piątek, 22 stycznia 2016

Wildest Dreams cz.4 ostatnia

Tamtego dnia wszystko się skończyło. Zakończyła się praca nad filmem oraz znajomość Neymara i Mel. Obydwoje wrócili do własnego życia. Jednak coś się zmieniło. Neymar zdobył ze swoją drużyną puchar mistrza. Można było pomyśleć - „ Czego mu do szczęścia jeszcze brakowało?”. Odpowiedź była jasna – Mel. Wiele razy próbował do niej zadzwonić i powiedzieć co do niej czuje, ale nie potrafił. Z Chrisem nie spotykał się tak często jak zazwyczaj. Z kolei on zapomniał o Mel bardzo szybko. Stwierdził, że to była pomyłka. A sama Mel … Mel stała się gwiazdą. Każdy producent marzył by znalazła się w jego produkcji. Występowała także na międzynarodowych pokazach mody. Owszem, tak jak zapowiadała, wróciła do Polski, ale nie na długo. Po miesiącu przeprowadziła się do Włoch. Tam kupiła willę. Co z tego, że miała piękną posiadłość i pieniądze? Codziennie usychała z tęsknoty za Neymarem. Tak minęły dwa miesiące.
*
Nastał dzień premiery. Neymar czuł się dzisiaj o wiele lepiej niż na co dzień. Dlaczego? Miał nadzieję, że chociaż ją zobaczy. Przecież razem grali główne role. Musiała pojawić się na gali. Z takimi myślami wkładał garnitur. Dokładnie wygładził go i spojrzał na swoje odbicie. W tym samym czasie Mel siedziała przed lustrem. Szykowała się na premierę.
- Jedziemy? - zapytał ją ochroniarz.
- Tak. - westchnęła z uśmiechem i udała się do limuzyny.
W czasie drogi myślała o Neymarze. Przypominała sobie tamte chwile spędzone na planie. Te wszystkie jego suche żarty i przepiękny uśmiech. Chciałaby go jeszcze raz zobaczyć. Tak chociaż przez chwilę. Położyć swoją głowę na jego torsie...
- Jesteśmy na miejscu. - odparł Bob.
Mel pokręciła głową, aby przestać o nim myśleć. Musiała się skupić na obecnej chwili.
- Było minęło. - powiedziała na głos i wysiadła z limuzyny.
Blask fleszy na moment ją oślepił. Była już przyzwyczajona do tego zjawiska. Główna rola w filmie Jamesa sprawiła, że stała się rozpoznawalna na całym świecie. Sam film dostał nominację do Oskarów jeszcze przed premierą.
Dziewczyna pozowała przez parę minut. Udzieliła krótkiego wywiadu i udała się na salę. Miała miejsce VIP. Na całej sali dominowały same gwiazdy. James przemówił. Był dobrym mówcą, ale jeszcze lepszym reżyserem. Mel rozglądała się wszędzie by zobaczyć piłkarza, ale nic z tego. Nastała ciemność i rozpoczął się seans. Sam film był arcydziełem. To była najlepsza komedia romantyczna wszech czasów. Dziewczyna wielokrotnie sięgała po chusteczki. Po skończonym filmie rozległy się brawa. Mel chciała już wyjść, jednak zobaczyła, że na scenie pojawił się ktoś. Był to Neymar z bukietem słoneczników. Ujął mikrofon w swoje dłonie i zaczął mówić.
- Dziękuję za liczne przybycie. Wasza obecność potwierdza, że nasza ciężka praca nie poszła na marne. Ale dzisiaj nie zamierzam o tym tutaj mówić. - rozejrzał się po sali. - Dwa miesiące temu poznałem wspaniałą dziewczynę. Spędziłem z nią wiele godzin na planie, ale bałem się powiedzieć jej jak dla mnie jest ważna. Żałuję, że wtedy tego nie wyznałem. Dzisiaj obawiam się, że może być za późno. Ale chcę spróbować … - nabrał powietrza. - Mel, zakochałem się w tobie. Nie potrafię przestać myśleć o tobie. Jestem skończonym idiotą, wiem … - podszedł do niej i wręczył jej kwiaty. Dziewczyna przejęła od niego mikrofon. Zaśmiała się.
- Masz rację. Jesteś idiotą. - Neymar spuścił wzrok. - Słodkim idiotą, którego kocham całym sercem. - po tych słowach rzuciła kwiaty i przytuliła go.
Na sali rozległy się oklaski. Chłopak nie mógł w to uwierzyć, że ona go kocha. Był szczęśliwy. Chwycił jej twarz i złożył najczulszy pocałunek na świecie. Ktoś z sali krzyknął „ Taki powinien być koniec filmu!” James zaśmiał się. Zakochani również.
- Czy to koniec? - zapytała Mel, gdy skończył się pocałunek.
- Nie, kochanie, to dopiero początek. - pocałował ją ponownie.
Tak. To był początek prawdziwej miłości. Od tego czasu stali się nierozłączni do końca swoich dni. I żyli długo i szczęśliwie.

