piątek, 6 lipca 2018

Pozorne Szczęście cz.7


Znacie to uczucie, gdy walczycie ze sobą? Wiecie, że powinniście coś zrobić, a jednak się wahacie?
Tak, to prawda. Wahałam się, czy odezwać się do Maxa. Z jednej strony zaintrygował mnie, z drugiej to było istne szaleństwo. Zamieniłam z nim tylko parę zdań. Można powiedzieć, że przez czysty przypadek. Jego propozycja była kusząca, bo potrzebowałam kogoś nowego w moim życiu. Jakieś zmiany. I pojawił się on. Jak się domyślacie w końcu ciekawość wygrała. Otworzyłam okienko rozmowy i zaczęłam pisać.

sobota, 20:00
Hej, tu Selena,
Obiecałam napisać do Ciebie i dotrzymałam słowa. Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz...Mam nadzieję, że miałeś udany dzień i wszystko poszło po Twojej myśli. Jeżeli chcesz to napisz do mnie.
Miłego wieczoru,
Sel

Wysłane. Zamknęłam laptopa i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Przez cały czas zastanawiałam się, czy zrobiłam dobrze. W międzyczasie w mieszkaniu pojawił się Alex. Wrócił zmęczony po dniu pracy i opadł na kanapę. Można powiedzieć, że każdy dzień wyglądał tak samo. Mój przyjaciel harował za dziesięciu. A ja? No właśnie... ja wiedziałam, że powinnam się wyprowadzić. Problem polegał na tym, że nie miałam dokąd.
- Jak tam? - zapytałam, dosiadając się do niego.
- Jak zawsze. - uśmiechnął się blado. - Bieganie z jednego miejsca do drugiego. Oszaleć można.
Westchnęłam i spojrzałam na przyjaciela. Kompletnie nie wiedziałam, jak mam mu powiedzieć, że wciąż nie znalazłam mieszkania. Co prawda Baddy zaproponował mi pracę, ale nie wiedziałam, czy mnie przyjmą. Mój świat był niepewny.
- Sel, już ci mówiłem. Możesz zostać tutaj tak długo jak tego potrzebujesz. - Alex mrugnął okiem. - A teraz wybacz. Pójdę się położyć. - wstał i pomaszerował do swojego pokoju.
Spojrzałam na salon. Za każdym razem wydawał mi się inny. Rano, popołudniu i wieczorem. Tak jakby miał swój własny plan na każdą porę dnia. Coś niesamowitego, ale wiecie co? Najbardziej lubiłam przesiadywać tutaj w nocy. Wtedy czułam magię. Za to uwielbiałam mieszkanie Alexa. Westchnęłam i zgasiłam światło. Przed snem postanowiłam zajrzeć do skrzynki pocztowej.
Dostałam od niego odpowiedź. Natychmiast ją odczytałam:

Cześć,
czekałem cały dzień na tego @ i myślałem już, że się do mnie nie odezwiesz. Oczywiście, że Ciebie pamiętam, jakbym mógł zapomnieć o tak ślicznej i niesamowitej dziewczynie. Mój dzień stał się bardziej uroczy dzięki Tobie i w dodatku mam przemiłą niespodziankę na moje urodziny.
Całusy, Max
I co na to powiecie? Ja byłam w siódmym niebie. Patrząc na to teraz, uważam, że byłam totalną idiotką, że do niego napisałam. Dlaczego? Wszystko w swoim czasie.

czwartek, 5 lipca 2018

Z pamiętnika Diany...

lipiec

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie myślę o Tobie.
Skłamałabym, gdybym rzekła, że nie obchodzi mnie co się u Ciebie dzieje.
Skłamałabym i Ty dobrze o tym wiesz.

Bywają noce, że martwię się o Ciebie ze zwykłego przyzwyczajenia. 
Bo przecież przez długi czas tak było i to się nie zmieniało. 
Zabawne, że teraz jest inaczej.

Myślę czasem, czy piłeś dzisiejszej nocy i co alkohol robi z Twoim umysłem. 
Czy dzisiaj potrafisz się kontrolować, czy krzywdzisz kolejną osobę?

