poniedziałek, 30 maja 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.12

Zapach lawendy niósł się po całym pokoju. Może mama kupiła ją i postawiła bez mojej wiedzy? Nakryłam się mocniej kołdrą. Nie chciałam wychodzić z łóżka, a co dopiero otworzyć oczy. Mogłam tak przeleżeć cały dzień, tym bardziej, że ból głowy nie dawał mi spokoju. Co się wczoraj działo?
Nagle usłyszałam hałas. Ktoś walił w drzwi wejściowe. Poirytowana tym dźwiękiem otworzyłam oczy. Zerwałam się z łóżka. Gdzie ja jestem?! Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdy tutaj nie byłam. Co ja wczoraj robiłam? Złapałam się za głowę i próbowałam skupić. Wspomnienia powoli zaczęły spływać z wczorajszej nocy. Krótka sukienka... Spojrzałam na krzesło. Była tutaj. Klub... Jacob... Drinki... Laura... Niespodziewanie usłyszałam krzyk na dole. Należał do Jacoba. Wybiegłam z pokoju. Zatrzymałam się na schodach.
- Gdzie jest Nina!? - mój przyjaciel był zdenerwowany.
- Ciszej, bo ją obudzisz. - ktoś odparł spokojnym głosem.
Zastanowiłam się przez chwilę. Przecież znałam go. Wychyliłam się mocniej by mieć pewność, że moje uszy się nie myliły. To był Adam. Stał opanowany ze szklanką wody w dłoni. Jego włosy były w nieładzie, tak jakby przed chwilą wstał. Biały podkoszulek idealnie przylegał do jego ciała.
- Nie denerwuj mnie! - Jake podbiegł do niego i zaczął grozić mu pięścią. Brunet nie ruszył się z miejsca. Uśmiechnął się lekko. - Dobrze wiem, jakim człowiekiem jesteś!
- Jakim? - zapytał Adam.
- Flirciarz. Kobieciarz. Uwodziciel...
- Ciekawe. - odparł.
- Jeżeli jej coś... - gniew Jacoba wzrósł.
- Nic jej nie zrobiłem. Nawet nie dotknąłem. - uniósł do góry ręce.
Objęłam się dłońmi. Poczułam nieprzyjemny chłód. Ta rozmowa nie podobała mi się.
- Nie wierzę ci. - przyznał Jake.
- To już twoja sprawa. - wzruszył ramionami.
- Tak samo było z Kate. - Jacob zbliżył się do Adama. Bałam się, że może go uderzyć.
- Z twoją ex? Nie. To było zupełnie coś innego. - odparł.
Jake wziął zamach. Musiałam reagować. Nie chciałam by moi najlepsi przyjaciele się bili i to jeszcze w mojej obecności. Podbiegłam jak najszybciej umiałam i zasłoniłam ciałem Adama. Ręka Jacoba zatrzymała się w porę. Odetchnęłam z ulgą.
- Nina? - Jake próbował złapać oddech.
Chwyciłam go delikatnie za głowę i uśmiechnęłam się.
- Nic ci nie jest? - zapytał, spoglądając na mnie ze zmartwieniem.
- Chyba nie. - odparłam cicho.
- Chodź. Musisz wracać do domu. Twoja mama się martwi. - powiedział i zaczął ciągnąć mnie na zewnątrz.
Spojrzałam do tyłu, gdzie stał Adam. Przyglądał się mi ze spokojem, ale jego oczy zdradzały jego emocje. On wcale nie był spokojny. Nie potrafiłam rozczytać jego myśli, ale czułam, że coś jest nie tak. Musiałam wiedzieć o co chodzi.
- Jake? - zatrzymałam się. Przyjaciel obrócił się ku mnie i zaczekał.
- Tak?
- Chcę z nim porozmawiać . - odparłam.
- Mowy nie ma. - spojrzał za mnie, gdzie pewnie zetknął się ze spojrzeniem Adama.
- Muszę. - zaparłam się.
- Ale twoja mama odchodzi od zmysłów... - zaczął tłumaczyć.
- Powiedz jej, że nic mi nie jest. Proszę, przyjedź po mnie za godzinę. - nalegałam.
Widziałam, że Jacob bije się ze swoimi myślami. Z drugiej strony wiedział, że inaczej z stąd nigdy nie wyjdę.
- Dobrze, ale tylko godzina. - powiedział i opuścił dom.
Wzięłam głęboki oddech i powoli obróciłam się w kierunku Adama. Chłopak stał w bezruchu, opierając się o blat. Ręce miał skrzyżowane na piersiach. Jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Coś zaczęło mi świtać w tej mojej główce. Wspomnienie tego spojrzenia. Znałam je doskonale. Zaczęłam iść w jego stronę i ostrożnie usiadłam przy stole. Adam nie przysiadł się do mnie, tylko stał w bezpiecznej odległości.
- Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie. - przerwał milczenie. - Nie spodziewałem się tego.
- Tak robią przyjaciele. - odparłam.
Ale czy my wciąż byliśmy przyjaciółmi?
- Tak. Masz rację. - pokiwał głową.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - zapytałam.
- Chciałem byś była bezpieczna. - przyznał.
- Nie prosiłam cię o to. - przyjrzałam się mu uważniej.
Nic nie powiedział na moje słowa. Miałam wrażenie, że do niego to nie dotarło. Tak jakby myślami był zupełnie gdzieś indziej. Może u Laury? Mój gniew rósł z minuty na minutę.
- Gdybym chciała ... - niespodziewanie przerwał mi.
- Nina, nie powinnaś tam być. - odparł stanowczym głosem.
- Słucham? - zapytałam z oburzeniem. - Kim jesteś, że mówisz mi co mam robić i gdzie być?
- Nie chcę się kłócić. I tak nie zrozumiesz. - odparł i obrócił się do mnie tyłem.
- Czego mam nie rozumieć? - wstałam od stołu. - Tego, że znikasz na parę dni i nie dajesz żadnych oznak życia? A potem spotykam cię w klubie i dowiaduję się, że masz dziewczynę! Masz rację. Nie rozumiem tego. - nagle przede mną wylądował talerz z kanapkami.
Brunet usiadł naprzeciwko mnie. Miałam ochotę wybiec z jego domu, ale druga część pragnęła zostać razem z nim. Nie rozumiałam samej siebie, więc jak mogłam rozumieć jego?
- Powinnaś coś zjeść. Usiądź.
- Nie mów mi co mam robić! -krzyknęłam.
Szybko zakryłam usta dłońmi. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie podniosłam na niego głos. Nie miałam pojęcia skąd tyle agresji i zdenerwowania kłębiło się we mnie. Adam z podniesionymi brwiami spoglądał w moją stronę. Pewnie sam próbował zrozumieć co przed chwilą się stało. Ja, Nina Scor, nieśmiała i wstydliwa dziewczyna, postawiłam się jemu. Może przesadziłam?
- Przepraszam. - odparłam cicho i usiadłam. - Nie wiedziałam co się z tobą działo przez długi czas, a potem dowiedziałam się, że masz dziewczynę. - zaczęłam tłumaczyć. - Tęskniłam. - spuściłam wzrok.
W kuchni zapanowała cisza. Chłopak przysunął talerz w moim kierunku, zachęcając mnie do skosztowania jego kanapek. Mój brzuch dał mi znak, że najwyższa pora coś zjeść. Ostrożnie wyciągnęłam rękę po jedną i od razu ugryzłam kawałek. Była pyszna.
- Nie chcę, żebyś martwiła się moim związkiem z Laurą. - westchnął po chwili ciszy. - Postanowiłem, że tak będzie najlepiej. Myślę, że to nie przeszkodzi naszej przyjaźni. - przyznał z powagą.
- Kiedy cię nie było w szkole, byłeś z nią? - zapytałam.
- A to jakieś przesłuchanie? - czułam, że chce rozładować napięcie. - Tak. Laura poprosiła mnie o pewną przysługę. - przyznał. - Ale spokojnie, wrócę do szkoły. - zaśmiał się.
- Mogłeś dać jakiś znak, że żyjesz.
- Aż tak bardzo martwiłaś się o mnie, Nina? - zapytał, a ja pokiwałam głową. - Niepotrzebnie.
- Jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziałam.
- Jesteśmy. - uśmiechnął się.
- Powiesz mi o czym wczoraj nadawałam? - zapytałam.
Adam uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na mnie rozbawiony.
- No co? - poczułam, że chyba powiedziałam mu o czymś co nie powinno paść z moich ust. Tylko co to było?
- Wściekałaś się. Tyle. - wzruszył ramionami. - Byłaś pijana. Zdaje mi się, że pierwszy raz. - zaśmiał się.
Miał rację. To był pierwszy raz. Nigdy w życiu nie byłam w takim stanie. Zabawne, że to przez tego głupka co teraz siedzi naprzeciwko mnie.
- Musiała to być niezwykle ważna okazja. - uśmiechnął się do mnie.
- Nie było okazji. - odparłam.
- Skoro nie było okazji, to zapijałaś smutki. - ponownie posłał mi ten głupi uśmiech.
- Wkurzyłeś mnie! - pokazałam palcem na niego.
- Nie mów mi, że Nina Scor upiła się przez Adama? - zakpił. Wiedziałam, że żartuje. Ale w każdym żarcie jest trochę prawdy. Może on już poznał prawdę. - Nie zrobiłabyś tego. - odparł.
Wpatrywałam się w niego, czekając na to co ma mi do powiedzenia. Brunet zamilkł i spoglądał na mnie tak samo jak ja na niego. Między nami coś się wytworzyło. Coś magicznego. Jakaś aura, czy coś. Adam dotknął mojej dłoni. Jego dotyk był nieziemski. Cholera, dlaczego on na mnie tak działa? Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, ale coś nam przeszkadzało. A raczej ktoś. Jego dziewczyna. Laura. Kiedy tylko o niej sobie przypomniałam, zabrałam ręce ze stołu. Zobaczyłam na twarzy chłopaka rozczarowanie. On był zajęty. Musiałam się z tym pogodzić. Wstałam i spojrzałam na zegarek. Zaraz Jake przyjedzie. Czas się zbierać.
- Zaraz Jacob tu będzie. - odparłam, a on pokiwał głową. - Pójdę na górę się przebrać. - pokazałam na schody. Adam pozostał na dole.
Przebrałam się i pościeliłam łóżko. Miałam jeszcze parę minut i rozejrzałam się po pokoju. Zamazane wspomnienia z poprzedniej nocy przemykały mi przez głowę. Podeszłam do ściany, gdzie wisiały zdjęcia. Nigdzie nie było Laury. Dziwne, bo skoro kiedyś byli razem to powinni jakąś fotkę mieć. Może przechowuje ją w innym miejscu. Kiedy chciałam już odejść, moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Dwaj chłopcy, ubrani w stroje piłkarskie, uśmiechali się do siebie. Obydwóch znałam. Adam i Jacob. Dlaczego to zdjęcie ciągle wisi, skoro teraz siebie nienawidzą? Musi dla niego wiele znaczyć. Z moich rozmyślań wyrwał mnie klakson. Jake już przyjechał. Ostatni raz spojrzałam na pokój, w którym spędziłam ostatnią noc. Potem zeszłam na dół.
- Chyba wszystko mam. - spojrzałam na torebkę.
Adam był przygaszony i smutny. Wodził za mną wzrokiem. Czułam, że chce mi coś powiedzieć.
- Dziękuję za gościnę. - podziękowałam i chciałam już wyjść, gdy chwycił mnie za rękę i przytrzymał.
- Nina, ja... - jąkał się. - Obiecuję ci, że kiedyś ci to wszystko wytłumaczę.
Nie rozumiałam jego słów, ale brzmiały znajomo. Czy przypadkiem wczoraj nie powiedział tego samego, zanim poszłam spać?
- Nie musisz. - uśmiechnęłam się blado.
Zabrałam swoją rękę i otworzyłam drzwi. Jake siedział na miejscu kierowcy. Miałam wrażenie, że poczuł ulgę jak mnie zobaczył. Pokiwałam mu.
- Nina? - znowu usłyszałam głos bruneta za sobą. Obróciłam się. - Jestem pewny, że zdałaś tą matmę. - przyznał Adam, drapiąc się po głowie.
Nic nie odpowiedziałam. Poszłam do samochodu Jacoba i usiadłam na miejscu pasażera. Przyjaciel odpalił silnik i ruszył. Spojrzałam na Adama. Wciąż stał na ganku przed domem. Pomachał mi. Wzięłam głęboki oddech.
- Myślałem, że już nigdy nie wyjdziesz z tego przeklętego domu. Nie miałem pojęcia co się wczoraj z tobą stało. Nagle tak zniknęłaś. Szukałem cię wszędzie. Po drodze spotkałem Laurę... - nadawał jak najęty.
Kiedy usłyszałam imię Laury, coś mi się przypomniało. Rano, Jake podał jakieś imię. Jak ono brzmiało? Było krótkie.
- Twoja mama się denerwowała. Dopiero jak powiedziałem jej, że cię znalazłem i jesteś bezpieczna to się trochę uspokoiła. - przyznał.
- Jake? - zapytałam zamyślona.
Przyjaciel spojrzał na mnie. Po raz pierwszy odezwałam się do niego odkąd znalazłam się w jego wozie. Musiałam go o to zapytać.
- Tak?
- Kim jest Kate? - spojrzałam na niego.
Chłopak przełknął ślinę. Wyglądał na chorego, chociaż nie był. Jeszcze nigdy nie widziałam  jego w takim stanie. Kim ona była?