KONIEC

Kochani! Koniec "Wildest Dreams". Jesteście ciekawi kolejnych opowiadań? W.x

czwartek, 21 stycznia 2016

Wildest Dreams cz.3

Chris całą noc spędził na dworze. Patrzył w gwiazdy, zastanawiając się co począć. Jeszcze nigdy się tak nie czuł. Zazwyczaj to on bawił się cudzym kosztem. Często zostawiał dziewczyny po jednej nocy i miał z tego uciechę. Był przeciwieństwem Neymara, który był konsekwentny w uczuciach. Nie chciał zawieść przyjaciela, ale z drugiej strony bał się, że może miłość przejść mu koło nosa. Dopiero nad ranem podjął ostateczną decyzję. Poprawił koszulę i napił się wody. Zapukał do drzwi własnego pokoju, jednak nikt nie odezwał się. Wszedł do środka. Zajrzał do sypialni, ale piłkarza tam nie było. Rozejrzał się po apartamencie i w końcu go znalazł. Leżał na kanapie, a obok niego spała jakaś dziewczyna. Obejmował ją ramieniem. „ No problem się rozwiązał” - pomyślał i podszedł bliżej. Nagle jego dobry humor się zmienił w koszmar. Poczuł ból w klatce piersiowej. To nie była zwykła dziewczyna. To była Mel, która z uśmiechem na ustach spała wtulona w jego przyjaciela. „Musiała spędzić u niego noc!” - pomyślał i złapał się za głowę. Nerwowo zaczął błądzić wzrokiem po pokoju. Musiał coś zrobić by ich rozłączyć. Postanowił ukrócić ten związek. Pobiegł do salonu i chwycił zapalniczkę. Początkowo chciał zapalić papierosa, ale to nie byłby dobry pomysł. Podpalił świeczkę i stanął pod czujnikiem przeciwpożarowym. Potrzymał chwilę i wybiegł z pokoju. Nagle z sufitu zaczęły lecieć strumienie zimnej wody. Neymar i Mel zerwali się na równe nogi. Nikt nie wiedział co się dzieje. Po chwili do pomieszczenia wbiegł mężczyzna, który wyłączył czujnik. Za nim wszedł Chris.
- Nie należy palić papierosów ani świeczek w pomieszczeniu hotelowym. - powiedział mężczyzna i wyszedł .
- Ja już pójdę. - powiedziała zmieszana Mel i wybiegła z pokoju. Neymar chciał coś powiedzieć, jednak obecność Chrisa przeszkodziła mu w tym.
- Następnym razem nie zostawiaj zapalonej świeczki na noc. Nie chcę, aby ci się coś stało. - skłamał Chris.
- Ale ja jej nie zostawiłem … - piłkarz próbował sobie przypomnieć wydarzenia z wczorajszego wieczora.
- Nieważne. Istotne, że nic ci nie jest. James mówił, że masz za chwilę iść do garderoby. - powiedział. - Co tutaj robiła Mel? - zapytał, bojąc się odpowiedzi.
- Przyszła oddać tobie telefon, ale ciebie nie było. Swoją drogą, gdzie byłeś? - Neymar zmierzył go wzrokiem.
- Musiałem załatwić parę spraw. - odparł.
***
Dlaczego spotkało to akurat ją? Było tak pięknie. Spała wtulona w swojego ukochanego, a tu nagle woda zaczęła się lać z sufitu. Czy ma jakiegoś pecha? Dziewczyna myślała o tym zdarzeniu przez cały dzień. Właśnie czekała na makijażystkę, która miała zrobić jej makijaż do sceny finałowej. James nie spodziewał się, że tak szybko będą kręcić. Zmieścił się przed czasem. Dzisiaj została ostatnia scena finałowa, gdzie Neymar rezygnuje z udziału w meczu, by spotkać się z ukochaną. Mel bała się tego. Nie wiedziała jak ona sama zareaguje. Skoro wczoraj zasnęła w jego ramionach to dzisiaj mogłaby posunąć się o krok dalej. Dobrze, że nie było mowy w scenariuszu o pocałunku. Tego by już nie zniosła. Na szczęście Kate już przybyła na miejsce. Rozlokowała sprzęt i zaczęła swoją pracę.
- Jak tam wczoraj kolacja? - zapytała ją podczas pracy.
- Dobre jedzenie tutaj mają. - odparła.
- Nie chodzi mi o jedzenie. Podobno spotkałaś się z Chrisem. - powiedziała.
- Raczej to on mnie spotkał. - westchnęła. Ta rozmowa musiała do czegoś prowadzić. Nie bez przyczyny zapytała o niego. Coś było nie tak. - Czemu pytasz? - Kate zaśmiała się.
- Cała obsada plotkuje o was.
- Co?! - Mel krzyknęła.
- To było widać. Chris cię szukał. Powiedział mojej asystentce, że chciał ci wysłać list miłosny. No a potem ta kolacja. Mówię ci,uważaj na niego.
- List miłosny?! - Mel nie mogła w to uwierzyć. Co ten człowiek od niej chciał?
- Ja na twoim miejscu to bym się zastanowiła. Chris nie jest dobrą partią. Zmienia dziewczyny jak koszulki polo. Ale jeżeli jest to prawdziwe uczucie to kto wie?
- Prawdziwe uczucie?! - Mel poczuła, że robi jej się niedobrze. Osunęła się w dół i straciła przytomność.
***
Neymar właśnie szedł do garderoby. Nagle zauważył jakieś zamieszanie, które dochodziło z pomieszczenia Mel. Postanowił sprawdzić co się tam stało. Ostrożnie wszedł do środka. Nagle zamarł. Makijażystki próbowały obudzić Mel, która prawdopodobnie zemdlała. Podbiegł do niej i chciał coś zrobić, ale nie wiedział co. Bał się, że już się nie obudzi. Kiedy stracił już nadzieję, dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Czy jestem w niebie? - zapytała rozanielona.
- Nie, ale ja widzę anioła. - odparł Neymar.
Mel nie posiadała się ze szczęścia. Piłkarz również. Miał wielką ochotę ją pocałować i gdyby nie dziewczyny, które stały tuż za nim, zrobiłby to.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał James. Był bardzo zdenerwowany.
A jak zobaczył Neymara i Mel na podłodze to już zupełnie stracił kontrolę nad swoimi emocjami. Na szczęście para szybko pozbierała się i zaczęła kręcić ostatnią scenę. Reżyser był zachwycony grą aktorów. Miał wrażenie jakby cała ta sytuacja działa się naprawdę. Po skończonej sesji otworzył szampana i podał każdemu kieliszek. Mel stała obok Neymara. Wiedziała, że za chwilę już nigdy nie będzie jej dane go zobaczyć. Poczuła smutek. Piłkarz też o tym myślał. Miał świadomość, że jeżeli teraz nie powie jej co do niej czuje to nigdy nie będzie okazji. Po wzniesieniu toastu odstawił kieliszek na bok.
- Mel, muszę ci coś powiedzieć. - zebrał się w sobie.
- Tak? - z niecierpliwością czekała na jego słowa.
- Jestem … - już chciał wyznać jej miłość, gdy podbiegł do niego Chris.
- Dzwonił twój trener. Powiedział, że jutro rano masz się stawić na treningu. - wysapał. - O cześć Mel. Ładnie ci w tej sukience. - dodał.
- Dziękuję za informację. - odparł Neymar.
Chris oddalił się niedaleko. Chciał słyszeć wszystko. Dobrze, że teraz to zrobił. Później mogłoby być za późno. On już wie jak te rozmowy się kończą. Nie mógł do tego dopuścić.
- Na czym to stanęło? - zestresował się piłkarz.
- Jesteś? - podpowiedziała mu.
- Jestem … - spojrzał na przyjaciela, który bacznie go obserwował. - Jestem szczęśliwy, że mogłem z tobą współpracować. Rzadko kiedy mam okazję poznać takie osoby jak ty.
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. Cała magiczna aura zniknęła jak mgła. Czyli to całe uczucie to było tylko złudzenie, które sama sobie wymyśliła? Nie mogła w to uwierzyć, że tak to wszystko się skończyło.
- Ja też cieszę się z naszej współpracy. - odparła poważnie, chociaż serce wołało o pomoc. Zawiodła się na nim. A może bardziej na sobie? Dlaczego się w nim zakochała?
- Mam nadzieję, że poszczęści ci się w życiu. - powiedział ze smutkiem w głosie.
- Tobie również. - odparła.
Nie chciała już być w tym pomieszczeniu. Pragnęła uciec i tak też zrobiła. Neymar stał i patrzył jak odchodzi. Wiedział, że zmarnował jedyną okazję. Czuł się okropnie. Tylko Chris uważał, że ta sytuacja dobrze się zakończyła. Postanowił kuć żelazo puki gorące i pobiegł za nią.
Dziewczyna wpadła do pokoju, a za nią Chris.
- Mel? - zapytał, a ona podskoczyła przerażona.
- Nie powinno cię tu być. - powiedziała.
-Płaczesz?
- A nie widać! - otarła łzy, które spływały jej po policzkach.
- Przez tego idiotę? - czuł się winny.
- Myślałam, że nazwiesz go przyjacielem. - odparła.
- Nikt nie jest wart twoich łez. - powiedział i przytulił ją. Ona nie protestowała. Potrzebowała tego. - Weź przestań. - zaczął ją głaskać po włosach.
- Chris … - łkała. - Ja go kocham. - wydusiła to z siebie.
Chłopak zamknął oczy. Próbował powstrzymać swoje łzy. Nie chciał by widziała jego smutek. Musiał być twardy i silny. Jego zadaniem było pokazać jej, że wszystko będzie w porządku. Ale jak miał to zrobić?
- Na świecie jest jedna osoba, która oddałaby wszystko by powstrzymać twoje łzy. - westchnął.
- Kto to? - zapytała.
- Ja. - powiedział szeptem.
- Chris, wybacz mi, ale nic z tego nie będzie. - odkleiła się od niego. - Na pewno istnieje jakaś dziewczyna na świecie, która cię mocno pokocha, ale z pewnością nie jestem nią ja.
Chłopak poczuł, że jego serce rozdziera się na pół. Spodziewał się takiej odpowiedzi, ale nie zdawał sobie sprawy, że to tak może mocno boleć. Co mu pozostało? Pozostało mu zaakceptować sytuację. Spojrzał na nią po raz ostatni i wyszedł.
***
Hello :) Przedostatnia część "Wildest Dreams". Gotowi na wielki finał? Czy Mel dobrze zrobiła, odrzucając miłość Chrisa? Przekonacie się wkrótce. :) W.x


