piątek, 29 kwietnia 2016

Ostatni dzień



Często w naszym życiu coś się zaczyna. Może to być nowy rozdział, nowa szkoła, nowa relacja z inną osobą, związek itd. Nasze narodziny są początkiem nas samych. Jednak za każdym początkiem kryje się koniec. Mamy świadomość, że prędzej czy później to co się zaczęło, dobiegnie do końca. Nie możemy tego zatrzymać, bo to jest niewykonalne. To od nas zależy jak to pożegnanie będzie wyglądać...
*
Dochodziła 7:00 rano, a ja wciąż bezczynnie leżałam w łóżku. Wpatrywałam się w jeden punkt. Miałam nadzieję, że mój budzik nie zadzwoni. Nie chciałam tego dnia. Nie znosiłam pożegnań.
- Sue! Wyłącz to. - moja siostra uderzała dłonią w ścianę.
Odczekałam chwilę i wyłączyłam alarm. Przetarłam ręką twarz i spojrzałam przed siebie. Na wieszaku wisiał mój strój galowy. Ładnie wyprasowany przez moją mamę. To dzisiaj był ten ostatni dzień.
- Sue! Śniadanie. - mama zapukała.
3,2,1 ... Wstałam i zaczęłam się szykować. Rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Gdy miałam już iść do kuchni, przystanęłam przy zdjęciu z Tomem. Doskonale pamiętam jak Luke, nasz przyjaciel, je zrobił. To było zeszłoroczne zakończenie roku szkolnego. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak nigdy dotąd. A przecież to było nasze pożegnanie... Od tamtego czasu wszystko się zmieniło. Oderwałam się od wspomnień i wyszłam z pokoju.
W kuchni czekało na mnie śniadanie. Kanapki z serem i do tego kawa. Nic innego nie przechodziło mi przez gardło. Cała ja. Usiadłam i obserwowałam innych domowników. Byli zabiegani jak zwykle. Mama szykowała się do pracy. Jak zawsze jej włosy były w nieładzie. Tata już dawno wyszedł z domu. A moja kochana siostrzyczka jeszcze leżała sobie w łóżeczku. Pozazdrościć.
- Na pewno nie chcesz bym tam poszła z tobą? - niespodziewanie mama stanęła nade mną i wpatrywała się we mnie czule.
- Kończę liceum. To nic wielkiego. - wzruszyłam ramionami.
- Ten rok był dla ciebie ciężki i chcę być przy tobie. - odparła.
- Wiem. - westchnęłam.
Zaczęłam mieszać łyżką w misce z płatkami. Ten rok był jednym z najgorszych. Wszyscy o tym wiedzieli.
- On tam będzie? - zapytała.
- Tom? - podniosłam swój wzrok.
- Tak. - przytaknęła.
Zazwyczaj nie poruszała tematu mojego chłopaka. Unikała go jak ognia. Może dlatego, że nie zaliczał się do grona wymarzonych chłopców dla swojej córeczki. Mama była szczęśliwa, że Tom wyjechał się z Polski. Miała nadzieję, że nie powróci. Dlaczego dzisiaj zapytała o niego?
Czułam, że chciała o czymś mi powiedzieć. Zapewne o tym, że powinnam unikać takich chłopaków jak Tom, bo oni są bardzo niebezpieczni. Całe szczęście, że mój telefon zaczął dzwonić. Zerwałam się i pobiegłam po niego.
- Lisa? - zapytałam.
- Idziesz?
- Nie mam wyboru. - odparłam i spojrzałam na drzwi.
- Czekam na ciebie. - przyznała.
Rozłączyłam się i szybko dokończyłam przygotowania. Zabrałam wszystko co było potrzebne. Przed domem czekała już moja przyjaciółka. Z Lisą przyjaźniłyśmy się od dziecka. Nie miałam przed nią żadnych tajemnic. Wiedziała jak bardzo kocham Toma i jak za nim tęsknię. Potrafiła mnie wspierać jak nikt inny. Nie zrezygnowałabym z niej nigdy w życiu.
- No no, Sue. - pokiwała z uznaniem. - Dobrze wyglądasz. - przyznała z uśmiechem.
- Dzięki. - odparłam.
Szłyśmy powoli, ponieważ moje szpilki nie pozwalały mi na szybsze ruchy.
- Odzywał się? - zapytała niespodziewanie.
- Nie. - posmutniałam.
Tom nie był osobą, która odzywa się codziennie. Zazwyczaj robił to raz na tydzień.
- Nie martw się. Pewnie ci pogratuluje później. - poklepała mnie.
- Być może. - westchnęłam.
Doszłyśmy do szkoły. Kto by pomyślał, że po raz ostatni przekroczę próg tego budynku jako uczennica. Dziwne uczucie. Minęłyśmy grono nauczycieli, a potem skierowałyśmy się do auli.
Sala była pełna. Wypatrzyłyśmy dwa wolne miejsca. Grupka uczniów spojrzała na mnie wymownie. Dobrze wiedziałam, dlaczego to zrobili. Byłam do tego przyzwyczajona. Zadając się z Tomem, nie mogłam uniknąć plotek. Udając, że mnie to nie ruszyło, usiadłam .Jednak czułam się tak niepewnie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu. Świadomość, że go tutaj nie ma, przytłaczała mnie.
I zaczęło się... Dyrektorka wygłosiła swoją przemowę. Nie różniła się ona od tych z poprzednich lat. Rozejrzałam się wokół siebie. Ludzie szeptali między sobą, inni popłakiwali, a jeszcze inni po prostu się głupio szczerzyli, przeklinając w duchu tą szkołę. Potem nastąpiła ta wyczekiwana chwila... Zaczęli wyczytywać kto dostał wyróżnienia. Padło moje nazwisko. Ze strachem wstałam i poszłam na środek. Nogi miałam jak z waty. W dodatku szpilki nie pomagały mi utrzymać równowagi. Obejrzałam się do tyłu. Nie było go. Przecież jest w Londynie. Stanęłam na środku. Przy drzwiach zrobiło się małe zamieszanie, ale nie zwracałam na to uwagi. Pewnie ktoś zabłądził czy coś. Próbowałam złapać oddech. Nie lubiłam tego rodzaju uroczystości, gdy wszyscy się na ciebie gapią. Po co to? Dyrektorka przeczytała moje nazwisko ponownie. Uścisnęła moją dłoń i wtedy usłyszałam głośne brawa i krzyki.
- Brawo! To moja dziewczyna! - Tom wrzeszczał w niebo głosy. Jak to możliwe? To mi się śni? On tutaj jest? Zamurowało mnie. Spojrzałam na reakcję niektórych uczniów. Ich miny były nie do opisania, a nie wspomnę o nauczycielach. Każdy myślał, że zerwaliśmy. Dlaczego? Bo byliśmy przeciwieństwami. Ja byłam "good girl", a on "bad boy". Sprzeczności, które się wykluczały.
Usiadłam z powrotem na miejsce. Starałam się nie myśleć, co przed chwilą zaszło. Dalsza część uroczystości nie trwała długo. Czas płynął bardzo szybko.
- Hej. - poczułam pocałunek w policzek.
- Tom? Co tutaj robisz? Nie jesteś w Londynie? - zapytałam. Milion pytań wylewało się z moich ust.
- Nie mógłbym przegapić tego wydarzenia. - włożył kosmyk włosów za moje ucho.
- Zrobiłeś niezłe show. - zaśmiałam się.
- W końcu takiego mnie zapamiętali, co nie? - zaśmiał się.
Boże jak on nieziemsko wyglądał w garniturze. Nic się nie zmienił. No może skrócił włosy.
- Wiesz, co dzisiaj jest za dzień? - zapytał, rozglądając się po sali.
Większość uczniów żegnało się ze swoimi znajomymi. Kto wie kiedy się zobaczą? Te łzy były szczere. Dla niektórych to koniec pewnego etapu.
- Dzień pożegnań? - spojrzałam w jego oczy.
- Nie widzę byś płakała. - dotknął mojego policzka.
- Bo jesteś przy mnie. - przyznałam.
- Dla ciebie to nie jest dzień pożegnań. - przyznał. - Bo ty się nie żegnasz. Ty zaczynasz nowy rozdział w życiu. - objął mnie ramieniem.
- Gdybyś nie przyjechał, to byłby dla mnie "ostatni dzień". - przyznałam.
- Wyobrażałaś sobie, że tak będzie wyglądał ? - zapytał.
- Nie.Tylko w moich snach.
Kątem oka spojrzałam na Lisę. Przytulała wszystkie swoje koleżanki po kolei. Łza zakręciła mi się w oku. Wszystko ulegnie zmianie. Czy tego chcemy czy nie.
- Pamiętasz co się stało podczas zeszłorocznego zakończenia? - uśmiechnął się chytrze.
- Oh Tom... - zaśmiałam się, kiedy w mojej głowie pojawiło się wspomnienie tamtej niezapomnianej chwili...