Hello :) Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile dni pisałam ten rozdział... Ale w końcu się udało. Myślę, że zauważyliście zmianę zachowania Niny. Pytanie, czy ta zmiana jest dobra czy zła? Czekam na Wasze opinie. Już niedługo kolejny rozdział. Spokojnie. Pojawi się szybko. W.x

poniedziałek, 23 maja 2016

Sens życia cz.7

A więc to taka jest miłość? Myślisz o tej osobie 24h na dobę i nie możesz przestać? Ciągle wyobrażam sobie jej uśmiech i to jak słodko wymawia moje imię. W końcu poznałem to uczucie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę miał taki zaszczyt. Cały nerwowy chodziłem po pokoju. O spaniu nawet nie myślałem. Czułem, że zaraz eksploduję z nadmiaru emocji, więc postanowiłem wyjść. Zszedłem na dół. Zamówiłem herbatę. W barze nie było nikogo. Ale nie dziwiłem się. Dochodziła 23:25. Szybko wypiłem napój i poszedłem się przejść. Podczas spaceru myślałem o tym co się u mnie zmieniło. Zacząłem pozytywnie myśleć przy niej. Nareszcie odnalazłem sens życia. Rozpromieniony i szczęśliwy na swój sposób musiałem się z kimś o tym podzielić. W całym moim życiu miałem tylko jedną osobę, a był nią Paul. Zapukałem do jego drzwi, ale niczego nie usłyszałem. Ponowiłem próbę i wszedłem bez ostrzeżenia. W pokoju było ciemno. Praktycznie paliła się tylko jedna lampa. Przyjaciel siedział przy stole z kieliszkiem wódki, a naprzeciw niego jakaś kobieta. Podszedłem bliżej. Dopiero teraz ją rozpoznałem. To była Kate.
- Kogo widzą moje oczy! - Paul zabełkotał i próbował wstać, ale ponownie upadł na fotel.
Obserwowałem uważnie dziewczynę. Była w lepszym stanie niż jej towarzysz. A właściwie co ona tutaj robi?
- David! Jaka szkoda, że nie możesz pić z nami... - przyznał z uśmiechem i pokazał na butelkę, która była prawie pusta.
- Widzę, że się dobrze bawicie. - prychnąłem.
- Jakżeby inaczej. - Paul przechylił kieliszek i wypił zawartość.