Nawet nie wiesz ile razy zastanawiałam się, dlaczego to robisz. 
Czy chcesz o czymś zapomnieć? Wymazać coś z pamięci? Zatopić smutki w morzu alkoholu? 
Do dzisiaj nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ty sam nie chciałeś mi tego nigdy wytłumaczyć.

Pamiętam te noce, gdy leżałeś pijany na bruku w obcym mieście i błagałeś mnie o pomoc. Pamiętam wszystkie słowa, które mówiłeś do mnie pod wpływem różnych substancji psychoaktywnych. Pamiętam, jak się bałam. Bałam się Ciebie... 

Wiem, że nie powinno mnie to teraz obchodzić, bo zrobiłam wszystko, by Ci pomóc. Poświęciłam czas, a co więcej siebie. Oddałam Ci siebie, a Ty to wszystko zniszczyłeś. Zniszczyłeś mnie. 
Powinnam za to Ciebie nienawidzić, ale nie potrafię. 
Zamiast tego siedzę w oknie i rozmyślam, czy jesteś bezpieczny i szczęśliwy. 
Mam nadzieję, że tak.
Diana

"Kto cię ukołysze 
Kiedy słońce nie pozwoli ci zasnąć?
Kto obudzi się by odwieźć cię do domu
Kiedy jesteś pijany i samotny?
Kto przeprowadzi cię 
Przez wschodzący świt?"






środa, 7 marca 2018

Z pamiętnika Diany...

marzec
Słyszę tykanie zegara.
Tik tak, tik tak...
Gdzie jesteś?

Siedzę w sali przepełnionej ludźmi. Rozglądam się dookoła. Nie ma Ciebie. Już powinnam się przyzwyczaić, ale nie potrafię. Nie potrafię przestać o Tobie myśleć. O nas...

Obok mnie siedzą szeroko uśmiechnięte koleżanki z kwiatami w swoich dłoniach. 
One zasłużyły, ja nie. Zagryzam zęby na wardze, by powstrzymać łzy. 
Czuje się jakbym była nikim. Nikim ważnym. Osobą, o której nie należy pamiętać.

Czy kiedykolwiek miałam dla Ciebie jakieś znaczenie? Czy to było kolejnym kłamstwem?

Swoją uwagę kieruję na zegar. Pozwala mi się skupić. Mój wzrok przesuwa się po tarczy za wskazówką. Tik tak, tik tak... Nagle słyszę pukanie do drzwi. Spoglądam niżej i zamieram. 
To Ty we własnej osobie. Przecieram oczy, by mieć pewność, że to nie sen. To naprawdę Ty! 
Stoisz w drzwiach z bukietem czerwonych róż. Pamiętałeś, że je uwielbiam...

Nasze spojrzenia się krzyżują. Wyczuwam napiętą atmosferę między nami. 
Minęło tyle czasu. Tyle ciszy. Marzyłam, by Cię zobaczyć choć przez chwilę. I oto jesteś. 
Lekko uśmiecham się do Ciebie. Odpowiadasz tym samym. I zaczynasz iść w moim kierunku. Moje serce zamiera z każdym Twoim krokiem...

Powoli wstaję z miejsca, by wpaść w Twoje ramiona...ale niespodziewanie zmieniasz kierunek. Stajesz naprzeciwko blondynki i to jej wręczasz kwiaty. Ona przytula Cię z całej siły i dziękuje...

A ja? Wpatruje się. Nie zasłużyłam. Ona jest lepsza. Jest godna Ciebie, ja nie. 
Dlaczego wciąż miałam nadzieję?

Nie wytrzymuję i wybiegam. Łzy lecą mi po policzkach. Nie chce nic czuć... Nie chce...
W głowie słyszę słowa piosenki "Two Ghosts". To o nas, prawda? 