Hello :) Może dla większości z Was to opowiadanie może nie mieć większego sensu. Powiem Wam, że jak je przeczytałam, to stwierdziłam, że jest słabe. Ale jedna rzecz mi się tutaj podoba: przekonanie, że pożegnanie może stać się nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień dla kochanych maturzystów był udany. I, że te pożegnania będą tylko chwilowe. W.x

wtorek, 26 kwietnia 2016

Sens życia cz.6

Dzień ciągnął się w nieskończoność. Wodziłem wzrokiem po sali, gdzie charakteryzatorki przygotowywały strój do następnej sceny. Co chwilę coś przymierzałem. Robiłem to w ciszy. Czasem w mojej głowie pojawiał się obraz śpiącej Kate. Była bardzo słodka. A czasem zastanawiałem się z kim się wczoraj spotkała. Po paru godzinach postanowiłem wyjść na taras. Idąc korytarzem, usłyszałem czyjąś kłótnię. Wzruszyłem ramionami. Nienadzwyczajna sytuacja.
- Po prostu nie. - usłyszałem głos Kate i stanąłem jak porażony piorunem. Odszukałem wzrokiem drzwi z których dobiegała rozmowa i czekałem na rozwój wydarzeń.
- Dlaczego? - męski głos zahuczał.
- Wczorajsza kolacja dla mnie nic nie znaczy. - słyszałem, że chodziła w szpilkach po pokoju.
- Uciekłaś, a potem nie odbierałaś telefonu. - warknął.
Byłem bliski by zainterweniować, ale powstrzymałem się.
- To nie ma sensu …
- Ale dlaczego? - zapytał.
- Bo … - jąkała się.
Nie widziałem tego gościa, ale byłem pewien, że wpatruje się w nią wyczekująco.
- Kocham innego. - odparła w końcu.
- Kim on jest? - zapytał.
- Daj już spokój. - odparła.
- Kim? - zapytał jeszcze raz.
- A jak myślisz? - zapytała i usłyszałem, że coś spadło na podłogę. Zerwałem się i otworzyłem drzwi.
W pomieszczeniu zastałem samą Kate.
- Wszystko w porządku? - zapytałem. - Usłyszałem hałas … - wtedy zobaczyłem potłuczoną lampę na ziemi.
- Ale niezdara ze mnie. - zaśmiała się, ale widać, że była zdenerwowana. Dziewczyna zaczęła niezdarnie zbierać kawałki porcelany.
- Zostaw to. - odparłem. - Sprzątaczka się tym zajmie.
- Ale ja nie mam prywatnej sprzątaczki jak ty. - uśmiechnęła się.
- Możesz pożyczyć moją. - wzruszyłem ramionami.
Kate przerzuciła swoje czarne włosy na jedno ramię i wstała. Poprawiła sukienkę i spojrzała na zegarek.
- Chyba powinnam przynieść ci teraz lunch. - powiedziała cicho, a ja pokiwałem głową. - A co powiesz na wspólny obiad? - zapytała.
- Ale ja stawiam. - powiedziałem, otwierając jej drzwi wyjściowe.
- Twierdzisz, że mnie nie stać na to by opłacić Davida Richarda? - zapytała, mocniej zaciągając czapkę na uszy.
- Jeszcze mnie nie znasz i nie wiesz co lubię jeść. - puściłem jej oczko.
Znaleźliśmy na uboczu knajpkę meksykańską. Było nawet przytulnie. Dziewczyna wybrała z menu jakieś dania. Trochę się z nią podroczyłem. Uwielbiałem widzieć w jej oczach frustrację. To było bardzo interesujące doznanie.
- Czyli musiałam być nieźle pijana... - podsumowała moją relację z wczorajszej nocy. - Jeszcze raz cię przepraszam. - na jej policzku pojawił się rumieniec.
- Uwierz mi, że jeszcze nigdy nie widziałem kobiety pijanej, która sama pchała mi się do łóżka beze mnie. - zaśmiałem się.
- Zaznaczam, że byłam niepoczytalna. - pokazała widelcem na mnie.
- Wiesz, że mogłem to wykorzystać? - zapytałem na poważnie.
Kate pobladła. Przełknęła ślinę i jeszcze raz spojrzała na mnie.
- Ale tego nie zrobiłeś … - powiedziała z wahaniem.
- Nie jestem świnią. - odparłem.
- Myślałam, że mnie nie lubisz... - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
- Bo tak było. - odparłem, a jej uśmiech rozpłynął się daleko. - Było … - powtórzyłem.
-Wiesz co, David? Jednak jesteś w porządku. - uśmiechnęła się ponownie. - Nasza rozmowa pomogła mi zrozumieć parę rzeczy. Właściwie nie wiem dlaczego postanowiłam ci się zwierzyć...
- Bo byłaś pijana. - mruknąłem.
- Ale wiedziałam co się dzieje. - przyznała.
- Nie ująłbym tego tak, ale niech ci będzie. - spojrzałem na nią.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem. - odparła i położyła swoją dłoń na moją. Poczułem, że robi mi się gorąco. Nie przywykłem do tego, że kobiety mówią do mnie w ten sposób. Właściwie nigdy tego nie robiły.
- Dzięki. - powiedziałem cicho, wlepiając swój wzrok w talerz.
Czułem, że Kate chce coś powiedzieć, jednak jej telefon przerwał naszą rozmowę.
- Hallo? Tak. Jestem z Davidem … to znaczy panem Ricardem na obiedzie. - poprawiła się. - Ja też przepraszam za wczoraj. - zaczęła drapać się po głowie. Z kim ona gadała? - Do później.
Korciło mnie by zapytać, albo najlepiej wyrwać jej telefon z ręki by dowiedzieć się z kim rozmawiała. Boże, czemu tak się zachowuję? Odbiło mi, czy jak?
- To był ten gościu co wrzeszczał na ciebie dzisiaj? - zapytałem, zaciskając pięść pod stołem.
- Nie. - odparła, przyglądając mi się uważnie.
Poczułem, że robi się niebezpiecznie. Gniew mój wzbił się na wyżyny. Musiałem reagować. Wyciągnąłem portfel. Rzuciłem na stół pieniądze i odszedłem od stołu bez słowa.
- David! - słyszałem jej głos. Część mnie chciała bym został przy niej, ale nie mogłem ryzykować. Musiałem uciec jak najdalej od niej.
Na ulicy zaczął padać śnieg. Oczywiście jak zawsze! Przyspieszyłem kroku, zakładając kaptur na głowę. W pewnym momencie zacząłem biec. Wpadłem w jakiś zaułek i stanąłem naprzeciwko pustych kartonów po owocach. Nie wiem kiedy pierwsze pudło zostało zdeformowane, a raczej zmiażdżone i wbite w ziemię. Zabrałem się za drugie. Gniew nie ustawał i nadal był na takim samym poziomie. Nawet nie myślałem co spowodowało, że tak się czułem jak się czułem. Ja to wiedziałem. To była Kate.
- David? - w międzyczasie usłyszałem jej zasapany głos, ale nie potrafiłem przestać. Waliłem teraz pięściami o kartony by mi ulżyło. Im dłużej to robiłem, tym więcej miałem siły. Jak to możliwe? - Proszę, przestań! - krzyknęła, a ja nawet nie spojrzałem na nią. Nadal biłem się z kartonami. - David! - krzyknęła i poczułem, że objęła mnie od tyłu ramionami. Trzymała mnie mocno. Mój mózg zaczął świrować. Nikt nie mnie nie tulił w taki sposób od bardzo dawna. Gniew zaczął opadać, ale ten uścisk nie był wstanie nad nim zapanować. Zacząłem się szarpać, aż w końcu się wyrwałem. Kiedy miałem już zniszczyć ostatnie pudło, usłyszałem ciche : „Ałła”.
Przerażony obróciłem się i zobaczyłem jak Kate leży na śniegu, pocierając łokieć. Była blada i można powiedzieć wystraszona. Odrzuciłem karton na bok i ukucnąłem przy niej. Nabierałem w moje płuca wiele powietrza by się uspokoić i ustabilizować oddech. W końcu się udało.
- Kate... - wyciągnąłem rękę ku niej, ale zobaczyłem, że się odsuwa.
- A więc to prawda. - powiedziała cicho.
Spojrzałem na nią przerażony. O czym ona mówiła?
- Nie potrafisz panować nad sobą. - odparła.
Wstałem i zrobiłem kółko by ponownie ukucnąć przed nią. Prawda została powiedziana. Chociaż bardzo się starałem i tak nie wyszło. Jestem nikim.
- Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. - z moich oczu zaczęły spływać łzy. Nawet nie próbowałem ich tamować. Nie byłem w stanie. Zacząłem rwać sobie włosy z głowy. Skrzywdziłem niewinną osobę. Osobę, na której w jakiś sposób mi zależy.
- Hej, hej … - poczułem jej delikatne palce na mojej twarzy. - Wszystko jest w porządku. - pocieszała mnie.
- Kate, ja nie chciałem … nie chciałem cię skrzywdzić. - łkałem. - To jest silniejsze ode mnie...
- Wiem. - gładziła moje włosy, a ja spojrzałem na nią. Skąd wiedziała? - Wiem, że nie chciałeś mnie skrzywdzić. Chciałeś uciec by móc rozładować swój gniew na … - spojrzała kątem oka na rozgniecione kartony po owocach. - pudłach po bananach. - zachichotała. - A ja głupia pobiegłam za tobą. No i teraz znowu leżę na śniegu. Jesteśmy kwita. - zaśmiała się, a ja nie potrafiłem zrozumieć skąd u niej tyle radości i zrozumienia.
- Jesteś pierwsza, która próbuje to zrozumieć i mi pomóc. - przyznałem cicho.
Poczułem jak obejmuje mnie mocno i przytula. Byłem bardzo zdezorientowały. Powoli moje ręce zacisnęły się wokół niej. Dawno nie czułem tego uczucia. Wtuliłem się w nią bardzo mocno.
- Kocham cię. - powiedziałem cicho, ale dźwięk dzwonów mnie zagłuszył. Nie zareagowała i gdy chciałem to powtórzyć coś mnie powstrzymało. „Ale ja kocham innego”. Właśnie to zdanie mnie powstrzymało. Chwila … Czy ja powiedziałem, że ją kocham? Przecież ja nie mówię takich rzeczy!
- Chodźmy, bo mi tyłek zmarznie. - zaśmiała się do mnie. Pokiwałem głową.
Całą drogę milczałem, bo nie wiedziałem co powiedzieć. Wyznałem jej miłość. Cholera, zrobiłem to.
- Boli cię? - zapytałem, gdy wchodziliśmy na plan.
- Co? Łokieć? - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Nie. - pogłaskała mnie po ramieniu.
- Tu jesteście! - zza rogu wyłonił się Paul. - David, gdzieś ty był? - zapytał, pokazując na moje zadrapane dłonie od kartonów.
- Pomagał mi zapakować prezent. Ozdobny papier był bardzo ostry. - odpowiedziała za mnie Kate.
- Od kiedy ty pakujesz prezenty? - zapytał Paul.
- Musi być ten pierwszy raz. - wyszczerzyłem się do niego.
Paul widocznie mnie nie słuchał. Cały czas wpatrywał się w Kate. Miałem ochotę mu przyłożyć, ale musiałem się uspokoić. Czekałem na rozwój wydarzeń.
- Musimy porozmawiać. - powiedział do niej w końcu.
- Chyba ci wszystko rano wyjaśniłam. - powiedziała stonowanym głosem.
- Nalegam. - pokazał na drzwi od pokoju.
Spojrzałem na nią, a ona pokazała, że wszystko gra. Para zniknęła mi z oczu. Oparłem się o ścianę i czekałem na nich. Coś mi tu nie pasowało.
- David! - krzyknął Olivier. - Potrzebuję twojej pomocy. - już chciałem jakoś go zbyć, ale nie miałem siły.
Poszedłem za nim. I tak minęła mi reszta dnia. Pomagałem mu przygotowywać salę na jutrzejszy bankiet, kończący zdjęcia do filmu. Poukładałem krzesła. Razem z Kirą przyozdobiliśmy stoły i poukładaliśmy zaproszenia, według odpowiedniej kolejności. Nie wiem jakim sposobem w mojej dłoni znalazło się to zaadresowane do Kate.
- Zaraz dam je obsłudze, aby poroznosiła je po pokojach. - odparł Olivier.
- Mogę to zanieść osobiście. - przyznałem, machając kopertą do reżysera.
- A do kogo to? - zapytał.
- Do mojej asystentki. - odparłem.
- Okay. - zgodził się obojętnie, a Kira zaśmiała się do mnie.
- Powodzenia. - szturchnęła mnie i mrugnęła okiem.

