wtorek, 26 lipca 2016

Dziewczyna z rozmazanym makijażem


Godzina 7:30. Do zajęć miałem sporo czasu, więc postanowiłem zajrzeć do mojej ulubionej kawiarenki by napić się porannej kawy. Po drodze kupiłem gazetę. Suzan uśmiechnęła się na mój widok i poszła przygotować dla mnie to co zawsze. Zazwyczaj to ja byłem pierwszym klientem. Wielokrotnie dziewczyna otwierała specjalnie lokal wcześniej, bym nie sterczał jak pajac przed kawiarnią. Byłem jej bardzo wdzięczny za to, że była taka uprzejma dla mnie. Blondynka przyniosła mi kawę i spojrzała na mnie, wycierając dłonie o fartuszek.
- Dzisiaj przyszedłeś trochę wcześniej, Shawn. - przyznała.
Pokiwałem głową. Często zastanawiałem się, dlaczego jeszcze jej gdzieś nie zaprosiłem? Może jakbym się postarał to by coś z tego wyszło. A nie tylko poranna kawa.
- Nie spałem najlepiej. - odparłem.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zmartwienie. Westchnęła głęboko i poprawiła swoje włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że związała je dzisiaj w uroczy koczek. Pasowało jej.
- Znowu uczyłeś się do późna? - zapytała.
Suzan nie poszła na studia, bo nie było jej na to stać. Zawsze było mi jej żal, bo widziałem w niej ogromny potencjał. Niestety czasem nasza rzeczywistość nas ogranicza lub czegoś pozbawia. Suzan została pozbawiona możliwości studiowania. Przykre.
- Nie tym razem. - mrugnąłem do niej, odkładając gazetę na bok. Czemu ja jeszcze się z nią nie umówiłem? Błąd.
- Suzan! - usłyszeliśmy krzyk, który dochodził z zaplecza.
Dziewczyna zmieszała się. To nie był pierwszy raz, gdy szefowa przerywała nam rozmowę.
- Przepraszam... - zaczęła ugniatać palcami materiał od fartuszka. - Muszę iść.
Wzrokiem odprowadziłem ją do drzwi. Jeszcze przez moment patrzyłem w tamtym kierunku, a potem zająłem się gazetą. Sporo nowych informacji. Oczywiście nagłówek dotyczył bezrobocia, które zaczęło doskwierać w naszym kraju. Rzuciłem okiem na artykuł, ale stwierdziłem, że są ciekawsze do przeczytania. Kolejny był o służbie zdrowia i jej zadłużeniu. Postanowiłem trochę dowiedzieć się czegoś na ten temat. Po przeczytaniu tekstu poczułem się jeszcze gorzej. Nasze państwo nie działało jak należy. Zrezygnowany spojrzałem na obrazek pod spodem. Przedstawiał telefon w kolorze niebieskim. Ktoś z redaktorów, albo Bóg wie kto podpisał "Niebieska linia". Prychnąłem. To takie coś jeszcze istnieje? Pociągnąłem łyk kawy i przeszedłem do następnego artykułu o dawcach krwi. Zainteresowany zagłębiłem się w lekturę, ale wtedy usłyszałem pisk opon. Odłożyłem gazetę na bok i wyjrzałem zobaczyć co się stało. Czarne Volvo zatrzymało się po drugiej stronie ulicy. Nic nadzwyczajnego. Już chciałem wrócić do czytania, gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Ukradkiem spojrzałem w tamtym kierunku. Przy wozie stała długowłosa brunetka w szpilkach. Miała na sobie krótką spódniczkę, która zakrywała jej do połowy uda. W dłoni trzymała torebkę. Rozejrzała się dookoła i zaczęła iść w stronę kawiarni. Samochód odjechał z piskiem opon. Dyskretnie obserwowałem dziewczynę, która właśnie weszła do lokalu. Wyglądała na wystraszoną. Co chwilę obracała się w kierunku wyjścia, jakby się bała, że ktoś może zaraz tu przyjść.
- Kremowe latte. - powiedziała aksamitnym głosem do Suzan i położyła na ladzie drobne.
Brunetka ponownie rozejrzała się po lokalu i utkwiła wzrok na mojej osobie. Co za tym idzie? Przyłapała mnie na obserwowaniu jej. Lekko zmieszany otworzyłem z powrotem gazetę. Próbowałem się skupić na literkach, ale nie potrafiłem.
- Proszę. - usłyszałem głos Suzan, dlatego wychyliłem się.
Brunetka zabrała swój napój i zaczęła iść w kierunku wyjścia. Dopiero teraz dostrzegłem, że na jej nieskazitelnej twarzy widniał siniec. A może to przez słońce? Podążałem wzrokiem za nią aż do przystanku autobusowego. Potem zniknęła.
- A ty nie idziesz dzisiaj na zajęcia? - zaśmiała się do mnie Suzan, pokazując na zegarek.
8:30. Zerwałem się jak opętany i podałem dziewczynie banknot. Powiedziałem, że resztę może zachować dla siebie jak zawsze. W ten sposób miałem nadzieję, że ta urocza blondynka zarobi kiedyś na swoje studia. Upiłem ostatniego łyka i pobiegłem na zajęcia.