"Nie jesteśmy tacy jak kiedyś.
Nie jesteśmy tacy jak kiedyś.
Jesteśmy dwoma duchami 
Stojącymi na miejscu mnie i ciebie.
Próbując przypomnieć sobie, jak to jest czuć bicie serca"


Zapłakana
Diana


"Two Ghosts" - Harry Styles

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Pozorne Szczęście cz. 6


Malutkie kropelki deszczu spadały z nieba, ale nikomu to nie przeszkadzało. Na plac przybyło wiele ludzi. Można powiedzieć, że całe rodziny. Ale czy to był festyn? O tej porze? Nie wydaje mi się. Przede mną stała scena, na której grał i śpiewał zespół. Nazwy nie jestem w stanie wymówić. Przepraszam. Gdzieś obok były stoiska z jedzeniem, a dalej wesołe miasteczko. Nigdy wcześniej nie miałam okazji tu być. Pomimo, że pogoda nie była przyjazna, każdy odczuwał dziwny rodzaj energii. Mówię tu w imieniu innych, ale jestem przekonana, że gdybym kogoś zapytała o to, powiedziałby tak samo jak ja. Zaczęłam ostrożnie rozglądać się dookoła. Próbowałam zrozumieć, co tutaj się dzieje. Co więcej? Próbowałam zrozumieć, dlaczego coś w głębi serca mówiło mi, żeby tu przyjść.
Tłum ludzi zaczął zbierać się pod sceną, tak jakby czekali nie tylko na koncert. Postanowiłam podążyć za nimi i otuliłam się rękoma. Cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń. Na co oni czekali?  Wtedy na scenę wszedł pewien mężczyzna ubrany w elegancki garnitur. Było to dosyć zaskakujące, ponieważ jeszcze przed chwilą panowie w skórzanych kurtkach świrowali na parkiecie. Istny paradoks połączony z kontrastem. Zapowiadało się ciekawie.
- Dziękuję za tak liczne przybycie w "Dzień zaufania". - zaczął.
To istnieje taki dzień? Wow. Rozejrzałam się dookoła. Ludzie zaczęli wiwatować. Przez moment miałam wrażenie, że dostałam się w ręce jakieś sekty. Uwierzcie mi. Tak to wyglądało. Uczestnicy tego dnia byli zniecierpliwieni. Czekali na coś. Pytanie na co?
- Parę lat temu z moim przyjacielem wpadłem na pomysł, by zacząć mówić o zaufaniu. Myślę, że większość z nas nie zdaje sobie sprawy, czym ono jest i jak łatwo je stracić. Zaczęliśmy poszukiwać więcej informacji na ten temat. Stworzyliśmy stowarzyszenie i tak to się zaczęło. Warsztaty, seminaria, pikniki, koncerty. Cieszymy się, że możemy być tu dzisiaj z wami. Zaufanie... - westchnął. - tak jak wspomniałem, bardzo trudno je zyskać, a jeszcze łatwiej je stracić. Wystarczy mały błąd, oszustwo... Zaufanie jest widoczne w rodzinie, a w szczególności w miłości. - spojrzał na kartkę. - Bo w miłości najważniejsze jest zaufanie, jeśli tego nie ma to i miłości nie ma. - ludzie zaczęli klaskać i wiwatować.
- Długo jeszcze, tato? - mała dziewczynka szturchnęła ojca, który stał obok mnie.
- Jeszcze moment, skarbie. - uspokajał ją.
Zaczęłam się sama niecierpliwić, nie mając pojęcia na co sama czekam. Dziwne uczucie.
- Szanowni państwo, nie będę przedłużał. Każdy z nas czeka na punkt programu. Zaczynajmy... Nagle poczułam, że ktoś na mnie wpada. W tym szczytowym momencie... Straciłam równowagę i runęłam na ziemię.
Spojrzałam na winowajcę. Był to średniego wzrostu brunet, ubrany w czarną kurtkę. Uśmiechnął się nieśmiało i podał mi dłoń. Pomógł wstać.
- Przepraszam bardzo. Nie chciałem. - zaczął się tłumaczyć i wtedy dostrzegłam jego zielone oczy.