W międzyczasie Kate wstała od stołu i stanęła za mną. Pociągnęła mnie za sobą.
- Myślę, że powinieneś zareagować … - pokazała oczami na mojego przyjaciela.
- Zareagować? - syknąłem, a ona pokiwała głową. - Nie przeze mnie jest w takim stanie. - odparłem.
- Jak przyszłam to już połowę miał wypitą … - zaczęła się tłumaczyć, pokazując na pustą butelkę.
- I zamiast mu to zabrać, dolałaś oliwy do ognia. - wywróciłem oczami.
- Coś w tym stylu... - uśmiechnęła się do mnie. - Chyba lepiej tak przyjął coś do wiadomości...
- Co takiego? - zapytałem przerażony.
- David! Mój kochany przyjacielu! - Paul zaczął do mnie wędrować. Przytrzymałem go i gdy chciałem wypytać Kate o szczegóły, zorientowałem się, że jej już nie ma.
- Nieźle. Ciekawe co cię tak wkurzyło, że tyle wypiłeś? - zaśmiałem się i podprowadziłem go do łóżka.
- Ta kobieta, z którą piłem. - odparł, a ja poczułem gulę w gardle.
- Kate? - zapytałem. - Ona jest bardzo miła.
- I uparta. - odparł, ściągając buty.
- Co masz na myśli?
- Zaprosiłem ją na kolację. - odparł, a ja nie mogłem zaczerpnąć tchu. O czym on bredził?
- I? - zapytałem, gdy przez dłuższy czas milczał.
- I nic z tego. - odparł i upadł na łóżko.
Nachyliłem się ku niemu i pacnąłem go w policzek. Podziałało.
- Czego chcesz? - zapytał.
- Co ci powiedziała?
- Że kocha innego. - odparł, a w mojej głowie pojawił się obrazek dzisiejszej rozmowy.

I wszystko zaczęło się układać w całość. Kolacja, telefony i kłótnia. To wszystko było takie klarowne. Cały mój optymizm uleciał daleko hen. Co miałem zrobić?
- Byłeś tam … - wydusiłem to z siebie.
- Gdzie? - zapytał zdezorientowany.
- W tej pieprzonej restauracji. Kate czekała na ciebie. - mówiłem tak szybko, że sam nie nadążałem.
- Tak. - odparł, a ja chwyciłem się za głowę.
Wstałem i zacząłem chodzić po pokoju. Jak mógł mi to zrobić? Przecież to mój przyjaciel! Jedyny jakiego mam, a raczej miałem!
- Co ci jest? - zaśmiał się, bacznie mnie obserwując. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ta brunetka zawróciła ci w głowie? - zaczął rechotać jak żaba. Bez zastanowienia znalazłem się nad nim i przycisnąłem dłonią jego szyję do materacu. Drugą trzymałem w pełnej gotowości w powietrzu.
- Nie kpij ze mnie. - warknąłem.

Spoglądałem w jego przerażone oczy. Nie rozumiał tego, ale ja też nie pojmowałem co się ze mną działo.
- Ona kocha innego. - powtórzył.
Puściłem go. Ostatni raz spojrzałem na niego i opuściłem pokój. Tego wieczoru po raz pierwszy od mojej terapii zszedłem na dół do baru. Musiałem o tym zapomnieć. Jedynym sposobem był alkohol.
***
Od samego rana Kate z Paulem próbowali dostać się do mojego pokoju. Ale ja nie chciałem nikogo widzieć. Jeszcze nie zdążyłem oswoić się z tą sytuacją, a kac po wczorajszej nocy nie pozwolił mi na to. Doskonale wiedziałem o co im chodzi. Nie chcieli wyjaśnić tego co wczoraj zaszło, a raczej zależało im na tym abym pojawił się na dzisiejszym bankiecie promującym nasz film. A ja miałem to wszystko głęboko gdzieś. Dopiero popołudniu wszystko się uciszyło. Dzwonienie, pukanie i skamlenie pod drzwiami przemieniło się w głuchą ciszę. W końcu miałem święty spokój.
- David? - usłyszałem głos Kiry.
- Nie ma mnie. - odparłem, zakrywając się poduszką.
- To czemu się odzywasz, gamoniu? - zapytała, a ja zaśmiałem się sam do siebie. Nie wiem dlaczego otworzyłem jej drzwi i wpuściłem ją do środka. To była ostatnia osoba, z którą chciałbym teraz przebywać.
- Wiem co to złamane serce … - usiadła naprzeciwko mnie.
- Wal się. - rzuciłem w nią poduszką.
- I znów to robisz. - jakbym słyszał Kate.
- A niby co takiego? - zakpiłem, chociaż znałem tę gadkę doskonale.
- Uciekasz. Uciekasz przed problemem. - pokazała na mnie palcem.
- To ja jestem problemem. Nie widzisz tego? Gdziekolwiek się pojawię, wszystko się psuje. A to co się stało wczoraj … - zaczerpnąłem powietrza. - Nie widzę rozwiązania tej sytuacji, więc schodzę z pola bitwy. - odparłem tak szybko jak mogłem i zasłoniłem się poduszką.
- No tak … - zakpiła ze mnie. - Tylko to potrafisz.
- A co mam zrobić? Co?! - wrzasnąłem. - Biegać z kwiatami za nią i błagać by mnie zechciała? Nie jestem typem takiego faceta.
- Kochasz ją? - zapytała.
- Ja nie wiem co to znaczy kogoś kochać. - przyznałem cicho.
- Myślę, że wiesz … - spojrzałem na nią. - Poczułeś to, gdy na nią spojrzałeś. Facet niezakochany tak się nie zachowuje. - uśmiechnęła się. - Jesteś wściekły, bo poszła na randkę z twoim najlepszym kumplem i masz prawo do tego. Ale bądź mądrzejszy. Pokaż im dzisiaj, że masz się dobrze... - pocieszała mnie i zachęcała do walki.
- Kira, ja nie widzę w tym sensu... - przyznałem z rozpaczą w głosie. - Jestem nikim. Ona mnie nie zechce, chyba, że z litości. - powiedziałem cicho.
- Jest sens w tym wszystkim. I ty go znasz – ona jest twoim sensem życia. Więc ruszaj swój tyłek i zapieprzaj. - podniosła mnie z krzesła. - Zakładaj garniak i dajesz. - zaśmiała się.

Posłuchałem ją. Przy pomocy Kiry wyszykowałem się na bankiet. Założyłem jeden z najlepszych moich garniturów, uczesałem włosy i ogoliłem się. Gdy spojrzałem w lustro, nie mogłem się nadziwić. To byłem ja.
- Dzięki, Kira. - powiedziałem do dziewczyny.
- Dobra, dobra. Idź już. Kobiety nie lubią czekać. - poklepała mnie po tyłku i wyszliśmy na zewnątrz.

*
Sala bankietowa pękała w szwach. Ludzie z show biznesu przyodziali najlepsze ciuchy i kotłowali się przy stołach z jedzeniem. Kelnerzy nie byli w stanie nadążyć z roznoszeniem i przyjmowaniem zamówień. Rozglądałem się po pomieszczeniu. Nawet ładnie nam to wyszło. Usiadłem w wyznaczonym miejscu. Kira biegała za następną rolą i dlatego podlizywała się kolejnemu producentowi, a ja zostałem sam. W końcu zapanowała cisza. Olivier wygłosił swoją przemowę, którą zapewne układał od początku produkcji. Ale jak to on. Musi być „perfekcyjnie”. Kiedy zakończył, na sali zaczął panować hałas i poruszenie. Ludzie na nowo zaczęli rozchodzić się i tworzyć tak zwane grupki, w których jak zawsze nie było dla mnie miejsca. Siedzenie przy stole zaczynało działać mi na nerwy, więc poderwałem się i zacząłem chodzić po sali. Miałem nadzieję, że zobaczę Kate. Chciałem z nią porozmawiać. Ale pewnie ten kretyn powiedział jej już jak się wczoraj zachowałem. No proszę! O wilku mowa.
- Nie sądziłem, że przyjdziesz. - powiedział Paul do mnie, mrugając do jakieś laski, że chce zostać sam.
- W końcu to ja grałem główną rolę. - odparłem.
- No tak. - przyznał.
- Szybko się pocieszyłeś... - musiałem mu to wygarnąć.
- O czym mówisz? - zapytał zdezorientowany.
- Ta dziewczyna. - pokazałem na nią oczami.
- Liza? - zapytał. - Przemiła dziewczyna. - odparł.
- Nie działaj mi na nerwy. - warknąłem.
- Bo co? Będziesz chciał mi znowu przyłożyć, jak wczoraj? Myślisz, że nie pamiętam, co się tam działo? - zapytał, a ja zacisnąłem pięści. - Moja rada dla ciebie: opanuj się.
- Mam gdzieś te twoje rady! - i gdy chciałem go przybić do ściany, poczułem, że ktoś mnie łapie za garnitur.
- Panowie, panowie … - Olivier był bardzo spokojny. - Chyba nie chcecie mi zepsuć bankietu, co? - zwrócił się do mnie. Wyrwałem się z jego uścisku i poprawiłem garnitur.
- Przepraszamy. - odparł za mnie Paul, a ja zmierzyłem go wzrokiem.