*
Następnego dnia przyszedłem do kawiarni o tej samej porze. Znowu w nocy nie potrafiłem spać. W głowie miałem dziewczynę, która wysiadała z czarnego Volvo. Kim ona była? Dlaczego była taka wystraszona? Milion pytań kłębiło mi się w moich myślach, gdy do mojego stolika przyszła Suzan. Podała mi kawę i przyjrzała mi się dokładnie.
- Znowu nie spałeś? - zapytała.
- Widać to? - zapytałem, wyrywając się z moich myśli.
- Albo tyle się uczysz, albo jesteś zakochany w jakieś panience. - zaśmiała się.
- Nie mam dziewczyny. - odparłem, popijając kawę.
Suzan zarumieniła się na te słowa i wróciła do swojej pracy. Czy powiedziałem coś nie tak? Nagle usłyszałem znajomy pisk opon. Swój wzrok przeniosłem na drugą stronę ulicy. Czarne Volvo zatrzymało się dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj. Jednak nikt z niego nie wyszedł. Z zainteresowaniem czekałem na rozwój wydarzeń. Minęły 2 minuty. Nic. 5 minut. Też nic. Zrezygnowany spojrzałem na poranne wiadomości i wtedy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Wyjrzałem. Brunetka stała po drugiej stronie ulicy, trzymając się za policzek. Po chwili przebiegła na drugą stronę i weszła do środka. Dzisiaj była ubrana inaczej. Ciemne jeansy zasłaniały jej szczupłe nogi, a kurtka skórzana uwydatniała jej wąską talię. Długie włosy miała rozpuszczone. Praktycznie zakrywały jej całą twarz.
- Przepraszam, czy mogę dostać trochę lodu? - nieznajoma zapytała roztrzęsionym głosem.
Blondynka zerknęła w jej stronę i poszła na zaplecze. Po chwili przyniosła jej kostki lodu zawinięte w papier. Podała je klientce.
- Wszystko w porządku? Może trzeba wezwać pogotowie? - zaproponowała Suzan.
- Nie. Nie trzeba. - odparła. - Uderzyłam się o drzwi samochodu. Taka ze mnie niezdara. - zaśmiała się nerwowo.
- Musiało boleć. - syknęła blondynka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - brunetka odparła prawie szeptem.
W lokalu zapanowała cisza. Nadal dyskretnie obserwowałem nieznajomą, próbując zrozumieć co się stało. Nie uwierzyłem w jej bajeczkę. Z tego co widziałem to nie uderzyła się o drzwi wysiadając. W dodatku rana wyglądała na świeżą. O co tu chodzi?
- Macie tu przepyszną kawę. - brunetka zmieniła temat. - Latte poproszę. - próbowała się uśmiechnąć do obsługi.
- Najlepszą w całym mieście! - zaśmiała się Suzan, przyrządzając napój. - Niektórzy przychodzą tutaj już z samego rana. - spojrzała ukradkiem na mnie. Zasłoniłem się gazetą.
Myślałem, że nieznajoma spojrzy na mnie czy coś, ale ona milczała jak zaklęta. Nie zwróciła uwagi na słowa blondynki. Zapłaciła. Zabrała napój i wyszła.
Znowu patrzyłem jak znika. Zamyślony wpatrywałem się w jeden punkt. Nawet nie poczułem, gdy Suzan stanęła naprzeciwko mnie.
- Jak myślisz co się jej stało? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami. - Nie wyglądało mi to na ...
- Suzan! - szefowa znowu się zaczęła wściekać.
Spojrzałem na zegarek. Za chwilę będę miał zajęcia. Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i pobiegłem na uczelnię.
*
Dzisiejszy wieczór postanowiłem spędzić w inny sposób niż dotychczas. Od dawna mój stary przyjaciel proponował mi wypad na miasto. Zawsze zbywałem go tym, że mam sporo nauki. Tym razem postanowiłem gdzieś z nim wyjść. Josh zaproponował pub. Wiedziałem, że tak wybierze. Uwielbiał piwo z kufla, więc to było jego ulubione miejsce. Zamówiliśmy piwo i usiedliśmy na zewnątrz.
- Uwielbiam irlandzkie piwo. - chłopak zlizał piankę z ust. 
- Właśnie widzę. - przyznałem z rozbawieniem.
Wokół nas było pełno ludzi. Niektórzy przyszli oglądać mecz. Inni by pogadać z kimś. Zamyślony spojrzałem przed siebie. Josh zaczął opowiadać mi o różnych rodzajach piwa i jego wizycie w Niemczech, gdzie był na festiwalu. Próbowałem go słuchać, gdy moim oczom ukazała się ona. Stała u boku jakiegoś faceta. Starała się od niego odsunąć, ale on cały czas zmniejszał dystans. Koło nich stało jeszcze kilku chłopaków. Głośno rozmawiali, a raczej krzyczeli. Bacznie ich obserwowałem.
- Shawn, słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela.