Zabrakło mi tchu. Matko... jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknych oczu, pomijając Jamesa.
- Jestem Max. - przedstawił mi się i wtedy niebo rozświetliło się tysiącem światełek.
Spojrzałam w górę. Kolejny niesamowity widok. Niebo mieniło się różnymi kolorami.
- Taaaak! A teraz czerwone! - mała dziewczynka krzyczała z radości, a ja nie mogłam oderwać od fajerwerków wzroku. Przepiękny pokaz.
- Twoje oczy przepięknie się błyszczą. - niespodziewanie usłyszałam głos obok siebie.
Na moment oderwałam się i przypomniałam sobie, co przed chwilą tu zaszło. Niechętnie przyjrzałam się Maxowi. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale on był uparty.
- Jak masz na imię? - zagadał.
- Selena. - odparłam.
- Śliczne imię.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Wokół nas panowała dziwna atmosfera. Nie potrafiłam tego nazwać ani opisać. Praktycznie tylko my rozmawialiśmy, reszta zachwycała się pokazem. Było to dla mnie trochę krępujące.
- Chyba nic ci się nie stało? - zapytał.
- Nie. Nie musisz tu stać ze mną. Nic mi nie jest. - zasugerowałam grzecznie.
Miałam nadzieję, że go tym przekonam i sobie pójdzie.
- Po prostu nie mogę oderwać wzroku od twoich oczu. - westchnął, a ja poczułam dziwne uczucie w żołądku. Co się cholera dzieje?
- Czemu mi słodzisz? - zapytałam lekko zaszokowana.
- Nie robię tego. - wzruszył ramionami. - Po prostu stwierdzam fakty. - uśmiechnął się.
Boże... jego uśmiech. Selena stop! Opanuj się.
- W takim razie dziękuję. - odparłam i zaczęłam iść przed siebie.
Poczułam, że mnie chwycił za dłoń i przyciągnął do siebie.
- Nie pozwolę ci odejść.
- Dlaczego? Przecież mnie nie znasz. - przyznałam.
W oddali zobaczyłam grupkę mężczyzn zbliżającą się do nas. Moje zbawienie. Koledzy Maxa.
- Max!!! - zawołali, a ja zaczynałam czuć ulgę.
- Ehh... - westchnął. - Proszę daj mi swój numer.
- Mowy nie ma. - odparłam stanowczo.
- Dlaczego?
- Nie ufam ci... jeszcze.
- Jest dzień zaufania, powinnaś brać przykład z tych ludzi. - pokazał dłonią na tłum.
Pokręciłam głową. Ciekawe, czy wie na czym polega zaufanie...
- To chociaż jakiś namiar, cokolwiek. Nie chcę stracić z tobą kontaktu. - błagał.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? - zapytałam.
Max chwycił moją dłoń i zaczął opuszkami palców obrysowywać jej kontury. Było to niesamowicie przyjemne i zmysłowe.
- Bo w koniuszkach palców... - oderwał wzrok od mojej dłoni i spojrzał w oczy. - czuję, że to nie był przypadek. To nasze spotkanie... Tak jakbyśmy byli sobie pisani...
Zatkało mnie. Jeszcze żaden chłopak nie powiedział do mnie takich słów. Wyciągnęłam z kurtki kawałeczek kartki i podałam ją mu.
- Napisz mi swój e-mail.
- Nie chcesz numeru? - zapytał zdziwiony.
- E-mail. - powtórzyłam, a on posłusznie zapisał.
Podając karteczkę, znowu spojrzał w moje oczy, a ja poczułam dziwne uczucie w głębi siebie.
- Obiecaj mi, że napiszesz. Selena, błagam cie.
- Obiecuje.
- Będę czekał. - pocałował moją dłoń i ruszył przed siebie.
Stałam tam jeszcze przez dobre 5 minut i szczerzyłam się jak głupia. Potem wróciłam do domu. Przez cały czas myślałam o nim. Zastanawiałam się jaki on jest itd. Tak zaczęła się moja historia z Maxem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, z kim będę miała do czynienia... Dzisiaj wiem.

Szczęśliwego Nowego Roku, Kochani!
W.x