poniedziałek, 18 stycznia 2016

Wildest Dreams cz.2

***
- Jak było? - zapytał Chris, gdy tylko Neymar pojawił się w pokoju.
Piłkarz spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. Dzisiejszy dzień dał mu nieźle w kość. Jedyne czego pragnął to pójść się położyć i odpocząć. Jednak wiedział, że Chris mu nie odpuści.
- Jaka jest? - dopytywał się.
- Kto? Mel? - Neymar chwycił szklankę w dłoń i duszkiem wypił wodę.
- Chyba nie chcesz powiedzieć mi, że to jest ta sama dziewczyna … - Chris zrobił wielkie oczy.
- Też nie mogłem w to uwierzyć, dopóki jej nie zobaczyłem  - chłopak usiadł na fotelu i spojrzał na przyjaciela. Wiedział, że będzie drążył temat. Tym bardziej, że zwęszył trop.
- Wygląda nieźle. - zadumał Chris.
- Weź przestań! Tobie tylko jedno w głowie … - oburzył się Neymar.
Piłkarz zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Zawsze mu pomagało. Wiele razy tak właśnie robił przed meczem. Ale dzisiaj ta metoda nie przyniosła rezultatów. Czuł się jeszcze gorzej.
- Ale się wkurzyłeś... Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że podoba ci się? - zapytał z uśmieszkiem jego przyjaciel.
- Jest ładna … - odparł Neymar. - i mądra. Całkiem fajna. - grał na czas. Chris wyczuł go.
Prawda była taka, że piłkarz nie potrafił przestać o niej myśleć. Gdy byli razem na planie czuł się jak w raju. Mógłby przebywać z nią przez cały dzień. Jednak był bardzo nieśmiały jeżeli chodzi o uczucia. Nigdy nie potrafił wyznać tego co naprawdę czuł.
- Stary widzę, że tobie wpadła w oko. - poklepał Chris go po barku. - Problem polega na tym, że nie potrafisz do niej zagadać.
- A ty jesteś w tym najlepszy! - piłkarz zerwał się z krzesła, na którym na moment przysiadł.
- Czekaj, czekaj. Ja z nią pogadam. Szepnę jakieś czułe słówka i tak dalej. Jestem przekonany, że ulegnie twojemu urokowi. - uśmiechnął się.
- Już to widzę … - zakpił Neymar. Chris wstał i stanął przy drzwiach. - Co robisz? - zapytał piłkarz.
- Idę do twojej lubej! - uśmiechnął się i wyszedł.
Chris miał nosa jeżeli chodzi o kobiety. Był dobrym obserwatorem i wiedział, gdzie kto mieszka. Już od samego początku znał numer pokoju Mel. Tak na wszelki wypadek. Zapukał, jednak nikt nie otworzył. Spojrzał na bok, gdzie makijażystka rozmawiała ze starszą panią.
- Przepraszam szanowną panią. - ukłonił się szarmancko. - Może wie pani, gdzie jest Mel? Chciałem jej wysłać list miłosny, ale nie znałem adresu. No wie pani, tak jak w „ Listach do Julii”. - zaśmiał się, ale kobieta nie odwzajemniła tego. - Powie mi pani? Usycham z tęsknoty. - zamrugał oczkami.
- Jest na dole, w restauracji. - odpowiedziała w końcu, ale po tych słowach od razu poszły do innej części hotelu. Nie przepadały za Chrisem. Był arogancki i bezczelny. Właściwie to nikt go nie lubił. Ludzie tolerowali go, ponieważ był przyjacielem Neymara. Tyle.
- Ach te kobiety. - westchnął w drodze na dół. - Nie wiem co ja w sobie mam, że mnie tak uwielbiają. - wszedł do środka. Od razu rozpoznał ją. Siedziała sama przy stole. Poprawił koszulę i podszedł.
Mel zachwycała się hiszpańskim jedzeniem. Nawet nie sądziła, że je polubi. Cały czas przed oczami przewijał się jej dzisiejszy dzień. Praca na planie sprawiała jej przyjemność. Mogłaby to robić do końca swoich dni. Tym bardziej, że był tam Neymar. Zawsze w jego obecności czuła dziwne uczucie w żołądku. Nie potrafiła tego wyjaśnić. Za każdym razem gdy ją dotknął przez przypadek, na jej skórze pojawiała się gęsia skórka. Była szczęśliwa i radosna. Ale czy to oznaczało,że była zakochana w nim po uszy? Przecież znają się dopiero od niedawna.
W pewnym momencie dostrzegła, że ktoś się przysiadł do jej stolika. Był to średniego wzrostu brunet. Od razu go skojarzyła. Był to Chris, przyjaciel Neymara.
- Hello baby. - mrugnął do niej. - Co tak sama siedzisz tutaj? - próbował zagadać.
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem. Od samego początku, gdy pomyliła szatnie, wiedziała, że musi trzymać się od niego z daleka. Czuła do niego niechęć i odrazę. Jego charakter i sposób bycia doprowadzał ją do szału. Ale co mogła zrobić? Tym bardziej, że był przyjacielem piłkarza. Musiała zacisnąć zęby i wytrzymać. Miała nadzieję, że za chwilę zostawi ją w spokoju.
- Jem kolację. Co w tym dziwnego? - przez moment spojrzała na niego, ale potem ponownie nachyliła się ku talerzowi.
- Taka dziewczyna jak ty nie powinna być sama. - uśmiechnął się do niej, jednak ona nawet na niego nie spojrzała. „ Twarda sztuka” - pomyślał, jednak nie dawał za wygraną.
- O co Ci chodzi? - Mel nie wytrzymała i odłożyła sztućce. Spojrzała na niego. Jego słodki uśmiech doprowadzał ją do irytacji.
Chris zrozumiał, że dziewczyna nie przepada za nim. Musiał szybko znaleźć powód, bo inaczej cały jego plan ległby w gruzach. Mierzył ją wzrokiem, a ona jego. Szukał źródła jej niechęci do niego w myślach, ale nie widział go. Nagle mu zaświtało. Ten pierwszy dzień. Potraktował ją jak fankę, co rzeczywiście mogło jej się nie spodobać. Zazwyczaj dla takich dziewczyn nie miał zahamowań. Jak one były nieprzewidywalne, to czemu on miał być. Neymar miał wiele kłopotów przez nie.
- Kochanie wiem, że nasz początek nie był za dobry … - zaczął powoli i czekał na reakcję. Dziewczyna skrzywiła się na te słowa, jednak nie odpowiedziała. - Wydaje mi się,że ciągle masz do mnie urazę. - położył dłoń na stole.
- Nie chowam urazy. - odparła.
- Nie kłam. Widzę to. - wszedł na wyższy poziom. - Obydwoje wiemy jak było. - kelner podszedł i nalał im do kieliszków wina. - Ale mam pomysł. - ujął kieliszek w dłoń. - Zacznijmy wszystko od nowa!
Mel patrzyła na niego już jak na idiotę. Miała ochotę wyjść, ale jej kultura osobista zabraniała jej tego. Musiała mu przytaknąć, aby się odczepił. Ujęła kieliszek w dłoń i stuknęła o jego. Chris rozweselił się. „ Czas na plan A” - pomyślał. Oboje upili trochę wina.
- Cieszę się, kochanie, że dałaś mi szansę. - dodał Chris.
- Nie mów do mnie „ kochanie”. - powiedziała przez zęby.
- To jak mam mówić? Serduszko, rybko, kwiatuszku ? - zaczął się z nią droczyć.
Obok ich stolika siedziały dwie młode kobiety. Gdy usłyszały te określenia, zaczęły się śmiać.
- Mam imię, więc zwracaj się do mnie po imieniu. - odparła Mel z wymuszonym uśmiechem.
- Dobrze Mel. - przytaknął. - Jak ci minął dzień? - zapytał.
- Nawet dobrze, chociaż muszę przyznać, że był to ciężki dzień. - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Wiem, nawet Neymar nie miał siły zejść na dół na kolację. - zaczął wprowadzić plan A.
Mel, gdy usłyszała jego imię, przestała jeść. Z zaciekawieniem spojrzała na Chrisa i czekała na garść szczegółów. Chciała wiedzieć więcej. Chłopak wyczuł to i specjalnie zmienił temat.
- Ale jeszcze parę dni i będzie koniec. - poklepał po stole. Coś się z nim działo, coś czego nie mógł sobie wytłumaczyć. Nagle te słowa, które wypowiedział zaczęły palić go w gardle. Przyczyny nie znał.
- Jeszcze parę dni i wracam do Polski. - westchnęła.
Chris, który jeszcze przed chwilą był pewny siebie, teraz nie potrafił niczego powiedzieć. Siedział cicho i od czasu do czasu podnosił wzrok na dziewczynę. Cały ten „plan A” zaczął mu ciążyć. Mel była również zaszokowana ciszą, która tak nagle nastała. Spodziewała się czegoś więcej, jednak chłopak milczał jak grób. Coś musiało się stać. Może coś złego powiedziała? Zaczęła analizować całą sytuację. Po krótkim rozpoznaniu stwierdziła, że wszystko było w porządku.
Chłopak uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Nic nie powiedział, bo nie mógł. Coś powstrzymywało go. Niespodziewanie wstał od stołu i wybiegł z pomieszczenia. Biegł przed siebie aż znalazł się na świeżym powietrzu. Tam rozpiął koszulę i zaczął oddychać. Oparł się o drzewo. Chciał zapalić papierosa, jednak się powstrzymał. Rzucił nim o ziemię i rozdeptał go butem. Czuł się dziwnie. Pierwszy raz coś takiego mu się zdarzyło. Wchodząc do restauracji wiedział czego chce. Jego zadaniem było pomóc przyjacielowi. Ale w trakcie rozmowy z dziewczyną wszystko uległo zmianie. Pomimo, że była uparta czuł, że jest niesamowitą osobą. Kiedy powiedziała, że niedługo wróci do Polski, był zdruzgotany. Znał ją zaledwie parę dni. A jednak. Czy to możliwe, aby Chris, ten arogancki chłopak, który codziennie zmienia dziewczyny jak rękawiczki, mógł się zakochać? I to jeszcze od pierwszego wejrzenia? No może niezupełnie od pierwszego, ale tak nagle. Chris usiadł na ławce. Musiał podjąć decyzję: czy pomóc przyjacielowi, czy walczyć o miłość?
***
Mel patrzyła jak Chris wybiegł bez słowa z pomieszczenia. Źle się poczuł? Może to wino mu zaszkodziło? Albo musiał coś załatwić? Takie myśli krążyły w jej głowie. Przez to straciła całkiem apetyt. Wstała od stołu i zauważyła, że chłopak zostawił swój telefon. Postanowiła mu go oddać. Wiedziała, gdzie mieszkał, ponieważ często słyszała jak sprowadzał tam sobie panienki do towarzystwa. Chciała mu oddać telefon i pójść spać. Miała dosyć wrażeń jak na jeden dzień. Zapukała do drzwi. Odczekała chwilkę i gdy już miała iść, ktoś otworzył. Przed jej oczami pojawił się Neymar w samych bokserkach. Zestresowana i niepewna swojej reakcji chciała uciec. Jednak serce jej mówiło, aby pozostała. Piłkarz nie spodziewał się jej. Jeszcze przed chwilą siedział na kanapie i marzył o takim spotkaniu. Miał wielką ochotę chwycić ją na ręce i zabrać do siebie. Pocałować i powiedzieć co czuje.
- Jest może Chris? - jego rozmyślania przerwało to pytanie.
Neymar zaskoczony tym zapytaniem nie wiedział co powiedzieć. Dlaczego chciała spotkać się z Chrisem? Czy ona coś do niego czuje? O nie!
- Nie ma. Coś się stało? - zrobił krok w przód.
Mel nie mogła oderwać wzroku od jego umięśnionej klatki piersiowej. Po chwili przeniosła wzrok na jego twarz, by móc zatracić się w jego oczach.
- Zostawił telefon. - pokazała.
„ Chciała oddać tylko telefon” - pomyślał. To dobrze. Pokiwał głową i kiedy dziewczyna już miała iść, postanowił coś zrobić, aby przełamać lody.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał, drapiąc się po głowie.
- Niezupełnie. Myślałam by obejrzeć jakiś film. - wymyśliła na poczekaniu.
- To może obejrzymy go razem? - wydusił z siebie.
Mel zamarła. Czy on właśnie jej zaproponował aby obejrzeć wspólnie jakiś film?
- Jasne. A co tam masz? - zrobiła krok w przód i o mało co by na niego wpadła. Na szczęście Neymar nie zorientował się.