Czułem, że mój gniew na nowo powróci. Olivier miał rację. Przynajmniej z szacunku do niego musiałem zapanować nad sobą. W tym celu opuściłem salę i udałem się na zewnątrz. Zazwyczaj w takich sytuacjach sięgałem po fajkę, ale nie paliłem od wielu lat. I tak wczoraj przekroczyłem granicę. Alkohol to nie było dobre rozwiązanie. Żałowałem tego. Na dworze było chłodno. Całe szczęście, że śnieg przestał padać. Zacząłem chodzić w kółko, próbując uspokoić moje myśli. Ale czy to pomagało? Im bardziej główkowałem, tym bardziej nie widziałem w tym wszystkim sensu.
- Zostaw mnie! - usłyszałem głos Kate. Bacznym wzrokiem szukałem jej w ciemnościach, ale nigdzie nie widziałem. Może tracę już zmysły? - Puszczaj! - dopiero teraz ją zauważyłem. Szarpała się z jakimś kolesiem przy Mercedesie. Podbiegłem do niej.
- Zostaw ją. - odparłem stanowczym głosem.
- A pan to kto? - zapytał nieznajomy.
- David, proszę, nie wtrącaj się. - błagała mnie Kate, która siłowała się z mężczyzną.
- Powiedziałem, zostaw ją. - warknąłem.
- Zaraz, zaraz … czy to nie ten David, o którym tak wiele słyszałem? Oh Kate, czemu nie powiedziałaś, że to on? - czułem, że ten gościu ma kuku na muniu.
- Dosyć tego. - moja cierpliwość się skończyła i kopnąłem go w brzuch. Chłopak puścił Kate, która upadała na ziemię. Kątem oka zobaczyłem, czy nic jej nie jest. Chyba nic się nie stało. Gościu powoli zbierał się do ataku. Wyprostował się i zaczął śmiać mi się w twarz.
- Ty przynajmniej nie boisz się ze mną bić, a nie jak ten w tej restauracji. - zdębiałem. O czym on gadał? - Jak on miał... A no tak, Paul … - zaśmiał się.
- Kim ty jesteś? - zapytałem.
- Kate ci jeszcze o mnie nie wspomniała? Jej chłopakiem. - spojrzał na nią.
- Nigdy! - krzyknęła. Poczułem, że chowa się za mną.
I dopiero wtedy zrozumiałem. To przez niego wypiła całą butelkę whisky. Przede mną stał jej ex, który ją okłamał i ma dziecko z inną. Czego on chciał?
- Chyba wyraźnie ci powiedziała, że ma cię dość. - powiedziałem groźniej, ale widocznie nie podziałało.
- Czyżby? - zapytał.

Jego gadka doprowadziła do tego, że rzuciłem się na niego. Uderzałem z całych sił, a po moim policzku zaczęła spływać krew. Mój umysł powrócił do tamtego dnia, gdy zobaczyłem Kate na tarasie w ten zimowy wieczór. I dopiero teraz uświadomiłem sobie, że przede mną była kobieta zraniona, nigdy niekochana. Pamiętam co chciałem wtedy zrobić. Zbić tego gościa na kwaśne jabłko. Za każdą jej łzę i smutek w jej sercu. Dzisiaj miałem okazję tego dokonać. Z rozmyślań wyrwała mnie syrena policji. Funkcjonariusze szybko znaleźli się koło nas i rozdzielili. Idąc do radiowozu widziałem Oliviera. Żałowałem, że tak się stało. Nie chciałem mu zepsuć bankietu. Gdzieś za nim był widoczny Paul. Dzwonił przez komórkę. Gdy miałem wsiadać do wozu, wtedy ją ujrzałem. Przepychała się przez tłum. Krzyczała ile miała sił w płucach. Uśmiechnąłem się do niej.
- Mój sens życia. - powiedziałem sam do siebie.
Policjant wepchnął mnie do środka i odjechaliśmy.

Kolejna część "Sensu życia". Powoli zmierzamy ku końcowi. Już chyba wiecie, dlaczego to opowiadanie ma taki tytuł. :) W.x