Bez wahania poszedłem do hotelu. Stanąłem przed drzwiami i zapukałem do Kate. Czekałem, ale nikt nie odtworzył. Jeszcze raz to zrobiłem, ale nic. Nadal cisza. Musiała gdzieś wyjść. Wróciłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Czekałem, aż usłyszę jej kroki …

Hello :) Kto się stęsknił za "Sensem życia"? Czasem trudno wyznać komuś miłość, co nie? Jak myślicie, czy David dobrze się do tego zabrał? W.x

sobota, 23 kwietnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.8

Jedna kropla. Dwie krople. Ciekawe, co teraz robi Adam? Trzecia kropla. I kolejna. Przyjemnie jest je czuć na swoich dłoniach. One przypominają mi, że żyję i to się dzieje naprawdę. Zawsze chciałam wiedzieć ile ich jest. Już w dzieciństwie męczyłam Jacoba by mi powiedział, ale on tak jak ja nie miał pojęcia. Kiedyś próbowaliśmy je policzyć. Wiem. Żałosne, ale byliśmy wtedy dziećmi. Stwierdziliśmy, że są ich tysiące, a może nawet miliony. Czy Adam o mnie myśli? Z skąd. Przecież ma ważniejsze rzeczy na głowie. Sam mi to dzisiaj mówił w szkole. Musi zająć się Nickiem.
- Nina? - z oddali usłyszałam głos, ale nie zaprzątałam sobie nim głowy. Adam był ważniejszy. A wracając do niego... Może zadzwoni w wolnej chwili? Przecież mówił mi, że to zrobi. Obiecał.
- Nina? - poczułam jak ktoś łapie moją dłoń i wciąga ją do środka, zamykając okno. - Nie dziwię się, że masz takie problemy z matmą skoro nie potrafisz się skupić przez 5 minut. - Jacob uśmiechnął się do mnie.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że liczyliśmy zadania z matmy. Zapomniałam o tym. Lekko zdenerwowana związałam włosy w luźną kitkę i usiadłam z powrotem przy nim. Próbowałam odnaleźć zadanie, które mieliśmy liczyć, ale niczego nie pamiętałam. Gdzie skończyliśmy?
-  Wciąż lubisz deszcz? - zapytał.
Spojrzałam w okno. Rozpadało się na dobre.
- Być może. - westchnęłam.
Nie rozumiałam mojego zamieszania w głowie. Nie potrafiłam normalnie mówić.
- Aha. - zaśmiał się Jacob.
Nie tak to powinno wyglądać.Chłopak poświęcał swój czas dla mnie, a ja myślałam o niebieskich migdałach. No dobra, może nie o niebieskich migdałach, ale o Adamie. Nic nie mogłam na to poradzić, że tak namieszał mi w głowie.
- Widzisz ten układ równań? - przyjaciel pokazał mi je ołówkiem. - Musisz wyznaczyć "x", a potem podstawić to do pierwszego i gotowe. Spróbuj. - zachęcił mnie.
Niepewnie wzięłam ołówek do ręki i zaczęłam liczyć. Wymagało to ode mnie wiele wysiłku i skupienia, ale nawet nieźle mi szło. Przynajmniej tak twierdził Jacob. Po paru minutach uporaliśmy się z tym zadaniem. Dobra robota.
- Nina? - zapytał mnie niespodziewanie.
- Tak?
Myślałam, że przejdziemy do kolejnego zadania. Chciałam to jak najszybciej skończyć. Nie miałam pojęcia kiedy Adam może zadzwonić. Musiałam się przygotować.
- Powiesz mi czemu jesteś taka zamyślona? - zapytał.
- Wydaje ci się. - próbowałam go zbyć.
Zaczęłam szukać wolnej kartki, mając nadzieję, że Jacob odpuści i zmieni temat. Przyjaciel siedział i przyglądał się moim ruchom.
- Adam powinien ci tłumaczyć matmę, a nie ja. - te słowa mnie zmroziły. Przestałam przekładać papiery i spojrzałam na przyjaciela. - Może gdyby on tutaj siedział, to byś mogła się skupić. - uśmiechnął się by rozluźnić napięcie, które pojawiło się tak nagle i niespodziewanie.
- Przestań! - rzuciłam w niego zeszytem.
- Trafiłem! - zaśmiał się, a ja zaczęłam panikować.
- Przestań! - krzyknęłam ponownie z całej siły.
Jacob spojrzał na mnie. Przejrzał mnie. Boże. On mnie przejrzał.
- Nie sądzę by Adam umiał matmę tak jak ty. - usiadłam obok niego. Już nic mi nie zostało. Wiedział.
- Oj weź. Największe ciacho w szkole... - Jacob zaczął się wygłupiać i naśladować ton Meghan. Dziewczyna nie dawała Adamowi spokoju. Ciągle za nim łaziła. Wiedziała o nim wszystko.
- Jake... - wypuściłam powietrze z ust. W ten sposób próbowałam się uspokoić.
- Nie wierzę. - Jacob pokręcił głową.
- Co? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Ostatnio nazwałaś mnie tak w pierwszej klasie. - przyznał.
- To było zanim zacząłeś grać w koszykówkę. - przytaknęłam.
Oboje wiedzieliśmy co się wtedy stało. Każde z nas poszło w inną stronę i przestaliśmy się spotykać jak wcześniej. Jake miał swoje nowe towarzystwo, z którym ja nie miałam za wiele nic wspólnego. Właśnie wtedy poznałam Adama, ale nie rozmawialiśmy zbytnio. Z kolei on i  Jacob trzymali się razem, ale potem coś się stało. Nie wiem co, bo ani Jacob ani Adam nigdy nie wracają do tego tematu. Pytanie: dlaczego?
- Faktycznie. - odparł.
Miałam wrażenie, że oboje w naszych głowach wróciliśmy do dawnych czasów. Sporo się pozmieniało, ale całe szczęście nasza przyjaźń przetrwała trudne chwile. Chłopak zaczął tłumaczyć mi kolejne zadanie. Siedziałam w ciszy i przyglądałam mu się. Ciągle próbowałam zrozumieć co się przed chwilą stało. Jak to możliwe, że on się domyślił? To widać?
- Jake? - zapytałam. Musiałam wiedzieć.
Chłopak podniósł głowę. Cierpliwie czekał na to co mam do powiedzenia.
- Jak myślisz on wie? - zapytałam. Serce biło mi mocno jakby miało zaraz wyskoczyć.
- Nie wiem co mu siedzi w głowie. - odparł. - Za to wiem kto siedzi w twojej. - puścił mi oczko.
Zarumieniłam się. Nadal nic nie wiem.
- Ale wiesz co? - nachylił się i powiedział szeptem. Przysunęłam się bliżej by go usłyszeć. - Lepiej będzie jak się teraz skupisz. W końcu miałaś mieć randkę z matmą, a nie z Adamem z twojej wyobraźni. - zaśmiał się, a ja go szturchnęłam. Dowcipniś.
*