- Tak, tylko zastanawiam się co taka piękna dziewczyna robi u boku takiego faceta. - powiedziałem to na głos i zaraz potem pożałowałem tego.
Wzrok Josha przeniósł się na kobietę, o której mówiłem. Chłopak zachłysnął się powietrzem i wybuchnął śmiechem. Rozejrzałem się dookoła. Nikt nie zwrócił na nas uwagi.
- Nie wierzę! - parsknął śmiechem.
- Co jest? - zapytałem zdenerwowany. - Znasz ją?
- Czy ją znam? - uspokoił się Josh. - Pewnie, że tak. Jest ze mną w grupie.
- Z tobą w grupie? - zapytałem z niedowierzaniem.
- Tak. Silly... nie... Sara... nie. Kurcze jak jej było na imię?
Zerknąłem w jej stronę. Cały czas była tak blisko mnie? Chodziliśmy razem na tą samą uczelnię? Czemu wcześniej jej nie widziałem?
- A może ... - zastanowiłem się jakie imię mogłoby do niej pasować. - Sofia? -zapytałem.
- Bingo! - krzyknął Josh, a ja zauważyłem, że dziewczyna spojrzała w moją stronę.
Zesztywniałem. Jej wzrok przeszył mnie na wskroś. Miałem wrażenie, że w ten sposób chce przekazać mi swoje ukryte emocje. Tak jakby wzywała pomocy. Może mi już odbija?
- Mam wrażenie, Shawn, że czasem jesteś z obcej planety, wiesz? - Josh kończył kolejne piwo, a ja nadal patrzyłem na przepiękną Sofię.
W pewnym momencie mężczyzna pociągnął ją za łokieć i zniknęła mi z pola widzenia. Zasmucony powróciłem myślami do kolejnej opowieści o trunkach.Gdzie jesteś Sofia?
*
Obudziłem się bardzo zmęczony. Wczorajszy wypad z Joshem dał mi nieźle w kość. Zaspany spojrzałem na zegarek. Byłem spóźniony! W pośpiechu ubrałem się i zabrałem swoje notatki. Po drodze nawet nie kupiłem gazety. W głowie siedziała mi tylko Sofia. Chciałem ją zobaczyć. Czy z nią wszystko w porządku? Wpadłem do lokalu, ale zastałem tam tylko Suzan. Na mój widok uśmiechnęła się.
- Wiedziałam, że pewnego dnia zaśpisz. - zaśmiała się.
Spojrzałem ponownie na zegarek. Było grubo po ósmej. Sofia musiała już tu być, albo zwyczajnie nie przyszła.
- Proszę. - przede mną zobaczyłem kubek kawy. - Może to cię postawi na nogi.
Suzan obróciła się i zaczęła sprzątać. Nie mogłem w to uwierzyć, że zaspałem. Owszem miałem trochę czasu do zajęć, ale nie to się dzisiaj liczyło. Chciałem zobaczyć Sofię. 
- Czy... - próbowałem zapytać. - dzisiaj też tutaj zajrzała ta brunetka? - wyjąkałem.
- Chodzi ci o Sofię?
- Z skąd znasz jej minę? - zapytałem zdumiony.
- Oj Shawn, Shawn. Ploteczki. - zaśmiała się. - Kobiety są w tym dobre. 
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wiedziałem, że dziewczyny potrafią zdobywać informacje, ale żeby tak szybko?
- Muszę już iść. - przyznałem i zabrałem kawę ze sobą.
*
Większość zajęć przesiedziałem w milczeniu. Nawet nie robiłem notatek. Myślami byłem bardzo daleko, a może i blisko. To zależało od tego, gdzie teraz znajdowała się Sofia. Po skończonych wykładach udałem się do biblioteki. Chciałem w ten sposób nadrobić mój zmarnowany czas. Zabrałem wszystkie książki i usiadłem do stolika. Zamyślony kartkowałem podręcznik, gdy poczułem, że ktoś stoi nade mną. Podniosłem twarz i zobaczyłem ją. Uśmiechała się do mnie nieśmiało. W dłoni trzymała dwa kubki prawdopodobnie z kawą. Położyła jeden obok mojej dłoni.
- Cześć, Shawn. - powiedziała uprzejmie, a mnie zamurowało. 
- Z skąd znasz moje imię? - wyjąkałem.
- Ta kelnerka, Suzan mi powiedziała. - odparła. - Przyniosłam ci kawę, bo mam wrażenie, że zaspałeś dzisiaj trochę. - zarumieniła się.
- Dziękuję. - posłałem jej uśmiech.
Między nami zapanowała cisza. Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie, ale nie spoglądała w moją stronę. Jej wzrok był utkwiony w kawie.
- Widziałem cię wczoraj. - zacząłem rozmowę.
- Ach tak? - zapytała zdenerwowana.
- Byłaś w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Nie wyglądało to za dobrze. - przyznałem ciszej.
Sofia pokręciła głową. Wyglądała tak jakby biła się ze swoimi myślami. Nie rozumiałem, dlaczego siedzi tu ze mną. To wszystko było pokręcone.