środa, 11 maja 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.11

Pierwszy raz byłam w takim miejscu. Tego nie da się opisać słowami. Klub znajdował się na poza miastem. Podczas jazdy żałowałam, że się zgodziłam. Co chwilę naciągałam moją sukienkę za kolana. Czemu akurat tą musiałam ubrać? Przed wejściem był tłum ludzi. Większość znałam z widzenia, ale i tak nie czułam się komfortowo. Ludzie niecierpliwili się i kłócili. Ktoś zaczął napierać na mnie swoim ciałem, gdy staliśmy w kolejce. Bałam się obrócić, dlatego kurczowo chwyciłam się ręki Jacoba. Ten jakby zrozumiał o co chodzi i zainterweniował.
- Nie masz nic przeciwko? - zapytałam, pokazując wzrokiem na nasze splecione dłonie.
- Nie. - odparł z uśmiechem.
Całe szczęście kolejka przesuwała się w szybkim tempie. Po chwili weszliśmy do środka. A tam doznałam kolejnego szoku. Przede mną "morze ciał", które kołysało się w rytmie muzyki. Stanęłam jak wryta i próbowałam zrozumieć co się tutaj dzieje. To było zbyt trudne. Nagle Jake pociągnął mnie w głąb sali. Trzymał mnie mocno za rękę, gdy zaczęliśmy przeciskać się przez tłum. Następnie zajęliśmy wolną lożę.
- Zaraz wracam. - uśmiechnął się do mnie.
Miałam nadzieję, że tym razem wróci. Kiedy byłam u Adama zostawił mnie. Błagałam by tym razem nie były to puste słowa.
Zaczęłam spoglądać na ludzi wokół mnie. Kto by pomyślał, że są oni w moim wieku? Nerwowo poprawiłam sukienkę. Sprawdziłam telefon. Od Adama żadnej wiadomości. Gdzie on jest?
- Jestem już. - Jacob powrócił, a ja poczułam ulgę. Przy nim stał jakiś chłopak. Uśmiechnął się na mój widok. - To Billy, organizator imprezy.
- Siemka. - podał mi dłoń i usiadł obok mnie.
- Dzięki za zaproszenie. - odparł przyjaciel, przesuwając drinka w moją stronę.
- Luzik. Nie spodziewałem się, że przyprowadzisz taką ... - zawiesił się. - miłą pannę. - dokończył.
Bałam się, że powie cnotkę. Na szczęście tak się nie stało.
- Nina jest moją przyjaciółką i rzeczywiście jest bardzo ładna. - szturchnął mnie.
- Bez przesady. - poczułam, że zaczynam się rumienić.
Impreza dopiero się rozkręcała. Coraz więcej gości pojawiało się na parkiecie, a my z Jacobem po prostu rozmawialiśmy. Muszę przyznać, że drinki, które zamawiał były w sam raz. Nigdy wcześniej nie miałam okazji ich spróbować.
- Zatańczymy? - zapytał.
Pokręciłam przecząco głową. Szczerze powiedziawszy to przerażał mnie ten tłum.
- Oh Nina. - zaśmiał się i zaczął mnie ciągnąć na parkiet.
- Ale Jake! - próbowałam dać mu do zrozumienia, że to nie jest dobry pomysł.
W końcu znaleźliśmy się między ludźmi. Rozejrzałam się. Co chwila ktoś trącał mnie swoim ciałem. Wszyscy byli jak w transie. Trochę przerażające, co nie?
- Co teraz? - nachyliłam się ku przyjacielowi.
- Po prostu tańcz! - krzyknął i zaczął wykonywać dziwne ruchy.
Zaśmiałam się. Pierwszy raz widziałam mojego przyjaciela w takiej sytuacji. Był całkowicie wyluzowany, co się nierzadko zdarzało. Miałam ochotę zrobić mu zdjęcie bądź nagrać filmik, ale telefon zostawiłam w loży. Telefon! Zmieszana i zdenerwowana zaczęłam iść w kierunku naszej miejscówki. Jake podążał za mną. Kiedy w końcu dotarłam, od razu go sprawdziłam. Zero wiadomości. Lekko zirytowana poprosiłam o kolejnego drinka.
Dwie godziny później....
Billy przysiadł się do naszego stolika i zaczął nas zabawiać. Nie spodziewałam się, że ten chłopak będzie taki rozrywkowy. Jednak nadal nie potrafiłam się skupić. Ciągle myślałam o Adamie i o tym wszystkim. Nagle zauważyłam dziewczynę. Przykuła moją uwagę, ponieważ nigdy nie widziałam tak pięknej kobiety. Jej blond włosy opadały na jej czarną, skórzaną kurtkę. Na nogach miała wysokie szpilki, których nigdy w życiu bym nie założyła. Nie potrafiłam oderwać od niej wzroku. Musiałam wiedzieć kim ona jest.
- Kto to? - zapytałam, przerywając rozmowę Billemu i Jacobowi.
Chłopcy spojrzeli na dziewczynę. Jake zakaszlał.
- Laura. - odparł Billy.
- Była Adama. - dodał Jacob. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. To jest jego ex?
- Stare info. - Billy pokręcił głową, a ja poczułam, że serce zaczyna przyspieszać.
- Co? - zapytałam.
- Wrócili do siebie. - wzruszył ramionami. - To była kwestia czasu. - dodał.
Spojrzałam na nią. Przecież była chodzącym ideałem. Kto by się jej nie oparł? No nikt.
- Adam to palant. - odparł Jake, a ja nie miałam siły by zaprzeczyć. Może miał rację?
- Raczej gość, który umie o siebie zadbać. - sprostował Billy.
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Ich rozstanie źle wpłynęło na jego reputację. W dodatku Jerry na niego naciskał.
- Jerry, ten Jerry? - zapytałam, spoglądając na Jacoba. Milczał jak grób.
- Jerry to brat Laury. Skąd ty się wzięłaś dziewczyno skoro podstawowych faktów nie znasz? - zaśmiał się Billy.
Chciałam mu powiedzieć jakąś wymówkę, ale w porę zorientowałam się, że obaj zmienili temat rozmowy. Jak to chłopcy zajęli się samochodami.
Wzrokiem zaczęłam szukać Laury. Ona rzeczywiście jest siostrą Jerrego? Najgroźniejszego chłopaka w mieście? Nie mogłam w to uwierzyć. W gardle poczułam suchość, a na naszym stoliku nie było już nic do picia. Postanowiłam to zmienić. Odważnym krokiem zaczęłam zmierzać w kierunku baru. Kiedy w końcu się przepchałam, musiałam powiedzieć co chcę. A ja nie znałam się na tym.
- Mohito dla niej. - usłyszałam kobiecy głos obok siebie. Obróciłam się i ujrzałam Laurę we własnej osobie. Przełknęłam ślinę.
- Nie często bywasz na takich imprezach, co nie? - uśmiechnęła się do mnie, mieszając słomką.
Pokręciłam głową. Nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego słowa. Jej oczy zahipnotyzowały mnie.
- Laura. - podała mi dłoń, którą po chwili uścisnęłam.
- Nina. - wydusiłam z siebie. - Dziękuję za drinka.
- Spoko. Następnym razem będziesz wiedziała co zamówić. - mrugnęła do mnie i obróciła się do mężczyzny obok.
