poniedziałek, 1 stycznia 2018

Pozorne Szczęście cz. 6


Malutkie kropelki deszczu spadały z nieba, ale nikomu to nie przeszkadzało. Na plac przybyło wiele ludzi. Można powiedzieć, że całe rodziny. Ale czy to był festyn? O tej porze? Nie wydaje mi się. Przede mną stała scena, na której grał i śpiewał zespół. Nazwy nie jestem w stanie wymówić. Przepraszam. Gdzieś obok były stoiska z jedzeniem, a dalej wesołe miasteczko. Nigdy wcześniej nie miałam okazji tu być. Pomimo, że pogoda nie była przyjazna, każdy odczuwał dziwny rodzaj energii. Mówię tu w imieniu innych, ale jestem przekonana, że gdybym kogoś zapytała o to, powiedziałby tak samo jak ja. Zaczęłam ostrożnie rozglądać się dookoła. Próbowałam zrozumieć, co tutaj się dzieje. Co więcej? Próbowałam zrozumieć, dlaczego coś w głębi serca mówiło mi, żeby tu przyjść.
Tłum ludzi zaczął zbierać się pod sceną, tak jakby czekali nie tylko na koncert. Postanowiłam podążyć za nimi i otuliłam się rękoma. Cierpliwie czekałam na rozwój wydarzeń. Na co oni czekali?  Wtedy na scenę wszedł pewien mężczyzna ubrany w elegancki garnitur. Było to dosyć zaskakujące, ponieważ jeszcze przed chwilą panowie w skórzanych kurtkach świrowali na parkiecie. Istny paradoks połączony z kontrastem. Zapowiadało się ciekawie.
- Dziękuję za tak liczne przybycie w "Dzień zaufania". - zaczął.
To istnieje taki dzień? Wow. Rozejrzałam się dookoła. Ludzie zaczęli wiwatować. Przez moment miałam wrażenie, że dostałam się w ręce jakieś sekty. Uwierzcie mi. Tak to wyglądało. Uczestnicy tego dnia byli zniecierpliwieni. Czekali na coś. Pytanie na co?
- Parę lat temu z moim przyjacielem wpadłem na pomysł, by zacząć mówić o zaufaniu. Myślę, że większość z nas nie zdaje sobie sprawy, czym ono jest i jak łatwo je stracić. Zaczęliśmy poszukiwać więcej informacji na ten temat. Stworzyliśmy stowarzyszenie i tak to się zaczęło. Warsztaty, seminaria, pikniki, koncerty. Cieszymy się, że możemy być tu dzisiaj z wami. Zaufanie... - westchnął. - tak jak wspomniałem, bardzo trudno je zyskać, a jeszcze łatwiej je stracić. Wystarczy mały błąd, oszustwo... Zaufanie jest widoczne w rodzinie, a w szczególności w miłości. - spojrzał na kartkę. - Bo w miłości najważniejsze jest zaufanie, jeśli tego nie ma to i miłości nie ma. - ludzie zaczęli klaskać i wiwatować.
- Długo jeszcze, tato? - mała dziewczynka szturchnęła ojca, który stał obok mnie.
- Jeszcze moment, skarbie. - uspokajał ją.
Zaczęłam się sama niecierpliwić, nie mając pojęcia na co sama czekam. Dziwne uczucie.
- Szanowni państwo, nie będę przedłużał. Każdy z nas czeka na punkt programu. Zaczynajmy... Nagle poczułam, że ktoś na mnie wpada. W tym szczytowym momencie... Straciłam równowagę i runęłam na ziemię.
Spojrzałam na winowajcę. Był to średniego wzrostu brunet, ubrany w czarną kurtkę. Uśmiechnął się nieśmiało i podał mi dłoń. Pomógł wstać.
- Przepraszam bardzo. Nie chciałem. - zaczął się tłumaczyć i wtedy dostrzegłam jego zielone oczy.
Zabrakło mi tchu. Matko... jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknych oczu, pomijając Jamesa.
- Jestem Max. - przedstawił mi się i wtedy niebo rozświetliło się tysiącem światełek.
Spojrzałam w górę. Kolejny niesamowity widok. Niebo mieniło się różnymi kolorami.