- Wbrew pozorom ... - westchnęła. - Erick nie jest złym człowiekiem. Ja wiem, że na takiego wygląda, ale czuję się z nim szczęśliwa. - potarła kciukiem miejsce pod okiem.
- Erick to twój chłopak? - zapytałem.
- Tak. Codziennie rano przywozi mnie na zajęcia. - powiedziała ciszej, nadal nie spoglądając w moje oczy. Bała się.
Przyjrzałem się jej twarzy dokładniej. Tamtego dnia, gdy ją po raz pierwszy ujrzałem zobaczyłem sińca. Teraz dostrzegłem kolejny ślad. Domyślałem się od czego, a raczej od kogo.
- Sofia, nie rozumiem, dlaczego mi o tym wspominasz. 
- Widziałeś to ... - połknęła ślinę. - I myślę, że w swojej głowie zacząłeś snuć teorie na temat tego co się mogło stać. Chcę to wszystko wytłumaczyć. - w końcu spojrzała na mnie. Jej oczy były przepełnione łzami.
- Nie, Sofia. Ty chcesz go bronić. - powiedziałem szeptem.
Serce krajało mi się na jej widok. Dlaczego unikała prawdy? Dlaczego go broniła?
- Nie znasz go. - po jej policzku spłynęła łza.
- Masz rację. Nie znam, ale widzę jakim człowiekiem on jest. - pokazałem na jej ranę.
Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i postanowiłem ją zostawić. Bałem się jak ta rozmowa może się zakończyć. Sofia nie chciała przyznać prawdy, a ja nie chciałem się do tego mieszać.
*
Mijały dni. Od tamtej rozmowy nie widziałem Sofi ani razu. Nie przychodziła do kawiarni. Nie przychodziła na zajęcia. Zaczynałem mieć wyrzuty sumienia. Może ona przyszła mnie prosić o pomoc? Suzan milczała tak jak ja. Mój humor spadł na najniższy poziom. Ze stresu przestałem jeść, a na zajęcia przychodziłem zaspany. Miałem wszystko gdzieś, aż do pewnego dnia...
Usiadłem na krześle i czekałem na wykładowcę. Obok mnie dosiadł się Josh. Dzisiaj mieliśmy mieć zajęcia łączone. Jakieś zastępstwo czy coś. Znudzony spojrzałem na zegarek. Po chwili do sali wszedł profesor. Przedstawił temat zajęć. Zacząłem notować. Po 15 minutach usłyszałem pukanie do drzwi. I wtedy zobaczyłem ją. Serce stanęło mi na sekundę.
- Przepraszam za spóźnienie, panie profesorze. - powiedziała i usiadła na wolnym miejscu.
Przez resztę zajęć wpatrywałem się w jej włosy. Sofia nic nie notowała. Od czasu do czasu przykładała chusteczkę w okolicy oka. Ten palant znowu ją uderzył. 
Po skończonych zajęciach postanowiłem z nią porozmawiać. Zdałem sobie sprawę, że potrzebowała pomocy. Nie bez przyczyny w bibliotece do mnie zagadała.
- Sofia! - krzyknąłem. Obróciła się szybko do mnie. - Cześć.
- Cześć Shawn. - uśmiechnęła się krzywo, zasłaniając okolice oka.
- Pokaż mi to. - poprosiłem, delikatnie dotykając jej policzka.
- Nie tutaj. - przyznała, a ja pokiwałem głową.
*
Sofia usiadła na kanapie w moim mały pokoju. Rozglądała się po nim uważnie, jakby starała się zapamiętać wszystko ze szczegółami. W międzyczasie poszedłem do kuchni po lód. Nie wiedziałem, czy tym razem też zadziała. Powinien zająć się nią lekarz, a nie ja.
- Bardzo ładne mieszkanie. - usłyszałem jej głos.
- Małe, ale przytulne. - odparłem, podając jej kostki lodu.
Ostrożnie przyłożyła je sobie do policzka. Syknęła. Musiało ją to zaboleć. Usiadłem naprzeciwko niej i czekałem na rozwój wydarzeń. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. A w szczególności do rozmowy o czymś takim.
- Wiem co sobie myślisz o mnie i o... Ericku. - zaczęła. 
- Sofia, proszę nie zaczynaj... - nie chciałem słuchać jej słów, które sprowadzałyby się do jego obrony.
- Daj mi skończyć. - prosiła. - Ja wiem... - zacisnęła wargi. - Ja wiem, że Erick jest porywczy, a czasem wręcz wybuchowy, ale...
- Ale będziesz go bronić. Mówiłaś to. - przerwałem jej ponownie.
Dziewczyna spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Serce krajało mi się na ten widok.
- On nie pozwoli mi odejść. - powiedziała szeptem, z trzęsącymi rękoma. - Wiele razy próbowałam. Pewnie domyślasz się, jakie były tego skutki. - spuściła wzrok.
- A policja? - zapytałem. - Masz prawo zgłosić to na policję. - chwyciłem ją za dłonie.
- Boję się. - powiedziała jeszcze ciszej. 
Przysunąłem się do niej bliżej i objąłem ją ramieniem. Sofia wtuliła się we mnie bardzo mocno. Widocznie tego właśnie potrzebowała. Wsparcia.