Weszli do apartamentu. Pomieszczenie było duże, znacznie większe od jej pokoju. Przy oknie stała kanapa. Usiadła na niej. W międzyczasie Neymar założył koszulkę i zaczął szukać jakiegoś filmu. Na początku chciał puścić komedię romantyczną lub horror, ale ostatecznie postawił na komedię familijną. Usiadł na drugim końcu sofy i zaczęli oglądać. Obydwoje co jakiś czas zerkali na siebie w ukryciu. Każdy chciał znaleźć się bliżej i móc przytulić się, ale żaden z nich nie miał odwagi by to zrobić. Film zmierzał ku końcowi. W jednym momencie przysunęli się blisko siebie i przytulili. Mel oparła swoją głowę na jego ramieniu, a on zaczął wąchać jej włosy. Poczuli się jak w raju. Siedzieli i nic nie mówili. Nie potrzebowali tego. Najważniejsze, że byli blisko siebie.
***
Hello :) Druga część już wstawiona. Jak myślicie co zrobi Chris? Niedługo kolejna część. W.x 

piątek, 15 stycznia 2016

Wildest Dreams cz.1

 Gdy upadasz w dół, rzeczywistość Cię nie zauważa. Dla nich liczy się tylko to, czy nie powstaniesz na nowo. Jeżeli to zrobisz, będą się głowić i trudzić, abyś ponownie znalazł się tam, tam na dole. Ale Ty już na to im nie pozwolisz, ponieważ ten upadek sprawił, że stałeś się już silniejszym. Wiesz co masz już robić. Więc co zrobisz?