Robiło się już późno. Leżałam na brzuchu i przeglądałam gazetki o modzie. Emily ciągle mi jakieś podrzucała. Nigdy nie miałam czasu by do nich zajrzeć, ale po takim wysiłku musiałam jakoś odreagować. Jake tłumaczył mi zadania przez całe popołudnie. Skąd miał taką cierpliwość do mnie? Nie mogę tego zrozumieć. Mam nadzieję, że nasze lekcje pomogą. Inaczej jestem w czarnej "..." Co pięć minut sprawdzałam telefon. Cisza. Obiecał, prawda? Zdenerwowana wstałam i włączyłam radio. Właśnie puścili "The a team" Eda Sheerana. Nastrojowa nuta. Zamyślona przysłuchiwałam się melodii i wtedy usłyszałam mój telefon. Jak szalona doskoczyłam do łóżka i nie patrząc kto to odebrałam.
- Nina? - usłyszałam Emily.
- Tak. - odparłam zdruzgotana. To nie był on.
- Gdzie jest ten głupek? - była wściekła.
- Co? - zapytałam zdziwiona. O kim ona mówi?
- Nick! - krzyknęła. - Gdzie on jest? - zapytała.
- Nie wiem. - odparłam. Jej ton mi się nie podobał. Miałam wrażenie, że ostatnio ciągle krzyczy bez powodu. A może zawsze krzyczała, ale tego nie dostrzegałam? Wyłączyłam radio by móc się skupić.
- Nie kryj go z Adasiem! - znowu podniosła głos.
- Nie wiem o co ci chodzi. - powiedziałam z oburzeniem.
- Widziałam go z tą blondyną. Myślał, że nie zauważę? - słyszałam jej "wściekły" oddech. - Niech tylko się pojawi, to mu wygarnę co o nim myślę...
- Z tego co wiem to nie jesteście razem. - przerwałam jej. Po drugiej stronie zapanowała cisza. Musiałam ją zaszokować. Zazwyczaj nie przerywam jej monologu. Dzisiaj musiałam. - No chyba, że się mylę... Ale Nick mi powiedział, że zerwałaś z nim, więc o co ci chodzi? - nie rozumiałam mojego zdenerwowania. 
- Nina... - próbowała coś powiedzieć, ale ja znowu jej przeszkodziłam. Co we mnie wstąpiło?
- Nie! - krzyknęłam. - Teraz wiesz jak on się czuł! Przyjemne, co nie? - zaśmiałam się gorzko.
Gdy chciałam coś jeszcze powiedzieć, rozłączyła się. Usiadłam na łóżko i nieświadomie zaczęłam ocierać moje łzy. Może nie powinnam jej tego mówić? A może powinnam dużo wcześniej? 
- Puk, puk. - podniosłam wzrok i zobaczyłam Adama we własnej osobie. Co on tutaj robił? Czy on wszedł przez mój taras?
- Adam? - zapytałam przerażona.
- Usłyszałem krzyki, a twój telefon był zajęty, więc pomyślałem, że może ktoś ci grozi czy coś... - podrapał się po głowie.
- Nic mi nie jest. - przyznałam, szukając chusteczki wokół siebie.
Chłopak zrobił krok ku mnie i wtedy dostrzegł, że płakałam. Zmarszczył brwi i wyciągnął chusteczkę z kurtki. Podszedł i zaczął ocierać moje łzy.
- Kto sprawił, że zaczęłaś płakać? - zapytał spokojnie.
- Nieważne. - próbowałam odsunąć go od siebie, ale nie pozwolił mi na to.
- Ważne. - nalegał.
Westchnęłam. Czemu musiał to wszystko widzieć?
- Emily zauważyła Nicka z jakąś blondynką i się wkurzyła. Chyba powiedziałam za dużo słów... - zamiast chusteczki poczułam jego dłoń. Ten przyjemny dotyk, który łagodził moje zdenerwowanie.
- A ja myślę, że w końcu ktoś jej powiedział to co powinna usłyszeć już bardzo dawno. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Nie jestem osobą, która mówi często takie rzeczy. - przyznałam.
- A ja nie sądziłem, że dzisiaj będę w twoim pokoju. - rozejrzał się dookoła. Chciał odciągnąć moją uwagę od tego, co się przed chwilą wydarzyło. - Jest lepszy niż w mojej wyobraźni. - zaśmiał się.
- Co? - zapytałam. On zastanawiał się jak wygląda mój pokój?
- Ostatnio mogłem podziwiać twój dom z zewnątrz, a dzisiaj od środka. Nie spodziewałem się tego. - usiadł na łóżku.
- Marzenia się spełniają. - wyszeptałam.
Zapanowała niezręczna cisza. Słychać było tylko tykanie zegara.
- Co z Nickiem? - zapytałam.
- Próbowałem mu przemówić do rozsądku, ale chyba nie udało mi się. - westchnął.
- Nadal chce rzucić szkołę? - zapytałam.
- Niestety tak. - wypuścił powietrze z ust.
- Może potrzebuje trochę czasu?
- Nina, nie ma czasu. - chwycił mnie za rękę.
Ten gest sprawił, że poczułam ciepło. Przyjemne ciepło.
- On nie myśli o przyszłości, ale o tym co jest teraz. Nie może znieść widoku Emily, więc chce się od tego odciąć. Szczerze, to mu się nie dziwię. - spojrzał mi w oczy.
- Czemu? - to pytanie wymknęło mi się. Powinno zostać w mojej głowie. Czułam to.
- Gdyby dziewczyna, którą kocham zadawała się z innym chłopakiem, to w moim sercu powstałaby dziura. Coś takiego co boli tak bardzo, że nie jestem w stanie tego opisać. Chciałbym uciec od tego bólu. - odparł.
Pokiwałam głową. Nick cierpiał, ale nie działał racjonalnie. Z drugiej strony Emily też czuła ten ból. Sama się do tego dzisiaj przyznała. Czemu nie mogą normalnie porozmawiać?
- Miłość może dawać szczęście, ale i cierpienie. - Adam podsumował.
- Powiesz mi po co przyszedłeś? - zapytałam, a potem stwierdziłam, że to było nieuprzejme.
- Chciałem ci powiedzieć dobranoc. - uśmiechnął się.
- Mogłeś wysłać SMS. - uśmiechnęłam się.
- To nie byłoby to samo. - dotknął mojego policzka. - Gdybym nie przechodził koło twojego domu, wciąż byś płakała. A co jeśli coś by ci groziło? - czułam, że zaczyna żartować. Uwielbiałam to.
- Nie mieszkam sama. - przyznałam.
- Ale wiesz, że smoki lubią księżniczki. - nie za bardzo rozumiałam go, ale lubiłam się z nim droczyć. To było takie słodkie.
- A rycerze uwielbiają ratować księżniczki. - przyznałam, a on pokiwał głową.
- Dobrej nocy. - nachylił się nade mną i pocałował w czoło.
Chłopak zaczął iść w stronę okna. Nie chciałam by odchodził.
- Adam? - obrócił się w moim kierunku, gdy wypowiedziałam jego imię.
- Bądź ostrożny jak będziesz schodził. - nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
- Sugerujesz, że rycerz nie będzie umiał zejść na dół? - uniósł do góry brwi.
- Nie, ale się martwię. - uśmiechnęłam się.
- To się nie martw. - puścił mi oczko.
Zostałam sama w pokoju. Przed chwilą Adam życzył mi dobrej nocy. Nawet mnie pocałował w czoło. Niesamowite. Poszłam do łazienki się przebrać. Wracając, podeszłam do okna. Chciałam je zamknąć, ale wtedy jakby mój rycerz mógł mi powiedzieć "dzień dobry"?