*
Chciałem jej pomóc, ale tylko ona sama mogła siebie uwolnić od oprawcy. Po długich namowach zdecydowała się zeznawać. Miała to zgłosić na policję następnego dnia. Dla bezpieczeństwa zaproponowałem, że może u mnie zamieszkać na jakiś czas. Zgodziła się, ale coś poszło nie tak...
Wieczorem wybrałem się na piwo do pubu. Tym razem sam, bo Josh był zajęty. Usiadłem na zewnątrz. Świeże powietrze sprawiało, że oczyszczałem się ze złych myśli. Nagle zobaczyłem jak podjeżdża czarne Volvo. Znałem je doskonale. Wysiadł z niego Erick. Potem otworzył drzwi i wyciągnął Sofię. Dziewczyna miała pełno siniaków. Dlaczego teraz tu jest? Chłopak wzrokiem zaczął wodzić po ludziach. Zatrzymał się na mnie.
- To on? - zapytał Sofię.
Dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutami sumienia.
- Oczywiście, że on. - prychnął i zaczął iść w moim kierunku.
Wstałem od stołu. Nie chciałem by ludzie byli świadkami naszej rozmowy. Poszedłem w ustronne miejsce, a on za mną.
- Odczep się od mojej laski, jasne?! - krzyknął.
- Przestań ją bić. - warknąłem.
- Poskarżyła ci się, co? - zapytał.
- Widać to. Każdy to widzi. Tylko każdy się boi zrobić z tym porządek. - odparłem spokojnie.
Erick nie wytrzymał i uderzył mnie w nos. Krew zaczęła lecieć po mojej twarzy. Potem dostałem w brzuch. Powaliło mnie na ziemię. Położył swoją nogę na mnie i nachylił się.
- Trzymaj się z daleka od niej. - syknął i zaczął wracać do samochodu.
Ból był silny. Leżałem zwinięty, gdy nagle zobaczyłem Sofię z rozmazanym makijażem.
- Dlaczego tego nie zrobiłaś? - zapytałem szeptem.
- Przepraszam. - powiedziała zapłakana.
*
Od tamtego wydarzenia minęły dwa tygodnie. Nie zgłosiłem na policję tego co zrobił mi ten palant. To Sofia była bardziej poszkodowana. Jeżeli chodzi o nią... przestała przychodzić na zajęcia. Domyślałem się jakie piekło teraz przeżywała, ale prawda była taka, że nie potrafiłem jej pomóc. 
Zmęczony po długim dniu na uczelni usiadłem na kanapę i wziąłem do ręki książkę. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiony poszedłem otworzyć. Była to ona. Wpuściłem ją do środka.
- Cześć Shawn. - powiedziała niepewnie.
- Cześć. - odparłem.
Panowała dziwna atmosfera. Ja nie wiedziałem co powiedzieć, a ona milczała. Super.
- Zrobiłam to. - przyznała w końcu.
- Co takiego? - zapytałem zaskoczony.
- Erick jest już w areszcie. - odparła.
Objąłem ją ramieniem. To była wspaniała wiadomość. W końcu sama uwolniła się od swojego oprawcy.
- Przepraszam, że tyle musiałeś wycierpieć. - powiedziała szeptem.
- Ważne, że to w końcu zrobiłaś. - pocałowałem ją we włosy.

Inspiracją do napisania tego opowiadania był teledysk Shawna Mendesa pt. "Treat you better". Myślę, że wielu z nas boi się mówić o trudnych rzeczach. O tym co nas boli i gnębi. Jednak prawda jest taka, że tylko my sami potrafimy się od tego uwolnić. Owszem możemy oczekiwać pomocy od kogoś, ale tak jak Sofia musimy zrobić ten pierwszy krok. Nie bójmy się mówić o tym co nas boli. Nie bójmy się prosić o pomoc. W.x 

środa, 13 lipca 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.16

Znacie to uczucie, gdy budzicie się z uśmiechem na twarzy? Ja znam. Muszę przyznać, że pierwszy raz przytrafiło mi się to od bardzo dawna. Wczorajszy dzień był jednym z najbardziej zakręconych dni. Jednak najważniejsze jest to, że zakończył się happy endem. No mniej więcej.
Kiedy rano się już obudziłam, Adama nie było przy mnie. Pewnie wyszedł przez okno, gdy jeszcze spałam. Rozpromieniona zrobiłam sobie poranną kawę i spakowałam się do szkoły. Tak właściwie to nic się nie zmieniło. Adam wciąż miał dziewczynę, a ja byłam dla niego tylko przyjaciółką. Jednak coś mnie uszczęśliwiało. Nie mogłam pojąć co to takiego było. Nadzieja?
*
- Nina! - usłyszałam za sobą głos Emily. 
Obróciłam się w jej kierunku. Odzwyczaiłam się rozmawiać z nią. Przez ostatni miesiąc unikałam jej jak mogłam, a teraz ona wyciągnęła do mnie rękę. Nie wiedziałam co robić.
- Cześć. - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Czy ty zrobiłaś sobie makijaż? - zapytała, przyglądając się mojej twarzy.
