę. Podszedł do mnie i przytulił z całej siły.
- Hej, piękna. Wróciłem do szkoły i ciebie nie było. Pomyślałem, że coś się stało, więc zapytałem Adama...
- Rozmawiałeś z nim? - przerwałam mu.
- Tak i nie. Powiedział, że nie wie co się z tobą dzieje. Chciałem mu za to przyłożyć. Żałuję, że tego nie zrobiłem. - przytulił mnie mocniej.
- Martwiłam się. - przyznałam.
- Niepotrzebnie. Teraz to ja się o ciebie martwię. Co ci zrobił ten głupek? - zapytał.
Westchnęłam i opowiedziałam mu o wszystkim. O tym, że Adam był w klubie, o nowym koledze; że wtedy go okłamałam, gdy zaprowadzał mnie do pielęgniarki. Jake słuchał cierpliwie,ale w jego oczach widziałam coś innego. NIEPOKÓJ. On coś wiedział.
- Nina, wierzysz, że ludzie potrafią się zmienić? - zapytał, zmieniając całkowicie temat.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeżeli tego chcą to mogą to zrobić. - przyznałam.
- Obawiam się, że to jest po części kolejne kłamstwo. Tylko silni ludzie mają taką zdolność. Muszą mieć motywacje do tego, ale prędzej czy później przeszłość zacznie ich kusić,by powrócić do starych nawyków.
- Czemu mi to mówisz? - zapytałam.
- Myślisz, że Adam się zmienił? - westchnął.
- Tak. - odparłam bez wahania.
- A ja nie. - przyznał.
Patrzyłam na niego i próbowałam zrozumieć. Po paru sekundach, Jake obrócił się i położył przede mną czekoladę, którą przyniósł. To było dziwne.
- Twoja ulubiona, prawda? - uśmiechnął się ostrożnie, a ja nadal nie rozumiałam. - Spójrz na nią. Czy kupiłabyś inną?
- Jake, ale my...- przerwałam.
- Odpowiedz mi. - stał się poważny.
- Innej nie lubię. - przyznałam.
- No właśnie. Gdyby była gorzka to by została odrzucona przez ciebie. A co jeśli tylko zmienić jej etykietę? W środku byłaby nadal gorzka,ale na opakowaniu pisałoby "słodka". Kupiłabyś?
- Nieświadomie tak. - wtedy mnie olśniło.
- Tak samo jest z ludźmi jak z tą czekoladą. Nie zmieniają się, tylko zakładają maski, czyli zmieniają etykietę. W głębi są tacy sami, ale pokazują coś innego by przyciągnąć uwagę i kusić.
- Adam też nosił maskę? - łza poleciała mi po policzku.
- Obawiam się, że tak. Okłamał cię. -  Jake spojrzał na mnie z litością.
- Wiesz, co zrobił? - zapytałam odważnie.
Przygryzł wargę. Nie chciał mi powiedzieć, bo wiedział, że to mnie zaboli. Byłam przyszykowana na to. Czekałam aż ktoś mnie dobije. Dzisiaj nadszedł ten dzień.
- Powiedz. - powiedziałam stanowczo.
- Nina...
- Mów! - krzyknęłam.
W głębi duszy byłam przerażona swoim postępowaniem, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Jake nie był winny, a obrywał. To nie było fair.
- Co ci powiedział? - zapytał,tak jakby bał się o to co wiem.
- Nic mi nie powiedział! Milczy.
- Bo popełnił błąd. - przyznał. - Z tego co mi wiadomo to Adama nie raz widziano w klubie. Nigdy nie był sam.
- Był z nim Nick? - zapytałam.
- Na początku tak... ale potem widziano go z dziewczyną. - zrobiło mi się słabo. - Myślałem, że to ty, ale potem dowiedziałem się, że to jednak nie. Mój kumpel widział jak...
- Jak co?! - zapytałam z płaczem.
- Jak ją całował. - przyznał w ciszy. - Myślałem, że ci powiedział.
Zamilkłam. Przez łzy nie widziałam nic. Próbowałam zrozumieć co czułam. Czy to był smutek? Nie. Czy to była rozpacz? Nie wydawało mi się. To było inne uczucie, którego chyba dawno nie doświadczyłam. Zacisnęłam pięści. Jake w ciszy czekał na to co zrobię. W głowie miałam tysiące myśli, ale tylko jedno słowo siedziało mi na końcu języka. Bałam się je powiedzieć, ale nie miałam siły już czekać. Wybuchłam.