Hello :) Część 8. Dużo rozdziałów za nami, a to dopiero początek. :) Jak myślicie, co Adam czuje do Niny? Czekam na komentarze i mam nadzieję, że się w końcu doczekam. Jesteście mało aktywni, co mnie smuci. :(  Zastanawiam się, czy ktoś to czyta? Dajcie jakiś znak. :) W.x

sobota, 16 kwietnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.7

Jest na świecie parę słów, które odbierają nam nadzieję. Sprawiają, że tracimy sens dążenia do wybranego celu. Dla jednych może to być zdrada. Dla innych kłamstwo lub samotność. Moim takim słowem była matematyka. Nie żartuję. Profesor przedstawił mi sprawę jasno. Jeżeli nie poprawię moich wyników, wylatuję ze szkoły. I nie ważne czy ja się staram czy nie. Problem polegał na tym, że nie miałam zielonego pojęcia jak się do tego zabrać. Cokolwiek robiłam, kończyło się tym samym: negatywnym wynikiem. Gdzie szukać nadziei?
Zamyślona szłam w kierunku trybun. Po tej rozmowie nie miałam ochoty aby iść na mecz, ale obiecałam przyjacielowi, że to zrobię. Nie mogłam go zawieść. Na korytarzu było wiele osób. Samo przejście przez ten tłum wymalowanych uczniów było nie lada wyzwaniem. Każdy z nich miał jakiś element ozdobny, który przyporządkowywał ich do drużyny. Spojrzałam na siebie. Nie miałam nic takiego. Trudno. I wtedy na mojej drodze pojawił się Jacob.
- Co jesteś taka zamyślona? - zaśmiał się na mój widok.
Spojrzałam na niego. Miał już na sobie koszulkę drużyny. Nie miałam pojęcia dlaczego nasza szkoła wybrała czarny i biały kolor. Myślałam, że wymyślą coś lepszego.
- Niech zgadnę szykujesz jakąś rymowankę by mi kibicować. - Jacob miał dobry humor.
- Mam problem. - powiedziałam sama od siebie, chociaż nie chciałam go martwić.
- Co się dzieje? - spoważniał i przeciągnął mnie na bok.
- Prawdopodobnie nie zaliczę matmy. - przyznałam, spoglądając w ziemię. - Profesor Marks powiedział, że jeżeli nie poprawię moich wyników, to mogę się pożegnać ze szkołą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja się staram, ale nic nie wychodzi. - spojrzałam na niego.
Jacob stał i patrzył na mnie. Zastanawiałam się co mu w tej głowie siedzi. Znałam go od dzieciństwa i wiedziałam, że ma szalone pomysły.
- Co robisz jutro po szkole? - zapytał.
- Mam randkę z matmą. - odparłam.
- Myślę, że przyda ci się wsparcie. - uśmiechnął się do mnie. - Wpadnę po szkole.
- Co? - byłam w szoku. - Jacob nie chcę zabierać twojego wolnego czasu.
- Dla przyjaciół zawsze mam czas. - chwycił mnie za ramię.
- Dziękuję. - odparłam.
- No nic. Muszę uciekać, bo zaraz mam mecz. - zaśmiał się i zaczął iść w stronę szatni.
- Jacob! - zawołałam i podbiegłam do niego. Chłopak stanął w miejscu, a ja przytuliłam się do niego z całej siły. Odwzajemnił uścisk. - Powodzenia. - dodałam.
Chłopak zniknął zza drzwiami, a ja udałam się w kierunku trybun. Przez moment miałam wrażenie jakby mnie ktoś obserwował. Obróciłam się szybko by zobaczyć kto to. Jednak nikogo za mną nie było. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej.
Odnalazłam Emily i usiadłam obok niej. Zdziwiłam się, gdy obok niej zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Flirtowali ze sobą. Rozejrzałam się za Nickiem. Modliłam się by tego nie zobaczył. Nagle obie drużyny wybiegły na boisko. Krzyki innych osób zagłuszały moje własne myśli. Wzrokiem szukałam Jacoba. Obok niego stał Adam. Poczułam dziwne uczucie w żołądku. Co się ze mną działo? Zawodnicy podali sobie dłonie i zaczął się mecz. Pierwsze minuty były zacięte. Nikt nie odpuszczał. Starałam się koncentrować na grze Jacoba, ale mój wzrok sam przechodził na Adama. Wyglądał bardzo seksownie w tej koszulce. Pod koniec pierwszej połowy wygrywaliśmy. Chłopcy zeszli z boiska by odpocząć. Jacob pokiwał mi, a ja nie mogłam oderwać się od Adama. Ten uśmiechnął się w moim kierunku jakby wiedział jak na mnie działa. Powinnam się wstydzić, co nie?
Końcówka meczu była rozstrzygnięta od pierwszych minut drugiej połowy. Jacob był w dobrej formie. Nie zepsuł żadnego rzutu za trzy punkty. I tym sposobem wygraliśmy. Tłum ludzi zaczął biec na boisko by podziękować drużynie. Dopiero teraz zorientowałam się, że Emily ze swoim towarzyszem nie znajdowali się obok mnie. Musieli się ulotnić, gdy byłam zajęta oglądaniem gry. 
Zwyczajem naszej szkoły był po skończonym meczu  pokaz fajerwerków. Kibice wyszli na zewnątrz. Nadal ich emocje nie opadły. Atmosfera była niesamowita. Dawno nie widziałam tyle radości wokół siebie. Stanęłam z boku by nikomu nie przeszkadzać.
- Dobry mecz, co nie? - usłyszałam obok siebie głos.
- Adam? - obróciłam się i wtedy go ujrzałam. Zarzucił bluzę na siebie, ale i tak wyglądał nieziemsko.
- Szkoda, że mi nie życzyłaś szczęścia. - zrobił smutną minkę.
- Bo tobie go nie potrzeba, - szturchnęłam go.
- Zaraz, zaraz. Czy teraz zasugerowałaś, że jestem najlepszy? - zaśmiał się.
- Tego nie powiedziałam. - odparłam z uśmiechem.
Uniosłam swoją głowę ku górze. Pokaz był niesamowity. Niektórzy nagrywali go. Byłam pewna, że niedługo filmiki pojawią się w Internecie. Zawsze tak było.
- Masz ochotę na kawę? - zapytał.
- Adam, jest późno i muszę wracać do domu. - przyznałam.
- To będzie po drodze. Potem cię odprowadzę. - zaproponował. - Nie daj się prosić. - zrobił słodkie oczka. - Za taki mecz należy mi się nagroda. - zaśmiałam się.
- Zgoda. - powiedziałam i poszliśmy do Starbucksa. 
Kolejka o tej porze była niewielka. Większość kolegów Adama, w tym Jacob, wybrali się na piwo. Dziwiłam się, że sam nie poszedł z nimi świętować. 
- Jaką lubisz? - zapytał.
- Carmel Latte. - odparłam bez zastanowienia.
Adam uśmiechnął się pod nosem i zamówił. Po chwili siedzieliśmy gdzieś w kącie ze swoimi kawami. Moja była przepyszna jak zawsze.
- Wydaje mi się, że to ja powinnam zapłacić. - stwierdziłam.
- Nie. - odparł. - Dzisiaj ja stawiam. - puścił mi oczko.
Postanowiłam się z nim nie sprzeczać. Nie chciałam mu psuć dobrego humoru.
- Czemu nie poszedłeś z kolegami z drużyny? Z tego co mi wiadomo to zawsze tak robiłeś po wygranym meczu. - spojrzałam na niego.
- Czasem są potrzebne zmiany w życiu. - mrugnął do mnie. - Po za tym ostatnio nie jestem tam mile widziany. - odparł.
- Czemu? - upiłam łyka i wbiłam swój wzrok w niego.
- Jesteś bardzo ciekawska. - zaśmiał się. Unikał odpowiedzi. Pytanie, czemu?
- Nie. - zaprzeczyłam. - Po prostu się martwię. - przyznałam ciszej.
- Martwisz się o mnie? - zapytał, podnosząc mój podbródek.
Jego dotyk zadziałał na mnie od razu. Poczułam, że się rumienię. Miałam nadzieję, że Adam tego nie zauważy. Nieśmiało spojrzałam w jego oczy i czekałam na rozwój wydarzeń.
- Jesteś niesamowita. - powiedział i przechylił się w moim kierunku.
Zamknęłam oczy. Błagałam w myślach by mnie pocałował jak wtedy przy ognisku. Ręce mi drżały. Niecierpliwiłam się i wtedy usłyszałam jego syknięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wylał kawę na siebie. Super.
- Nic ci nie jest? - zapytałam, pomagając mu wycierać.
- Nie. - odparł. - Ale lepiej chodźmy z stąd. Tamte dziewczyny mają niezły ubaw ze mnie. - pokazał wzrokiem na dwa stoliki dalej. Siedziały przy nim dwie blondynki. Spoglądały perfidnie na nas z uśmiechem. Bez wahania opuściliśmy lokal.
Noc była gwiaździsta jak wtedy nad jeziorem. Po drodze postanowiliśmy zagrać w "pytania". Każdy z nas mógł zadać dowolne pytanie. Moje zazwyczaj rozśmieszały Adama. Dlaczego?
- Ulubione lody? - zapytał mnie.
Chłopak trzymał mnie mocno za rękę. Właśnie wspięłam się na murek. W dzieciństwie lubiłam to robić. Zawsze mój starszy brat mnie przytrzymywał. Dzisiaj mogłam powrócić do tamtych czasów. Przy Adamie czułam się bardzo bezpiecznie.
- Waniliowe. - odparłam.
Zachwiałam się, ale na szczęście Adam mnie zaasekurował. Zaśmiałam się.
- Może zejdziesz z tego zanim zrobisz sobie krzywdę? - zapytał.
- Nie! - pokazałam mu język.
Adam wyglądał na wkurzonego, ale widać było, że humor nadal mu dopisywał. Pociągnął mnie mocno w swoim kierunku tak, że wpadałam wprost w jego ramiona. Gdy zorientowałam się jak blisko niego się znajduję, natychmiast zrobiłam dwa kroki w bok. Staliśmy już pod moim domem.
- To tutaj. - pokazałam za siebie.
- Ładnie tutaj. - przyznał, rozglądając się.
- Jeszcze nie byłeś w środku, a już ci się podoba. - zaśmiałam się.
- Będziesz jutro w szkole? - zapytał. chwytając mnie za rękę.
- A jak myślisz? - zapytałam, spoglądając w jego oczy.
- Że będziesz, bo ja będę. - odparł i dotknął mojego policzka. Wstrzymałam oddech. - Dobrej nocy, Nina. - uśmiechnął się po raz ostatni i zaczął iść do domu.
- Dobranoc. - powiedziałam. Żałowałam, że musieliśmy się rozstać.
Jeszcze przez dobrą minutę stałam przed domem i nie mogłam uwierzyć, że Adam mnie odprowadził. Żaden chłopak tego nie robił wcześniej. No może Jacob, ale on się nie liczy. Kto by pomyślał, że ten dzień tak się skończy? Adam był taki miły i uroczy. Czy to był kolejny mój sen?