Zarumieniłam się. Nie sądziłam, że ktokolwiek zauważy. Starałam się, żeby wyszedł naturalnie i delikatnie. Może przesadziłam? 
- Bardzo ładnie. - dodała, ale zaraz zmieniła temat. - Rozmawiałaś już z Adamem? 
Domyślałam się o co jej konkretnie chodziło. Powiedzieć jej? Nie. Nie mogę jej ufać. Wczoraj kompletnie zapomniałam o Nicku. Ale kto by o nim myślał na moim miejscu?
- Nie miałam okazji. - przyznałam.
- To może zrobisz to teraz? - zapytała.
- Emily! Nie naciskaj mnie. - odparłam z powagą.
Dotychczas nie zdawałam sobie z tego sprawy jak bardzo mną manipulowała. Teraz już to wiedziałam. Większość moich decyzji wynikała z tego, że Emily tego chciała. Nie mogłam na to pozwolić by na nowo zmienić się w jej lalkę do zabawy.
- Wiesz jak to ważne dla mnie. - powiedziała, unikając mojego spojrzenia.
- Równie dobrze możesz zapytać się Annabel co słychać u jej brata. - uśmiechnęłam się i już chciałam iść dalej, gdy poczułam jej dłoń na moim nadgarstku. Przytrzymała mnie.
- Z skąd wiesz, że Nick jest jej bratem? - zapytała szeptem.
Jej głos wyrażał wiele emocji, ale nie potrafiłam ich odczytać. Czy to był strach? A może zdenerwowanie? A może jedno i drugie.
- Sama mi to powiedziała. - odparłam.
- Sama od siebie? - zapytała, rozglądając się dookoła.
- Tak. A ty z skąd wiesz? - spojrzałam na nią, ale znałam odpowiedzieć. Pokiwałam głową. - Nick.
- Powiedział mi, że nie mają za dobrych kontaktów. Nie chciałabym z nią zadrzeć, bo wiem co to jest za dziewczyna. - odparła.
Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi dzwonek. Może nawet dobrze, że się tak stało. Zamyślona weszłam do klasy i z niecierpliwością czekałam na przerwę. Dłużyło się niemiłosiernie.
Po skończonej lekcji wyszłam z klasy. Nie chciałam wpaść na Emily. Wiedziałam, że będzie mnie naciskać w sprawie Nicka. Pobiegłam do stołówki, mając nadzieję, że nie pójdzie za mną. Ludzi jeszcze nie było. Usiadłam przy stoliku i wpatrywałam się w ścianę.
- To wszystko jest takie skomplikowane. - wyszeptałam.
- Co takiego? - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.
Podskoczyłam na krześle i zobaczyłam Adama. W jednej dłoni trzymał Colę, a w drugiej sok jabłkowy. Usiadł naprzeciwko mnie i przesunął sok do mnie. Uśmiechnęłam się. On wiedział czego było mi teraz trzeba. Powoli stołówka zaczęła tętnić życiem. Chłopcy z drużyny przepychali się jeden przez drugiego by znaleźć odpowiednie miejsce do siedzenia. Czasem mnie zadziwiali.
- Coś się stało, Nino Scor? - zapytał mnie niespodziewanie.
- Nie. - odparłam wymijająco i zaczęłam jeść kanapkę.
Adam rozejrzał się dookoła siebie jakby bał się, że ktoś może go usłyszeć. Potem nachylił się ku mnie i zatrzymał swoje oczy na moich. Uśmiechnął się.
- Chodzi o twoje koszmary? - zapytał cicho.
Zarumieniłam się. W mojej głowie od razu pojawiło się wspomnienie wczorajszej nocy.
- Nie miałam koszmarów. - odparłam, a Adam uśmiechnął się szeroko.
- To w takim razie o co chodzi? - zapytał, otwierając Colę.
Sama nie wiedziałam jak mam go o to zapytać. Nie rozmawialiśmy o Nicku od bardzo dawna. Nie chciałam poruszać tego tematu, bo wiedziałam, że nie jest przyjemny. Chłopak wielokrotnie zapewniał mnie, że trzyma rękę na pulsie. Otworzyłam usta by zadać mu pytanie, gdy usłyszałam, że ktoś odsuwa krzesło stojące obok mnie. Przerażona spojrzałam i zobaczyłam Emily. Dosiadła się do nas jak gdyby nic. Adam spiorunował ją wzrokiem, ale nie odezwał się. Czułam, że się powstrzymuje.
- Co tam? - zapytała.
Brunet odłożył Colę na bok i spoglądał w podłogę. Miał prawo się na nią złościć. Tym bardziej, że to ona przyczyniła się do tego jak teraz czuje się jego najlepszy kumpel.
- Przeszkodziłam wam w czymś? - zapytała z uśmieszkiem.
- Tak. - odparł Adam przez zęby.