- TCHÓRZ! - krzyknęłam, a Jackoba zamurowało.
Pewnie spodziewał się szlochu, a nie wybuchu złości.
- Jest tchórzem! - krzyknęłam i czułam, że to zaczynało działać. Uspokajałam się.
Przyjaciel zrozumiał, że to pomaga, więc zaczął mnie zachęcać.
- Dupek! - krzyknął.
- Palant! - dodałam.
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do szafy. Zaczęłam wyrzucać z niej wszystkie moje ciuchy.
- Nina, co robisz? - zapytał Jake.
- Nie zostawię tego tak. - przyznałam.
W końcu znalazłam to czego szukałam. Zabrałam sukienkę i w kącie się przebrałam.
- Jaki jest twój plan? -zapytał.
Był w szoku. W sumie moje serce też. Dawna Nina siedziałaby teraz w kącie i płakała, że ją chłopak zdradził. Ale TA Nina nie mogła tak postąpić. Musiała zmienić coś.
- Zamierzam mu to powiedzieć prosto w twarz. - zmyłam makijaż i nałożyłam nowy.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł. - pokręcił głową.
- Wolisz bym siedziała tu i płakała? - zapytałam.
- Nie. - odparł.
- Pójdziesz ze mną. - uśmiechnęłam się do niego.
- Ja? - po raz pierwszy widziałam na jego twarzy przerażenie. Trochę mnie to bawiło.
- Tak, ty. - pocałowałam go w policzek. - Adam jest tchórzem i najwyższy czas, by mu to ktoś uświadomił.
Nie wiedziałam z skąd miałam tyle siły, ale byłam podekscytowana faktem, że mogę to zrobić.
*
Przed domem Adama stał rower Nicka, a to oznaczało, że nie był sam. Domyślałam się, że pewnie są jeszcze inni jego kumple. Nie obchodziło mnie to. Musiałam to zrobić, zanim moja siła przemieniłaby się w rozpacz. Czułam, że prędzej czy później tak się stanie, więc nie miałam za dużo czasu. Jake stał za mną, chodź nie był przekonany do mojego planu. Zawsze myślałam, że chce skopać Adamowi tyłek. Dlaczego dzisiaj się wahał?
Wzięłam głęboki oddech i stanęłam pod drzwiami. Wiedziałam, że jego rodziców nie było, więc jak się upokorzę to tylko przed nim i jego kumplami. Z środka słyszałam, że grają w gry. Odgłosy strzelaniny niosły się po całym domu. Zapukałam. Nic. Drugi raz. Zero reakcji. Nie miałam siły czekać, więc weszłam do środka bez pozwolenia. Jake zawołał, ale dla mnie liczyło się jedno. Znaleźć drania i powiedzieć mu co o nim sądzę. Zajrzałam do kuchni. Nikogo nie było. Skierowałam się do salonu i wtedy natknęłam się na jakiegoś chłopaka.
- Lalunia, co tutaj robisz? - zapytał, próbując mnie złapać za tyłek.
- Trzymaj ręce przy sobie, bo nie ręczę za siebie! - wrzasnęłam.
Podziałało. Ostatni raz zmierzyłam go wzrokiem i wtedy dostrzegłam Nicka.
- Nina? - zapytał, jakby zobaczył ducha.
- Gdzie on jest?! - krzyknęłam.
- Nie ma go. - odparł, a ja przepchnęłam go siłą w głąb pomieszczenia i wtedy zobaczyłam Adama z butelką piwa w dłoni. Siedział na kanapie. Obrócił się w naszą stronę.
- Nie ma go? - uniosłam do góry brwi i spojrzałam znacząco na Nicka, a potem podeszłam do mojego chłopaka.
- Po co tu przyszłaś? - zapytał.
Był wstawiony. Kątem oka zobaczyłam wiele butelek po piwie na podłodze. Mama miała racje.
- By ci coś powiedzieć...
- Słucham. - odstawił butelkę na bok i wstał. Ledwo się trzymał na nogach.
- Jesteś dupkiem! - oplułam go.
Nick podbiegł do niego i go chwycił jakby się bał, że zrobi mi krzywdę. Jednak Adam wciąż stał nieruchomo, słuchając moich wrzasków.