Lekko zszokowana obróciłam się z drinkiem w dłoni. Zamierzałam go donieść bezpiecznie do loży. Bacznie obserwując szklankę, szłam przed siebie. Uważałam na każdego. Co jakiś czas spoglądałam przed siebie, by zobaczyć czy ktoś przypadkiem na mnie nie wpadnie.Czułam, że jestem blisko. Podniosłam wzrok i zamarłam. Serce przyspieszyło. Jego szare tęczówki przeszyły mnie na wylot. Obserwował mój każdy ruch. Jego usta były zaciśnięte w wąską linię. Był wkurzony. Udałam, że go nie widzę i zaczęłam dalej iść w kierunku mojej loży. Całe szczęście dotarłam na miejsce. Jak gdyby nic dosiadałam się do chłopaków. Spróbowałam drinka. Dobry. Mój wzrok powędrował tam, gdzie przed chwilą go widziałam, ale już go nie było. Przechyliłam mocniej szklankę. Widać, że Adam ma się dobrze...
*
- Czemu nie chcesz tańczyć? - zapytał Billy, próbując po raz setny namówić mnie na taniec.
- Bo nie umiem. - odparłam, biorąc do ręki kolejną szklankę.
- Nie, to nie. - zaśmiał się i poszedł z Jacobem na parkiet.
Zostałam w loży sama. Obok mnie leżało wiele pustych naczyń, które większość ja sama opróżniłam. Nie wiedziałam, która jest godzina. Nie miałam ochoty tego wiedzieć. Chciałam o wszystkim zapomnieć. Spojrzałam na loże, która znajdowała się naprzeciwko mojej. Laura zabawiała towarzystwo. Obok niej siedział Adam. Jego spojrzenie było skierowane w moją stronę. Poczułam się nieswojo. Jeszcze nigdy tak na mnie nie patrzył. Wyczuwałam u niego złość. Próbowałam go ignorować, ale nie potrafiłam. Postanowiłam dołączyć do chłopaków.
Moje nogi były jak z waty. Nie dziwiłam się im. Tyle drinków... Ani Jake, ani Billego nigdzie nie było. Zmęczona usiadłam się przy barze. Zamówiłam butelkę piwa. Coś dla odmiany. Obok mnie siedział jakiś chłopak. Wyglądał na przyzwoitego.
- Co taka grzeczna dziewczyna robi w takim miejscu? - zaśmiał się, przechylając kieliszek w stronę ust. Czemu każdy brał mnie za taką?
- Nie jestem grzeczną dziewczyną. - odparłam i chciałam się z nim kłócić, kiedy usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.
- Cześć Joe, pozwolisz, że zajmę się tą damą? - głos Adama był inny niż zwykle. Chłopak zaśmiał się i obrócił się w innym kierunku.
- Potrafię się sama zająć sobą! - krzyknęłam mu prosto w twarz i pobiegłam na parkiet.
Wmieszałam się w tłum i zaczęłam tańczyć. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Nie miałam nad tym wszystkim kontroli. Niespodziewanie ktoś chwycił mnie za dłoń. Nie znałam tego gościa, ale wydawał się miły. Już chciałam się do niego obrócić, gdy znowu usłyszałam ten głos.
- Spadaj od niej!
Nieznajomy posłusznie zostawił moją dłoń i zniknął w tłumie. Obok mnie stanął Adam. Spojrzałam na niego i nie czekając na jego reakcję zaczęłam tańczyć.
- Gdzie jest Jacob? - zapytał.
- Nie wiem. - odparłam, nie przerywając.
Czułam, że irytuję go tym zachowaniem. Z drugiej strony nigdy nie miałam okazji widzieć Adama w tym wcieleniu. Nagle chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Nie szarpałam się, bo nie miałam siły. Alkohol zamieszał mi w głowie.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy poczułam świeże powietrze.
- Do domu. - odparł, odprowadzając mnie do jego wozu.
- Ale ja nie chcę. - zaczęłam mamrotać, a on wywrócił oczami.
Usiadałam na miejscu pasażera. Zaczęłam się śmiać sama do siebie. Adam usiadł na miejscu kierowcy.
- Chyba czegoś zapomniałam. - odparłam, nie przestając się śmiać.
- Czego? - zapytał, spoglądając na mnie.
- Każda dziewczyna ma ze sobą torebkę, co nie? A ja jej nie mam tutaj. - zaśmiałam się ponownie i gdy chciałam coś jeszcze powiedzieć, on opuścił samochód i wrócił na salę. Nie minęła minuta, a już był z powrotem.
- Dziękuję. - odparłam.
Odpalił silnik i ruszył. W samochodzie panowała cisza. Zaczynałam się go bać.
- Po co tutaj przyszłaś? - zapytał surowo.
- Jake mnie tu zabrał. - przyznałam, a on pokiwał głową.
Czekałam na jego komentarz, ale nie pojawił się.
- Nie powinieneś prowadzić. - powiedziałam, a on uniósł do góry brew.
- A ty nie powinnaś pić. - odparł.
- Znowu łamiesz zasady. - przyznałam.
- Mam gdzieś zasady. - odparł.
- A swoją dziewczynę też masz gdzieś? - zapytałam, powstrzymując się od łez. Chłopak westchnął.
Alkohol odkrywał wszystko to co chciałam przed nim ukryć. Nie mogłam tego powstrzymać.
- Nie mam jej gdzieś. - odparł po chwili.
- To czemu ją zostawiłeś samą? - zapytałam.
- Oh Nina! - westchnął.
- Oh Adam! - powtórzyłam za nim.
- Jak wypijesz to jesteś bardzo wkurzająca. - przyznał.
- Laura pewnie cię nie wkurza. - obróciłam się w stronę okna.
- To nie tak jak myślisz.
- A jak?! - obróciłam się w jego stronę. - Idziesz na imprezę, nie odbierasz telefonów, a potem nagle pojawia się ona. Nigdy o niej nie wspominałeś.
- Bo nie było potrzeby. - przyznał.
- Może gdybym wiedziała to bym ci tak łatwo nie uległa... - westchnęłam. Chyba powiedziałam za dużo...
- Co? - spojrzał na mnie. Milczałam. - O czym ty mówisz?
- O naszym pocałunku! - krzyknęłam i zaczęłam płakać.
Adam skupił swój wzrok na drodze, ale ani razu się nie odezwał. Miałam wrażenie, że nie usłyszał moich słów, pomimo że wypowiedziałam je najgłośniej jak potrafiłam. Miałam tego dość. Chciałam znaleźć się w domu, albo wypić kolejnego drinka. Może zapomniałabym na moment o swoim bólu. W końcu zaparkował swój samochód. Rozejrzałam się po okolicy. Znajdowaliśmy się w jego dzielnicy, a nie mojej. Pięknie!
- Zabierz mnie do domu. - powiedziałam.
- Lepiej będzie jak przenocujesz u mnie. - odparł, pomagając mi wyjść.
Chciałam na niego nawrzeszczeć, ale z drugiej strony...  Może miał rację? Gdyby moja mama mnie zobaczyła w takim stanie... Szkoda gadać.
Chłopak zaprowadził mnie do swojego pokoju. Już raz byłam w jego domu, ale nigdy w jego pokoju. Pomieszczenie było bardzo przestrzenne. Podobało mi się tutaj. Adam podszedł do szafy i wyjął z niej czarny materiał. Podał swoją koszulkę i  wyszedł. Poczekał aż się przebiorę. Kiedy to zrobiłam, zmęczona padłam na jego łóżko. Całe pachniało nim. Uwielbiałam jego zapach. Wtuliłam się w poduszkę.
- Nina? - poczułam jak materac ugina się pod jego ciężarem.
Nie chciałam z nim gadać. Po tym jak się zachował w samochodzie. Jake miał rację. To skończony palant.
- Hmm?
- Chciałbym powiedzieć ci prawdę, ale nie mogę. - westchnął.
- Zdarza się. - mruknęłam.
Poczułam, że się przemieścił. Nagle jego ciepły oddech znalazł się na mojej szyi. Poczułam gęsią skórkę. Jego usta znajdowały się niedaleko mojego ucha.
- Jesteś dla mnie ważna, Nino Scor. - wyszeptał.
Odpłynęłam...