Hello :) Mam wrażenie, że Nina się zakochała, ale czy ze wzajemnością? Jak sądzicie? Pod postem zaznaczcie reakcję na ten rozdział :) W.x 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.6

Przyjaźń. Czy jak przyjaźnisz się z chłopakiem, to się z nim całujesz? Chyba nie. To na tym nie polega, co nie? Więc jak mam teraz się zachować? Udawać, że się nic nie stało? Co jeśli on tego nie pamięta? A co jeśli pamięta? Mogę już uciekać? Lekko zamyślona przekroczyłam próg stołówki i niespodziewanie na kogoś wpadłam. Był to Jacob.
- Cześć. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Hej. - odparłam. - Przepraszam. Od rana jestem bardzo zamyślona. - zaczęłam się tłumaczyć.
- Właśnie widzę. - zaśmiał się. - Wpadniesz na mecz? - zapytał.
- Mecz? - zapytałam. Miałam wrażenie, że wychwytuję pojedyncze jego słowa.
- Koszykówki. Dzisiaj gramy. - powiedział powoli.
- Aaaa! - dopiero teraz to do mnie dotarło. - Tak, pewnie, że wpadnę. - przyznałam.
- To do zobaczenia! - krzyknął, wychodząc.
Jeszcze przez moment stałam pośrodku sali. Co się ze mną działo? Nie potrafiłam zebrać swoich myśli. Jest ze mną niedobrze.
Usiadłam przy stoliku i bacznie wpatrywałam się w drzwi. Z zapartym tchem czekałam, aż go ujrzę. Nagle usłyszałam huk. Obróciłam się i zobaczyłam Emily. Stała nade mną i z kwaśną miną.
- Przepraszam, że nie jestem Adamem. - odparła i usiadła naprzeciwko mnie.
- Co? Ja wcale nie ... - zaczęłam się jąkać.
- Nie pogrążaj się, okay? - pokazała widelcem na mnie.
Czy to aż tak widać? Zerknęłam na drzwi. Nadal nic. Swój wzrok przeniosłam na Emily. Wyglądała dzisiaj zupełnie inaczej. Spięła włosy w kucyk i wybrała inne cienie do powiek. Chyba to sprawiło, że miałam wrażenie jakby się zmieniła.
- To jak było? - zapytała.
- Ale co? - spięłam się.
Nie wiedziałam jaką wersję wydarzeń ustalić. Powiedzieć jej prawdę, czy skłamać?
- Jak było na ognisku? - zapytała ponownie, przeszywając mnie wzrokiem.
- Gorąco. - wyrwało mi się. - To znaczy przyjemnie. - Matko, czemu takie określenia przychodzą mi teraz do głowy?! Emily wpatrywała się we mnie, czekając na garść szczegółów. - Nick, ci nie mówił? - zapytałam, a potem ugryzłam się w język. Kolejna gafa.
- Nie. - odparła. - Adam też milczy jak grób. - dodała.
Uff. Dobrze, że nic nie wie. Albo wie, tylko czeka aż się sama przyznam.
- Czemu było gorąco? - zapytała nagle.
Poczułam, że się rumienię. Niech to! Zaraz mnie przejrzy! Tak jak Adam.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się całowaliście? - spojrzała na mnie wyczekująco.
Co powiedzieć? Skłamać, czy powiedzieć prawdę? Mam mętlik w głowie.
- Nie, nie. - skłamałam. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - dodałam.
Emily jeszcze przez moment wpatrywała się we mnie podejrzanie. Wlepiłam swój wzrok w jedzenie by na nią nie patrzeć. Przerażała mnie.
- Chwała Bogu. - odparła.
Chciałam ją zapytać, dlaczego tak myśli, ale wtedy go zobaczyłam. Szedł szeroko uśmiechnięty z dwiema colami w moim kierunku. Za nim dreptał Nick. Emily zerwała się ze swojego miejsca i bez słowa wyszła. Po chwili nade mną stanął Adam.
- Proszę. - postawił napój naprzeciwko mnie i usiadł.
Myślałam, że kupił go dla Nicka. Kolejna pomyłka.
- Jej... Dzięki. - posłałam mu uśmiech.
Nick wyglądał dużo gorzej od swojego przyjaciela. Jego oczy były podkrążone i wyglądał jakby miał zaraz umrzeć. Nie był to przyjemny widok.
- Możecie mi powiedzieć co się potem stało? - zapytał mnie Nick, a ja poczułam się nieswojo. - Nie pamiętam, co robiłem jak wróciłem z jeziora. Czuję się jakbym stracił pamięć. - chłopak chwycił się za głowę.
Zdenerwowana spojrzałam na Adama. Jego wzrok zatrzymał się na butelce z colą. Milczał.
- Właściwie to nic ciekawego się nie działo. - odparłam.
- Serio? - zapytał Nick Adama.
Brunet podniósł wzrok na moment i uśmiechnął się lekko.
- Urwał mi się film. - przyznał.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Nie pamięta. Nie pamięta naszego pocałunku. Mam się śmiać czy płakać?
- Witaj w klubie. - Nick przybił piątkę Adamowi, a ja nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Tego było zbyt wiele.
Zaczęłam pakować swoje rzeczy. Brunet spojrzał na mnie ze znakiem zapytania w oczach. Wstałam i zamierzałam wyjść, gdy mnie zatrzymał.
- Coś się stało? - zapytał, a ja poczułam na sobie inne spojrzenia. Nieśmiało rozejrzałam się dookoła. Ludzie zwrócili na mnie uwagę. O nie!
- Muszę znaleźć Jacoba. Zapomniałam mu powiedzieć coś przed meczem. - skłamałam. - No wiesz, życzyć mu szczęścia i takie tam. - uśmiechnęłam się do niego.
- Będziesz na meczu? - posłał mi uśmiech.
- Będę. - przytaknęłam głową.
- Cieszę się. - odparł.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że Adam też gra w tej samej drużynie. Ale gapa ze mnie.
- Nie zatrzymuję cię. - powiedział i przepuścił.
Próbując nie zwracać uwagi na spojrzenia innych osób, opuściłam stołówkę i udałam się do sali lekcyjnej. Całe szczęście była już otwarta. Zajęłam swoje miejsce i wyciągnęłam sprzęt. Zazwyczaj tylko ja siedziałam w przednich ławkach. Reszta grupy wolała tyły by móc rozrabiać. Dzwonek zadzwonił, a ja zaczęłam rozglądać się po klasie. Nigdzie nie widziałam Emily. Zawsze siedziała za mną. Gdzie się podziała? Nauczyciel wszedł do klasy i zapisał temat lekcji na tablicy. Zanotowałam go i wtedy usłyszałam moje imię. Niepewnie obróciłam się do tyłu i zobaczyłam Adama, machającego do mnie. Uśmiechał się przyjaźnie. Jak mogłam nie odpowiedzieć mu tym samym? Obróciłam się przodem i zaśmiałam sama do siebie. Od kiedy on tam siedział? Może od zawsze, tylko ja nie zwracałam na niego uwagi.
- Przyjaźnisz się z Jacobem? - zapytał mnie Adam, gdy wychodziliśmy z klasy.
- Tak. Od dzieciństwa. - przyznałam.
Praktycznie nikt mnie nigdy nie pytał o moją przyjaźń z Jacobem. Nawet Emily nigdy nie poruszała tego tematu. On był tym "popularnym", jak Adam, a ja tą "nieśmiałą". Czasem miałam wrażenie, że nikt nie wie o naszej przyjaźni. Dzisiaj się to potwierdziło. Dlaczego Adam się o to zapytał?
- Nie wspominałaś o tym. - podrapał się po głowie.
- Bo nie pytałeś. - odparłam.
Adam spojrzał zza siebie. Nick siedział sam i próbował nie zwracać uwagi na zaloty Emily do jakiegoś chłopaka. Byłam pewna, że robi to specjalnie by uprzykrzyć mu życie.
- Jak on to znosi? - zapytałam, pokazując wzrokiem na niego.
- Nie za dobrze. - przyznał Adam.
- Żal mi go. - westchnęłam.
Chłopak spojrzał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek. Rozeszliśmy się do swoich sal.
Podczas lekcji matematyki nie mogłam przestać myśleć o tym jak Emily traktuje Nicka. Wydawało mi się, że chłopak już dosyć wycierpiał, ale jej było mało. Z drugiej strony to ona sama zaczęła. Gdyby nie podrywała każdego kogo spotka na swojej drodze, może byłoby inaczej. Moje rozmyślania przerwała kartka, która pojawiła się na moim stole. "Nina Scor, niedostateczny". Westchnęłam. Nieważne ile zadań liczyłam i tak zawsze ta ocena się pojawiała.
- Nina, zostań po lekcji. - nauczyciel zmierzył mnie wzrokiem, a ja przytaknęłam. Zapowiadała się nieprzyjemna rozmowa.