Czułam, że zaraz wybuchnie, ale nie miałam siły go powstrzymywać. Emily zaczęła go jeszcze bardziej prowokować. Siedziałam w ciszy. Miałam nadzieję, że sami przestaną się kłócić. I wtedy zobaczyłam Annabel. Szła z Tomem w kierunku stolika. Zmierzyła mnie wzrokiem. Za nimi kroczył Jacob. Drapał się po karku. Wyglądał na niewyspanego. Wymieniliśmy spojrzenia nawzajem i wtedy jego oczy spoczęły na Adamie. Zacisnął zęby i minął nasz stolik bez słowa. Lekko zdziwiona obróciłam się za siebie. Jake usiadł przy Tomie i Bel. Nie odzywał się do nich.
- Nie będę ci mówił co u niego. Dobrze wiesz. - prychnął Adam.
- Chcę pomóc. - przyznała Emily.
- Trzeba było pomyśleć wcześniej. - powiedział ze złością i wstał.
Zabrał ze sobą napój i wyszedł ze stołówki. Nie dziwiłam mu się.
- Może pobiegniesz za nim? - zapytała Emily. - Ktoś musi.
Spojrzałam na nią z obojętnością. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam ze stołówki. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie Adam może teraz być. Zaczęłam sprawdzać wszystkie korytarze, aż zastałam go w szatni. Siedział na podłodze. Dosiadłam się bez słowa.
- Przepraszam. - powiedział cicho. - Po prostu z Nickiem nie jest za dobrze, a Emily mnie wkurza. - rzucił papierkiem do kosza.
- Dobry rzut. - szturchnęłam go. Chciałam rozładować atmosferę. Widocznie nie udało mi się.
- Myślisz, że ona chce mu pomóc? - zapytał.
- Nie wiem. - pokręciłam głową. - Nie znam jej zamiarów, ale może to pomoże.
- Może. - westchnął.
W szatni zapanowała cisza. Adam nad czymś myślał. Bóg wie co siedziało mu w głowie. Chciałam go zostawić w spokoju, gdy zapytał mnie nagle.
- Pojedziesz ze mną do niego dzisiaj?
- Jasne. - odparłam.
- Powiedz jej, że ... może do nas dołączyć. - dodał.
- Adam? - chciałam by spojrzał na mnie. Zrobił to. - Będzie dobrze. - uścisnęłam go za rękę.
- Mam taką nadzieję. - uśmiechnął się lekko.
Tak naprawdę nie miałam pojęcia jak będzie. Czy dobrze, czy źle. Wiedziałam jedno, że musiałam go pocieszyć w jakiś sposób.
- Nina? - zapytał.
- Tak?
- Ślicznie dziś wyglądasz. - powiedział, a moje serce rozpłynęło się. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do klasy.
Po lekcjach Adam czekał na nas przy samochodzie.Nie musiałam Emily dwa razy mówić co zamierzamy dzisiaj zrobić. Bałam się tego. To mogła być mieszanka wybuchowa. Dlatego błagałam ją by nie denerwowała Adama. Nie chciałam kolejnych kłótni.Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy.
- Tak właściwie to dlaczego Annabel nie chce nic powiedzieć co u Nicka? - Emily zapytała Adama.
Przerażona spojrzałam na jego reakcję, ale on był bardzo spokojny.
- Dobrze wiesz, że nie mają ze sobą dobrych relacji. - przyznał.
- Ale powinna wiedzieć gdzie jest i jak się czuje. W końcu to jej brat. - dodała.
Po jej słowach zapadła cisza. Bałam się, że zaraz coś wybuchnie.
- Dla niej on nie jest już jej bratem. - odparł po chwili Adam.
Przeraziły mnie jego słowa, ale bardzo dobrze opisywały relacje pomiędzy Nickiem a jego siostrą. Ale czy to możliwe? Zawsze moja więź z moim starszym bratem była wyjątkowa. Do głowy by mi nie przyszło, że byśmy mogli być w takiej okropnej sytuacji.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Dom przed którym zaparkował Adam nie wyróżniał się niczym szczególnym. Trawnik był przystrzyżony tak jak u sąsiadów. Okna były czyste. Żadnych oznak, że dzieje się tutaj coś niedobrego. Brunet obrócił się i spojrzał na Emily.
- Zostań w samochodzie. - powiedział.
- Ale...
- Zostajesz! - warknął.
Dziewczyna wróciła się do środka, a ja powędrowałam za Adamem. Czułam, że dobrze zrobił. Dla Nicka byłby to zbyt duży szok. Trzeba go jakoś przygotować. Chłopak zapukał do drzwi. Nikogo nie było w domu. Myślałam, że zrezygnuje, ale wtedy przekręcił gałkę od drzwi. Otworzyły się bez oporu i weszliśmy do środka. Szłam za brunetem. Budynek był czysty i zadbany. Spodziewałam się bałaganu. Porozdzieranych tapet itd. Jak w horrorze. Myliłam się.
- Miło, że wpadłeś. - usłyszałam głos Nicka.
Nie zmienił się. Wychyliłam się by móc go zobaczyć. Stał w drzwiach od ogrodu w jasnym podkoszulku i dżinsach. Zapuścił brodę. Dodało mu to kilka lat.
- Nina? - zapytał, spoglądając na mnie.