Słoneczna plaża mieniła się różnymi kolorami błękitu i żółci. Pomimo, że było dosyć wcześnie, to nad brzegiem morza można było zobaczyć ludzi. Spacerowali, biegali, chodzili o kijkach. Gdzieś w oddali dwie przyjaciółki siedziały na pomoście. Machały nogami nad wodą.
- Co będziemy dzisiaj robić? - zapytała Lisa.
- Nie wiem … - odparła Mel.
Gromada turystów przemieszczała się w stronę miasta. Wyglądali na obcokrajowców. Co chwilę robili zdjęcia. Byli zachwyceni tymi widokami. W pewnym momencie starsza kobieta zatrzymała się przy dziewczynach. Zaczęła się im przyglądać.
- Przepraszam, czy mogę z wami zdjęcie? - powiedziała po angielsku.
Dopiero teraz przyjaciółki spojrzały na starszą panią. Zielony kapelusz przysłaniał jej czarne, krótkie włosy. Ubrana była w białą sukienkę, a w dłoni trzymała aparat.
- Zrobić Pani zdjęcie? - zapytała Mel.
Kobieta zaprzeczyła i uśmiechnęła się serdecznie.
- Chyba chce z nami zdjęcie. - odparła Lisa.
Po chwili wahania dziewczyny stanęły po obu stronach kobiety i zrobiły zdjęcie. Staruszka była zachwycona. Podziękowała i wróciła do grupy. Jeszcze wtedy dziewczyny nie wiedziały ile takie zwykłe zdjęcie może sprawić, że ich życie stanie się zupełnie inne. Przynajmniej jednej z nich.
***
- Panie prezesie … - zapukała Sara do drzwi i delikatnie je uchyliła. - James przyszedł.
Paul oderwał się na chwilę od sterty papierów i spojrzał na dziewczynę.
- Niech wejdzie … - odparł obojętnym głosem. „ Ciekawe co znowu wymyślił?” - pomyślał i zobaczył uśmiechniętego Jamesa, który właśnie kroczył ku niemu. Paul wstał, przywitał się, podając mu dłoń i ponownie zasiadł w swoim fotelu.
- Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas. - odparł James.
James był wybitnym reżyserem. Wielokrotnie jego filmy stawały się hitami i otrzymywały nominacje do Oskarów. Potrafił tak zaczarować publiczność, że mogli oglądać ten sam film wiele razy. Miał talent w doborze obsady aktorskiej. Mimo, że często miewał szalone pomysły, to Paul miał do niego szacunek. Wiele lat w tej branży nauczyło go, jak obchodzić się z takimi ludźmi.
- Co dla mnie masz? - Paul postanowił przejść do konkretów.
- Ostatnio wpadłem na wspaniały pomysł. Co powiesz na komedię romantyczną? - zapytał z uśmiechem. - Ale nie byle jaką … - dodał i podał scenariusz prezesowi.
Paul zaczął w ciszy czytać ogólny zarys filmu. Po chwili uniósł wzrok nad lektury i spojrzał na Jamesa. Był w szoku. Jeszcze nigdy nie czytał tak dobrego scenariusza.
- Ciekawe … - odparł w zamyśleniu.
-Dziewczyna spotyka po meczu gwiazdę futbolu. Właściwie to on na nią wpada. Piłkarz ucieka przed fanami. Wiesz jak to jest... Nieznajoma mu pomaga i tak dalej. - podsumował reżyser.
Prezes jeszcze raz zajrzał do scenariusza i przeczytał konspekt w spokoju. Nie był przekonany, czy film odniesie sukces. Jeszcze nigdy jego wytwórnia nie zajmowała się taką komedią romantyczną. Dotychczas różne romansidła były klasyczne, ale to … To było czymś zupełnie nowym.
- Dobrze. - odparł stanowczym tonem. - Zgadzam się, ale chcę zobaczyć propozycję obsady.
- Już się tym zająłem. - uśmiechnął się szeroko James. Wiedział, że połowę drogi ma już za sobą. Pozostawało zaproponować głównych aktorów i gotowe. Wyciągnął laptopa i obrócił w stronę Paula. - Głównym bohaterem będzie Neymar. Światowej klasy piłkarz, który już przystał na moją wstępną propozycję. - prezes pokiwał głową z uznaniem. - Natomiast co do dziewczyny to mam kilka propozycji. - reżyser zaczął pokazywać zdjęcia.
- Nie, nie … - machał rękami Paul. - James … - po chwili zwrócił się do niego. - To musi być ktoś nowy. Widz nie może jej znać.
James opadł na fotel bezradnie. Nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Przypuszczał, że prezes będzie chciał widzieć w obsadzie same gwiazdy. „ Dobrze, że zgodził się na Neymara.” - pomyślał.
W tym czasie Paul nadal oglądał zdjęcia w laptopie.
- Tak! - powiedział z entuzjazmem. - Ona będzie główną bohaterką. - palcem wskazał na dziewczynę.
James zerwał się z fotela jak opętany i dobiegł do komputera. Ku jemu zdziwieniu, Paul wskazywał na dziewczynę, której nigdy w życiu nie widział. Przyjrzał się zdjęciu i zobaczył znajomą twarz. Obok kandydatki stała jego mama. Dopiero teraz zrozumiał co się stało. Ostatnio zgrywał zdjęcia z wakacji. Wtedy musiał przypadkiem dodać tę fotografię do tego folderu. Chwycił się za głowę.
- Ale to pomyłka … - spojrzał na prezesa. - To zdjęcie trafiło tutaj przypadkiem. - zaczął się tłumaczyć, ale Paul już dawno podjął decyzję. James doskonale wiedział, że nie ma już odwrotu. Jak prezes sobie coś ubzdurał to koniec. Nie mógł zaryzykować tym, że film nigdy nie pojawi się na ekranie. Za bardzo napracował się przy tym projekcie. - Nie wiem, gdzie mogę ją znaleźć … - powiedział bezradnie.
-Moim warunkiem na to, że ten film powstanie jest to, że ona – pokazał na dziewczynę. - zagra główną rolę obok Neymara. Inaczej, James, twój film nigdy nie pojawi się w kinach. - powiedział surowym głosem. Reżyser ponownie upadł na fotel, ale tym razem nie miał siły już powstać. - Masz ją znaleźć! - powiedział donośnym tonem Paul. - To chyba wszystko na dzisiaj. Reszta jest zaakceptowana … - oddał scenariusz. James znalazł w sobie trochę siły i wstał. Odebrał papiery i zaczął pakować swoje rzeczy. Kiedy skończył, zaczął iść w kierunku wyjścia. - A... - obrócił się w stronę prezesa. - Powiedz Twojej mamie, że pięknie wyszła na tym zdjęciu. Pozdrów ją!
James nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Szedł korytarzem i zastanawiał się co ma zrobić. Wiedział, że musi poruszyć niebo i ziemię by znaleźć dziewczynę. Jednak nie wiedział jak za to się zabrać. Poczuł, że w kieszeni dzwoni mu telefon. Wyciągnął go i zobaczył, że to jego mama. Nagle ożywił się. „ Mama!” - pomyślał i z entuzjazmem odebrał.
- Cześć mamo! Mam do Ciebie sprawę … - zaczął swoją rozmowę.
***
- Nie mogę w to uwierzyć, że się na to zgodziłam … - powiedziała Mel.
- To Twoja szansa. - odparła Lisa, ciągnąc jej walizkę. - Patrz, twój samolot zaraz odlatuje. - dodała.
- Będę tęsknić. - przytuliły się serdecznie.
- Ja też. Baw się dobrze! - krzyknęła brunetka.
W czasie lotu Mel wielokrotnie czytała scenariusz. Pomimo, że znała swoją kwestię na pamięć, lubiła czytać tę historię. Za każdym razem gdy to robiła, nie mogła uwierzyć, że właśnie to ją spotkało. To ona za parę godzin pojawi się na planie nowego filmu. Wiedziała, że będzie współpracowała z profesjonalistami. Ta myśl trochę ją przerażała. Po kilku godzinach wylądowała na lotnisku w Hiszpanii. W poczekalni czekał na nią sam reżyser, James.
- Mel! - uściskał ją serdecznie.
- Witam. - odpowiedziała kulturalnie.
- To co, może od razu pojedziemy na plan? - zaproponował jej, kiedy znajdowali się już w samochodzie. - Czy jesteś zmęczona?
- Nie, możemy jechać. - odparła.
Pierwsze sceny odbywały się na stadionie w Barcelonie. Ekipa filmowa właśnie rozstawiała sprzęt. Mel postanowiła się rozejrzeć po obiekcie. Nie miała okazji tutaj być. Reżyser w tym czasie rozmawiał z kierownikiem produkcji. Dziewczyna zaczęła chodzić między trybunami. Wielokrotnie oglądała mecze w telewizji, marząc aby się tutaj znaleźć. A teraz mogła usiąść sobie swobodnie i podziwiać widoki. Z rozmyślań obudził ją swój telefon. Zdzwonił James.
- Widzę, że poszłaś pozwiedzać … - zaśmiał się. - Mogłabyś pójść do szatni? Tam będzie czekała na ciebie makijażystka. Zaraz zaczynamy. - Mel wstała i wzrokiem poszukała wejścia do szatni.
Szybkim krokiem zeszła na dół i uchyliła drzwi. Nigdzie nie mogła dostrzec makijażystki. W pewnym momencie na jej drodze stanął wysoki, brunet o ciemnej karnacji. Kojarzyła go, ale była tak zestresowana, że nie mogła sobie przypomnieć kto to jest.
- Czego tutaj szukasz, mała? - zapytał jego kolega. - Chcesz autograf? Zdjęcie? - próbował uzyskać odpowiedź.
- Tak właściwie to pomyliłam drogę i źle trafiłam. - odparła nerwowo się uśmiechając.
Wysoki brunet również uśmiechnął się do niej. Zaczęło coś świtać w jej głowie.
- No tak, wy tak zawsze … - wkurzył się jego kolega.
- Chris, daj spokój. - uspokoił go. - Jestem Neymar. - zwrócił się do niej i podał jej rękę.
- Mel. - uścisnęła mu dłoń. Dopiero teraz przypomniała sobie kto to jest. Przed nią stała prawdziwa gwiazda futbolu. Nie mogła w to uwierzyć ...
- A ten co tak marudzi to Chris, mój przyjaciel. - zaśmiał się Neymar.
- Słyszałem to! - krzyknął Chris.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał.
- Szukałam szatni … - westchnęła.
- Jak wyjdziesz to po prawej. - odparł.
- Dzięki. - uśmiechnęła się do niego.
Mel obróciła się i wyszła z pomieszczenia. Poszła tak jak powiedział jej nowy znajomy. Bez problemu odnalazła pomieszczenie, w którym czekała na nią makijażystka. Od razu usiadła na fotel.
- Stary, dlaczego tak się zachowywałeś? - zapytał kolegę Neymar.
- Myślałem, że to kolejna fanka … - wzruszył ramionami Chris. - Chciałem ci oszczędzić tego hałasu. - dodał.
Piłkarz obrócił się i usiadł na kanapę. Wziął telefon do ręki i szybko wstał.
- Wydaje mi się, że nie była fanką … - poklepał kolegę po plecach. - Muszę lecieć! - wyszedł z szatni i szybkim krokiem szedł w kierunku murawy.
Po drodze zaczął powtarzać swoją kwestię. Nie mógł się doczekać, kiedy pozna jego współtowarzyszkę. James nie poinformował go kim ona jest. Nagle poczuł, że kogoś potrącił. Spojrzał na dół i zobaczył dziewczynę. Pomógł jej wstać.
- Mel? - uśmiechnął się do niej.
- Mógłbyś bardziej uważać! - powiedziała, otrzepując się. - Neymar? - dopiero teraz do niej dotarło kto na nią wpadł.
- Przepraszam. - chłopak chwycił się za głowę.
- Neymar! - krzyknął James. - Widzę, że poznałeś już Mel. To ona będzie grała z tobą w filmie. - zaklaskał w dłonie.
Neymar spojrzał na dziewczynę z wielkimi oczami. Pomimo swojego zdziwienia był szczęśliwy. Nie spodziewał się, że to właśnie ona będzie drugą, główną bohaterką. Mel zobaczyła jego minę i się uśmiechnęła.
- Chodźcie, mamy masę roboty! - krzyknął James.
- To jak … panienko, która nie potrafi znaleźć drogi do szatni … - próbował zagadać do niej.
Dziewczyna spojrzała na niego kątem oka. Nie wiedziała o co mu chodzi. Przecież nie pierwszy raz przez przypadek ktoś wszedł do czyjejś szatni...
- Normalnie … - odparła śmiejąc się.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał.
- Raczej z kogo? - spojrzała na niego.
- Chyba nie z … - nie zdążył dokończyć zdania.
- Z ciebie. - klepnęła go po plecach
Już chciał coś odpowiedzieć, gdy reżyser zaczął ustawiać ich na swoje miejsca. Dziewczyna miała wpaść na piłkarza. Okazało się, że zarówno Mel jak i Neymar dogadywali się na planie jak nikt inny. Kręcili sceny szybko i bez żadnych problemów.