- Jesteś tchórzem! Kłamcą! - krzyczałam.
Nadal stał w milczeniu i słuchał. Na jego twarzy nie widziałam żadnych uczuć. Czułam, że zaraz moja siła ucieknie przez jego obojętność.Gdzie jest ten chłopak, w którym się zakochałam? Gdzie? Zastanawiałam się po co ja tutaj przyszłam. Co i komu chciałam udowodnić? To był zły pomysł.
- Nina, wszystko ok? - usłyszałam głos Jackoba za sobą.
- No tak. Rycerz w zbroi przychodzi na ratunek jak zawsze. - Adam parsknął śmiechem.
- Co cię tak bawi? - zapytałam.
- Ty. - te słowa mnie złamały.
Brunet szczerzył się jak idiota w moim kierunku. Bawiło go to wszystko.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam ciszej.
Adam spojrzał na mnie, ale to nie były te same oczy, w których się zakochałam. To nie był mój chłopak.
- Bo nic do ciebie nie czuje. - przyznał z obojętnym wyrazem twarzy, a mnie ugięły się kolana. - Czy możemy skończyć to przesłuchanie? - spojrzał na Jackoba. - Chyba nie chcesz bym wezwał gliny. Mogę oskarżyć was o włamanie. - zaśmiał się.
- Lepiej chodźmy z stąd. - przyjaciel zaczął mnie ciągnąć za rękę, a jak głupia wpatrywałam się w człowieka, którego kochałam.
Dlaczego nie widziałam, kim był? Dlaczego to wszystko się zmieniło? On nic do mnie nie czuł. Przez ten cały czas? Okłamywał mnie? Po co? Nie mogłam tak tego zostawić. Nie chciałam by tym razem to on wygrał. Wyrwałam dłoń, za którą trzymał mnie Jake i stanęłam stabilnie. Zebrałam w sobie resztki mojej odwagi, która mi pozostała.
- Zrywam z tobą. - powiedziałam stanowczo i zauważyłam, że przez twarz Adama przebiegła jakaś emocja, ale nie zareagował na to. Nie zabolało go to. Po prostu obrócił się i wziął piwo, a Jake siłą zabrał mnie z jego domu. To był koszmar.
Dopiero w samochodzie zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. Zerwałam z Adamem, bo mnie nie kochał. Wszystko pękło. Nie powstrzymywałam łez. Płakałam. On mnie nie kochał, a ja jego tak.

Co się stało z Adamem? Czemu Nina z nim zerwała? Czy chciała tego? Dużo pytań nasuwa się w tej chwili. Wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, na które zapraszam. W. x






wtorek, 6 czerwca 2017

Pozorne Szczęście cz.1


Zamknij oczy i wyobraź sobie, że jesteś w parku. W końcu nadeszła wiosna i możesz cieszyć się zielonymi liśćmi wokół siebie. Przed Tobą jest ławka. Z jednej strony siedzi chłopak. Wysoki brunet o brązowych oczach. Ostrożnie spogląda w bok. Twój wzrok podąża za jego oczami i dostrzegasz dziewczynę. Siedzi z książką w dłoni. Ubrana jest w białą koszulę  i granatową spódniczkę. Kasztanowe włosy opadają jej na ramiona. Widać, że jest zdenerwowana. Co chwilę poprawia brzeg spódnicy i nie jest w stanie się ruszyć. Jak myślisz co między nimi jest? Czy to są zwykli nieznajomi, którzy przypadkowo znaleźli się w tym samym miejscu i w tym samym czasie? A może to para, która postanowiła w swojej obecności pomilczeć przez moment? Nie. Wszystkie odpowiedzi są błędne.Tak wyglądają "nieśmiali zakochani". Ona nie potrafi się skupić na książce, a on nie może oderwać od niej wzroku. Znają się długo, ale żadne z nich nie jest w stanie wyjawić swoich uczuć. Taka relacja łączyła mnie z Jamesem. Aż do dnia, gdy pierwsze moje pozorne szczęście się skończyło.
*
- Jesteś pewna, że powinnam to zrobić? - spojrzałam na Judy jeszcze raz.
Przyjaciółka przysiadła się obok mnie i podała mi do dłoni telefon.
- Pisz do niego. - rozkazała.