- Cześć Nick. - pomachałam mu i po chwili zorientowałam się, że zachowałam się jak dziecko. Zrobiło mi się głupio. Mogłam inaczej go przywitać.
- Nie spodziewałem się, że ją tutaj kiedyś przyprowadzisz. - zwrócił się do przyjaciela. - Czujcie się jak u siebie w domu.
Coś mi tu nie grało. Nick nigdy taki nie był. Zwykle szalony i nieznający granic. A teraz? Taktowny i uprzejmy. Ktoś wyprał mu mózg czy coś? Usiadłam obok Adama i czekałam na rozwój sytuacji.
- Nadal pijesz? - zapytał Adam, gdy Nick przyniósł alkohol w szklankach.
- Terapia działa, ale nie zmieniłem się aż tak bardzo. - przyznał z uśmiechem.
- Terapia? - zapytałam cicho.
Brunet obrócił się w moim kierunku i spojrzał przez chwilę na Nicka. Ten pokiwał głową i usiadł naprzeciwko nas.
- Odwykowa. Nick uczęszcza na nią od pewnego czasu. - przyznał Adam, a mnie wbiło w fotel.
Byłam przygotowana na najgorsze, ale myślałam, że się będę mylić. Ten dom i ten porządek był czystą przykrywką. Miał zakamuflować jego problemy.
- Ale nie jestem alkoholikiem. - zaśmiał się Nick. - Jestem ćpunem. - wykrzywił swoje usta w grymas.
- Z alkoholem też powinieneś uważać. - przyznał Adam.
- Takie gadki to możesz mówić swojej dziewczynie. - pokazał na niego palcem Nick. - To ona nie może się kontrolować.
Adam uśmiechnął się pod nosem, a mi zrobiło się niedobrze. Znowu Laura. Czemu?
- Wtedy ... - głos Nicka się zmienił. - coś we mnie pękło. Już wcześniej brałem okazyjnie, ale potem to mnie wciągnęło. Chciałem o niej zapomnieć... Jak widać się nie udało. - przyznał ze smutkiem.
- Ale teraz jest lepiej? - zapytałam.
- Żyję. - zaśmiał się Nick. - Więc chyba jest lepiej.
- To czemu nie wrócisz? - zapytał Adam.
- Nie zamierzam tam wracać. - prychnął.
- Pieprzysz. - Adam wstał i zaczął chodzić w tą i z powrotem.
- Chciałbyś. - Nick pokazał mu język.
Nie chciałam wiedzieć o co mi chodziło. Wolałam to przemilczeć.
- A co u ... niej? - zapytał z niepewnością.
- Siedzi w samochodzie. - Adam wzruszył ramionami.
- Co takiego?! - Nick odłożył szklankę i mało co by nie wypluł tego co miał w ustach.
- Chciała tu przyjechać i cię przeprosić. - Adam zaczął tłumaczyć przyjacielowi.
Nick słuchał go w skupieniu. Próbowałam odczytać jego emocje z twarzy, ale nie dałam rady.
- Wpuść ją. - w końcu usłyszałam jego głos.
- Jesteś tego pewny? - brunet zapytał.
- Tak. I czy ... - Nick podrapał się po głowie. - możecie się ulotnić?
Adam zaśmiał się na głos i wziął mnie za rękę. Pokiwałam Nickowi i wyszliśmy przed dom. Emily wyskoczyła z samochodu. Była cała zdenerwowana. Musiało jej mocno zależeć. Czekała cierpliwie.
- Możesz z nim porozmawiać. - przyznał i pokazał dłonią na dom.
Dziewczyna pobiegła do środka. Przez moment wpatrywałam się w budynek, czekając na jakiś wybuch czy coś. Nic takiego nie miało miejsca.
- Myślisz, że się tam pozabijają? - zapytałam.
- Widzisz jakieś płomienie? Słyszysz strzały? - zaśmiał się Adam.
- Nie. - odparłam.
- To nie masz się czym martwić. - przyznał.
Usiedliśmy na bruku. Okolica była spokojna. Powoli zapadł zmrok. Dzieci wracały pod opieką dorosłych do domów by odrobić lekcje. W mojej głowie pojawił się widok małego Nicka i Bel. Czy oni też razem odrabiali lekcje i bawili się w berka?
- Myślisz, że ona go przekona do powrotu? - zapytał cicho.
- Nie wiem. - przyznałam.
- Gdybym był na jego miejscu i ty byś była Emily to zgodziłbym się od razu. - powiedział, a moje serce podskoczyło mi do gardła. Dlaczego to powiedział?
- Ale nie jesteś na jego miejscu. - uśmiechnęłam się.
- W pewnym sensie jestem, Nina. - zwrócił się do mnie. - Dzięki tobie jeszcze nie zrezygnowałem.
Te słowa wprawiły mnie w zachwyt, ale także przeraziły. Czy on chciał przestać chodzić do szkoły?

Hello :) Mam nadzieję, że w wakacje będziecie także tutaj zaglądać. Kolejne części nie będą się pojawiały tak często jak zwykle. Wiecie, są WAKACJE! 
Życzę Wam udanego odpoczynku. W.x