Hello :) Pierwsza część opowiadania "Wildest Dreams". Jak sądzicie, dlaczego ma taki tytuł? Komentujcie. W.x 

sobota, 9 stycznia 2016

Anioł cz.3 ostatnia

- Tom? - mój brat podskoczył i radośnie przywitał swojego przyjaciela z dzieciństwa. Chyba nie widzieli się od wieków. W każdym razie, ja ,Toma nie widziałam od dawna.
- Co u ciebie, brachu? - niespodziewanie dosiadł się do nas i zaczął rozmowę.
- Wszystko po staremu … - Artur opowiedział co u niego się zmieniło. Zaczęłam odruchowo coraz częściej spoglądać na zegarek. Lubiłam słuchać mojego brata, ale niektóre historie znałam już na pamięć. Chciałam wrócić już do domu.
- Dasz się zaprosić na małe piwko? Tyle lat się nie widzieliśmy. - nalegał Tom.
- No nie wiem … - Artur pokręcił głową. - Mam dużo obowiązków na głowie … - spojrzał na mnie, a ja uniosłam brwi do góry.
- O mnie się nie martw. Wiele razy wracałam sama do domu o tej porze … - wtrąciłam.
- Stary, musisz się trochę wyluzować … - naciskał Tom.
Artur nadal był niezdecydowany. Uważałam, że jego przyjaciel miał rację. Musiałam go zachęcić do tego pomysłu i uświadomić go, że wrócę cała do domu.
- Idź… - szturchnęłam go. - Od dawna chciałam mieć wieczór tylko dla siebie … - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- … zgoda – odparł Artur. - Zadzwoń do mnie jak będziesz w domu, ok? - pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam, że ktoś się o mnie martwi. Dziwne uczucie, ale przyjemne.
- Jasne … Miłej zabawy. Cześć Tom! - wzięłam torbę i wyszłam na zewnątrz.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Chłodny wiatr rozwiał moje włosy. Zapięłam kurtkę i przyspieszyłam kroku. W głębi serca czułam się szczęśliwa. Jeszcze dzisiaj rano miałam poczucie jakby nikt mnie nie rozumiał, a co gorsza nie kochał. Jednak teraz wszystko się zmieniło. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szłam teraz obok parku. Z daleka zobaczyłam moje „ koleżanki” ze szkoły, które właśnie wracały z miasta. Niosły wielkie torby z ciuchami. Zapatrzona w ich kierunku weszłam na jezdnię... Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Był to znajomy głos, ale nie mogłam dostrzec postaci, ani z skąd dochodzi. Stanęłam na chwilę. Po chwili usłyszałam pisk opon i kątem oka zauważyłam ciężarówkę z mlekiem. Widziałam, że nie zdąży ona wyhamować. Zamknęłam oczy i czekałam na … lecz w tym momencie poczułam, że ktoś mnie łapie w talii i nie wiadomo jakim cudem znalazłam się na trawniku. Otworzyłam oczy i zaczęłam rozglądać się dookoła. Kierowca ciężarówki stanął na środku ulicy i szedł w moim kierunku. Obróciłam głowę i zorientowałam się, że ktoś mocno mnie trzyma w ramionach. Chłopak bacznie mi się przyglądał.
- Nic ci nie jest? - zapytał z troską.
Chyba musiałam być w szoku, bo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Kiwnęłam głową na znak, że wszystko w porządku.
- Dzwonić po pogotowie? - zapytał zdenerwowany kierowca.
- Nie ma takiej potrzeby. - odpowiedział za mnie chłopak. - Wszystko w porządku. Może pan odejść.
Kierowca stał przez chwilę w miejscu i patrzył na mnie ze zdenerwowaniem. Po minucie stwierdził, że jest wszystko okay i ruszył w drogę. Tymczasem ja byłam nadal w ramionach mojego wybawcy. Nie za bardzo wiedziałam jak to się stało, ani kto mnie uratował.
- Dziękuję. - powiedziałam szeptem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Jednak nie puścił mnie.
- David jestem. - odparł.
- Ja jestem …
- Wiem kim jesteś. - przerwał mi i uśmiechnął się zadziornie.
- Jak? - zapytałam zdziwiona.
- Długa to historia… - odparł i nastała cisza. Przez chwilę pomyślałam, że on wie o mnie wszystko, jednak stwierdziłam, że to nie może być prawdą.
- David, pomożesz mi wstać? - zapytałam. Nie powiem, że nie było przyjemnie, jednak musiałam wracać już do domu.
- Jasne. - chłopak chwycił mnie w talii i postawił jak kukiełkę. - Mogę cię odprowadzić do domu? - zapytał.
Pierwszy raz ktoś chciał mnie odprowadzić do domu. W innej sytuacji na pewno bym odmówiła, ale ponieważ moje nogi się trzęsły, stwierdziłam, że przyda mi się pomoc. Nic nie odpowiedziałam. David chwycił mnie ponownie w talii i ruszyliśmy. Cieszyłam się, że mi pomaga.
- Artur jest w domu? - zapytał tak jakby go znał od wielu lat. Poczułam się dziwnie i zarazem niebezpiecznie. Nieznajomy chłopak odprowadza mnie do domu i jeszcze pyta o mojego brata. David chyba wyczuł moje zmieszanie i zaraz dodał : - Znamy się z Arturem od kołyski. Niestety ja przeprowadziłem się i nasz kontakt się urwał... - poczułam w jego głosie smutek.
- Kiedy wróciłeś? - zapytałam.
- Jakiś miesiąc temu. Mam tutaj dobrze płatną pracę, mieszkanie …
- Artur na pewno się ucieszy jak cię zobaczy. - odparłam.
- Mam nadzieję … - westchnął.
Dochodziliśmy już do mojego domu. Nie musiałam nic mówić, gdzie mieszkam. David znał drogę na pamięć. Musiał wiele razy tutaj przychodzić. Może nawet to robił po wyjeździe Artura? Stanęłam na progu domu i spojrzałam na chłopaka. Był bardzo zamyślony. W tym momencie poczułam się bezpieczna i szczęśliwa, że jest obok mnie ...
- Może wejdziesz? - zapytałam cicho. Chłopak oderwał się od swoich myśli i spojrzał na mnie. Znów przeszedł mnie dziwny dreszcz …
- Nie chcę przeszkadzać …
- Muszę ci się jakoś odwdzięczyć. - nalegałam. - Na pewno jesteś głodny. Artur zrobił zapiekankę. -
Musisz jej spróbować. - otworzyłam drzwi i weszliśmy do domu.
Długo rozmawialiśmy na różne tematy. Czułam się przy nim dobrze, tak, jakbym go znała od urodzenia. Miał podobny charakter do mojego starszego brata. Może wynikało to z tego, że często z nim przebywał?
- Nie wiedziałem, że Artur umie gotować …, ale naprawdę ma talent … - wziął do ust kolejny kawałek zapiekanki.
- Odziedziczył go po siostrze … - żartowałam.
- W to nie wątpię. - puścił oczko.
- David … - zaczęłam nieśmiało. - Dobrze mi się z tobą rozmawia … tak jak byśmy się znali od lat.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył mi w oczy. Wyglądał jakby czekał, ale na co?
- Z skąd wiesz jak się nazywam? Z tego co wspominałeś, to nie miałeś kontaktu z Arturem.
Znów cisza. Bezradnie wpatrywałam się w jego twarz. Nieśmiało popatrzyłam mu w oczy.
W międzyczasie uśmiechnął się. Dopiero teraz zauważyłam, że ubrany jest w białą koszulę.
- Zaraz … - powiedziałam powoli, próbując uporządkować swoje myśli.
- Co takiego? - zapytał.
Tym razem to ja nic nie odpowiedziałam. Mój wzrok skierował się na jego oczy. I wtedy zrozumiałam. Ponownie mogłam zatracić się w jego zielonych oczach. To były te same oczy, które powstrzymały mnie przed skokiem w przepaść. Byłam tego pewna.
- Mój anioł ze snu … - powiedziałam z niedowierzaniem. Chłopak przysunął się bliżej mnie, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Myślałem, że już nigdy się nie domyślisz... - dotknął mojego policzka i nagle poczułam się tak jak we śnie. Całe ciepło, a raczej jego miłość powędrowała do mojego serca, sprawiając, że stałam się najszczęśliwszą osobą na ziemi. Chwila ta mogła trwać wiecznie.
- David?! - usłyszałam głos Artura. Szybko odskoczyłam na bok. Artur podbiegł do przyjaciela i go wyściskał. - Co cię tu sprowadza?
- Powiedzmy, że musiałem coś tutaj załatwić. - David spojrzał się na mnie i uśmiechnął się.
Artur skinął głową, jakby czytał w myślach swojego przyjaciela :- Widzę, że mieliśmy ten sam cel.- oboje patrzyli się w moim kierunku.
W mojej głowie panowała harmonia i spokój. Po raz kolejny tego dnia czułam się kochana. Kochana miłością braterską oraz miłością anielską. Czułam, że dla kogoś jestem ważna. Czego więcej mogłabym chcieć?
Od tamtego dnia wszystko zaczęło się układać. Wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na mojego brata oraz anioła, który zawsze przybędzie mi na ratunek.