Hello :) Kolejna część. Trochę inna niż zwykle. Mam nadzieję,że się spodoba. W.x

niedziela, 8 maja 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.10

Jak każdego dnia cierpliwie czekałam pod klasą na Adama. Co jakiś czas spoglądałam na telefon. Żadnej wiadomości od niego. Ostatni raz kontaktował się ze mną dwa dni temu. Byłam pewna, że mocno zabalował po tym jak dostał nową pracę, ale nie sądziłam, że przestanie chodzić do szkoły. To nie było w jego stylu. Zdenerwowana weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Rozpakowałam się i czekałam na rozpoczęcie lekcji. Jednak myślami byłam gdzieś daleko. Profesor podyktował temat. Odruchowo spojrzałam za siebie. Ale zamiast uśmiechniętego Adama, zobaczyłam puste krzesło. Zmieszana obróciłam się z powrotem, próbując skupić się na temacie. Coraz bardziej zaczynałam się denerwować. Co się mogło stać?
Po skończonej lekcji postanowiłam zadzwonić do niego. Wybrałam jego numer, ale nie odbierał. Jeszcze raz. Cisza. Zrezygnowana odpuściłam i wtedy na mojej drodze pojawił się Jacob. Czemu zawsze się pojawiał się na mojej drodze, gdy byłam załamana? To jakiś znak?
- Co taka smutna? - zapytał.
- Adam nie odzywa się do mnie od dwóch dni. - przyznałam, pisząc w międzyczasie do niego SMS. Miałam nadzieję, że chociaż w ten sposób dowiem się co u niego.
- To nie jest takie nadzwyczajne. - prychnął.
- Co? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. O czym on mówił?
- Nie martw się. Niedługo się odezwie. - próbował mnie pocieszyć.
- Jake, wiesz co się z nim dzieje? - zapytałam.
Pokręcił głową. Wyglądał jakby się wahał. Czułam, że nie chce mi o czymś powiedzieć. Kolejny sekret. Kolejna tajemnica. Ile można?
- Nina, nie pierwszy raz Adam znika. Taki on jest. - westchnął.
Znika? O co mu chodzi? Odkąd zaprzyjaźniłam się z Adamem, nie opuścił żadnego dnia w szkole. Przecież znam go nie od dzisiaj. Mój Adam nie jest taki.
- To dzisiaj? - zapytał mnie, próbując odciągnąć moje myśli.
- Niestety. - pokiwałam głową.
- Dasz sobie radę. Tylko skup się na zadaniach, okay? - uśmiechnął się do mnie.
Przytaknęłam. Zaliczenie z matmy jak najmniej mnie teraz obchodziło. Było ważne, bo od tego zależało czy zdam czy nie. Ale moje myśli kręciły się wokół Adama. Chciałam zobaczyć go i wiedzieć, że nic mu nie jest.
- Powodzenia. - Jake poszedł na kolejną lekcję.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do klasy aby napisać zaliczenie.
*
Czas się skończył. Oddałam kartkę nauczycielowi i wyszłam z klasy. Zrobiłam tyle ile umiałam. Stres zaczynał mnie opuszczać. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Wystraszona zaczęłam się szarpać. W mojej głowie pojawiła się myśl, że to jest Adam. Obróciłam się i zobaczyłam Jacoba. Poczułam rozczarowanie. Tak bardzo chciałam by teraz przy mnie był brunet.
- Jak poszło? - zapytał.
- Chyba dobrze. - odparłam, poprawiając bluzę.
- Chyba? - uśmiechnął się.
- Zrobiłam tyle ile umiałam. - odparłam.
- Czyli wszystko. - objął mnie ramieniem.
- Już skończyłeś lekcje? - zapytałam, gdy wychodziliśmy ze szkoły.
- Poniekąd. - migał się z odpowiedzią. Spojrzałam na niego wymownie.
- Jake? 
- Mam ochotę na lody. - zaczął prowadzić mnie w kierunku lodziarni.
- Jake? - powtórzyłam.
- Oh Nina. Czasem trzeba się zerwać. - odparł i otworzył mi drzwi.
Weszłam do środka i usiadłam przy stoliku. W międzyczasie Jacob zamówił porcje lodów. Dla niego jak zawsze czekoladowe, a dla mnie waniliowe. W dzieciństwie byliśmy przeciwieństwami. I do dzisiaj nam to zostało.
- Proszę. - podał mi pucharek i usiadł obok mnie.
- Dzięki. - odparłam i spojrzałam na telefon. Miałam nadzieję, że Adam mi odpisze. Nic z tego.
- Zostaw ten telefon w spokoju. - Jake przesunął urządzenie w swoją stronę.
- Może powinnam do niego dzisiaj pójść? - zapytałam przyjaciela.
- Ani mi się waż. - odparł z powagą.
- Wiedziałam, że to powiesz. - zaśmiałam się cicho, chociaż wolałabym gdyby powiedział, że to dobry pomysł. Może powinnam pójść do Adama? Wiem, gdzie mieszka, więc?
- Nina, poczekaj, aż sam się odezwie. - zaproponował.
- A co jak się nie odezwie? - poczułam, że moje ciało ogarnia paraliż.
Co jeśli rzeczywiście tak będzie? Bałam się tego. Nie wiem, czy bym dała sobie z tym radę.
- Może pojechał do Nicka. - powiedział.
- Z skąd ci ten pomysł przyszedł do głowy? - spojrzałam na niego. 
- Mam oczy. - pokazał na nie. - Widzę, że on też tak nagle zniknął. 
- To skomplikowane. - przyznałam.
- Życie jest skomplikowane. - podsumował Jake.
Westchnęłam. Być może mój przyjaciel ma rację. Adam ciągle próbował przekonać Nicka do powrotu do szkoły. Może pojechał do niego. Kto to wie?
Zamyślona spoglądałam przez okno na ludzi. Pędzili w różne strony. Jedni do pracy, inni do domów. Nagle poczułam, że pewnego człowieka znam z widzenia. Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Do końca życia nie zapomnę tego dnia, gdy Adam musiał mnie wyrzucić z imprezy przez "bad boya". Jerry. Chłopak, który budził w każdym grozę. Rozpoznałabym go wszędzie. Jego charakterystyczne ubranie sprawiało, że był rozpoznawalny wszędzie. W dodatku ten samochód... Szkoda gadać.
- Na co tak patrzysz? - zapytał Jacob.
- Na Jerrego. - przyznałam.
- Nie musisz do tego wracać. - chłopak położył swoją dłoń na mojej.
- Dlaczego wszyscy się jego boją? Przecież to nienormalne. - westchnęłam, nie odrywając od Jerrego wzroku. Za kimś czekał. Jego ruchy były nerwowe.
- To długa historia. - odparł.
Spojrzałam na przyjaciela. Ciągle słyszę, że "to długa historia", " nie ja powinienem ci o tym mówić" itd. Zaczynałam mieć tego dosyć. Zarówno on jak i Adam traktowali mnie jak dziecko.
- Ciekawe czemu mnie tak potraktował? - zapytałam, mając nadzieję, że tym sposobem przekonam go do mówienia. To była dobra metoda. Może dzisiaj też poskutkuje.
- Nie należysz do jego towarzystwa. Tyle. - wzruszył ramionami.
Ten temat też był zakazany. Jake skończył go zanim się jeszcze rozpoczął. Tak będzie zawsze? Zmęczona, zabrałam swój telefon. Zerknęłam na niego przelotnie. Bez zmian. Nagle w mojej głowie pojawiło się jeszcze jedno pytanie.
- Gdzie zniknąłeś wtedy? - zapytałam.
Przez moment Jacob milczał, jakby układał w swojej głowie precyzyjną odpowiedź.
- Nie pamiętam. - odparł zawstydzony. Zaśmiałam się. - Wiesz jak alkohol miesza ludziom w głowach. Prawdopodobnie poszedłem tańczyć. Przepraszam, że cię wtedy zostawiłem. - przyznał smutno. - A tak właściwie to co ty robiłaś, zanim cię wyrzucono?
Powiedzieć mu? I tak już wie, że zakochałam się tym głupku. Spojrzałam w jego oczy, ale coś nie pozwalało mi tego mówić. To było zbyt piękne wspomnienie. Nie mogłam tego zrobić.
- Nic takiego. - wzruszyłam ramionami.
Chłopak przez moment wpatrywał się we mnie, ale potem odwrócił wzrok. Domyślał się, że nie mówię prawdy? Wątpię.
Nie lubiłam kłamać, ale nie byłam w stanie wyznać mu prawdy. Jeszcze nie teraz. Poczułam dziwne napięcie między nami. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. No dobra. Mieliśmy, bo Jake nie chciał mi powiedzieć pewnych spraw. Więc byliśmy kwita.
- Wiesz, dzisiaj Billy organizuje imprezę. Nie zmierzałem na nią iść, ale może warto się przejść i zrelaksować. Co ty na to? - zaproponował.
Spojrzałam jeszcze raz na telefon w torebce. Cisza. Może warto o tym zapomnieć na chwilę?
- Sama nie wiem. - nie wiedziałam co mam robić.
A co jeśli Adam przyjdzie dzisiaj wieczorem do mojego domu i wytłumaczy mi to wszystko? Co jeśli mnie nie zastanie, bo będę na tej imprezie? Co jeśli ...?
- No nie daj się prosić. - zaśmiał się.
Iść czy nie iść? Co mi szkodzi?
- Dobra. - zgodziłam się.
- Jest! - krzyknął. Reszta gości lodziarni zwróciła na niego uwagę. Poczułam się w centrum zainteresowania. Niedobrze.
Nachyliłam się ku niemu. On również to zrobił. Nasze głowy były bardzo blisko siebie.
- Ale następnym razem okazuj swoją radość trochę ciszej. - dotknęłam jego nos palcem i zaczęliśmy się śmiać. To musiało bardzo śmiesznie wyglądać.

Hello :)
Nie macie wrażenia, że Nina za bardzo wierzy w niewinność Adama i go bardzo idealizuje? Piszcie komentarze i oceniajcie. W.x 