Nie byłam pewna, czy powinnam jeszcze raz próbować. Za każdym razem nie wychodziło i wyglądałam w jego oczach pewnie na idiotkę. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
- No dalej. - ponagliła mnie.
Wybrałam jego imię i otworzyłam okienko wiadomości. Mój palec zawisnął nad klawiaturą. Nie miałam pojęcia jak ubrać to wszystko w słowa. Miałam wyznać to co skrywam od bardzo dawna? Przecież by mnie wyśmiał. Z resztą nie tylko on.
W końcu przełamałam się i napisałam : "Cześć, masz ochotę gdzieś wyskoczyć? Jakaś kawa czy coś" Zaprezentowałam to Judy, a ta wcisnęła bez wahania "wyślij". Moje serce przyspieszyło.
- To teraz czekamy. - mrugnęła do mnie, a ja próbowałam uspokoić oddech.
Po paru minutach odpisał: "Pewnie. Lepiej by było gdybym miał Twój numer, bo takowego nie mam. Mogę prosić? :)" Przez minutę siedziałam i patrzyłam się w ekran telefonu i nie mogłam uwierzyć. On chce mój numer. Po co? Kiedy doszłam do siebie, odpisałam mu. Pisnęłam ze szczęścia, a Judy pokazała zaciśnięte kciuki.
Nagle mój telefon zaczął wibrować. Ktoś do mnie dzwonił.
- Selena? - usłyszałam jego głos po drugiej stronie.
- Tak. - wyszeptałam.
- Uff... dobrze zapisałem.- jak zawsze próbował żartować. - Pomyślałem sobie, że może spotkamy się jutro, co ty na to?
Cholera, już jutro? Przecież to jutro. Za kilka godzin.
- Jasne. Pasuje mi. - odparłam bez tchu.
- "Różami usłane"? - zapytał.
- Może być. 
- Świetnie. - czułam, że się uśmiechnął. - O 18:00. Będę czekał. - obiecał.
- Do jutra. - wyszeptałam.
- Dobrej nocy.
Odłożyłam telefon i spojrzałam na Judy.
- To był on? - zapytała z tym jej uśmiechem.
Pokiwałam głową, bo na więcej nie było mnie stać. To się działo naprawdę.To istne szaleństwo. Życzył mi dobrej nocy! Zaraz zemdleję!Właśnie umówiłam się z chłopakiem, który podoba mi się od 2 lat. Tak, masz rację. Dobrze się domyślasz. Jutro idę na randkę z Jamesem!
*
Wielokrotnie zaglądałam do kawiarni "Różami usłane", by napić się przepysznej gorącej czekolady z bitą śmietaną. To właśnie tutaj chłopak Judy zabrał ją na pierwszą randkę. Widocznie dzisiaj na mnie przyszła kolej. Poprawiłam sukienkę i usiadłam przy stoliku. Nie było go jeszcze. Może za wcześnie przyszłam? Cholera.
- Coś pani podać? - zapytała uprzejmie kelnerka.
- Dwie czekolady z bitą śmietaną. - obok stolika stanął James.
Moje usta lekko się otworzyły na jego widok. Ubrany był w ciemne jeansy i koszulę w paski. Uśmiechnął się przyjaźnie do kelnerki, a potem przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Wbiło mnie w siedzenie. Jego oczy zawsze na mnie tak działały. Chciałam uciec, ale też zostać. Jak myślicie, którą opcję wybrałam?
- Długo na mnie czekasz? - zapytał, odsuwając krzesło by usiąść.
- Nie . - skłamałam.
Cholera, James, czekałam na to odkąd na mnie wpadłeś przez przypadek. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło, bo to właśnie on pojawił się w moim życiu. Tak niespodziewanie.
- To dobrze. - znowu się uśmiechnął. - Nie spodziewałem się, że będziesz chciała ze mną gdzieś wyskoczyć... - przez jego twarz przebiegł jakiś cień.
- Wiesz, znamy się nie od dzisiaj. - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Kelnerka podała nam czekolady. Zdziwiona spojrzałam na nią jeszcze raz, próbując dowiedzieć się, dlaczego tak szybko zrealizowała zamówienie. Widocznie to zasługa chłopaka, który siedzi naprzeciwko mnie.
- Dziękuje za zaproszenie. Co tam u ciebie? - zapytał ochoczo, a ja zaczęłam opowiadać.