Hello :) Ostania część "Anioła". Jak się Wam podobała? W. x

środa, 6 stycznia 2016

Anioł cz.2

Wracając do domu zauważyłam nieznajomy samochód na podjeździe. Nie należał do taty ani do mamy, więc pewnie do rodziców przyjechali goście. Jednak coś nadal mi nie pasowało.
Nie mogłam dostrzec ich samochodu. „ Pewnie jest w garażu...” - pomyślałam i weszłam do domu. Z salonu dochodziły radosne krzyki Adama, mojego młodszego brata.
- Zobacz, zobacz! - podbiegł do mnie dziewięciolatek i zaczął machać mi przed nosem pudełkiem z klockami „LEGO”. Z uśmiechem spojrzałam na rozradowanego chłopca. Rzadko kiedy miałam okazję widzieć jego radosną twarzyczkę. Nachyliłam się ku niemu i zaczęłam go głaskać po głowie.
- Z jakiej to okazji? - zapytałam, nie odrywając od dziecka wzroku.
- A czy musi być jakaś okazja? - usłyszałam dobrze mi znany głos.
Raczej nie spodziewałam się odpowiedzi. Rodzice by nie kupili Adamowi zabawki. Uważali, że jest za duży aby bawić się takimi rzeczami. Najbardziej chcieliby posłać go do szkoły wojskowej, ponieważ uważali, że tylko tak można ukształtować charakter młodego obywatela.
Po chwili namysłu uniosłam głowę, zobaczyłam młodego mężczyznę w podartych spodniach i w koszuli w kratę. Stał oparty o blat stołu i szeroko się uśmiechał. Nie mógł być to nikt inny jak mój starszy brat, Artur. Myślałam, że go zobaczę dopiero na Boże Narodzenie albo nawet później. Jednak to był on. Pomimo, że zmienił fryzurę, a jego rysy stały się dojrzalsze, to nadal mogłam rozpoznać w tym chłopaku mojego brata.
W dzieciństwie Artur był moim najlepszym przyjacielem. Mogłam na niego liczyć w każdej sytuacji. To dzięki niemu nauczyłam się samodzielności. Doskonale wiedział, że na rodziców nie ma co liczyć, dlatego przygarnął mnie pod swoje skrzydła. Dzięki niemu czułam się bezpieczna w tym niebezpiecznym świecie. Potem on wyjechał, szukając pracy. Zostałam sama. Odwiedzał nas tylko w święta, ale za to często dzwonił. Ale o jego przyjeździe nic nie wiedziałam...
- Cześć siostra! - przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w niego z wielką radością. Poczułam, że stał się silniejszy od naszego ostatniego spotkania.
- Hej … - tylko to słowo zdołałam z siebie wydusić. Serce mi waliło tak jak za każdym razem gdy go widziałam. Wiedziałam, że z nim mogę porozmawiać o wszystkim.
- Fajnie, że Artur przyjechał! - krzyczał Adam na cały dom.
- Cieszę się. - zaśmiał się starszy brat. - Młody, może pójdziesz do Filipa i pochwalisz się swoją nową zdobyczą? - mrugnął do niego porozumiewawczo.
- Jasne! - chłopiec wybiegł z domu.
- Gdzie są rodzice? - zapytałam zdezorientowana. Byłam przekonana, że zaraz wrócą do domu.
- Pojechali do babci. - odparł. Chłopak próbował doprowadzić do porządku salon. Stałam, przyglądając się jego czynnościom. Dlaczego rodzice mi nic nie powiedzieli, że wyjeżdżają? - Zostawili ci karteczkę, że wyjeżdżają … - spojrzał na mnie i mrugnął. - Przyzwyczaisz się … Z tego co wiem wrócą za tydzień. Może chcesz coś zjeść? - zapytał, przy okazji zmieniając temat. Zerknęłam na niego przerażona. Podczas ostatniej wizyty spalił kurczaka w piekarniku. Czy nauczył się gotować? Poszliśmy do kuchni. Artur stanął przy kuchence i zaczął pichcić. Sprawiało mu to dużo radości. Po chwili podał mi talerz i z apetytem zjadłam posiłek.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam z przymrużonymi oczami.
- Przed tobą stoi kucharz z prawdziwym certyfikatem. - odstawił patelnię. - Zrobiłem szybki kurs. W dużym mieście trzeba mieć spore doświadczenie w różnych zawodach.
Po chwili zastanowienia postanowiłam go spytać o przyczynę przyjazdu. Znałam mojego brata za dobrze. Wiedziałam, że zwykła troska o młodsze rodzeństwo nie zmusi go do przyjazdu w rodzinne strony.
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytałam prosto z mostu.
- Czy coś się musiało się stać? Nie mogę przyjechać i pobyć trochę z rodzeństwem? - zapytał.
- Artur … - zmierzyłam go wzrokiem.
- No dobra … Musiałem przemyśleć sobie parę spraw... - był bardzo tajemniczy. Usiedliśmy 
w salonie.
 - Ostatnio dużo się działo... - westchnął. - Dostałem nową pracę, dziewczyna mnie rzuciła dla innego, kupiłem samochód …
- Zaraz, zaraz … - przerwałam mu. - Nie mówiłeś mi, że miałeś dziewczynę.
- Jak widać i tak z tego nic nie wyszło … - wzruszył ramionami. - Ale idzie się dalej. Dzisiaj poznałem ładną dziewczynę, która pracuje na stacji benzynowej. Być może się z nią umówię... - Uwielbiałam jego poczucie humoru i optymizm. Dzięki temu najsmutniejsza lub najtrudniejsza sytuacja stawała się banalna. Nagle zadzwonił telefon. Artur wstał i odebrał go. Cały czas kiwał głową i chyba raz tylko powiedział „jasne”. Taki już był. Takiego go kochałam. Cieszyłam się, że przyjechał do nas. Po chwili chłopak oderwał się od telefonu i zapytał :- Masz ochotę gdzieś wyjść na ciastko? Bo na prawdziwą dyskotekę do białego rana jesteś jeszcze za mała … - żartował.
- Jasne. A co z Adamem? - zapytałam.
- Zostaje na noc u Filipa. Niech się chłopak nacieszy wolnością. Zakładaj buty.
Założyłam buty i kurtkę. Artur zakluczył dom. Szliśmy uliczkami jak za dawnych czasów. Kiedy byliśmy dziećmi tak spędzaliśmy wolny czas. Włóczyliśmy się do późnych godzin, po drodze opowiadając sobie dziwne historie.
- Zobacz, nie wiedziałem, że otworzyli tutaj kawiarnię. - powiedział, kiedy zbliżaliśmy się do centrum miasta. - Wygląda na całkiem fajną … - weszliśmy do środka.
Wnętrze rzeczywiście było bardzo przyjazne. Wydawało mi się, że było urządzone w stylu francuskim. Chłopak zamówił ciastka i usiedliśmy przy oknie. Artur cały czas opowiadał swoje przygody z gotowaniem, a ja patrzyłam przez szybę na pędzących przed siebie ludzi. Pewnie biegli do pracy. Nagle mój wzrok utkwił na jednej postaci, która stała naprzeciwko mnie po drugiej stronie ulicy. Byłam przekonana, że chłopak patrzył w moją stronę. Poczułam się nieswojo i spojrzałam na Artura, który właśnie pokazywał swój nowy samochód w telefonie. Uśmiechnęłam się mimowolnie i ukradkiem zerknęłam na chłopaka za oknem. Nikogo już nie było. Wzruszyłam ramionami. „ Pewnie znowu moja wyobraźnia za dużo pracuje”. Jednak nie mogłam się skupić na tym co mówił mój starszy brat. „Chłopak za oknem” wydawał mi się znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć z skąd go znam. Moje rozważania przerwał męski głos :- Artur, to Ty?