Uwaga!
Ostatnio nie dodał mi się w całości rozdział piąty, więc jeżeli chcesz być na bieżąco to doczytaj końcówkę "Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.5". Przepraszam za zamieszanie, ale nie wiem jak to mogło się stać. :( 
Ale wracając do rozdziału szóstego, co o tej całej sytuacji sądzicie? Jestem ciekawa Waszych opinii. W.x 

sobota, 9 kwietnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.5

Pytanie, które zadaje sobie każdy w swoim życiu: "Dlaczego ja?". Dlaczego jestem niska? Dlaczego nikt mnie nie kocha? Dlaczego jestem tutaj? Dlaczego on? Jest mnóstwo pytań, które pewnie nie raz pojawiły się w naszej głowie. Jednak teraz w moich myślach dominowało jedno: "Dlaczego mnie wybrał na swoją przyjaciółkę?" Mógł wybrać każdego. Nikt by mu nie odmówił. Nie jemu.
- O czym myślisz, Nina? - Adam wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na niego niepewnie. Jego uśmiech był taki uroczy.
- O niczym. - odparłam.
Chłopak chyba zrozumiał, że nie podzielę się z nim moimi myślami i odpuścił. Nachylił się po piwo i podał je mi. Niespodziewanie z jego kieszeni wypadła paczka papierosów. Wspomnieniami wróciłam do dnia, gdy ukrywałam go przed nauczycielką biologii.
- Palisz? - zapytałam prosto z mostu.
 Spojrzał na mnie, trzymając paczuszkę w dłoni. Zaczynałam żałować mojego pytania.
- Nie. - odparł, chowając ją do kieszeni.
- Ale przecież nauczycielka szukała osoby, która zapaliła przed budynkiem. - nie rozumiałam tego.
- Bo tak było. Szukała Nicka, a ponieważ ja byłem wtedy z nim, musiałem też uciekać. - wytłumaczył. - Wiesz, dla przyjaciół robi się wszystko. - spojrzał na Nicka w wodzie, a potem na mnie.
W tym momencie zrozumiałam. Adam chronił Nicka, a ja chroniłam Adama. Pytanie, kto chronił mnie?
- Czemu nie pijesz? - zapytał, pokazując na puszkę w mojej dłoni.
- Rzadko kiedy to robię. - przyznałam.
- Zauważyłem. - zaśmiał się. - Jesteś grzeczną dziewczynką. - odparł, dopijając kolejne piwo.
- Nieprawda! - oburzyłam się, chociaż wiedziałam, że to była moja rzeczywistość.
- Czyżby? - Adam obrócił się w moim kierunku. - Dobrze, Nino Scor, podaj jedną rzecz, którą zrobiłaś i uważasz, że czyni cię ona "niegrzeczną dziewczynką". - uśmiechnął się szyderczo.
Siedziałam i wpatrywałam się w niego. Próbowałam znaleźć cokolwiek w mojej głowie, ale nic z tego. W akcie desperacji zamierzałam skłamać, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wiedziałam, że on mnie przejrzał.
- Widzisz? - zaśmiał się i spojrzał na Nicka, który wracał z jeziora.
- Ludzie, musicie tego spróbować! - krzyknął i owinął się ręcznikiem. - Ale czad! - chwycił w dłoń butelkę z piwem i wypił połowę. Adam rzucił mu papierosy.
- Już ci wystarczy? - zapytał rozbawiony Adam.
Nie skomentowałam tego. Nadal siedziałam wkurzona na to, że mnie przejrzał. Tak nie powinno być!
- Nie mów do mnie jak moja "była"! - Nick pokazał palcem na przyjaciela.
O czym on mówił? Jaka "była"?
- Jakoś nie zauważyłem, żeby Emily tak do ciebie mówiła. - odparł Adam.
- Nie jesteście razem? - zapytałam, lekko zszokowana.
Chłopcy spojrzeli na mnie jakbym urwała się z choinki.
- Nie. - odparł Nick, zapalając papierosa.
- Emily mi nic nie powiedziała. - nadal byłam w szoku.
- Bo jej duma nie pozwala. - prychnął Nick.
Chłopak usiadł obok nas i opowiedział całą historię. Podczas imprezy u Adama, Emily poznała jakiegoś chłopaka.Zaczęła się do niego przystawiać. Biedny Nick nie wiedział co miał robić, więc postanowił się zemścić. Wypatrzył w tłumie przypadkową dziewczynę i pocałował. To zdarzenie podziałało na Emily jak płachta na byka. Jeszcze tego samego dnia była kłótnia, a następnego rozstanie. Chłopak nie zamierzał walczyć, bo wiele razy ona nie okazywała wierności. Tym razem to był koniec. W trakcie opowieści chłopcy wypijali duże ilości alkoholu. Miałam nadzieję, że wiedzą co robią. Gdy zaczynała zbliżać się północ, Nick zrobił się senny.
- Zaklepuje bagażnik. - zaśmiał się sam do siebie i zaczął iść do samochodu.
Zostałam sama z Adamem przy ognisku. Zaczęło dogasać przez to zaczynało robić się zimniej. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Owszem miałam na sobie bluzę, ale dopiero teraz zaczęłam odczuwać chłód. Chłopakowi nie robiło to różnicy. Najwyraźniej rozgrzewał go alkohol od środka.
- Zimno ci? - zapytał, Adam, spoglądając na mnie.
- Może trochę. - przyznałam.
Nie sądziłam, że to zauważy.
- Chodź tu. - powiedział.
- Gdzie? - zapytałam.
- Na kolana. - odparł, a ja o mało co bym się przewróciła. Co on powiedział? - No chodź, bo zamarzniesz. - powiedział i i otworzył swoje ramiona w moim kierunku.
Iść, czy nie iść? Oto jest pytanie. Z jednej strony może przestałabym się trząść, z drugiej... No właśnie co z drugiej?
- Długo mam czekać? - zaśmiał się, a ja postanowiłam skorzystać z jego propozycji.
Niepewnie usadowiłam się na jego kolanach i poczułam jego silne ramiona wokół mnie. Jego przyjemne ciepło opatuliło moją skórę. Swoją głowę oparłam na jego klatce piersiowej i cieszyłam się chwilą.
- Ale dużo gwiazd dzisiaj wyszło, co nie? - powiedział, spoglądając w górę.
Rzeczywiście. Dzisiejszej nocy niebo było przepełnione tysiącem gwiazd. Niesamowity widok, a za razem bardzo romantyczny. Kto by nie chciał siedzieć na kolanach wymarzonego chłopaka i wpatrywać się z nim w gwiazdy? Westchnęłam. Niespodziewanie wzrok Adama przeniósł się na moje oczy. Uśmiechnął się delikatnie. Poczułam się jak podczas imprezy, gdy razem tańczyliśmy.
- Mówiłem ci już, że masz śliczne oczy? - zapytał, a na moje poliki wkradły się rumieńce.
Chłopak objął dłońmi moje policzki i zaczął przybliżać się do mnie. Co on robił? Zamknęłam oczy i wtedy poczułam jego wargi na moich ustach. Był bardzo delikatny, tak jakby się bał odrzucenia. Nie wiedziałam co mam robić. Czy to się działo naprawdę? Boże, ja się nigdy jeszcze nie całowałam! Adam zaczął mocniej napierać na moje usta i wtedy postanowiłam oddać mu pocałunek. Nie działałam racjonalnie. Wiedziałam o tym, ale inaczej nie potrafiłam. Zaczęłam oddawać się rozkoszy jego ust, które smakowały alkoholem. Nie przeszkadzało mi to. Adam uśmiechnął się, co chyba oznaczało, że mu się podobało Wplotłam swoje dłonie w jego włosy, by zmniejszyć pomiędzy nami odległość. Wszystko było takie idealne. Czułam się jak w niebie.
Gdy zaczynało brakować mi tchu, przerwałam pocałunek. Odkleiłam się od chłopaka i spoglądałam na niego niepewnie. Nasze oddechy były szybkie. Adam z uśmiechem zaczął dotykać palcami moich ust. Był to bardzo przyjemny dotyk.
- Dobranoc iskiereczki! - zawołał Nick.
Podskoczyłam z przerażenia. Boże, czy on to widział? Przerażona zeszłam z kolan chłopaka i objęłam się rękoma. Znowu poczułam nieprzyjemny chłód wokół siebie. A było mi tam tak dobrze.
- Chyba już czas iść spać. - wymamrotałam, spoglądając na Adama.
Chłopak siedział półprzytomny naprzeciwko mnie. Prawdopodobnie nie wiedział co się dzieje.
- Masz rację. - odparł powoli.
Odeszłam na bok i przykryłam się  śpiworem. Zaczynało robić się  cieplej, ale jednak to nie było to samo co ramiona Adama. Nie widziałam co on robił. Prawdopodobnie sam przyszykowywał się do snu, a Nick pewnie dawno już spał.
- Dobranoc. - powiedziałam.
Cierpliwie czekałam na odpowiedź, jednak nie nadeszła. Zamknęłam oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przed chwilą całowałam się chłopakiem moich marzeń, który był kompletnie pijany. Nie wiedziałam czy się z tego cieszyć czy płakać.