czwartek, 5 maja 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.9

Z każdym dniem zdawałam sobie sprawę jak bardzo moje życie się zmieniło w ciągu tego miesiąca. Kto by pomyślał, że role się odwrócą. Ci co byli moimi przyjaciółmi, stali się zupełnie obcymi. Z drugiej strony ci, którzy wydawali mi się, że są bardzo daleko ode mnie, zmniejszyli ten dystans. Emily unikała mnie jak ognia, a z Adamem spotykałam się codziennie. Oboje czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Czego było mi więcej potrzeba?
- Matma. Dzisiaj po szkole? - zapytał Jacob, przystając na moment przy moim stoliku w stołówce.
Mój stolik? No właśnie. Kiedyś nie przyszłabym tutaj, bo nie miałam czego tutaj szukać. A teraz?
- Pewnie. - odparłam, zerkając na drzwi. Powinien już tu być.
- To do zobaczenia. - Jake puścił mi oczko i poszedł do swoich kumpli.
Natomiast ja cierpliwie czekałam. Jak zawsze się spóźniał! Rozpakowałam moją kanapkę i wtedy Adam pojawił się obok mnie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Wyglądał dzisiaj nieziemsko w tej białej koszuli. Powinien ją nosić częściej. Szybko oderwałam swój wzrok od niego, by przypadkiem czegoś nie zaczął podejrzewać.
- Z czym masz? - zapytał, podsuwając mi herbatę.
- Z tym co zawsze. - odparłam.
- Ser, na to sałata i małe pomidorki koktajlowe. Jak ja cię znam, Nino Scor... - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- A ty jak zawsze Cola. - pokazałam na butelkę, którą trzymał w swojej dłoni.
- Jak ty mnie znasz... - wzruszył ramionami.
Rzeczywiście w ciągu miesiąca poznaliśmy siebie lepiej niż w ciągu ostatnich trzech lat naszej edukacji. Każdego dnia czułam, że wiem coraz więcej, ale z drugiej pozostawały sprawy, o których nikt nie chciał wspominać...
- Czemu dzisiaj tak elegancko? - zapytałam.
Jego koszula przyprawiała mnie o zawał serca. Nie mogłam się powstrzymać by na niego nie zerkać.
- Po szkole idę na rozmowę o pracę. - wyszczerzył zęby.
- Ooo. - westchnęłam. - Nie mówiłeś mi o tym.
- Bo nie chciałem zapeszać. - pocieszył mnie.
Obok naszego stolika przeszła Emily. Zarzuciła włosami i usiadła przy Meghan po drugiej stronie stołówki. Pokręciłam głową. A więc tak to będzie teraz wyglądać? Adam także zauważył jej zachowanie i uśmiechnął się do mnie blado. On też nie miał łatwo.
- Nick się do ciebie odezwał? - zapytałam cicho.
- Nie. - odparł smutno. - A ona? - pokazał wzrokiem na stolik Emily.
- Widzisz jak to wygląda. Nic się nie zmieniło.
Próbowałam z nią porozmawiać wiele razy, ale była uparta. Stwierdziła, że trzymałam stronę Nicka. Czy ja jakąś stronę trzymałam?
- Co robisz po szkole? - zapytał, chcąc zmienić temat.
- Matma. - rozłożyłam ręce.
- Nie podoba mi się to, że się z nim tak często spotykasz. - pokazał wzrokiem na Jacoba.
- Zazdrosny? - zaśmiałam się.
- Nie. - spuścił wzrok.
Dobrze wiedziałam o co mu chodziło. Jacob i Adam byli mocno skłóceni, ale nie wiedziałam o co poszło. Żaden z nich nie chciał mi o tym powiedzieć. Wielokrotnie próbowałam ich namówić by mi powiedzieli, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Trzymali język za zębami.
- Ja bym cię mógł trochę pouczyć. - zaproponował. - Jestem całkiem w tym dobry... - zaczął tłumaczyć.
Adam mi proponuje korki? Spojrzałam na Jacoba. Przecież nie mogłam teraz zrezygnować ot tak, bo chcę by mnie uczył chłopak, w którym się podkochuję. To by było żałosne.
- Dziękuję Adam, ale na ten moment Jacob jest dobrym korepetytorem i nie chcę tego zmieniać.
Brunet pokiwał głową. Pewnie spodziewał się takiej odpowiedzi.
Zadzwonił dzwonek i zerwaliśmy się z miejsc. Chłopak odprowadził mnie pod klasę i pożegnał się. Dalszą część dnia musiałam spędzić sama.
*
- Całkiem niezłe są te ciasteczka. - Jake zaczął pochłaniać niezliczone ich ilości.
- Specjalnie dla ciebie je upiekłam. - przyznałam.
- Już myślałem, że dla Adama. - puścił mi oczko i dostał zeszytem w głowę.
- Nie wiem, dlaczego jesteście tacy zazdrośni. Jak nie jeden, to drugi. Można oszaleć. - spojrzałam na przyjaciela wymownie.
- Spotykacie się. To była tylko uwaga. - odparł.
- Nie spotykamy! - krzyknęłam.
- Codziennie u ciebie jest. Na każdej przerwie ze sobą przebywacie. Tylko mi nie mów, że do niego nic nie czujesz? - zaśmiał się, a ja poczułam, że się rumienię. Czy to pierwszy raz?
Próbowałam coś powiedzieć, ale jego spostrzeżenia były trafne. Oczywiście, że coś czułam. To prawda, że razem spędzaliśmy dużo czasu. Ale miałam wrażenie, że Adamowi tu bardziej chodziło  o przyjaźń niż coś więcej.
- Przepraszam. - przyznał, drapiąc się po głowie.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co mam zrobić ani powiedzieć. Nie pierwszy raz mnie przejrzał. 
- Po prostu nie lubię, gdy z nim przebywasz tyle czasu. - westchnął.
- Zabawne, bo to samo mi on dzisiaj powiedział o tobie. - przyznałam.
- Co powiedział? - zapytał.
Poczułam, że atmosfera się zmieniła. Z zaciekawieniem obserwowałam Jacoba, który z niepewnością spoglądał w moje oczy. On się czegoś obawiał.
- Nic. - odparłam.
Jake obrócił się i zajął się kolejnymi zadaniami. Natomiast ja ciągle stałam w jednym miejscu, próbując zrozumieć to wszystko. Czego Jacob się bał?
- Jake? - zapytałam.
- Tak? - oderwał się od zadania.
- Powiedz mi, dlaczego nie jesteście już przyjaciółmi. Chcę to wiedzieć.
- Oołłoł ... - wydusił z siebie. - To nie jest odpowiedni moment na tą historię. - dodał.
- A kiedy będzie? - zapytałam.
- Wtedy, gdy ci ją sam wyzna. - pokiwał głową.
- Czyli nigdy. - westchnęłam.
- Wydaje mi się, że za bardzo o nim myślisz. - zaśmiał się.
- Próbuję zrozumieć, dlaczego siebie nienawidzicie. - powiedziałam stanowczo.
Chłopak zamarł, a ja poczułam się jak skończona kretynka. Musiało go to zaboleć. Nie powinnam tak powiedzieć. Powinnam cierpliwie poczekać, a nie naciskać.
- Przepraszam. - dodałam szybko.
- Nina... - zaczął, ale mój telefon mu przerwał.
Spojrzałam na ekran. Był to Adam. Zrobiłam kwaśną minę. Co Jake chciał mi powiedzieć?
- Odbierz. Pójdę zrobić herbatę. - odparł i wyszedł z pokoju.
- Tak słucham?
- Nina! Udało mi się. Mam pracę! - krzyczał jak oszalały.
- Gratulacje! - poczułam, że jego szczęście także się mnie udziela.
- Musimy to oblać! - powiedział. - Będę po ciebie za 15 min. Przyda nam się impreza.
Bardzo chciałam z nim iść, ale za dwa dni miałam zaliczenie. Zostało mi jeszcze wiele do zrobienia.
- Przepraszam, ale nie mogę. - sama nie wierzyłam w moje słowa.
- Ale dlaczego? - poczułam rozczarowanie w jego głosie.
- Matematyka. Mam niedługo zaliczenie. - przyznałam.
Zapanowała cisza. Spojrzałam czy się przypadkiem nie rozłączył. Połączenie nadal trwało.
- Rozumiem. - powiedział z powagą.
- Przepraszam.
- Nie masz za co. - próbował mnie pocieszyć. - Jeszcze sobie to odbijemy. Miłej nauki.
- Baw się dobrze. - powiedziałam z wymuszonym entuzjazmem.
Najchętniej poszłabym z nim. Dawno nie tańczyłam. Przydałby mi się taki relaks.
- Proszę. - Jake podał mi kubek z herbatą.
- Dzięki.
Przyjaciel usiadł naprzeciwko mnie i przyglądał mi się uważnie. O nic nie pytał. Tak jakby wiedział o czym przed chwilą rozmawiałam z Adamem przez telefon. Podsłuchiwał?
Napiłam się gorącego napoju. Jake pamiętał o mojej ulubionej herbacie malinowej. Cały on.
- Kochasz go. - powiedział, a ja oderwałam kubek od swoich ust. Spojrzałam na niego. - Nie musisz mi tego mówić. Ja to widzę po twoich oczach. - przyznał. - Ale uważaj na niego, okay? - poprosił.
Ciągle byłam jeszcze w szoku. Zdołałam tylko pokiwać głową. Czemu mnie o to prosił?
- A teraz wracajmy do nauki. - zaproponował.

Hello :) Matury trwają i mało czasu na pisanie. Ale z okazji moich urodzin zostawiam Wam kolejną część "Zostaw mnie. Kocham Cię." Miłego czytania. W.x