O tym jak poszła mi matura oraz, że dostałam się na wymarzone studia. James siedział w ciszy i słuchał moich słów. Czasem coś wtrącił i dopowiedział coś sam od siebie. Jednak naszej rozmowy nie mogłam wywnioskować jego planów na przyszłość. Nie wspomniał o nich choćby przez chwilkę.
- Jesteś niesamowita, Sel. - przyznał, gdy skończyłam moją opowieść.
- Dlaczego tak uważasz? - zapytałam.
- Bo tyle przeszłaś, a się nie poddałaś. - chwycił mnie za rękę przez moment.
Na jego twarzy pojawiła się nieznana dla mnie emocja. Puścił moją dłoń i przeniósł swój dotyk na pustą szklankę. Dlaczego tak postąpił?
- Nie poddałam się, bo miałam powód. - spojrzałam w jego oczy.
Widziałam w nich troskę i niepokój równocześnie. Przyjazna atmosfera dobiegała ku końcowi. Czułam to.
- Ważne by go mieć. - uśmiechnął się do mnie, ale to nie był ten sam uśmiech co kiedyś.
Nie wiedziałam co więcej powiedzieć, więc zamilkłam. Wpatrywałam się w jego niespokojne dłonie, które błądziły po szklance. James zachowywał się dziwnie. Wyczuwałam, że się wahał? Coś chciał mi powiedzieć. Pytanie, co?
- Nie powinienem tu być. - przyznał prawie szeptem.
- Co? - spojrzałam na niego zszokowana.
Nie spojrzał mi w oczy. Jego wzrok był utkwiony w blat stołu.
- Selena, widzimy się po raz ostatni.
- Co?! - zapytałam ponownie, próbując zrozumieć, co przed chwilą do mnie powiedział.
Te słowa sprawiły, że miałam ochotę umrzeć. To tak jakby ktoś wbijał ci w nóż serce, a zaraz potem jak jeszcze przed chwilą gładził je delikatnie balsamem.
- Muszę wyjechać. - westchnął. - Nie wrócę tu nigdy. Chciałem się z tobą tak jakby pożegnać. - przyznał w końcu spoglądając mi ostrożnie w oczy.
- Dlaczego? - tylko te słowa potrafiłam wydusić z siebie.
- Zasługujesz na to. - odparł.
Zasługuję na ten ból? Co jeśli on ma rację?
- Na co? - zapytałam.
- Na pożegnanie. - uśmiechnął się i wstał od stołu. - Dziękuję za rozmowę. Życzę ci powodzenia. - uścisnął mnie, a ja myślałam, że zemdleje. To był koszmar.
- Ja tobie również. - wydukałam.
- Trzymaj się. Będzie dobrze. - uśmiechnął się.
To był ostatni jego uśmiech, który był mi dane zobaczyć. Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Zawahał się naciskając na klamkę, ale nie obrócił się. Więcej już go nie widziałam.
- Przykro mi. - kelnerka stanęła obok mnie.
Zacisnęłam zęby na wardze by nie płakać. Wyciągnęłam portfel i chciałam zapłacić, ale ona mnie powstrzymała.
- Ten dupek powinien to zrobić. - przytrzymała moją dłoń i odeszła bez słowa.
Przez moment siedziałam i próbowałam zrozumieć co przed chwilą się stało.
James, chłopak,który mi się podobał. Co więcej? Chłopak, do którego coś prawdopodobnie czułam powiedział mi, że to nasze ostatnie spotkanie. Że popełnił błąd przychodząc tutaj. Czy mogło być gorzej? Jakbyście się czuli?  Bo ja zostałam upokorzona i zawiedziona jednocześnie. Moje nadzieje prysły, zanim jeszcze rozwinęły się w pełni. Miał być happy end, a co się stało?

Wróciłam zapłakana do domu. Nie chciałam nic czuć. Judy została u chłopaka na noc, więc nie miałam żadnego wsparcia. Pozostał mi tylko płacz, bo nadzieja dawno uciekła.
Teraz już wiecie. Nie wiem, dlaczego tak postąpił. Być może miał powód, albo chciał mnie się pozbyć od samego początku. A ja naiwnie wierzyłam w cud.
Masz racje. Tak to się zaczęło. Tamtego dnia James złamał moje serce, a wszystko przez pozorne szczęście, bo w nie uwierzyłam.

Macie jakieś teorie, dlaczego James się tak zachował? W.x