Hello :) Kolejny rozdział. Jak myślicie, Adam będzie pamiętał co się stało? Czekam na komentarze. W.x

sobota, 2 kwietnia 2016

Zostaw mnie. Kocham Cię. cz.4



Niepewność jest emocją, której każdy się boi. Sprawia, że nie wiesz co masz robić, jak się zachować. Tak właśnie się czułam, stojąc przed moim domem. Nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale z drugiej strony dałam mu słowo... Cierpliwie czekałam na Adama i Nicka. Powiedzieli, że po mnie podjadą, a potem pojedziemy nad jezioro. Z tego co się dowiedziałam to Emily miało nie być. Zastanawiałam się dlaczego. Zazwyczaj nie opuszczała takich spotkań. Tym bardziej, że miał tam być Nick. Z jednej strony miałam nadzieję, że Adam mi wyjaśni swoje zachowanie. Z drugiej strony bałam się, że to może być kolejny podstęp. Nie chciałam przeżywać tego jak ostatnio. Za dużo łez wylałam. Ale nie oszukujmy się. Kto by nie chciał się spotkać z chłopakiem swoich marzeń przy ognisku?
Niespodziewanie samochód Nicka podjechał pod mój dom, przerywając moje rozmyślania. Z pojazdu wysiadł Adam i zaprosił mnie do środka. Już nie było ucieczki. Usiadłam z tyłu i ruszyliśmy.
- Gotowa na przygodę? - zapytał Nick, spoglądając na mnie w lusterku.
O czym on myślał? O Boże!
- Spokojnie. - obrócił się jego przyjaciel do mnie. - Nick, nie może się doczekać, bo będzie pływał w jeziorze. - wytłumaczył, a ja się zaśmiałam.
- Ale będzie frajda! - wrzasnął Nick na całe gardło, a ja z Adamem wybuchnęliśmy ze śmiechem.
Po paru minutach znaleźliśmy się na miejscu. Doskonale pamiętałam je z dzieciństwa. To właśnie tutaj przyjeżdżałam z bratem, kiedy byłam młodsza. Kąpaliśmy się i wygłupialiśmy do późnego wieczoru. Wszystko skończyło się, kiedy postanowił opuścić miasto i zacząć dorosłe życie. Mnie też to czeka.
Chłopcy zaczęli rozpakowywać swoje bagaże. Kątem oka spojrzałam na butelki z piwem. Domyślałam się, że bez tego się nie obędzie. Przymknęłam na to oko i zajęłam się przygotowywaniem jedzenia. W tym czasie Nick z Adamem o czymś żywo dyskutowali. Nie słyszałam o czym. Po chwili obaj znaleźli się obok mnie.
- Kochani, trzeba nazbierać drewna na opał. - Nick zaklaskał w dłonie i puścił mi oczko.
- A ty co będziesz robił? - zapytał Adam.
- Przywiozłem was tutaj? - zapytał, rozsiadając się na jedynym krześle.
- Gdybym wiedział, że tak będziesz stawiał sprawę, to bym sam to zrobił. - Adam szturchnął go za mocno, przez co Nick spadł na ziemię. Zapowiadała się kłótnia. Odłożyłam wszystko na bok i zaczęłam iść w stronę lasu. Za moimi plecami nastała cisza. - Nina! Dokąd idziesz? - zawołał Adam.
- Ktoś musi nazbierać drewna dopóki jest jasno, a domyślam się, że jeszcze trochę potrwa wasza kłótnia... - wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej.
- Czekaj! - usłyszałam ponownie głos Adama.
Po paru sekundach znalazł się przy mnie. Nick pozostał nad brzegiem.
- Nie boisz się sama chodzić po lasie? - zapytał, gdy zaczęliśmy zbierać patyki.
- Znam tę okolicę i wiem, że nic mi tu nie grozi. - odparłam.
Nie miałam zielonego pojęcia skąd ta pewność siebie u mnie się znalazła, a tym bardziej ten dystans do tego, że z nim rozmawiam. Gdyby mi ktoś powiedział, że kiedyś będę zbierała drewno z Adamem w lesie, to bym go wyśmiała. Ja? Nieśmiała dziewczyna, która bała się przekroczyć próg stołówki, by nie być wyśmianą. Niemożliwe.
 Chłopak zaczął zadawać mi różne pytania, a ja z chęcią na nie odpowiadałam. Z czasem zamieniliśmy się rolami. Humor mi dopisywał. Być może przyczyniło się do tego słońce. Adam był bardzo pomocny. Wytrwale układał zebrane gałązki w jedno miejsce. I takim sposobem ułożyliśmy stos drewna i mogliśmy go podpalić. 
Woda w jeziorze była dzisiaj bardzo spokojna. Słońce chyliło się ku zachodowi, a my piekliśmy kiełbaski. Nick pił piwo. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wygłupialiśmy się, a ja zauważyłam, że coś się zmieniło. Przestałam się bać. Czy to był plus?
- Już czas! - niespodziewanie Nick krzyknął i zaczął się rozbierać.
Szybko odwróciłam wzrok, bojąc się, że mogę zobaczyć za dużo, czego nie chciałam. Całe szczęście Nick zostawił na sobie bokserki.
- Nie myślisz, że nie powinien w takim stanie pływać? - zapytałam Adama, który siedział obok mnie na piasku. 
- Nie martw się. Nick wielokrotnie pływał w gorszym stanie. Alkohol sprawia, że jest większa adrenalina, czyli ma większą frajdę. - podsumował.
Nadal nie byłam przekonana. Z lekkim przerażeniem spoglądałam na kolegę, który wskakiwał do wody, wydając z siebie głośne krzyki. Adam zaśmiał się sam do siebie. Spojrzałam na niego. Jak to możliwe, że siedział tak blisko mnie i to jeszcze w takim uroczym miejscu?
- Mamy go z głowy na co najmniej godzinę. - zwrócił się do mnie, odkładając piwo na bok. Kiedy zaczął je pić? Musiało mi to umknąć. Ale czy to ważne? - Chyba nadeszła pora by cię przeprosić. - spuścił wzrok.
Przyglądałam mu się z lekką niepewnością. Czy on grał? Czy udawał niewinnego? Nie wydawało mi się. 
- Nie powinienem cię tak traktować. Wiem, jak to mogło wyglądać z twojej strony. Najpierw cię zapraszam, a potem odsyłam do domu. Ale nie mogłem inaczej. - chwycił moją dłoń. - Jerry nie jest typem, któremu się odmawia. Tak po prostu było lepiej. - przyznał.
- Mogłeś mi to wytłumaczyć, a nie mnie unikać! - podniosłam ton głosu, wyrywając swoją rękę. - Wiesz jak się czułam? - zapytałam. Skąd tyle u mnie złości?
- Bałem się. - spojrzał na jezioro.
- Czego? - zapytałam, czekając nerwowo na jego odpowiedź.
- Że po tym wszystkim nie będziesz chciała mnie znać.
- Dobrze myślałeś. - nie wiem czemu na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Pewnie uważasz mnie za tchórza. - zaczął w rękach łamać patyki. 
Czy nim był? Sama nie wiedziałam. W mojej głowie pojawiły się słowa Emily, która twierdziła, że w pewnym sensie mnie ochronił. Może miała rację?
- Ważne, że w porę zrozumiałeś swój błąd. - westchnęłam. Nie chciałam widzieć już więcej jego w takim stanie. To był zupełnie inny Adam niż ten, którego widziałam na co dzień. 
Niespodziewanie zwrócił się ku mnie. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i wyciągnął dłoń. Nie za bardzo wiedziałam co to ma oznaczać, więc czekałam na jego kolejny ruch.
- Przyjaźń? - zapytał.
Spojrzałam na jego rękę. Może warto by było zacząć od nowa? Niepewnie uścisnęłam jego dłoń. A więc od teraz byliśmy przyjaciółmi.
- Teraz nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - zaśmiał się.
- Z tego co pamiętam, to ty, się ostatnio mnie pozbyłeś. Nie ja. - pokazałam mu język.
- To było co innego. - przyznał i pokazał palcem na Nicka, przebywającego w wodzie. - On nie może się mnie pozbyć od dobrych paru lat. Ciebie też to czeka. - zaśmialiśmy się oboje.
W tej jednej chwili, w mojej głowie pojawiło się pytanie: "dlaczego ja?"

Dlaczego ona? Jak myślicie? W.x