***
Hej :) Druga część "Anioła". Jak na razie nie widzę żadnych komentarzy ( co mnie trochę smuci), ale mam nadzieję, że się Wam podoba i pokażecie to w postaci komentarza. 
Liczę na Was. W. x 



niedziela, 3 stycznia 2016

Anioł cz.1

 Stoję nad przepaścią … Nikt mnie nie woła … Nikogo także nie widzę … W głębi serca zadaję sobie jedno podstawowe pytanie, które ma na zawsze odmienić moje życie :- Skoczyć? W końcu podejmuję bardzo ważną decyzję : Nic mnie tu nie trzyma. Może warto to zakończyć? Po co się męczyć? Kiedy szykuję się już do skoku, nagle przede mną pojawia się nieznajoma postać. Nie mogę rozpoznać jej twarzy, ponieważ rysy są zamazane. Jednak po budowie ciała można się domyślić, że jest to mężczyzna. Ubrany jest na biało, więc może jest aniołem? Bzdury. Chłopak otworzył szeroko swoje ramiona i stał w bez ruchu, zastawiając mi drogę. Czekał, ale na co? Może to jego praca? Jego zadaniem jest ratowanie ludzi przed samobójstwem. Może miał mnie złapać i uratować przed śmiercią … Nie. Po co miałby to robić? Nie jestem kimś ważnym.
„Teraz albo nigdy.”- stwierdziłam i ruszyłam. Chciałam go wyminąć, jednak on był szybszy i przewidział mój ruch. Chwycił mnie w swoje ramiona i mocno trzymał. Zaczęłam się szarpać, ale nie miałam dość siły aby się oswobodzić. W pewnej chwili mój wzrok zatrzymał się na jego twarzy, a dokładnie na jego oczach. Zahipnotyzowała mnie ta zielona barwa. Zobaczyłam w nich troskę i zmartwienie. Wyglądały tak jakby chciały mi powiedzieć: „ Nie rób tego”. Także poczułam miłość, która wypływała od niego jak źródło z gór. Nagle uścisk się poluźnił, a postać zaczęła powoli znikać. Rozglądałam się dookoła, chcąc jeszcze raz spojrzeć w jego oczy. W głowie miałam wiele pytań, na które wiedziałam, że nigdy nie znajdę odpowiedzi. Poczułam ciepło na moim policzku i zamknęłam na moment oczy. Po chwili je otworzyłam i znalazłam się w swoim pokoju.
Promienie słońca wpadały do wnętrza pomieszczenia przez okna. Wszystko było na swoim miejscu, nawet kot spał jak zawsze. Z półprzymkniętymi oczami zaczęłam wpatrywać się w sufit. Wpatrywanie się w jeden punkt przed siebie pozwalało mi się lepiej skupić. W ten sposób zazwyczaj zbierałam myśli. Tego ranka myślałam tylko o moim śnie. Był taki realistyczny … Zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek w swoim życiu spotkam takie śliczne oczy.
Zamyślona spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:00 rano. Zerwałam się na nogi i pospiesznie ubrałam. Wychodząc z pokoju zobaczyłam tatę, który męczył się z ekspresem do kawy. „Może warto by go oddać do naprawy?” - pomyślałam i wyszłam bez słowa z domu. Po drodze kupiłam drożdżówkę, ponieważ jak zawsze nie miałam czasu zrobić sobie śniadania. Taka jestem i raczej nic albo nikt tego już nie zmieni. Przez cały czas myślałam o chłopaku z mojego snu. Rozmyślałam, dlaczego nie pozwolił mi zakończyć mojego beznadziejnego życia? Normalnie nie przeżywałabym tego aż tak bardzo, jednak to wyglądało zbyt realistycznie.
W końcu dotarłam do szkoły. Budynek można było zobaczyć już z daleka, ponieważ był ogromny. Dodatkowo pomalowano go na pomarańczowo, co sprawiło, że był widoczny z nawet z centrum miasta. „ Pewnie dyrekcja myślała, że ten kolor sprawi, że szkoła będzie się przyjaźnie prezentować”- stwierdziłam. Niestety ja nigdy nie będę jej lubiła. To miejsce tylko potwierdzało, że dla nikogo nic nie znaczę. Zresztą podobnie sytuacja wyglądała w domu. Rzadko kiedy rozmawiałam z rodzicami. Nie mieli dla mnie i mojego brata czasu. Liczyła się kariera i pieniądze. „ Nie masz pieniędzy, nie masz co jeść...” - powtarzała to uporczywie moja matka, kiedy prosiłam ją o wspólne spędzenie czasu. „Ale czy ja o tak wiele proszę?” - w mojej głowie pojawiało się takie pytanie, na które nie znam odpowiedzi do dzisiaj.
Weszłam do budynku głównymi drzwiami. Od razu powędrowałam w stronę szafek ze spuszczoną głową. Doskonale wiedziałam co by się stało, gdybym zerknęłam w bok. Nie chciałam tego robić, żeby mieć święty spokój. Otworzyłam szafkę i wypakowałam książki. Za swoimi plecami usłyszałam śmiechy. Znałam je. Po tylu latach nawet potrafiłam rozpoznać, który do kogo należy. Zapewne moje wspaniałe „ koleżanki” omawiały mój dzisiejszy strój. Kiedyś mnie to bardzo irytowało, ale teraz byłam do tego przyzwyczajona. Zamknęłam drzwiczki i udałam się na zajęcia. Znów wszystko było takie same, jakby odbywało się z pewnym schematem. Dziewczyny flirtowały z chłopakami, a oni robili dziwne miny i na odwrót. Nie wiem co w tym fajnego... Jak zwykle usiadłam sama w ostatniej ławce i zaczęłam wpatrywać się w pustą kartkę od zeszytu. Z nikim nie zamieniłam ani słowa, nawet nauczyciele zapominali o mojej obecności. Tak minęły mi wszystkie lekcje …
                                                                     
***
Kochani!
To jest pierwszy fragment opowiadania pt. "Anioł". Napisałam je bardzo dawno temu i teraz przekazuję go Wam. Mam nadzieję, że przeczytacie do końca, a kolejny fragment już wkrótce. W.