- Taaaak! A teraz czerwone! - mała dziewczynka krzyczała z radości, a ja nie mogłam oderwać od fajerwerków wzroku. Przepiękny pokaz.
- Twoje oczy przepięknie się błyszczą. - niespodziewanie usłyszałam głos obok siebie.
Na moment oderwałam się i przypomniałam sobie, co przed chwilą tu zaszło. Niechętnie przyjrzałam się Maxowi. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale on był uparty.
- Jak masz na imię? - zagadał.
- Selena. - odparłam.
- Śliczne imię.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Wokół nas panowała dziwna atmosfera. Nie potrafiłam tego nazwać ani opisać. Praktycznie tylko my rozmawialiśmy, reszta zachwycała się pokazem. Było to dla mnie trochę krępujące.
- Chyba nic ci się nie stało? - zapytał.
- Nie. Nie musisz tu stać ze mną. Nic mi nie jest. - zasugerowałam grzecznie.
Miałam nadzieję, że go tym przekonam i sobie pójdzie.
- Po prostu nie mogę oderwać wzroku od twoich oczu. - westchnął, a ja poczułam dziwne uczucie w żołądku. Co się cholera dzieje?
- Czemu mi słodzisz? - zapytałam lekko zaszokowana.
- Nie robię tego. - wzruszył ramionami. - Po prostu stwierdzam fakty. - uśmiechnął się.
Boże... jego uśmiech. Selena stop! Opanuj się.
- W takim razie dziękuję. - odparłam i zaczęłam iść przed siebie.
Poczułam, że mnie chwycił za dłoń i przyciągnął do siebie.
- Nie pozwolę ci odejść.
- Dlaczego? Przecież mnie nie znasz. - przyznałam.
W oddali zobaczyłam grupkę mężczyzn zbliżającą się do nas. Moje zbawienie. Koledzy Maxa.
- Max!!! - zawołali, a ja zaczynałam czuć ulgę.
- Ehh... - westchnął. - Proszę daj mi swój numer.
- Mowy nie ma. - odparłam stanowczo.
- Dlaczego?
- Nie ufam ci... jeszcze.
- Jest dzień zaufania, powinnaś brać przykład z tych ludzi. - pokazał dłonią na tłum.
Pokręciłam głową. Ciekawe, czy wie na czym polega zaufanie...
- To chociaż jakiś namiar, cokolwiek. Nie chcę stracić z tobą kontaktu. - błagał.
- Dlaczego ci tak na tym zależy? - zapytałam.
Max chwycił moją dłoń i zaczął opuszkami palców obrysowywać jej kontury. Było to niesamowicie przyjemne i zmysłowe.
- Bo w koniuszkach palców... - oderwał wzrok od mojej dłoni i spojrzał w oczy. - czuję, że to nie był przypadek. To nasze spotkanie... Tak jakbyśmy byli sobie pisani...
Zatkało mnie. Jeszcze żaden chłopak nie powiedział do mnie takich słów. Wyciągnęłam z kurtki kawałeczek kartki i podałam ją mu.
- Napisz mi swój e-mail.
- Nie chcesz numeru? - zapytał zdziwiony.
- E-mail. - powtórzyłam, a on posłusznie zapisał.
Podając karteczkę, znowu spojrzał w moje oczy, a ja poczułam dziwne uczucie w głębi siebie.
- Obiecaj mi, że napiszesz. Selena, błagam cie.
- Obiecuje.
- Będę czekał. - pocałował moją dłoń i ruszył przed siebie.
Stałam tam jeszcze przez dobre 5 minut i szczerzyłam się jak głupia. Potem wróciłam do domu. Przez cały czas myślałam o nim. Zastanawiałam się jaki on jest itd. Tak zaczęła się moja historia z Maxem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, z kim będę miała do czynienia... Dzisiaj wiem.

Szczęśliwego Nowego Roku, Kochani!
W.x 

1 komentarz:

  1. Hej!
    Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale to przez szkołe.Ja chce ferie. Teraz. Rozdział jak zwykle cudowny. Jest ciekawa dalszego przebiegu historii.

    OdpowiedzUsuń